Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (30)

Paweł Laudański
Nowe dzieło spółki autorskiej Diaczenko&Oldi&Walentinow, powieści Aleksandra Gromowa i Siergieja Czekmajewa oraz najlepsze opowiadania z najnowszych numerów „Real’nosti fantastiki” i „Jesli", czyli – po dłuższej przerwie – kolejna wizyta w fantastycznym światku naszych wschodnich sąsiadów.

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (30)

Nowe dzieło spółki autorskiej Diaczenko&Oldi&Walentinow, powieści Aleksandra Gromowa i Siergieja Czekmajewa oraz najlepsze opowiadania z najnowszych numerów „Real’nosti fantastiki” i „Jesli", czyli – po dłuższej przerwie – kolejna wizyta w fantastycznym światku naszych wschodnich sąsiadów.
1. Kilka lat temu Marina i Siergiej Diaczenko, H.L. Oldi oraz Andriej Walentinow popracowali wspólnie nad projektem o nazwie Granica. Wyszła im rzecz wspaniała; jakżeby mogło być zresztą inaczej, gdy do sprawy zabrali się najlepsi bodaj rosyjskojęzyczni fantaści ukraińscy, którym zresztą mało kto jest w stanie dorównać i w samej Rosji. Granica została już wydana i u nas, każdy zatem może przekonać się, w czym rzecz.
O kolejnym wspólnym projekcie wyżej wymienionych mówiło się na wschodzie już od pewnego czasu; temperatura u co mniej cierpliwych zaczęła wzrastać gdzieś tak w połowie ubiegłego roku, wraz z publikacją pierwszych fragmentów nowej układanki. Właśnie układanki – w skład Pientakl’a bowiem, bo o nim teraz mowa, wchodzi łącznie 30 opowiadań. Każde z nich wyszło spod pióra innego/innych autorów (fakt, że mamy tu do czynienia z dwoma autorskimi duetami, nie ułatwia mi znalezienia prawidłowych określeń), żadne z nich nie zostało jednak podpisane. To – poza samą przyjemnością z lektury – dodatkowa zabawa dla czytelnika: próba odgadnięcia, który tekst powstał na czyim warsztacie. Choć styl każdego z trójki autorów (może pozostańmy przy takim sformułowaniu) wydaje się dość łatwo rozpoznawalny, to przyznać muszę, że co do niektórych utworów mam poważne wątpliwości… Zwłaszcza że – podobno – dla utrudnienia w kilku tekstach ich autorzy starali się „podrobić” styl współtwórców.
Pientakl’ można w największym skrócie nazwać zbiorem opowieści niesamowitych. Opowieści, których akcja toczy się w realiach dwudziestowiecznej Ukrainy, poczynając od lat dwudziestych owego stulecia, okresie, gdy władza ludowa jeszcze nie okrzepła, a pomocą jej w tym mało zbożnym dziele służyły siły nieczyste (tu jako autora wskazałbym historyka Walentinowa), aż na czasach nam współczesnych kończąc (przede wszystkim, jak sądzę, Diaczenko). Kilka opowiadań jest zaprawdę najwyższej próby (nie mam tu na myśli wyłącznie poziomu literackiego, gdyż całość projektu oscyluje w stanach zdecydowanie wyższych). Wyróżniłbym przede wszystkim Boi biez prawił, opisujące okrutną rozrywkę sił ciemności (czy na pewno wyłącznie ciemności?), nie dających spokoju duszom zmarłych (tu stawiałbym na autorstwo Oldiego), Czertową ekzistenciju, czyli rzecz o fatalnych skutkach kradzieży Księżyca przez jednego z diabłów (Walentinow?), Kartoszku – rzecz o potworze czającym się na kartoflanym zagonie (Diaczenko?), Bazar, o czającym się gdzieś na skraju drogi targowisku – pułapce na nieostrożnych klientów (Diaczenko?), Kwartieronku, czyli zemście córki czarownicy voo-doo; pod wpływem rzuconego przez nią czaru wszystko, co człowiek napisze, staje się prawdą, jest prawdą (Diaczenko?), wreszcie Tufli, o butach przynoszących szczęście (Diaczenko?)…
Całości tomu dopełnia posłowie autorstwa Władimira Byczinskiego oraz wywiad z pisarzami.
Pientakl’ został uhonorowany nagrodą „Zwiezdnyj most” 2005. Z całą pewnością zajmie poczesne w historii rosyjskojęzycznej fantastyki.
