Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

John Wyndham
‹Dzień tryfidów / Poczwarki›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDzień tryfidów / Poczwarki
Tytuł oryginalnyThe Day of the Triffids / The Chrysalids
Data wydania27 stycznia 2010
Autor
PrzekładWacława Komarnicka
Wydawca Solaris
ISBN978-83-7590-039-2
Format522s.
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Życie po kataklizmie
[John Wyndham „Dzień tryfidów / Poczwarki” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Zebrane w jednym tomie powieści „Dzień tryfidów” i „Poczwarki” Johna Wyndhama stanowią klasykę fantastyki nurtu postapokaliptycznego. Mimo upływu lat i powstania niezliczonej masy utworów eksplorujących podobną konwencję twórczość angielskiego pisarza warta jest przypomnienia bądź też – poznania.

Jędrzej Burszta

Życie po kataklizmie
[John Wyndham „Dzień tryfidów / Poczwarki” - recenzja]

Zebrane w jednym tomie powieści „Dzień tryfidów” i „Poczwarki” Johna Wyndhama stanowią klasykę fantastyki nurtu postapokaliptycznego. Mimo upływu lat i powstania niezliczonej masy utworów eksplorujących podobną konwencję twórczość angielskiego pisarza warta jest przypomnienia bądź też – poznania.

