Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lech Zaciura
‹Chandra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLech Zaciura
TytułChandra
OpisLech Zaciura publikował na łamach "Nowej Fantastyki" opowiadanie "Jak być powinno", rozgrywając tam temat historii alterntywnej. Opowiadanie "Chandra" nawiązuje do twórczości Philipa K. Dicka, ale w zdecydowanie lżejszej formie.
GatunekSF

Chandra

1 2 3 »
Przede wszystkim na razie jak najmniej kontaktować się z sekretarzem i resztą personelu - miał kłopoty z ukrywaniem macek pod ludzką powłoką. Niesłychane, żeby przez pospolity bubel narażać całe przedsięwzięcie na dekonspirację! No i właśnie, jak miał rozpoznawać swoich podczas konferencyjnych spotkań? Przyglądać się, czy komuś innemu też nie wystają macki spod garnituru?

Lech Zaciura

Chandra

Przede wszystkim na razie jak najmniej kontaktować się z sekretarzem i resztą personelu - miał kłopoty z ukrywaniem macek pod ludzką powłoką. Niesłychane, żeby przez pospolity bubel narażać całe przedsięwzięcie na dekonspirację! No i właśnie, jak miał rozpoznawać swoich podczas konferencyjnych spotkań? Przyglądać się, czy komuś innemu też nie wystają macki spod garnituru?

