Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

H. L. Oldi

Paweł Laudański
« 1 2

Paweł Laudański

H. L. Oldi

W Rubieżi przedstawili autorzy obraz świata zbudowanego na podobieństwo plastra miodu: świat ów składa się z niezliczonych, stosunkowo niewielkich komórek, oddzielonych od siebie niemożliwymi do przebycia dla normalnego człowieka granicami. Granice te same w sobie są praktycznie idealnie szczelne, dla wszystkiego jednak chronione są dodatkowo przez potężne, bezwzględne straże. Wędrówka między światami jest możliwa albo w przypadku otrzymania specjalnej wizy, co samo w sobie zdarza się niezmiernie rzadko, albo też przy pomocy nielicznej grupy szczęśliwców, posiadających moc lub, jak kto woli, umiejętność przekraczania granicy. W jednym z takich światów-komórek, przypominającym jako żywo siedemnasto-, może osiemnastowieczną Ukrainę, rodzi się dziecko niezwykłe, tak zresztą, jak niezwykły był jego ojciec; oto ze związku demona? Szatana? z ludzką kobietą rodzi się nowy Mesjasz, istota, która ma dać wreszcie światło błądzącemu w ciemnościach człowiekowi. I choć dziecko rośnie i rozwija się nadzwyczaj szybko, nawet jego nienaturalna moc może nie wystarczyć dla obrony przed nadspodziewanie licznymi wrogami. Niezbędna wydaje się być pomoc; udziela jej grupa przypadkowo, zdawałoby się, dobranych ze sobą ludzi. Jak się jednak okazuje, i tamtą rzeczywistością nie zawsze rządzi przypadek.
Rubież to, moim zdaniem, jeden z najbardziej interesujących utworów, jaki powołała do życia rosyjskojęzyczna fantastyka w ostatnim dziesięcioleciu. To piękna, pasjonująca, trzymająca w napięciu opowieść o miłości i poświęceniu, poświęceniu, które wymaga przekroczenia niejednej granicy, zarówno fizycznej, jak i tej pozostającej w sferze duchowej, granicy, po pokonaniu której stajemy się zupełnie kimś innym.
Dylogia Nam zdies’ żit’, w skład której wchodzą powieści Armagieddon był wcziera oraz Krow’ p’jut rukami stanowi ewenement w twórczości Oldiego, albowiem jej akcja toczy się w czasach dziwnie przypominających nam współczesne. Oto pewne ukraińskie miasto (wiele poszlak wskazuje na to, że chodzi o Charków) nawiedza tajemnicza katastrofa. W zasadzie nie wiadomo, co tak naprawdę się stało: czy to awaria w pobliskiej elektrowni atomowej, czy chemiczny zamach terrorystyczny, czy też - jak chcą niektórzy - narodziny nowej rzeczywistości. W każdym bądź razie miasto jest odcięte od reszty kraju. Mimo pozorów normalności coś rzeczywiście jest z nim nie tak - wśród zamieszkującej go ludności pojawiają się quasi-mutacje (np. centaury, choć niektórzy, zwłaszcza nieliczni przybysze z zewnątrz, twierdzą, że to zwykli motocykliści, którzy po prostu nie rozstają się ze swymi pojazdami), ze ścian domów wyłażą jakieś przedziwne stwory, na straży przestrzegania prawa stoją „pierwacz-psy” - żaden zabójca się przed nimi nie skryje; policji pozostaje tylko poczekać na trupa zbrodniarza z rozszarpanym gardłem. Miasto ciągle się zmienia, choć życie w nim nadal zachowuje przynajmniej pozory normalności. Sytuacja ta przestaje się podobać zaniepokojonej nie na żarty reszcie świata, zwłaszcza że zaczyna się cały ów interes powoli wymykać spod kontroli. Na miasto wydany zostaje wyrok.
