Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Wolff
‹Pasterz gwiazd›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena Wolff
TytułPasterz gwiazd
OpisNiedawno ukończyła japonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Rok spędziła w starej stolicy Japonii, Narze, mieście opanowanym przez jelenie. Jej największą pasją jest pisanie, lecz z zapałem oddaje się również kaligrafii (japońskiej i europejskiej), malarstwu i rysunkowi. Zadebiutowała w 2009 roku w numerze 14 „Magazynu Fantastycznego” opowiadaniem „Włamywacz na latającym wozie”. Najzabawniejsza praca dorywcza, jaka jej się przytrafiła: wypisywanie pismem gotyckim dyplomów na Mistrzostwach Świata w Sumo.
Gatunekfantasy

Pasterz gwiazd

« 1 2 3 4 5 6 »

Magdalena Wolff

Pasterz gwiazd

Brakło mu tchu, serce waliło jak oszalałe. Nie zauważył, kiedy doszedł niemal nad rzekę – o tej porze miejsce zakazane dla mężczyzn, jednak wielu chłopaków ryzykowało, aby podglądać nagie wdzięki dziewcząt. Często poważne matrony-strażniczki obijały im grzbiety brzozowymi laskami.
W oddali słychać było pluski i powstrzymywane chichoty – odgłosy nocnej kąpieli.
Na brzegu polany Promyk dostrzegł wysoką, kobiecą postać. Drżała w blasku księżyca, nie do końca realna. Ubrana była w starożytną zbroję, u boku miała przypasany miecz. Ioel zdumiał się i jednocześnie powitał ją jak z dawna niewidzianą przyjaciółkę.
Kobieta podeszła do niego i objęła go za szyję, szepcząc jego prawdziwe imię. I nagle przypomniał sobie, jak się nazywała.
– Lonarie…
Poczuł wilgoć na policzkach, gdy rozwiała się niczym dym, uśmiechając się na pożegnanie. Potrząsnął głową, pragnąc się obudzić z tego dziwnego snu.
– Promyk?
Aż podskoczył, kiedy usłyszał głos Milany. Zjawy i szepty zniknęły. Odwrócił się. Szła do niego, ostrożnie przechodząc nad pieńkami i kępami wysokiej trawy.
– Nie mów mi, że przyszedłeś podglądać.
Miała już na sobie białe giezło, które dziewczęta zakładały po skończonej kąpieli. Jej warkocz był mokry, jak u wodnej boginki, która nie mogła dopuścić, by wyschły jej włosy, w przeciwnym razie czekała ją śmierć. I w tym momencie wydała się Ioelowi bardziej podobna do pięknej rusałki niż ludzkiej dziewczyny. Delikatny uśmiech igrał na jej wargach.
– Nie skaczesz przez ogień? Będziesz miał pecha w tym roku, jeśli tego nie zrobisz.
Kiedy nie odpowiadał, pytała dalej.
– Wianków też nie będziesz łowił? – usłyszał w końcu napięcie w jej głosie.
– Ja… chyba… – jąkał się.
Ściągnęła wianek z głowy.
– Dobrze się przypatrz, Promyk.
I już po chwili zostawiła go samego. Zapamiętał sploty. Różową i białą koniczynę. I serce przepełniła mu nadzieja. Milana chciała, by to on złowił jej wianek, który – jak i inne dziewczęta – opatrzy łuczywkiem zapalonym od nowego ognia i puści z nurtem rzeki.
• • •
Pospiesznie wycofał się ze strefy zagrożonej wykryciem przez krewką matronę z drewnianą laską, wrócił do bawiących się i nawet zdążył przeskoczyć nad ogniskiem. Potem, gdy dano im znak, poszedł z pozostałymi kawalerami nad rzekę, wypatrywać wianków. Wśród młodzieńców był jeden nieprzytomnie zakochany w rudowłosej Rutce, która zdawała się nie odwzajemniać jego uczuć. Pomimo to, gdy wypatrzył nadpływający wianek, któremu przypatrzył się w czasie tańców, bez namysłu rzucił się do wody, nie dając szansy żadnemu innemu kandydatowi.
