Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Dolata
‹Nic osobistego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Dolata
TytułNic osobistego
OpisMarcin Dolata – rocznik ‘92, obecnie uczeń I LO w Lesznie. Wielki miłośnik fantasy, wielbiciel rodzimego hip hopu i muzyki filmowej, kinoman, amator wszelakich rodzajów pizzy. Stworzenie nocne, wiecznie bujające w obłokach. Publikował m. in. w Qfancie i na Polterze.
Gatunekfantasy

Nic osobistego

« 1 2 3 4 5 »

Marcin Dolata

Nic osobistego

Wargi cesarza skrzywiły się lekko.
– Nie tylko mimo powszechnej nienawiści – powtórzył – lecz także wbrew prawu ustanowionemu jakieś dwieście lat temu. Ale pewnie zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
– Każdy nowy władca ustala własne zasady. Być może wreszcie nadejdzie czas, kiedy zabobonny lud przestanie lękać się nieznanego.
– Tylko bogowie wiedzą, co przyniesie jutro – rzekł Cyvril tonem ucinającym dyskusję. – Przejdźmy jednak do rzeczy.
– Powiedziano mi, że mam zbadać okoliczności śmierci twego dziadka, Najjaśniejszy Panie.
– Oficjalnie. Jest jednak jeszcze jedna sprawa.
O, wreszcie usłyszał coś nowego. Kiedy tylko po niego posłano, Jabril zdziwił się nieco, bo i któryż rządzący tak bardzo przejmowałby się losami obłąkanego poprzednika, nawet jeśli łączyło ich pokrewieństwo? Może Cyvril nie był wcale takim niedoświadczonym dzieciakiem, jak dotychczas zdawało się Jabrilowi.
– Zamieniam się w słuch.
– Wiesz zapewne, że mój dziad przez ostatnie miesiące ciężko chorował, a jego umysł coraz częściej płatał figle. Staruszka znaleziono z licznymi ranami na ciele. Medycy bezsprzecznie stwierdzili, że sam je sobie zadał i popełnił samobójstwo. Ja też tak sądziłem, przynajmniej do czasu, aż po koronacji zacząłem mieć majaki podobne do tych, na które wcześniej uskarżał się dziadek.
Cesarzowa Valeria uniosła wyżej brwi, przekrzywiając sceptycznie głowę, a jej złote loki z gracją opadły na ramiona.
– To znaczy, Wasza Wysokość?
– Prześladują mnie widma, mary senne nie pozwalają zmrużyć oka. Za dnia na razie nie sprawiają problemów, ale nocą nie odstępują nawet na krok. Gnębią, mącą i ukazują rzeczy, których człowiek nie powinien nigdy oglądać. A najgorsza jest trupioszara bestia z włócznią, gdyż jej widok niemal wstrzymuje bicie serca… Nie pamiętam już nawet, co znaczy spokojny sen. W świetle tych wydarzeń zaczynam wątpić w rzekomą chorobę mojego dziada.
Jabril już domyślał się, do czego zmierza cesarz.
– Uważasz zatem, Najjaśniejszy Panie, że masz do czynienia z problemem natury duchowej…
– Gorzej. Sądzę, że na mój ród spadła klątwa.
Jabril pokiwał głową w zamyśleniu. Owszem, było to możliwe, ale mało prawdopodobne. Żeby kogoś tak dotkliwie przekląć, potrzeba naprawdę wielkiego, rzadko spotykanego daru.
– Nie myśl, że wziąłem cię ot tak z ulicy. Moi ludzie dowiedzieli się zawczasu wystarczająco dużo, bym mógł mieć pewność, że jesteś osobą o odpowiednich predyspozycjach do rozwiązania tego problemu. Podejmiesz się zadania.
W głosie cesarza nie pobrzmiewała żadna złowroga nuta, bowiem była to tylko formalność. Oczywiście, że się podejmie, Jabril nie miał innego wyjścia. Gdyby zechciał odmówić, uczyniłby to już dawno i za żadne skarby nie pozwoliłby na spotkanie z cesarskimi wysłannikami.
– W takim razie powinienem zacząć od zbadania duszy nieboszczyka. Tylko wtedy będę w stanie sprawdzić, czy przypuszczenia Waszej Cesarskiej Mości są trafne.
– Zrobisz, co uznasz za słuszne. Zważ jednak, że nie wolno ci pisnąć nawet słówka o mojej przypadłości. Jeśli wykonasz zadanie, zostaniesz sowicie nagrodzony.
– Będę potrzebował jednej istotnej rzeczy.
– Mów zatem.
– Człowieka, którego poświęcę w trakcie rytuału przejścia.
Cyvril wybałuszył oczy.
– Co przez to rozumiesz, mistrzu?
Jabril uśmiechnął się lekko. A jednak cesarz tak naprawdę nic o nim nie wiedział. Znajomość jego profesji w krajach, gdzie podobne procedery surowo karano, była mglista i bardzo szczątkowa, ponadto południowiec nie zwykł obnosić się ze swym szczególnym talentem.
– Wystarczy jakiś więzień, z zastrzeżeniem, że musi być zdrowy. Bez niego moja moc na nic się nie zda. A ściślej mówiąc, bez jego krwi.
Czasem odprawienie potężniejszych rytuałów wymagało poświęcenia również różnych ludzkich narządów, ale Jabril nie chciał, aby mina cesarza jeszcze bardziej się wykrzywiła, więc nie wspomniał o tym ni słowem.
