Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lech Zaciura
‹Spięcie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLech Zaciura
TytułSpięcie
OpisLech Zaciura (ur. 1966) pochodzi z Łomaz na Południowym Podlasiu. Zadebiutował w 1999 roku, w 200 numerze NF opowiadaniem „Jak być powinno.”, w 2002 r. ukazało się w NF drugie opowiadanie „Real Life”. Opowiadania sf zamieszczały także magazyny internetowe: „Pluszaki na Venonie” (Esensja 1/2002), „Chandra” (Framzeta 1/2000). W 2007 roku ukazała się „Ułeczka” – zbiór wspomnieniowych opowiadań, wydanych przez Anagram, a rok później wznowionych przez Wydawnictwo Skrzat. „Ułeczka” była zgłaszana do nagród Angelusa i Cogito w 2007 roku. W 2009 r. nakładem Skrzata wyszły „Czarodziejskie przygody Franka”, książka dla dzieci z ilustracjami Alicji Rybickiej. Jesienią 2010 r. ukaże się kontynuacja przygód Franka, a w 2011 r. zbiór opowiadań o ptakach. W historiach Lecha Zaciury często pojawiają się rzeczywiste miejsca i zdarzenia z rodzinnych stron autora. Magnolia w ogrodzie istnieje naprawdę, a w paproci nieraz ukrywają się Franek, Hubert i Kubuś! Autor współpracuje z Podlaskim Kwartalnikiem Kulturalnym, współredaguje lokalny miesięcznik „Łomaskie Strony” i prowadzi stronę internetową Łomaz.
Gatunekhumor / satyra, SF

Spięcie

1 2 »
Wskoczył do auta, intuicyjnie ścisnął brelok i chwycił za drążek sterowniczy – super auto ruszyło z kopyta. Po chwili stwierdził, że nie tyle jedzie, co leci ładnych kilka pięter nad ziemią. Rozwijał zawrotną prędkość i sprawnie omijał przeszkody. Musiał tu działać jakiś autopilot.

Lech Zaciura

Spięcie

Wskoczył do auta, intuicyjnie ścisnął brelok i chwycił za drążek sterowniczy – super auto ruszyło z kopyta. Po chwili stwierdził, że nie tyle jedzie, co leci ładnych kilka pięter nad ziemią. Rozwijał zawrotną prędkość i sprawnie omijał przeszkody. Musiał tu działać jakiś autopilot.

