WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Marcin Dolata |
Tytuł | Nic osobistego |
Opis | Marcin Dolata – rocznik ‘92, obecnie uczeń I LO w Lesznie. Wielki miłośnik fantasy, wielbiciel rodzimego hip hopu i muzyki filmowej, kinoman, amator wszelakich rodzajów pizzy. Stworzenie nocne, wiecznie bujające w obłokach. Publikował m. in. w Qfancie i na Polterze. |
Gatunek | fantasy |
Nic osobistegoMarcin DolataNic osobistegoNiewielu rodziło się z darem umożliwiającym oddziaływanie na rzeczywistość. Jeszcze mniej zostało wyszkolonych, aby umieć się nim posługiwać. Ów tajemniczy, owiany plotkami talent pozwalał przeniknąć do równoległej, metafizycznej krainy, gdzie egzystowały dusze wszystkich żyjących i zmarłych stworzeń. Była to eteryczna manifestacja zwykłego świata, dokąd dostęp mieli tylko nieliczni. Każde wejście do niematerialnej sfery duchów wymagało ponadto ofiary z życiodajnej substancji – świeżej ludzkiej krwi. Jeśli ktoś potrafił zdobyć się na mord innego człowieka i przebyć granicę, otwierały się przed nim ogromne możliwości. Wykorzystywanie sił drzemiących w eterze ludzie nazywali magią. Jabril skończył zaklęcie, objął dłońmi sarkofag cesarza, pozostawiając ciemnoczerwone smugi, i wziął głęboki oddech. Przekroczenie granicy Podświata było niczym skok do jeziora, przyprawiało o dreszcze i odbierało dech. Czuł, że ciało mu drętwieje i powoli traci kontakt ze świadomością. Nagle zobaczył oślepiający błysk światła, a potem niebo zasnuła ciemność. Unosił się nad ziemią niby obłok dymu. Słyszał setki przytłumionych, dobiegających zewsząd głosów, ale zignorował je i myślami sięgnął do najbliższego otoczenia. Energia kłębiła się wszędzie wokół, wystarczyło po nią sięgnąć, aby użyć jej do własnych celów. Oczywiście z umiarem, gdyż zawsze istniało niebezpieczeństwo obudzenia demonów, których nigdy nie powinno się budzić. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu nadal znajdował się w pałacu, ale w jakiejś nieznanej mu części. Podświat przybierał formę rzeczywistych miejsc tylko w wyjątkowych sytuacjach, poza tym Jabril nie sądził, że dusza poprzedniego cesarza pozostanie w jednej lokalizacji, spodziewał się raczej długiej wędrówki w nieznane. Cały czas kierował się śladem Tiberiusa. To dlatego tak ważne było, aby w chwili przejścia znajdował się w pobliżu zwłok. W innym przypadku odnalezienie pojedynczego, błąkającego się bez celu ducha graniczyłoby z cudem. Wreszcie dotarł do celu. Niewyraźna postać cesarza jakby klęczała w dziwnym letargu przed gładką ścianą pałacu. Nie odzywała się ani słowem i trwała w bezruchu niczym kamienny głaz. Jabril wątpił, żeby udało mu się skłonić ducha do rozmowy, więc wolał pozostać w stosownej odległości. Jeśli Tiberius rzeczywiście był niepoczytalny, mag i tak nic by nie wskórał. Już dawno odkrył, że podstawą poruszania w Podświecie jest umiejętność odczytywania znaków, dlatego też zogniskował swoją percepcję na sylwetce władcy w poszukiwaniu śladów negatywnej energii tudzież przekleństwa. I nagle fala energii niemal powaliła go na ziemię, tyle że nie pochodziła od Tiberiusa, lecz od muru, przed którym medytował. Wyczuł potężne i zagłuszane od lat skupisko uczuć tkwiące w tym miejscu, które zdawało się nieustannie przyciągać do siebie słabo zarysowaną postać starca. Jabril naraz pojął, że ma