2. Dopiero co w jesiennej edycji „Nowej Fantastyki – Wydania Specjalnego” pojawiła się powieść Aleksandra Gromowa (nie mylić z Dimą Gromowem, czyli połową duetu H.L. Oldi) Menuet świętego Wita. Z dziełem owym nie miałem jeszcze okazji się zapoznać (no cóż, zdarza się), przeczytałem za to kilka innych tekstów tego zaliczanego do czołówki rosyjskiej hard sf autora, z czego dwie powieści całkiem niedawno: nieco starszą, bo pochodzącą z 1999 roku, Szag wliewo, szag wprawo, oraz najnowszą, wydaną w tym roku – Feudał.
Pierwsza z wymienionych to mieszanka klasycznych dosyć pomysłów, znanych chociażby z kart Czarnej chmury Freda Hoyle, Wędrowca Fritza Leibera czy wreszcie Wojny światów staruszka Herberta Wellsa. Oto gdzieś na skraju naszego Układu odkryty został Potwór – ni to asteroid, ni to kosmiczny statek, ni to myśląca istota. Obdarzony jest ów stwór mocą iście boską – całą nasza cywilizacja, wszyscy ludzie zdają się służyć tylko za zabawki dla kosmicznej potęgi. Mnożą się najprzeróżniejsze wypadki – od w zasadzie niegroźnych, sprawiających wrażenie niewinnej psoty, przydarzających się pojedynczym ludziom, aż po niebezpieczne katastrofy, w których życie tracą nieraz setki, jeśli nie tysiące. Przed ludzkością staje, jak się wydaje, widmo zagłady, zwłaszcza gdy okazuje się, że Potwór obiera kurs na Ziemię…
Dużo dobrego czytałem o tej książce. Niestety, niewiele z owych opinii się potwierdziło. Niezłe są opisy oddziaływania na Ziemię z odległości, aura tajemniczości, która temu wszystkiemu towarzyszy, jest naprawdę świetnie przez Gromowa oddana. Ale to za mało, rzecz siada w drugiej swej połowie, ba, odniosłem wręcz wrażenie, że Gromow nie za bardzo wiedział, jak z tego całego ambarasu miałby wybrnąć, i wybrał, przynajmniej moim zdaniem, rozwiązanie najgorsze (albo prawie) z możliwych.
Ale i tak jest całkiem nieźle w porównaniu z Feudałem, gdzie sam pomysł może i jest interesujący, ale, mym skromnym zdaniem, wystarczający tylko na dłuższą nowelę (tak zresztą początkowo było; pierwsza część powieści ukazała się w ubiegłym roku w listopadowym numerze „Jesli” pod tytułem Zaszczita i opora).
Tytuł noweli w zasadzie mówi wszystko o jej treści. Oto jakaś siła tworzy kopie ludzi i rzuca ich do pustynnego, jałowego świata, w którym mają szansę przeżyć tylko ci, którzy zgodzą się złożyć coś na podobieństwo hołdu lennego jednemu z przybyłych tu wcześniej, wyróżniających się na dodatek tym, że są w stanie pokonać usianą pułapkami przestrzeń oddzielającą maleńkie oazy, jedyne miejsca nadające się w tym świecie do życia.
I to by było na tyle. Opisy niebezpieczeństw, które występują na pustynnych przestrzeniach, jako żywo przypominają te z Miasta skazanego braci Strugackich, a problemy związane z życiem w owej rzeczywistości, ze szczególnym uwzględnieniem marszu między oazami, a nawet walka o panowanie nad tym dziwnym światem jakoś zupełnie nie były w stanie zaabsorbować bliżej mej uwagi.
I nie pozostaje nic innego, jak tylko powzdychać z żalem, że to ani God liemminga, ani Miagkaja posadka, czyli zdecydowanie dwie najlepsze powieści Gromowa. No, ale skoro akcja obu toczy się na Ziemi, a w trakcie lektury odnosi się wrażenie, jakby obcowało się właśnie z nieznaną, nawiązującą do najlepszych ich dzieł, powieścią wspomnianego duetu klasyków rosyjskiej fantastyki, to czy moja opinia na ich temat mogłaby być inna?
I tylko może dziwić, że mimo wszystko Feudał otrzymał nagrodę „Zwiezdnyj most 2005”, tym razem w kategorii najlepszej powieści.
3. Kilka razy zdarzyło mi się pisać w tym miejscu o twórczości Siergieja Czekmajewa. Teraz nadarzyła się ku temu kolejna okazja – nowa powieść tego autora, nosząca tytuł Nositieli sowiesti.
Lektura okładkowego blurba sprawiła, że dużo sobie po owym dziele obiecywałem. Miała być rzecz a’la Strugaccy – oto sumienie świata dźwigane jest na wątłych ramionach małej grupki absolutnie sprawiedliwych. Nosicieli Sumienia. Nagle, ni stąd ni zowąd, pojawia się siła, która zaczyna owych nosicieli po kolei zabijać. Dlaczego? Co się stanie ze światem, z nami wszystkimi, gdy ostatni z nosicieli odejdzie na zawsze?
