Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiatr ze Wschodu (44)

Paweł Laudański
« 1 2

Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (44)

2.
Przed paroma laty zachwyciło mnie kilka utworów autorstwa Siergieja Siniakina: znany już także z polskiego przekładu „Mnich na skraju ziemi” oraz dotąd nietłumaczone „Марки нашей судьбы” („Znaczki naszego losu”) i „Шпион божьей милостью, или Евангелие от ФСБ” („Szpieg z bożej łaski albo Ewangelia według FSB”). Potem jednak było już różnie; przeważać zaczęły, niestety, teksty nijakie i najzwyczajniej w świecie słabe, przez co mój afekt do Siniakina mocno osłabł.
Tym większa satysfakcja z odkrycia, że Siniakin nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, że wciąż jest w stanie stworzyć prozę o poziomie porównywalnym do swych najlepszych tekstów. A wszystko to dzięki noweli „Третье нашествие марсиан” („Trzeci najazd Marsjan”), opublikowanej w numerze 6/2006 dwumiesięcznika (wtedy jeszcze) „Połdien’. XXI wiek”.
Jak powszechnie wiadomo, pierwsza inwazja Marsjan na naszą planetę zakończyła się ich totalną klęską – zainteresowani jej przebiegiem powinni sięgnąć po „Wojnę światów” H. G. Wellsa. Drugi najazd miał mniejszy zasięg i mniej ambitne cele – ograniczył się do terytorium Grecji, a cała awantura została przedsięwzięta dla zdobycia ludzkich soków żołądkowych i już choćby z tego względu także tę próbę trudno uznać za szczególnie udaną (patrz „Drugi najazd Marsjan” Arkadija i Borysa Strugackich). Trzeci najazd, za opisanie którego zabrał się Siniakin, powiódł się za to w stu procentach.
Marsjanie opanowali – po zażartych, acz nietrwających zbyt długo walkach – całą Ziemię. Urządzili świat do swojemu: zlikwidowali dawne państwa, podzielili powierzchnię naszej ojczystej planety na regiony. Dbają o ludzi, tak jak dbali ludzie o swe zwierzęta hodowlane. Poza tym niewiele się w życiu mieszkańców naszej planety zmieniło – ot, wystarczy raz na miesiąc oddać pięćset mililitrów krwi, niezbędnej najeźdźcom do funkcjonowania, by móc spokojnie żyć. I większość spełnia swą nową powinność, nie buntuje się – bo jakże buntować się przeciwko takiej potędze? To jak porywać się z motyką na słońce.
W pewnym prowincjonalnym rosyjskim miasteczku ginie nagle jednocześnie cały marsjański garnizon. Jedenastu przybyszów znika jak kamfora. Marsjanie chcą zrobić to, co zwykli czynić w podobnych sytuacjach: bez zawracania sobie głowy zadawaniem pytań i szukaniem winnych spalić miasto wraz z jego mieszkańcami. Dowództwu ludzkiej służby bezpieczeństwa udaje się jednak przekonać ich, by na kilka dni wstrzymali nieuchronną, jak się zdawało, egzekucję, dali szansę rozwiązania zagadki, znalezienia winnych własnymi siłami i kto wie, może nawet odnalezienia zaginionych.
I oto do miasta przybywa funkcjonariusz służby bezpieczeństwa, mający kilka dni na rozwiązanie zagadki. Zadanie ma niełatwe: z jednej strony zdaje sobie sprawę ze skutków, jakie pociągnie za sobą niepowodzenie jego starań, z drugiej zaś – najprawdopodobniej za zniknięcie najeźdźców odpowiadają tubylcy, a zatem wyjaśnienie zagadki oznaczać będzie konieczność wydania winnych w ręce (łapy/macki) Marsjan.
Siniakin przedstawia różne postawy ludzi wobec narzuconego im przez najeźdźców porządku; w sumie nic zaskakującego czy nowego w tych spostrzeżeniach nie ma, nie odbiera to jednak wizji Siniakina frapującej świeżości. A że na warsztat wziął autor przywary swych rodaków… Po prostu nie mogło nie wyjść i inteligentnie, i zabawnie.
3.
Od pewnego czasu staram się nie pisać o tekstach nieudanych. Nie widzę powodów, by robić im jakąkolwiek reklamę, poza tym nie lubię wymądrzać się na słabo znany mi temat. U podstaw owej słabości leży prozaiczny brak cierpliwości do tego, by taki kiepski wytwór wątpliwej jakości literackiej weny dokończyć.
Od czasu do czasu odstępuję jednak od tej zasady, pisząc o tekście, którego ukończyć nie zdołałem. Z różnych powodów – a to ze względu na osobę autora, a to z racji szumu, jaki tekst ów zrobił w ojczyźnie autora.
Nie mam wątpliwości, że w tak zdefiniowanym katalogu wyjątków zmieści się najnowsza powieść Siergieja Łukjanienki „Конкуренты” („Konkurenci”). Powieść to bowiem zdecydowanie nieudana.
Wiele wskazuje na to, że Łukjanienko przeżywa kryzys twórczy. Po stosunkowo słabym, dającym się jednak od biedy czytać „Czystopisie” popełnił rzecz po prostu tragiczną; o ile w przypadku poprzedniej powieści wpadkę można było próbować wytłumaczyć koniecznością dokończenia rozpoczętej „Brudnopisem” dylogii (i brakiem pomysłu, jak to w miarę sensownie zrobić), ewentualnie najzwyklejszym wypadkiem przy pracy, który może się przytrafić nawet najlepszym, to w przypadku „Konkurentów” tak łatwego wytłumaczenia znaleźć się nie da. Bo jak niby wyjaśnić tak kiepską, pozbawioną choćby odrobinę trzymającego się kupy pomysłu produkcję u pisarza, który przyzwyczaił nas przez ponad dziesięć lat do stałego, stosunkowo wysokiego poziomu swej prozy, któremu wcześniejsze teksty zapewniły, jak można mniemać, godziwe utrzymanie, którego nie gonią terminy (w pół roku jedna powieść! pisz, pisz!) i o którego względy zabiegają nie tylko rodzimi wydawcy?
Przyznam, że wykracza to poza granice mojego pojmowania.
Po raz kolejny w swej karierze – po „Linii marzeń” – wziął oto Łukjanienko na warsztat motywy znane z popularnej (podobno, ale za słabo znam temat, by się w tej kwestii autorytatywnie wypowiadać) gry komputerowej o nazwie „Starquake”. Na Ziemi znajdują się dobrze zamaskowane biura werbunkowe kosmicznej floty, prowadzącej wojnę gdzieś w odległym kosmosie. Tym, którzy postanowią się zaciągnąć, zapewnia się trwającą kilka lat rzeczywistą rozrywkę pierwszej klasy. Rzecz jasna, umiejętność grania w kosmiczne zabijanki jest najlepszą rekomendacją dla potencjalnego kandydata na pilota śródgwiezdnego okrętu, o czym przekonuje się główny bohater, już w pierwszym swym locie dokonując cudów pilotażu i wielu bohaterskich czynów (a co!).
Być może po 120 stronie rzecz zmienia się w arcydzieło, nie zdołałem jednak zebrać w sobie na tyle dużo sił, by się o tym osobiście przekonać. Mocno w to jednak wątpię po lekturze opinii czytelników i recenzji w branżowych pismach.
Może fanom gry „Konkurenci” przypadną do gustu, choć, jak mniemam, raczej tylko tym mniej wyrobionym literacko. Powieść ta bowiem sprawia wrażenie, jakby napisana została nie przez człowieka uznawanego – i to w pełni zasłużenie – za jednego z najlepszych współczesnych rosyjskich fantastów, lecz przez kogoś stawiającego w tej niełatwej robocie dopiero pierwsze kroki. Nieporadność stylu, papierowi bohaterowie, drewniane dialogi…
Gdybym miał wskazać najsłabszą z wydanych do tej pory powieść Łukjanienki, „Konkurenci” byliby murowanym faworytem do zdobycia tego mało zaszczytnego miana.
A może to tylko nazwisko na okładce, pod którym ukrył się jakiś mierny wyrobnik pióra? Ech, złudna nadziejo…
koniec
« 1 2
24 października 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Wiatr ze Wschodu (74)
Paweł Laudański