Lech Zaciura
‹Chandra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLech Zaciura
TytułChandra
OpisLech Zaciura publikował na łamach "Nowej Fantastyki" opowiadanie "Jak być powinno", rozgrywając tam temat historii alterntywnej. Opowiadanie "Chandra" nawiązuje do twórczości Philipa K. Dicka, ale w zdecydowanie lżejszej formie.
GatunekSF
Nie jest pewne, czy ktoś pamięta wydarzenie, jakim była wizyta niejakiego Alfreda L. w dziale reklamacji firmy zajmującej się dostarczaniem usług telefonicznych. Tym bardziej jest wątpliwe, by komukolwiek utrwaliły się inne okoliczności z nią związane. Jak się uprzecie, to może ktoś przypomni sobie choć tyle, że był to kolejny ponury, słotny dzień wyraźnie nieudanego lata.
Alfred L. wpadł jak burza do holu i skierował swe kroki do pierwszego wolnego okienka. Siedząca w nim Daria z miejsca pojęła, że ma przed sobą rozjuszonego posiadacza naprawdę horrendalnego rachunku i że czeka ją ciężka przeprawa. Westchnęła w duchu. Ludzie kompletnie nie zdają sobie sprawy, ile kosztują te wszystkie partyline′y, idiotyczne konkursy na telefon i tym podobne zabawy - dopóki nie przyjdzie rachunek. I oczywiście najpierw sądzą, że zaszła pomyłka, którą trzeba wyjaśnić z tymi przygłupami od telefonów.
Mężczyzna z pasją położył rachunek na kontuarze. Poza złością i desperacją w jego twarzy było coś niepokojącego; coś, co wykraczało poza lęk o wybulenie ciężkich pieniędzy na rozmowy z gorącymi panienkami.
- Słucham pana? - odezwała się dziewczyna uprzejmie i zerknęła na blankiet.
Widniała na nim kwota zapierająca dech w piersiach.
- To absurd - rzekł z naciskiem mężczyzna, pukając paluchem w kartkę. - Tu nie ma ani jednej mojej rozmowy. Ani jednego mojego telefonu! Rozumie pani? Zostałem wrobiony w ten rachunek.
- Zaraz sprawdzimy dokładny wykaz pańskich połączeń z tego miesiąca i zobaczymy, jak to wygląda. Czemu sądzi pan, że ktoś miałby nabić panu rachunek?
Daria wyglądała sympatycznie, w jej głosie brzmiało szczere i życzliwe zainteresowanie. Alfred nagle zapragnął komuś zaufać. Zbliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny.
- Słyszę głosy - wychrypiał półszeptem i nerwowo rozejrzał się dokoła. Daria poczuła gwałtowną potrzebę zrobienia tego samego. - Głosy do mnie mówią... - powtórzył mężczyzna.
- J... jakie głosy?
- Stale te same. I mówią takie rzeczy...
- Za...zaraz poproszę kierownika - wtrąciła Daria pośpiesznie.
- Nie trzeba. - Złapał ją gorączkowo za rękę. - Proszę zrozumieć: nie dzwonię do nikogo od tygodni, ale kiedy podnoszę słuchawkę, za każdym razem słyszę rozmowę. Ktoś albo coś... bo to nie są ludzie, na pewno nie! Oni pochodzą gdzieś stamtąd, omawiają plany podboju Ziemi. Ustalają szczegóły i są już bardzo zaawansowani, i mają prawie wszędzie swoich szpiegów. Proszę to zrozumieć! - ścisnął jej dłoń jeszcze mocniej.
Dziewczyna przytaknęła. Oczy miała jak spodki.
- Z jakiegoś powodu ich rozmowy są słyszalne na mojej linii. Więc słucham godzinami jak planują zawładnąć Ziemią... I muszę jeszcze za to płacić! - Alfred wściekł się naraz, ponownie przenosząc uwagę na rachunek. Ale w tej samej chwili zobojętniał, oklapł jakby uszło z niego powietrze. Puścił dłoń Darii.
- To wszystko nie ma sensu. Boję się, że już za późno dla nas na ratunek. Niech pani nic nie mówi swemu kierownikowi; na pewno jest z nimi w zmowie.
Odwrócił się i wyszedł ociężałym krokiem, pozostawiając dziewczynę z okienka w bezbrzeżnym osłupieniu i z rachunkiem telefonicznym na sumę, której nawet arabski szejk nie uznałby za bagatelną.
Rachunek wzbudził zrozumiałą sensację i stał się tematem numer jeden w dziale reklamacji.
- Ten facet to paranoik; dobrze, że nie wpadł tu z brzytwą.
- Ale paranoje miewa całkiem realistyczne. Sam chyba tego nie wydrukował.
- To jakiś techniczny bzdet. Zobacz, wydzwaniał stale pod nieistniejący numer...
- No właśnie. Jeśli wykręcisz nieistniejący numer, to on przecież nie zostanie zarejestrowany.
- Fakt.
- Dziwne.
- Jest jedno logiczne wyjaśnienie.
- No?
- Facet ma tak silną obsesję, że odciska się ona na rzeczywistości - na przykład poprzez prawdziwe rachunki telefoniczne za urojone rozmowy.
- I to jest według ciebie sensowne wyjaśnienie?!
- Nie twierdzę, że sensowne, tylko że logiczne.
- Kupa śmiechu, nie? Tylko co z tym zrobimy?
- Daj mi te wydruki - kierownik działu kiwnął ręką. - Po prostu uwzględnimy reklamację i trzeba będzie sprawdzić numer tego Alfreda L. Może już się to nie powtórzy. I w ogóle trzeba na niego uważać.
***
Wyszedłszy na ulicę, Alfred ponownie wzmógł czujność. Nie można się poddawać. Trzeba odnaleźć tych, którzy też przejrzeli na oczy i wiedzą, spróbować wspólnie przeciwstawić się... Jest problem: musi komuś zaufać tak naprawdę, od początku do końca, a nie paplać każdemu, kto wyda się miły. Żałował, że powiedział o spisku tej dziewczynie. Zostawił nowy trop.