Prawda, że zapowiada się nieźle?
Niestety, rzecz jest słabo napisana. Rozwlekle, nie można doczekać się, kiedy zacznie coś się dziać. Czekmajew znalazł interesujący, żeby nie powiedzieć – genialny pomysł, ale jego powieść sprawia wrażenie, jakby zupełnie nie miał pojęcia, jak go wykorzystać. Może i w tym wypadku należało ograniczyć się do rozmiarów dłuższej noweli?
4. I na koniec – trochę o czasopismach.
W kwietniowym numerze „Real’nosti fantastiki” szczególną uwagę zwracają dwa teksty z konkursu na opowiadanie niesamowite, zorganizowane przez specjalizującą się w tego rodzaju projektach stronę http://www.lito-sphere.com, zwycięskie Domowoj Władimira Danichnowa, wstrząsający, sięgający głębi duszy tekst o przerażaniu domowika, wywołanym przez nie mogących dojść ze sobą do ładu gospodarzy, oraz to, które zajęło drugie miejsce, czyli Fakul’tiet miertwych dusz Mariny Makowieckoj i Grigorija Panczenko, historia o magicznym uniwersytecie w naszej jak najbardziej rzeczywistości i sile charakteru, która pozwala na rezygnację z atrakcyjnej propozycji, przyjęcie której oznaczałoby poświęcenie tego, dla czego się żyje…
Najmocniejszym punktem styczniowego numeru moskiewskiego „Jesli" jest brawurowa, okraszona jakże charakterystycznym humorem i, co najważniejsze, z interesującym pomysłem, nowela Leonida Kaganowa Ucho. Oto obcy trafiają na Ziemię – pech chciał, że podczas lądowania uszkadzają nerwy wzrokowe niejakiego Saszy Timczenko. Obcy, rzecz jasna, od razu poddają ziemianina leczeniu, jednakże rekonwalescencja musi jakiś czas potrwać. Do momentu pełnego odzyskania wzroku obdarzają Saszę zdolnością widzenia… dźwięków. Co staje się przyczynkiem do wielu przezabawnych sytuacji, pomyłek, nieporozumień i niezręczności…
W numerze czerwcowym natomiast wspomnianego miesięcznika bezapelacyjnie króluje mikropowieść Olega Diwowa U Billi jest’ sztukowina (w wersji autorskiej w miejscu „sztukowiny”, czyli, powiedzmy, „cacka”, występuje „chrienowina”, czyli „cholerstwo”; znana z niechęci do wulgaryzmów redakcja postanowiła brzmienie tytułu po swojemu złagodzić; niedawno ukazał się nowy autorski zbiór Diwowa, na okładce którego widnieje już wersja autorska). Nie lubię, gdy Rosjanie osadzają akcję swych utworów w Stanach; tu jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Bo tak naprawdę to owa akcja toczyć by się mogła w każdym innym zakątku świata – oto gdzieś na bagnach ginie kilkunastoletnia, wszechstronnie uzdolniona dziewczynka. Gdy trwające kilka dni poszukiwania nie dają rezultatu, wszyscy – poza rodzicami dziecka – uznają ją za zmarłą. I wtedy w miasteczku pojawia się dwóch wesołków – Rosjanin i czarnoskóry mieszkaniec Afryki. Niby zwykli pracownicy jednej z firm kurierskich, ale to tylko pozory. Tak samo zresztą, jak pozorną okaże się śmierć dziewczynki, gdy dwaj dzielni przybysze wyruszą na bagna. To, co ich tam czeka, wpłynie nie tylko na ich losy, ale wywrze również swe piętno na losach całej ludzkiej cywilizacji… Opowieść świetnie napisana, wciągająca po uszy, na dodatek wprost skrząca się wyśmienitym humorem.
W tym samym numerze znaleźć można opowiadanie Siergieja Łukianienki Sierdce Snarka. To klasyczna fantastyka z zaskakującym finałem – oto na pewnej planecie żyją stwory, których serce, zjedzone na surowo tuż po zabiciu, leczy wszystkie, dosłownie wszystkie choroby. Na zabicie snarków, pięknych, być może obdarzonych przynajmniej śladową inteligencją stworów, stać tylko najbogatszych. Co, niesprawiedliwe? A kto powiedział, że ma być sprawiedliwie? I oto na planecie pojawia się młode małżeństwo, niekoniecznie chore…
koniec
21 września 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.