9 X 2019

Fantasy (choć nietypowe), science fiction (utrzymane w najlepszych tradycjach gatunku), horror (z rosyjską duszą). O tym wszystkim słów kilka w kolejnym raporcie o aktualnym stanie rosyjskojęzycznej fantastyki.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (73)
Paweł Laudański

19 VI 2019

Trochę prozy najświeższej (Salnikow, Iwanow, seria „Зеркало”), i trochę prozy klasycznej (Warszawski, zbiór „Фантастика 1963”, czyli kolejna, już 73 edycja WzW.

więcej »

Wiatr ze Wschodu (72)
Paweł Laudański

5 IV 2019

„Wyspa Sachalin”, „Zapomnienia”, „Uśmiech chimery”, „Oddział”… - czyli krótki, subiektywny przegląd najciekawszych książek rosyjskojęzycznej fantastyki roku 2018.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiatr ze Wschodu (74)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (73)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (72)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (71)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (70)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (69)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (68)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (67)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (66)
— Paweł Laudański

Wiatr ze Wschodu (65)
— Paweł Laudański

Tegoż autora

Ballada o poświęceniu
— Paweł Laudański

Wspomnienie o Maćku
— Paweł Laudański

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Rok 2007 w muzyce
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Paweł Laudański

Kir Bułyczow – polska bibliografia
— Paweł Laudański

Kroki w Nieznane: Sześciu wspaniałych
— Paweł Laudański

W sieci: Rodem zza wschodniej granicy
— Paweł Laudański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.