Mag w zakonie to opowieść o świecie, w którym nadprzyrodzone zdolności, w tym magia, są dość rozpowszechnione, choć niebezpiecznie się do nich przyznawać, bowiem uznane zostały za poważne zagrożenie dla państwa i z tego tytułu z całą bezwzględnością są przez jego aparat ścigane. Zajmują się tym specjalne jednostki policyjne, złożone z ludzi niepodatnych na wpływy osób obdarzonych mocą. Państwo, które reprezentuje owa policja (do złudzenia przypominające carską Rosję z przełomu XIX i XX wieku), choć bezwzględne, nie jest jednak okrutne: śmierć za czary czeka dopiero w przypadku stwierdzonej recydywy. Po odbyciu kary za „pierwszy raz” pechowi magowie trafiają na zesłanie, gdzieś na głęboką, dechami zabitą prowincję. Tak się dzieje z parą bohaterów Maga w zakonie, lądującej po odbytej katordze w małej syberyjskiej wsi. Choć bardzo się starają, nie udaje im się jednak zerwać ze swą prawdziwą naturą, z sensem ich istnienia: pomimo grożącego im za to niebezpieczeństwa, zaczynają korzystać ze swych umiejętności, ba, los sprawia, że przyjmują na naukę dwoje obiecujących adeptów nauk magicznych. Splot niekorzystnych wydarzeń zmusza ich do ucieczki. Na pewien czas znów stają się wolni, tą wolnością, jaką może dać tylko ich magia. Szczęście nie trwa długo - w pościg za zbiegami rusza książę Szałwa Dżandieri, oficer specjalnego korpusu „Barbarzyńca”...
Akcja Bogadiel’ni toczy dzieje się w tej samej rzeczywistości, co Mag w zakonie, choć jej akcja dla odmiany osadzona jest w którymś z rozlicznych niemieckich państewek sprzed zjednoczenia. I tu jest obecna magia, choć inna od tej znanej z Maga..., i tak przecież odmiennej od tej znanej z innych powieści zaliczanych do fantasy. Światem tym rządzą - nie boję się użyć tego określenia - nadludzie, posiadający z racji urodzenia szczególne właściwości, dające im przewagę siły i umysłu nad pospólstwem. Aby jednak taki nadczłowiek mógł osiągnąć pełnię swych możliwości, a jednocześnie nie stracić życia rozpierany nie mogącymi znaleźć ujścia żywiołami, musi przejść specjalny obrzęd, wieńczący kilkumiesięczny okres przygotowań prowadzonych pod okiem członka elitarnego klanu dusziegubów w tytułowym przytułku, miejscu poza czasem, gdzieś poza granicami naszej rzeczywistości. Dostęp do owego obrzędu zamknięty jest dla zwykłych ludzi, chociażby z tego powodu, że nie stać ich na opłacenie duszieguba; no, chyba że rzecz dotyczy pary książęcych bękartów, którym los wyraźnie zdaje się zaczyna sprzyjać. Nie dość, że nie umrą w męczarniach, nie dość, że zostaną zaliczeni do elity społeczeństwa, to na dodatek uzyskają wpływ na losy świata.
Piesni Petera Sladeka, połączone postacią tytułowego bohatera, to cykl dłuższych opowiadań, osadzonych w scenerii Europy okresu Odrodzenia. Wszystko w wizji stworzonej przez Oldiego wygląda niby tak, jak na kartach podręczników historii. Nie do końca jednak – w świecie tym co i rusz pojawia się jakiś mag, tajemne siły, demony… Każda nowela jest inna; nie może być inaczej, skoro w rzeczywistości stanowi odrębną opowieść, którą dzielą się wdzięczni narratorzy w zamian za pieśni wykonywane przez Petera. Peter wędruje po Europie – trafia między innymi na Dolny Śląsk – spotyka wciąż nowych ludzi, ma okazję usłyszeć wciąż nowe opowieści. Piesni… snują się powoli, spokojnie, jakoś tak… majestatycznie. To wysublimowana, wysmakowana proza dla koneserów.
Na zakończenie pozostaje dodać, iż już wkrótce nakładem wydawnictwa „Solaris” ukażą się dwie kolejne – po „Mesjaszu formatującym dysk” oraz „Granicy” powieści Oldiego, tj. Mag w zakonie oraz Bogadel’nia.
koniec
« 1 2
28 lipca 2004
Pierwotna wersja powyższego tekstu została opublikowana na łamach miesięcznika Science Fiction Nr 18.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.