Milanka nie miała równie ślicznego liczka jak Ruta, ale przepełniający ją urok przysparzał jej wielu adoratorów. Promyk był jednak zdesperowany. Oto dziewczyna dała mu szansę zdobycia swojej ręki – choć wiedziała, że nie jest normalnym młodzieńcem, choć na własne oczy widziała jego nienaturalność. Przepełniony nadzieją i pragnieniem, wskoczył do wody zaraz za zalotnikiem Rutki, nurkując ku wiankowi ozdobionemu dorodnym kwiatem różowej koniczyny.
Większość młodzieńców starała się łowić wianki z brzegu, za pomocą patyków, jednak nurkujący chłopcy byli gorąco dopingowani. Nikt się nie spodziewał, że wiecznie zamyślony i milkliwy Promyk okaże się jednym ze zwycięskich bohaterów tradycyjnych zawodów.
Nie zważał na gratulacje i przyjacielskie poklepywania po plecach. Szedł już, ociekając wodą, w stronę grupki dziewcząt oczekujących na zdobywców wianków. Panna nie miała obowiązku zaakceptowania kandydata, ale często ich oddanie imponowało dziewczynom i były im przychylne. A przecież Milanka specjalnie pokazała mu swój wianek, gdy lekkomyślnie opuścił zabawy przy ogniu.
Podał jej wyłowiony wianek, a ona zarzuciła mu go na głowę. Wokół rozległy się radosne gwizdy. Ioel zapomniał o swych troskach. Istniała tylko dłoń Milanki w jego dłoni i pachnący las, który czekał na nich.
Kiedy byli już sami, dziewczyna powiedziała:
– Już myślałam, że zupełnie nie można na ciebie liczyć. I że będę spacerować po lesie z synem bednarza, każąc mu wypatrywać kwiatu paproci, aby się za bardzo nie skupiał na mnie.
– Przepraszam, Milanko. Ja… Ja myślałem, że nie będziesz mnie chciała.
– To prawda, ostatnio sobie grabiłeś. Ani się do mnie odezwałeś, jakbym ci nie wiadomo jaką krzywdę zrobiła.
– Jak to? – spytał bezbrzeżnie zdumiony. – Bo przecież…
– Przestraszyłam się wtedy, to prawda – spojrzała mu w oczy. – Ale przecież nie zrobiłeś mi nic złego. I nie chciałam, żeby ktokolwiek inny wyciągnął mój wianek. – Spuściła głowę.
Odwrócił ją delikatnie w swoją stronę. Jej chętne usta sprawiły, że poczuł mrowienie w okolicach lędźwi. Położył dłonie na jej talii i miękkość jej ciała pod ubraniem momentalnie przyspieszyła mu tętno. Wiedziony namiętnością rozchylił poły jej giezła i dziewczyna nie powstrzymała jego ręki, gdy położył ją na piersi, o czym marzył od wielu nocy. Śnił o niej. I to tak, że rano budził się zawstydzony.
– Cały mokry jesteś… – mruknęła niezadowolona Milanka, kiedy poczuła na gołym ciele jego przemoczoną koszulę.
Pospiesznie pozbył się mokrego przyodziewku i stanął przed nią nagi, oddychając ciężko. Żaden materiał nie krył już teraz jego pragnień, ale Milana nie wydawała się przestraszona ani niechętna. Niebawem jej giezło też leżało na ziemi. Promyk objął dziewczynę delikatnie, spojrzał w jej poważne oczy. Bliskość jej ciała przyprawiała go o utratę zmysłów.