A teraz pewnie ktoś go już śledzi.
I nagle zobaczył przed sobą mężczyznę w przeciwdeszczowym płaszczu. Miał złą twarz o grubych rysach; zmierzył Alfreda ciężkim spojrzeniem, po czym minął go ostentacyjnie. Alfred struchlał. Uspokój się, to po prostu przechodzień - powiedział sobie stanowczo. Szybko obejrzał się za odchodzącym mężczyzną. Potrząsnął głową. Nie, chyba jeszcze mnie nie namierzyli... Na razie nie powinno być szpicli.
Alfred poszedł dalej, zatopiony w myślach, a mężczyzna o złej twarzy natychmiast rozpłynął się w mżawce, zniknął, przepadł.
A może zwrócić się wprost do prezydenta? Alfred zastanawiał się intensywnie. Tylko jak? W dodatku prezydent jutro wyjeżdża na konferencję. Może...
Naraz Alfreda ogarnęło straszne przeczucie, które w następnej chwili zmieniło się w pewność. A więc prezydent też! Nie miał teraz cienia wątpliwości, czemu ma służyć ta konferencja na szczycie. Sieć oplątywała powoli cały świat...
***
Prezydent siedział w swoim gabinecie, jeszcze raz przeglądając materiały przygotowane na światową konferencję. Wzrost o czterdzieści trzy procent. To prognoza, czy wyrażenie oczekiwań? Chyba to pierwsze, skoro podano dokładną liczbę. Gdzieś tu powinna być opinia kręgów gospodarczych... W trzecim roku sprawowania urzędu myślał więcej o reelekcji niż o takich głupotach, jak reprezentowanie kraju na konferencji. To kancelaria powinna opracowywać takie sprawy, a nie sam prezydent. Za dużo niekompetencji. Sięgnął po telefon, żeby skontaktować się ze swoim sekretarzem.
I zamarł w pół ruchu.
Poczuł niespodziewanie kompletną pustkę wokół siebie i w sobie. Otoczenie odkształciło się w przedziwny sposób. Potrząsnął głową... i równie niespodziewanie wszystko wróciło do normy. W dodatku wiedział już, co oznaczają te czterdzieści trzy procenty. Wynik ucieszył go i zatroskał jednocześnie: oznaczał, że wszystko rozwijało się jak dotąd dobrze, z drugiej strony nadal nie będzie miał pewności podczas konferencyjnych spotkań.
Przede wszystkim na razie jak najmniej kontaktować się z sekretarzem i resztą personelu - miał kłopoty z ukrywaniem macek pod ludzką powłoką. Niesłychane, żeby przez pospolity bubel narażać całe przedsięwzięcie na dekonspirację! No i właśnie, jak miał rozpoznawać swoich podczas konferencyjnych spotkań? Przyglądać się, czy komuś innemu też nie wystają macki spod garnituru?
Zirytowany zajrzał w kartki z dyrektywami: "hasło kontaktowe - cheers!" Pięknie. Urzędnicze wały obmyślające plany podboju całej planety. Wcielony w prezydenta obcy miał nadzieję, że w ciągu tygodnia, jaki pozostał do spotkania z innymi przywódcami, otrzyma dodatkowe instrukcje. Ufał, że nie będą już głupsze.
***
Alfred źle spał tej nocy. Zapadał w płytki sen i śnił koszmary, aby po przecknięciu się stwierdzić, że rzeczywistość jest jeszcze gorsza. Dopiero nad ranem zasnął mocno. Kiedy się obudził, dochodziło południe.
W pokoju nadal było ciemno. Rozsunął zasłony, za oknem niskie, ołowiane chmury znów zsyłały na świat strugi deszczu. Przyszło mu na myśl, że ktoś specjalnie wywołuje te ulewy, aby obmyły Ziemię, nim nowi władcy wezmą ją w swe posiadanie.
Czuł się zbolały, jedyne, co go pocieszało, to fakt, że nie musi iść do pracy. Lekarz przedłużył mu zwolnienie o kolejne dwa tygodnie. Nie mógł rozgryźć tego lekarza - intuicyjnie wyczuwał, że działa on dla jego dobra z głębokim rozmysłem, że rozumie całą sytuację - być może i on doszedł prawdy? Tymczasem w pracy Alfreda także zaczynało się robić niebezpiecznie. Polgo był w porządku, ale już jego nowa sekretarka... Alfred wiedział, że Stella była najprawdziwszą diablicą na ICH usługach i starała się opętać Polgara, co mogło pogrzebać ostatecznie resztę nadziei. Przecież to takie oczywiste - kiedyż i on to dostrzeże?! Zauważ to, człowieku!!!
Umysł Alfreda znów podjął gorączkową pracę. Mężczyzna zaczął chodzić w tę i z powrotem po mieszkaniu, omiatając wzrokiem okna, drzwi i szafy, aż przystanął pod dużym ściennym zegarem. I wtedy wybiło południe: maleńkie drzwiczki otworzyły się i wyskoczyła kukułka, radośnie oznajmiając pełną godzinę - o centymetry minęła twarz Alfreda, który cofnął się ze zgrozą.
- Nawet ty..?
Przy trzecim kuknięciu chwycił zuchwałe ptaszysko w garść i wyrwał je zamaszyście, po czym ze wstrętem rzucił w kąt.
- Skończyło się twoje kukanie - warknął.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mała Esensja: Wciąż istnieją stare domy…
— Wojciech Gołąbowski

Spięcie
— Lech Zaciura

Pluszaki na Venonie
— Lech Zaciura

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.