„Wybuchowe mango” to kolejny debiut potwierdzający, że od jakiegoś czasu w Wielkiej Brytanii największy rozgłos zyskują autorzy spoza Wysp, przemawiający jednak językiem angielskiej tradycji literackiej. Wyśmienita, intrygująca powieść.
Kronika zapowiedzianej śmierci
[Mohammed Hanif „Wybuchowe mango” - recenzja]
„Wybuchowe mango” to kolejny debiut potwierdzający, że od jakiegoś czasu w Wielkiej Brytanii największy rozgłos zyskują autorzy spoza Wysp, przemawiający jednak językiem angielskiej tradycji literackiej. Wyśmienita, intrygująca powieść.
Mohammed Hanif
‹Wybuchowe mango›
Autorem książki jest Mohammed Hanif, emigrant z Pakistanu, który – podobnie jak wielu innych debiutantów z ostatnich lat – jest przy okazji absolwentem uniwersyteckich kursów creative writing. I choć wielu autorów odżegnuje się od tego typu warsztatów rzemieślniczych, uznając je za mało inspirujące i nieprzydatne, trudno nie zauważyć, że coraz większa liczba pisarzy (przede wszystkim amerykańskich i angielskich) zaczyna otwarcie przyznawać się do akademickiego „ćwiczenia rzemiosła”. Przykład Hanifa jest o tyle interesujący, że jego powieść oparta jest na doświadczeniu życiowym, stanowiąc w pewnym sensie rozliczenie z przeżyciami i obserwacjami z młodości; i choć jest to spojrzenie krytyczne, autor „Wybuchowych mango” przyjmuje jednak perspektywę europejską (nie tylko język angielski, ale też tradycję literacką) aby opowiedzieć historię swego rodzinnego kraju.
„Wybuchowe mango” jest literacką fikcją obudowaną wokół prawdziwych wydarzeń z historii Pakistanu. W sierpniu 1988 roku w niewyjaśnionych okolicznościach zginął Muhammad Zia ul-Hak, rządzący ponad dekadę wojskowy dyktator. Tajemnicza katastrofa lotnicza jego prezydenckiego samolotu Pak One zaobfitowała oczywiście całą masą teorii spiskowych, doszukujących się najróżniejszych wytłumaczeń wypadku i wskazujących domniemanych sprawców – poczynając od żądnych władzy generałów, kończąc na zmęczonych współpracą z dyktatorem agentach CIA. Oficjalna przyczyna katastrofy nie została ujawniona do dziś. Książka Hanifa przedstawia ostatnie tygodnie życia prezydenta Zii, ukazane jako splot śmiesznych, przerażających, prawdziwych i zmyślonych wydarzeń.
Chociaż budowanie interpretacji dzieła w oparciu o biografię autora bywa zwodniczą i upraszczającą manierą, w wypadku debiutanckiej powieści Hanifa wydaje się to częściowo uzasadnione. Autor „Wybuchowych mango” był przez szereg lat związany z pakistańską armią. Ukończył Akademię Pakistańskich Sił Powietrznych i był zawodowym pilotem, dopóki nie zdecydował się przenieść do Londynu i zająć dziennikarstwem. Z pewnością więc odmalowany przez niego obraz codziennego życia w armii Pakistanu opiera się na osobistych przeżyciach. Głównym bohaterem powieści jest młody oficer Ali Shigri, oskarżony o spiskowanie przeciw prezydentowi, które skutkuje aresztowaniem i uwięzieniem w wojskowym forcie. Śledztwo w sprawie Shigriego ukazane jest w poetyce surrealistycznej, nieco w duchu Kafki, piętnującej patologiczną biurokrację oraz brutalne, pozbawione sensu przesłuchania, nad którymi nikt nie ma kontroli. Równolegle do tego wątku rozwija się historia dyktatora i jego obsesyjnego lęku przed zamachowcami. Poznajemy różnych oficjeli z otoczenia Zii oraz coraz wymyślniejsze motywy i plany zabójstwa generała, które mają doprowadzić właśnie do owej tajemniczej katastrofy lotniczej. Hanifowi nie chodzi oczywiście o rozgryzienie zagadki; wielość teorii (jak również autorskich pomysłów) zostaje wprzęgnięta w fabułę, przez co ostatnie rozdziały powieści, poświęcone samej katastrofie, zamiast dostarczyć jednoznacznej odpowiedzi, ukazują wielopiętrową groteskę, jaką okazała się (lub mogła okazać) śmierć pakistańskiego prezydenta.
Konstrukcja powieści przywodzi na myśl „Kronikę zapowiedzianej śmierci” Gabriela Garcii Marqueza. Od początku wiadomo, jak skończy się historia dyktatora. Splecenie dwóch wątków – pierwszoosobowej narracji Shigriego i trzecioosobowej o prezydencie Zii – w jedną historię pozwala Hanifowi ukazać wszystkie absurdy, niesprawiedliwości i okrucieństwa swojego kraju. Młody żołnierz na własnej skórze doświadcza brutalności torturujących go wojskowych, co paradoksalnie ma na niego wpływ odwrotny od zamierzonego; Shigri przestaje wierzyć w samobójstwo swojego ojca, zasłużonego dowódcy wojskowego, skłaniając się raczej ku temu, że został on zamordowany na polecenie generała Zii. Pakistański dyktator został ukazany z okrutną złośliwością, bezpardonowo, choć – co ciekawe – nie wyczuwa się w tym gniewu czy nienawiści Hanifa. Kreśląc portret Zii, autor „Wybuchowych mango” wpisuje go w szereg podobnych tyranów, bohaterów literackich, zarazem przerażających i śmiesznych, posiadających olbrzymią władzę, a jednocześnie zagubionych i zdziecinniałych. Muhammad Zia ul-Hak jest niezbyt bystrym, ale przy tym skrajnie fanatycznym muzułmaninem, traktującym Koran jak źródło losowo wybranych mądrości. Płytkość jego wiary idzie w parze z uporem, z jakim przekształca on Pakistan w państwo religijne (rewelacyjny jest fragment opisujący stosunek prawa islamskiego do gwałtu, jednoznacznie piętnujący jego absurdalność). Nie można też jednak powiedzieć, żeby Hanif tratował dawnego władcę z wyrozumiałością; najczęściej wyśmiewa on dziecinne zachowanie dyktatora, obnaża jego tępotę, brak kontaktu z otaczającym go światem, czasem ubierając krytykę w formę dowcipnych gagów.
To ciekawe połączenie – z jednej strony wskazanie potęgi i zła, jakie niosą za sobą rządy dyktatury, z drugiej zaś humorystyczne potraktowanie tematu. „Wybuchowe mango” to książka niezwykła, umykająca prostym klasyfikacjom. Widać inspirację twórczością innych, zasłużonych dla literatury autorów, co zresztą skłoniło część zachodnich krytyków do oskarżenia Hanifa o brak oryginalności. Nie wydaje mi się, żeby te zarzuty były w pełni sprawiedliwe; nawet jeśli zapożyczenia z Marqueza czy Rushdiego wydają się zbyt liczne, „Wybuchowe mango” bronią się jako całość – dobrze przemyślana, inteligentnie skonstruowana opowieść, która naprawdę zapada w pamięć, nie pozwala o sobie zapomnieć. A to przecież jeden z najważniejszych wyznaczników dobrej literatury.