Lech Zaciura
‹Spięcie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLech Zaciura
TytułSpięcie
OpisLech Zaciura (ur. 1966) pochodzi z Łomaz na Południowym Podlasiu. Zadebiutował w 1999 roku, w 200 numerze NF opowiadaniem „Jak być powinno.”, w 2002 r. ukazało się w NF drugie opowiadanie „Real Life”. Opowiadania sf zamieszczały także magazyny internetowe: „Pluszaki na Venonie” (Esensja 1/2002), „Chandra” (Framzeta 1/2000). W 2007 roku ukazała się „Ułeczka” – zbiór wspomnieniowych opowiadań, wydanych przez Anagram, a rok później wznowionych przez Wydawnictwo Skrzat. „Ułeczka” była zgłaszana do nagród Angelusa i Cogito w 2007 roku. W 2009 r. nakładem Skrzata wyszły „Czarodziejskie przygody Franka”, książka dla dzieci z ilustracjami Alicji Rybickiej. Jesienią 2010 r. ukaże się kontynuacja przygód Franka, a w 2011 r. zbiór opowiadań o ptakach. W historiach Lecha Zaciury często pojawiają się rzeczywiste miejsca i zdarzenia z rodzinnych stron autora. Magnolia w ogrodzie istnieje naprawdę, a w paproci nieraz ukrywają się Franek, Hubert i Kubuś! Autor współpracuje z Podlaskim Kwartalnikiem Kulturalnym, współredaguje lokalny miesięcznik „Łomaskie Strony” i prowadzi stronę internetową Łomaz.
Gatunekhumor / satyra, SF
Włodek wpatrywał się w trzymaną w dłoni słuchawkę telefoniczną, jakby ten przedmiot codziennego użytku zyskał nagle niepospolity ciężar, na przykład odłamkowego granatu. W istocie Włodek ważył myśl, która tego dnia zaświtała mu w głowie wczesnym popołudniem, a brzmiała następująco: co by się stało, gdybym tak zadzwonił do którejś z tych lasek z reklam w kolorowych pismach? Tych, które obiecują, że przez telefon rozgrzeją faceta do białości, dostarczając mu przeżyć, o jakich nawet nie śnił…?
Reklama czyni cuda.
Oczywiście Włodek zdawał sobie sprawę, że wydzwanianie na numery „gorącej linii” jest bardzo drogie, a do tego migdalenie się przez telefon to stanowczo nie to samo, co realna, intymna bliskość. Jednakże realne życie intymne Włodka było od dawna tak mizerne, że postanowił urozmaicić je choćby w ten sposób. Był w desperacji, bez dwóch zdań.
Przełożył słuchawkę do lewej dłoni, prawą zaś wystukał na klawiaturze numer, pod którym – jak głosiła reklama – niecierpliwie czekała na niego namiętna Rosalinda. Przyłożył słuchawkę do ucha. Usłyszał na początek serię piknięć, potem zgrzytnięć, a na końcu nawet bzyknięć. Całą sekwencję dźwięków wieńczył charkot:
– Grrr… Chrrrr… Blurp.
Włodek, któremu krew zdążyła już nieco uderzyć do organu, którym aktualnie myślał, został nagle zbity z tropu.
– Oj, chyba się pomyliłem – powiedział szybko z zamiarem odłożenia słuchawki.
W tym momencie charkot powtórzył się. Teraz jednak brzmiał jakby bardziej po ludzku, a głos, choć nadal niewyraźny, był zdecydowanie kobiecy. Włodkowi wrócił rezon:
– Chcę rozmawiać z Rosalindą – rzekł stanowczo, po czym podjął głośniej: – Obiecywała w reklamie sporo miłych rzeczy, więc chciałbym je dostać. Właśnie w tej chwili słono za to płacę.
– A co chciałby pan dostać? – zapytał nagle przecudnie zmysłowy kobiecy głos.
– Jak to co?! Przecież wiadomo, że chodzi o TE RZECZY. No nie udawaj, panienko, że nie rozumiesz. Przykro mi, że sięgam po seks przez telefon, ale tak czy siak, jestem klientem, a klient ma rację!
– To ja bym proponowała tikiritiki.
Rozpędzonego Włodka znów zatkało. Pierwszy raz słyszał to dziwne słowo, ale zarazem skojarzyło mu się ono z riki-tiki, co pasowało do sfery, o którą mu chodziło.
– Dobrze, niech będzie to – zgodził się po krótkim namyśle.
– Zatem jedno tikiritiki dla pana – potwierdziła kobieta głosem przyprawiającym o dreszcz rozkoszy i rozłączyła się.
Włodek został nagle z głuchą słuchawką, oniemiały. Wreszcie opamiętał się i wściekle rzucił ją na widełki.
– Banda naciągaczy – warknął.

