„www.1944.waw.pl” to dość rzadki przypadek, gdy sequel jest lepszy od oryginału. Nie tylko dlatego, że napisany jest z większym rozmachem – Marcin Ciszewski dojrzał jako autor wieloaspektowo, poprawił nie tylko warsztat, ale też zajął się poważniejszą tematyką.
Na barykadzie z butelką pełną benzyny
[Marcin Ciszewski „www.1944.waw.pl” - recenzja]
„www.1944.waw.pl” to dość rzadki przypadek, gdy sequel jest lepszy od oryginału. Nie tylko dlatego, że napisany jest z większym rozmachem – Marcin Ciszewski dojrzał jako autor wieloaspektowo, poprawił nie tylko warsztat, ale też zajął się poważniejszą tematyką.
Marcin Ciszewski
‹www.1944.waw.pl›
Oczywiście nie znaczy to, że w zarysie fabularnym cokolwiek się zmieniło – znów powracamy do dobrze znanych bohaterów: Grobickiego, Wojtyńskiego, Wieteski, Galasia, Kurcewicza, Sanchez (obecnie Grobickiej), a całość jest logiczną kontynuacją poprzednich wydarzeń. Różnica kryje się gdzie indziej, jest bowiem dokładnie tak, jak napisał Konrad Wągrowski w
swojej recenzji – „www.1944.waw.pl jest pod prawie każdym względem lepszy od pierwowzoru.
Naturalnie nie zmieniło się wszystko, nie, kilka wad zostało zachowanych – może nawet musiało, jeśli powieść miała mieć sens jako kontynuacja. Znów mamy więc do czynienia z niewielkim tylko wycinkiem zdarzeń historycznych, właściwa akcja zamyka się na przestrzeni kilku dni, a powieści nieco brakuje epickiego oddechu. Drugi problem to niedostateczne uwiarygodnienie postaci – co prawda tutaj są wyraźnie mniej papierowe, prezentują dużo szerszą gamę uczuć i poglądów, ale w większości jest to determinowane wydarzeniami, a nie cechami przypisanymi poszczególnym osobom. Wszystko to jednak drobnostki w obliczu zalet, których „www.1944.waw.pl” nie sposób odmówić – tym razem lektura to już nie tylko dobra zabawa, ale zabawa przeplatana z obserwacją wciągających, dramatycznych zdarzeń z nutką niegłupiej refleksji.
O ile w „www.1939.com.pl” wszystko było pretekstem dla scen „uzbrojenie natowskie A.D. 2007 vs. uzbrojenie hitlerowskie A.D. 1939”, a sama sceneria rozpoczęcia najbardziej krwawej z wojen była dość pobieżnie zarysowana, o tyle kontynuacja aż kipi od dramatyzmu (nie tracąc przy tym nic z militaryzmu: walki może mają mniejszą skalę sprzętową, ale są bardziej szczegółowo opisane i zajmują więcej miejsca w książce). Ciszewski o niebo lepiej rozpisał intrygę, bohaterowie bywają wreszcie naprawdę zagrożeni – zresztą nie wszyscy wychodzą z kabały cało – więc i czytelnik bardziej przejmuje się ich losami i goręcej im kibicuje. Również motyw podróży w czasie wypada bardziej przekonująco, bo wreszcie mamy okazję spojrzeć z szerszej perspektywy na to, jakie konsekwencje ma lądowanie nowoczesnego oddziału w realiach II wojny – według autora prawie żadne. Z jednej strony można dyskutować i zastanawiać się nad tym, czy ta wizyta i idący za nią know-how rzeczywiście byłyby tak zmarginalizowane przez decydentów po wszystkich walczących stronach. Z drugiej jednak widać mające swoje racje podejście, które można by nazwać deterministycznym. Gdzieś w tle pobrzmiewa bowiem przekonanie, że historię w ogólnym zarysie ciężko wybić ze znanych nam torów nie dlatego, że pewne zdarzenia są po prostu bardziej prawdopodobne i drobne ingerencje ich nie zmienią, ale raczej dlatego, że czas/historia/przeznaczenie to siły w pewnym sensie świadome, a przynajmniej kierujące się instynktami. Jak się wydaje, zmiana historii to nie kwestia prawdopodobieństwa zaistnienia wydarzeń społeczno-politycznych, ale tego, że one już wcześniej się zdarzyły i nigdy nie znikną całkowicie, bo nośnikami pamięci o nich są podróżnicy w czasie. Stąd też wszechświat dąży do naprawy tego, co zostało zmienione, i na przykład jeśli ktoś dzięki pomocy naszych bohaterów nie ginie tak, jak „powinien”, to dziwnym trafem przydarza mu się to kilkanaście miesięcy później. To oczywiście rzecz ledwie zarysowana na drugim planie, może w ogóle świadomie nie rozważana przez autora, ale ważne jest to, że książka jako historia o podróżach w czasie całkiem nieźle trzyma się kupy.
Najbardziej istotną i największą zaletą jest jednak to, że – jak na powieść przygodową, w której powstanie warszawskie jest tylko jednym z elementów – Ciszewski znakomicie oddał horror okupacji, zezwierzęcenie hitlerowców i przede wszystkim wielką odwagę ówczesnych Polaków. Dość powiedzieć, że w dialogach niczym bumerang powraca refleksja bohaterów, że w kampanii wrześniowej, mając tak wielką przewagę technologiczną, właściwie bawili się w wojenkę – prawdziwą odwagą wykazali się ich dziadkowie, którzy pięć lat później szli na czołgi tylko z butelkami benzyny. Zresztą rozterki bohaterów, którzy miotają się między chęcią powrotu do współczesności a poczuciem obowiązku wobec zagrożonej ojczyzny, są zaakcentowane dużo wyraźniej. Tak samo jest też z nadaniem dramatyzmu wydarzeniom i korzystaniem z dobrze znanych zdarzeń historycznych – kampania wrześniowa owszem, jest ważnym elementem polskiej historiografii, ale to powstanie warszawskie jest owiane prawdziwą legendą. I Ciszewski znakomicie się do tego odwołuje: kolejne wzmianki o jego nadejściu, odliczanie minut do godziny „W” wywołuje podobny dreszcz emocji jak w momentach, gdy co roku 1 sierpnia w stolicy wyją syreny.
Wszystko to sprawia, że „www.1944.waw.pl” to już nie lekka, rozrywkowa fantastyka, tak jak poprzednia część, ale powieść zupełnie serio mówiąca o najmroczniejszych kartach historii, poruszająca i zmuszająca do zastanowienia. Z pierwowzorem wspólne są tylko katartyczne odczucia czytelników (tyle że zwielokrotnione) w scenach opisujących bezwzględność bohaterów – ci bowiem nie tylko kierują się pamięcią historyczną, ale też sami doświadczają okrucieństwa hitlerowców… i odpłacają im tym samym. A autor umie wywołać emocje proste i bardzo silne, więc czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak tylko przyklasnąć scenom starotestamentowej sprawiedliwości i kibicować bohaterom, by wbili nóż pod żebra jeszcze kilku oprawcom, żeby skosili serią z thompsona jeszcze kilku szkopów, żeby roznieśli w drobny mak jeszcze kilka tygrysów…