John Wyndham
‹Dzień tryfidów / Poczwarki›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDzień tryfidów / Poczwarki
Tytuł oryginalnyThe Day of the Triffids / The Chrysalids
Data wydania27 stycznia 2010
Autor
PrzekładWacława Komarnicka
Wydawca Solaris
ISBN978-83-7590-039-2
Format522s.
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Opublikowany w 1951 roku „Dzień tryfidów” to najsławniejsza powieść Wyndhama, ustanawiająca po części obszar zainteresowań jego późniejszych utworów: wizję Ziemi po kataklizmie, który przeżywa jedynie garstka ludzi, podejmująca próbę zorganizowania życia w nowych, dalece odmiennych warunkach. Wyndham podchodzi do zagadnienia z nastawieniem analitycznym – przede wszystkim interesuje go przedstawienie różnorodnych stanowisk, jakie przyjmują ocalali z apokalipsy, a które mniej lub bardziej wpisują się w uniwersalne debaty na temat kształtu społeczeństwa. W przypadku „Dnia tryfidów” punkt wyjścia stanowi tajemnicze zjawisko – niezwykły rój meteorytów, który przelatuje obok planety, oślepiając zielonym blaskiem wszystkich mieszkańców Ziemi. Naukowe uzasadnienie (czy raczej fantazjowanie) nie znajduje się w centrum zainteresowań autora, co więcej, w trakcie rozwoju akcji pojawiają się poszlaki sugerujące zupełnie inny tok wydarzeń, bardziej zresztą odpowiadający powojennym nastrojom lat 50.
Oślepienia uniknęli jedynie ci, którzy w momencie przejścia roju mieli zasłonięte oczy. Nie jest to może przesadnie realistyczne rozwiązanie, tym bardziej że ocalałych jest niewielu, niemniej czepianie się szczegółów nie ma większego sensu. Jak już wspomniałem, Wyndham dość szkicowo zarysowuje powody katastrofy, wyjaśniając jedynie tyle, ile są w stanie zrozumieć jego bohaterowie. Narratorem opowieści jest Bill Masen, który budzi się w opustoszałym londyńskim szpitalu i z rosnącym przerażeniem odkrywa skutki tajemniczej katastrofy. Wędruje przez ulice Londynu, który na jego oczach przemienia się w piekło – niewidomi ludzie rozpoczynają walkę o pożywienie, szybko tworzą się grupy (czy też gangi), pojedynczy nieoślepieni mieszkańcy są zmuszani do ucieczki. Jakby tego było mało, Wyndham wprowadza drugi czynnik – tytułowe tryfidy, stworzony przez naukowców nowy szczep roślin-mutantów, służący pierwotnie do pozyskiwania z nich cennego oleju. Tryfidy potrafią się poruszać, żywią się padliną i są agresywnie nastawione do ludzi, których uśmiercają pokrytymi toksynami mackami. Sam pomysł, jak i przedstawienie tryfidów – czających się pomiędzy krzewami trójnogich potworów – kojarzy się bardzo z estetyką horrorów klasy B. Zmutowane rośliny wyrywają się na wolność i rozpoczynają krwawy pochód przez bezbronny Londyn, zmuszając ocalałych do ucieczki poza miasto – i tam stworzenia od podstaw nowej cywilizacji.
Bohaterowie książki Wyndhama zachowują się stosunkowo spokojnie i racjonalnie – gromadzą zapasy, podkształcają się (choćby studiując z książek techniki rolnictwa) i izolują w odgrodzonych enklawach, próbując stworzyć samowystarczalne społeczności. W równym stopniu co ciągłe narażenie na ataki tryfidów, ich egzystencję komplikują siły zewnętrze – nowo powstałe grupy kierujące się odmiennymi strategiami, wyznające przeczące sobie nawzajem ideologie warunkujące dalsze funkcjonowanie społeczeństwa. Wyndham przedstawia kilka koncepcji: coś na kształt „nowego feudalizmu” (widzący senior, któremu podlega wielu oślepionych i zmuszonych do niewolnictwa wasali), trzymanie się tradycji (w sferze religii i etyki) albo przeciwnie, stworzenie nowych, liberalnych praw (np. wielożeństwo), umożliwiających odbudowanie liczebności, a co za tym idzie – w przyszłości zagospodarowanie ziemi do tego stopnia, że uniknie się cywilizacyjnego regresu.
„Dzień tryfidów” jako książka kanoniczna dla konwencji postapokaliptycznej sprawdza się więc przede wszystkim jako wgląd w historię gatunku. Pod względem formalnym na powieści mocno odcisnął się mijający czas – co prawda narracja prowadzona jest dość klasycznie, nie razi więc przesadnie anachronicznością, gorzej z jednak z dialogami i ogólną kreacją postaci. Para protagonistów – wspomniany wcześniej Bill oraz młoda pisarka Josella Playton – nie jest przekonująca; groza umierającego świata nie odciska na nich zbyt silnego piętna, przeciwnie, na wszystkie wydarzenia reagują w wystudiowany, pozbawiony emocji sposób. W rozmowach często przyjmują denerwująco nienaturalną manierę, a łączące ich uczucie znajduje jedynie logiczne uzasadnienie; na odbiór postaci duży wpływ ma niestety staroświecki styl Wyndhama, nie sprawdzający się w dialogach.