Następnego dnia, otworzywszy drzwi, Włodek znalazł za progiem wielką paczkę. Nie anonsował jej żaden dzwonek, mężczyzna żadnej przesyłki się też nie spodziewał. A jednak stała, niewątpliwie przeznaczona dla niego.
Niespodzianka.
Włodek chwycił pudło i zaniósł je do mieszkania, co okazało się nadspodziewanie łatwe, gdyż mimo dużych gabarytów, paczka była leciutka. Nie miała żadnych napisów, pieczątek czy innych informacji wskazujących nadawcę.
A może to sąsiad próbuje mi zrobić kawał…? To przecież wariat.
W wyglądzie paczki było coś niezwykłego, jakaś nieskazitelność, i Włodek postanowił w końcu otworzyć pudło, a domysły zostawić na boku.
Zdarł zewnętrzną warstwę, pod spodem znalazł wycięcie tworzące uchwyt. Pociągnął za nie. W tym momencie jedna ze ścianek pudła odchyliła się i z wnętrza, wprost pod stopy Włodka, wypełzł wielki glut. Mężczyzna cofnął się z obrzydzeniem.
– A to co?! – zawołał.
Glut był nieokreślonej barwy i sprawiał wrażenie żywego organizmu. W każdym razie pełzał. Przypominał monstrualną amebę – taką ze zdjęcia spod mikroskopu, powiększoną tysiące razy. Choć nie posiadała ona oczu ani innych zauważalnych narządów zmysłu, wyraźnie obserwowała Włodka. Była w tym stworze badawczość, a przy tym zdolność do przemiany. „Ameba” szybko zmieniała swój kształt i wkrótce przestała być tym, czym była na początku.
Z jakiegoś powodu Włodek skojarzył obecne wydarzenia z wczorajszym nieudanym telefonem. Pomyślał o Rosalindzie.
– Rany, to naprawdę niesamowite! Czy ty jesteś czymś rozumnym? Kimś? Skąd jesteś? – dopytywał się gorączkowo. – Jak pragnę zdrowia, przypominasz teraz dmuchaną lalę z sex-shopu – dodał lekko skłopotany.
Lala wstała z podłogi i zaczęła rosnąć.
Włodkowi przyszło na myśl, że natychmiast powinien wykonać całkiem inny niż wczoraj telefon: na policję – a tam poprosić o kontakt z rodzimą sekcją Archiwum X. Miał przed sobą dowód, że jej istnienie nie byłoby bezpodstawne.
W czasie tych rozmyślań lala zdążyła urosnąć do rozmiarów dorosłej i zdecydowanie dojrzałej kobiety. Właściwie była nią.
– Cześć, no to jestem – rzuciła w stronę Włodka.
Zgadza się, pomyślał Włodek.
– Czy masz na imię Rosalinda? – spytał. – I czy jesteś prawdziwa? – dodał mało taktownie, bez względu na okoliczności.
– Mów mi Rose – odrzekła na pierwsze pytanie. – Złożyłeś wczoraj zamówienie i jestem tu po to, by je spełnić. Zrobię to najlepiej jak potrafię i tak jak tego potrzebujesz.
Można to było potraktować jako odpowiedź na drugie pytanie Włodka.
– Wierzę, że nie będziesz miał powodów do składania reklamacji.
To prawda, pomyślał Włodek ponownie. Nie potrafił oderwać wzroku od Rosalindy–Rose, a zarazem starał się wypchnąć z pamięci obraz tego, czym była na początku ich spotkania.
– To co, może zamkniemy drzwi? – zaproponowała.
– Tak – Włodek gorliwie skinął głową. – I telefon. Też go na razie odłączmy.
• • •
Na ekranie telewizora produkował się właśnie zespół Eurodyzjak z piosenką o miłości, która „wiecznym ogniem rozpala nas”. Trwał festiwal przebojów Świstak Beer Love Hits.
Marian nie przepadał za takim rodzajem muzyki, ale nie przełączał kanału, gdyż postanowił spróbować szczęścia w konkursie telefonicznym ogłoszonym przez organizatorów festiwalu. Nagrodą dla zwycięskiego widza było wysokiej klasy auto, o jakim Marian od dawna marzył. Należało tylko zadzwonić pod wyświetlany co chwila numer i odpowiedzieć na pytanie: czy Love Hits jest festiwalem przebojów o miłości (a może nie?) oraz zostawić swoje personalia. I czekać na wyniki losowania.
Marian dotąd drwił z konkursów audiotele, nazywając je „idiotele” i twierdząc, że to wyciąganie forsy od frajerów. W końcu jednak złamał się i też zadzwonił – akurat podczas festiwalu Świstak Beer.
– Chrrrrrrr… Blurp. Hy?
– Halo, halo! O co chodzi?! Nic nie rozumiem.
– Aghrump ale alo?
– Strasznie źle słychać. Czy dodzwoniłem się do konkursu festiwalu Świstak Beer, gdzie można wygrać takie super auto? Chciałem podać odpowiedź.
Powiedziawszy to, Marian zląkł się, że zadzwonił pod prywatny numer i właśnie zrobił z siebie durnia.
– Proszę podać odpowiedź, będzie super auto – usłyszał w słuchawce, tym razem wyraźnie, choć głos brzmiał jakoś dziwnie.
Zatem Marian odpowiedział, zostawił swoje dane i rozłączył się.
Zainwestował dychę. Ano zobaczymy.
Gdy na koniec programu wyświetlono nazwisko zdobywcy auta, nie było to nazwisko Mariana, który natychmiast poczuł się jak frajer. Zły na siebie, wyłączył telewizor i kropnął kielicha na pocieszenie.

Następnego dnia ktoś zapukał do drzwi i Marian, ku swemu zdumieniu, ujrzał w nich mężczyznę zapraszającego do odebrania super auta. Auto jak byk stało pod domem. Wyglądało jak jeden z kosmicznych modeli prezentowanych na wystawach motoryzacyjnych; nie było podobne do niczego, co normalnie jeździ po drogach ani do wczorajszej festiwalowej nagrody. Może później losowano nagrodę dodatkową, a Marian przedwcześnie wyłączył telewizor? Tymczasem mężczyzna metodycznie i bez szczególnych emocji demonstrował, jak kierować pojazdem. Do Mariana docierało piąte przez dziesiąte.
– I tyle – zakończył nagle mężczyzna – super auto jest pana. Można wsiadać i ruszać.
– Zaraz, czy nie powinienem jakoś pokwitować odbioru tego… samochodu?
– A, tak – mężczyzna jak gdyby zaskoczył. Wyciągnął zza pazuchy plakietkę i rysik. – O, tu – pokazał, gdzie podpisać. Potem wręczył Marianowi coś, co wyglądało jak brelok.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mała Esensja: Wciąż istnieją stare domy…
— Wojciech Gołąbowski

Pluszaki na Venonie
— Lech Zaciura

Chandra
— Lech Zaciura

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.