– Powinien też być dość młody, bowiem to bardzo ułatwi całe przedsięwzięcie.
Cesarzowa syknęła z oburzenia, a kilku strażników zadarło głowy i spojrzało na niego nieufnym wzrokiem.
– Masz zamiar go zamordować? – spytał Cyvril, krzyżując ręce na piersi.
– Posłałeś po mnie, panie – wypomniał mu Jabril. – Wiedziałeś doskonale, że wielu uważa moją sztukę za niedopuszczalną. Nikt nigdy jednak nie śmiał uznać jej za nieskuteczną.
– Sztukę – prychnął cesarz.
– Odpędzenie nocnych majaków ma swoją cenę. Niezbyt wygórowaną, czym bowiem jest śmierć jednej osoby w obliczu tysięcy, które giną podczas każdej kampanii wojennej Acharatu?
Przez chwilę w sali panowało milczenie, jakby cisza przed burzą. Jabril pobladł, zastanawiając się, czy swą śmiałością i arogancją nie posunął się o krok za daleko, lecz władca w końcu roześmiał się tylko.
– Słusznie prawisz. Niech jakiś skazaniec przyda się jeszcze przed śmiercią, choć nie ukrywam, że preferuję bardziej ludzki wymiar kary. Stryczek bądź katowski topór chociażby. Ale dobrze – rzekł dziarsko – dostaniesz to, czego ci trzeba. Strażnicy zaraz odprowadzą cię do mauzoleum. Jeśli jednak zbezcześcisz szczątki mego dziadka, żadne czarnoksięskie sztuczki cię nie uratują. Pamiętaj o tym.
Jabril uśmiechnął się, skłonił i w asyście zbrojnych pospiesznie wycofał z pomieszczenia.
• • •
Kamienne mauzoleum mieściło się na zachodnim skraju Białego Ogrodu. Budynek był okrągły i wielki, chowano w nim wszystkich cesarzy rządzących na przestrzeni ostatnich stuleci. Starannie wyprofilowane schody prowadziły doń z każdej strony, a strzelistą kopułę pokrytą czerwonymi dachówkami podtrzymywał szereg bielonych kolumn.
Jabril wszedł do środka. Przy ścianach znajdowały się poszczególne groby, razem tworząc niepełny jeszcze okrąg. Każdemu zmarłemu władcy towarzyszył posąg przedstawiający jego dumną sylwetkę.
Cesarz Tiberius spoczywał na samym końcu w pozłacanym sarkofagu. W przeciwieństwie do pozostałych gruba warstwa kurzu nie zdążyła go jeszcze przykryć od czasu pogrzebu.
Wkrótce przyprowadzono związanego skazańca i usadzono go u podnóża grobu. Był to postawny mężczyzna w podartych łachach, o ogorzałej od wiatru twarzy i poranionych dłoniach.
– Zostawcie nas – polecił Jabril strażnikom, którzy po chwili zawahania posłusznie wyszli na zewnątrz. W mauzoleum zapanowała ciemność, a jedynym źródłem światła stała się świeca zapalona przez przybysza z południa. Błysk płomienia odbijał się na wygolonej głowie więźnia.
– Dlaczego tu jestem?! – warknął skazaniec niezbyt przyjaznym tonem.
Mistrz nie uznał za celowe odpowiadać. Krzątał się w milczeniu, przygotowując komponenty. Ze swojej skórzanej torby wyciągnął srebrną misę, jedwabną chustę i ciemną przepaskę, wysupłał też rytualny sztylet z misternie zdobioną rękojeścią i delikatnie zakrzywioną klingą. Na końcu wyjął słoiczek ze sproszkowanymi ziołami. One akurat nie były potrzebne do samego przejścia, ale każdy ma jakieś nałogi i przyzwyczajenia.
Jabril odkręcił naczynie, podstawił pod nos i powąchał. Od razu zakręciło mu się w głowie, ale mieszanka różnych górskich roślin już po chwili wyostrzyła zmysły i wzmogła koncentrację. Z zawziętą miną zaczął przecierać ostrze chustą.
– Czego ty ode mnie chcesz, skurwysynu?! – Skazaniec nagle postanowił przypomnieć o swojej obecności. Odpowiedziało mu jedynie pełne politowania spojrzenie.
Wówczas więzień spróbował się wyszarpnąć, ale sznur trzymał mocno. Południowiec powoli nałożył opaskę na jego głowę, starannie zakrywając oczy.
– To naprawdę nic osobistego, stary – rzucił cicho.
Jednym pociągnięciem sztyletu rozpłatał gardło mężczyzny, który zarzęził i upadł na granitową posadzkę. Jabril podstawił srebrną misę i poczekał, aż napełni się życiodajną substancją.
Potem dokładnie zanurzył w niej całe dłonie, a następnie umoczył usta i zaczął mruczeć inkantacje. Przez pierwsze miesiące zawsze wymiotował podczas tego elementu rytuału i często nie udawało mu się przeniknąć granicy. Ale to było tak dawno temu, że sam już dokładnie nie pamiętał kiedy.
Monotonny głos rozbrzmiewał w przestrzeni i zdawać się mogło, że skazaniec drży pośmiertnie w jego rytm.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Tam, gdzie kwitną jabłonie
— Marcin Dolata

Ranę zadałeś, ranę otrzymasz
— Marcin Dolata

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.