Zaczęli się kochać, ostrożnie, nieporadnie. Jednak kiedy dotarł do celu, Ioel poczuł, jakby uleciała z niego dusza, jakby znalazła się w jakimś innym wymiarze…
Leśna polana rozbłysła niebiańskim światłem.
• • •
Ostrożnie otworzył oczy. Nie był już w lesie. Siedział, nagi, na usypanej z białego piachu pustyni, a niebo niewiele różniło się kolorem od ziemi. Nie było ani śladu Milanki, a pusty horyzont zdawał się rozmywać w mdłym świetle.
Nagle powietrze zatrzeszczało, zafalowało i wypluło z siebie niewysokiego, ubranego w czarny płaszcz mężczyznę o czuprynie w najdziwniejszym kolorze, jaki Ioelowi zdarzyło się widzieć na czyjejkolwiek głowie: była bladofioletowa. Nieznajomy miał gładkie policzki, jasną skórę i delikatne rysy twarzy.
Chłopak siedział oniemiały, nieświadom własnych, rozchylonych w zdumieniu ust.
– No i coś poszło nie tak – mruknął mężczyzna, podnosząc się z ziemi i otrzepując ubranie z piachu.
– Chyba bardzo nie tak! – wyrwało się Ioelowi. – Ja się właśnie ożeniłem!
– O – uśmiechnął się nieznajomy. – Jakie to dziwne. Nigdy nawet nie słyszałem, żebyś miał kobietę na dłużej.
Chłopaka zalała fala gorąca.
– No bo to pierwszy… – zaczął.
Ilustracja: <a href='mailto:wolffowna@gmail.com'>Magdalena Wolff</a>
Ilustracja: Magdalena Wolff
– Nie wydaje mi się. – Mężczyzna nie wiadomo skąd wyciągnął przejrzyste naczynie z czerwonym płynem w środku. Powąchał z lubością, pociągnął łyk. – Niewiele z życia miałeś, ale tyle chociaż ci się kiedyś przydarzyło. Napijesz się wina?
– Ale zaraz… Gdzie ja jestem? Co się ze mną stało? – Ioel zdołał przerwać ten dziwny dialog i przejść do dręczących go pytań.
Nieznajomy upił jeszcze jeden łyk, wyraźnie się delektując. Następnie spojrzał na zdezorientowanego chłopaka i uśmiechnął się przepraszająco.
– Obawiam się, że się budzisz. Przykro mi, bo zdaje się, że nie tego chciałeś. A jesteś w takim jednym podręcznym wymiarze, żebyśmy mogli swobodnie sobie porozmawiać. Tutaj czas płynie w innym tempie niż w naszym starym, dobrym świecie… Choć może powinienem mówić „nowym”.
– Nic z tego nie rozumiem – potrząsnął głową skołowany Ioel.
Mężczyzna uniósł dłoń i znikąd pojawiło się eleganckie, obciągnięte czarną skórą siedzisko, zdolne pomieścić trzy osoby.
– Zechciej spocząć, wszak zostaliśmy przyjaciółmi tak dawno temu, że nijak mi trzymać cię na stojąco.
Ioel zauważył, że nie jest już nagi – miał na sobie dziwne, połyskliwe szaty. Ostrożnie usiadł obok nieznajomego. Rozumiał tylko, że chyba został w jakiś sposób porwany przez tajemnicze moce i miał nadzieję, że Milance nic nie grozi.
Mężczyzna jakby czytał w jego myślach.
– Wrócisz do swojej dziewczyny dokładnie w momencie, w którym ją opuściłeś, nie martw się. Zostałem wysłany do ciebie przez naszą Panią. Uznała, że świetnie się nadaję do tego zadania – a jej się nie odmawia. Tylko żebym to ja wiedział, od czego zacząć…
« 1 2 3 4 5 6 »

Komentarze

06 II 2011   11:32:04

Wzruszające :).

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Bo wiemy więcej, niż nam się wydawało…
— Agnieszka „Raven” Szmatoła

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.