„Poczwarki”, drugą powieść w tomie, po latach czyta się zdecydowanie lepiej. W odróżnieniu od „Dnia tryfidów”, wydany w 1955 roku utwór opowiada o świecie, w którym pamięć o minionej katastrofie funkcjonuje już jedynie jako zbiór legendarnych podań, konstytuując na poły mityczny system wartości, który reguluje życie nowej społeczności. Podstawową wartością jest Norma, definiowana jako zgodność z obrazem człowieka stworzonym przez Boga, i odwołująca się do mitycznych protoplastów zwanych „Starymi Ludźmi”. Była to wysoko stechnicyzowana cywilizacja sprzed Cierpienia – nowej wersji biblijnego potopu, które przed tysiącami laty doprowadziło do zagłady dawnych mieszkańców Ziemi (choć Wyndham zdaje się sugerować, że za apokalipsę odpowiada w rzeczywistości pycha ludzkości). Nowa ludzkość zatraciła prawie w zupełności pamięć o przeszłości. Zniszczona Ziemia podzielona jest na obszary zamieszkałe, nadające się pod uprawę, oraz rozległe tereny Rubieży, skażone i niezdatne do życia; panujące tam warunki od razu przywodzą na myśl obszary dotknięte promieniowaniem nuklearnym. Największym zagrożeniem są mutacje – roślin, zwierząt oraz ludzi. Wszystko, co nie kwalifikuje się pod wymogi Normy, jest automatycznie odrzucane jako grzeszne, sprzeczne z boskimi przykazaniami – zmutowane zwierzęta są zabijane, plony niszczone, a dotknięci nienaturalnymi deformacjami ludzie (może to być szósty palec u nogi, dziwna narośl na ciele itp.) zostają wygnani i zmuszeni do półdzikiej egzystencji na Rubieżach.
Tematem „Poczwarek” jest więc nietolerancja: strach przed innością, agresja napędzana przez religijny fanatyzm (Norma odwołuje się przede wszystkim do pojęcia grzechu). Ukazanie uniwersalnych mechanizmów segregacji to nie wszystko; istniejący dotychczas ład zostaje załamany przez nowe zagrożenie dla spójności społeczności – mutacje psychiczne. W sercu wspólnoty żyje grupa młodych, która z przerażeniem przemieszanym z fascynacją odkrywa w sobie zdolności telepatyczne. Zmienia to całkowicie ich światopogląd, podważa zastane reguły – bohaterowie muszą odnaleźć dla siebie nowe miejsce w podzielonym świecie, który nie akceptuje i boi się każdej odmienności.
„Poczwarki” to powieść przygodowa wzbogacona o rozważania natury filozoficznej. Choć sceneria zarysowana jest dość szkicowo, a wielu aspektów historii czytelnik musi domyślać się z przemycanych tu i ówdzie poszlak (przede wszystkim odniesienia geograficzne), powstały obraz jest interesujący. Jest to świetny przykład fantastyki zaangażowanej, w której ostrej krytyce zostaje poddana niezmienna ludzka natura – niezależnie od zewnętrznych warunków, poziomu technologicznego czy wyznawanych wartości, zawsze prowadzi ona do powstania wartościującej hierarchii, wedle której większość konstruuje sobie wroga – mniejszość – którą następnie zwalcza z okrutną zawziętością (warto dodać, że w powieści Wyndhama proporcje te nie są wcale tak oczywiste).
Powieść nie jest wolna od wad. Miejscami irytująca jest nachalność, z jaką Wyndham tworzy opozycje wartości, choć to przerysowanie wynikać może ze specyfiki świata odgraniczonego wyraźnymi podziałami przestrzennymi. Zakończenie również pozostawia wiele do życzenia, sprawia bowiem wrażenie nie do końca przemyślanego, zbyt jawnie odwołującego się do działań deus ex machina. Nie umniejsza to jednak przyjemności z lektury „Poczwarek” – swoją drogą w pełni sprawiedliwie zaliczonej do „Kanonu SF” przedstawionego przez „Nową Fantastykę” w 1997 roku.
koniec
23 kwietnia 2010

Komentarze

23 IV 2010   11:29:24

Pamiętam jak dzieciakiem będąc oglądałem film na podstawie "Dnia Tryfidów".
http://www.filmweb.pl/f32568/Dzie%C5%84+Tryfid%C3%B3w,1962
Nawet tak samo się nazywa:D
Film zrobił na mnie OGROMNE wrażenie.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Dym/nie-dym i polarne niedźwiedzie na tropikalnej wyspie
— Konrad Wągrowski, Jędrzej Burszta, Marcin T.P. Łuczyński, Karol Kućmierz

O malarstwie i rewolucji
— Jędrzej Burszta

Cień dawnej świetności
— Jędrzej Burszta

Polska inna, a jednak ta sama
— Jędrzej Burszta

Szaleństwo na zamku Gormenghast
— Jędrzej Burszta

Nadduszo, zlituj się!
— Jędrzej Burszta

Czarownica jaka jest, każdy widzi…
— Jędrzej Burszta

Michel Houellebecq, pisarz
— Jędrzej Burszta

W tym szaleństwie nie ma metody
— Jędrzej Burszta

Żony i mężowie
— Jędrzej Burszta

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.