do czynienia z trwałą, niesłychanie ciężką zmazą. Wiedział już wszystko, czego mógł się tu i teraz dowiedzieć. Siłą woli opuścił Podświat i znalazł się z powrotem na zimnej posadzce w mauzoleum. • • • Cyvril wyglądał coraz żałośniej, zwłaszcza teraz, kiedy południowiec zobaczył go z bliska. Blada twarz, zapadnięte policzki i nerwowe tiki nie wróżyły niczego dobrego. Siedząca obok cesarzowa obejmowała dłonie męża z wyraźną troską na twarzy. Widać pomoc przybyła naprawdę w ostatnim momencie. – Udało mi się ustalić, że cesarskiego rodu nie nęka żaden duch ani jakakolwiek inna istota z Podświata. – A co z moją teorią o przekleństwie? Ilustracja: Andrzej ‘Gastar’ Diaczuk – Cóż… – stwierdził powoli Jabril. – Wątpliwe, żeby ktoś był w stanie tak silnie i świadomie nagiąć duchową rzeczywistość do własnej woli, aczkolwiek istnieje pewna niepokojąca rzecz. Nad dziadkiem Waszej Cesarskiej Mości wisi coś naprawdę okropnego, co jednak nie jest dziełem ingerencji z zewnątrz. I na dodatek to coś jest ściśle związane z pałacem, a konkretnie z jednym kawałkiem muru. – Ze Ścianą Łez – uzupełnił Cyvril z ponurą miną. Twarz maga wyrażała grzeczne oczekiwanie. – Mogę ci zaufać, czarnoksiężniku? Jabril zmarszczył nieznacznie czoło; nie lubił, gdy tak go nazywano, ale pokiwał głową. Zawsze lepsze to niż określenie „szarlatan”, które również w swoim czasie doń przylgnęło. – Oczywiście, Jaśnie Oświecony. – Zatem słuchaj uważnie, bo niewielu zna historię mojej stryjecznej babki. Przez chwilę władca jakby się zastanawiał, od czego zacząć. – Miała na imię Flavia i podobno była bardzo piękna. Czy to prawda, nie wiem, bowiem wszystko działo się na długo przed moimi narodzinami. Kiedy Tiberius wstąpił na tron, trwała akurat krwawa wojna z królestwem Irgos. Skomplikowanej sytuacji nie poprawił fakt, że kilka tygodni później na zachodnich rubieżach wybuchło powstanie wojowniczych Munlingów, chcących wyzwolić się spod acharackiego jarzma. Brakowało wojska i środków do prowadzenia walki, więc chcąc nie chcąc, cesarz musiał przystąpić do rokowań. Król Irgos zgodził się na zawieszenie broni, lecz prócz wielkiej kontrybucji zażądał również siostry Tiberiusa jako żony i gwarantki pokoju. Cyvril umilkł, aby zamoczyć język w winie i zwilżyć gardło. – Flavia w owym czasie była bardzo zakochana w pewnym arystokracie i na wieść o planowanym mariażu dostała ataku szału. Na nic jednak zdały się wybuchy złości i groźby, na nic przekleństwa i wyzwiska, małżeństwo zostało przypieczętowane, a traktat pokojowy podpisany. Nie mógł jednak wejść w życie, dopóki Flavia nie chciała stanąć na ślubnym kobiercu, ba, ponoć za nic nie chciała opuścić nawet własnej komnaty. Munlingowie tymczasem rozbili w pył zachodnią armię i oczyścili sobie drogę do stolicy, więc Tiberius nie miał wyboru i siłą zaciągnął ją do świątyni. Po cesarzu widać było zmęczenie; każde kolejne słowo wymawiał z coraz większym trudem. – Podczas ceremonii wydarzyła się rzecz haniebna, ponieważ w momencie zwyczajowego pocałunku zrozpaczona Flavia wbiła w pierś małżonka długą spinkę. Władca Irgos przeżył, ale rozpętało się prawdziwe piekło. Cudem uniknięto rozlewu krwi, lecz sojusz rozpłynął się jak we mgle. Ponoć nikt nigdy potem nie widział Tiberiusa w takim stanie. Wściekły dziadek w amoku kazał pojmać siostrę i zamurować w jednej z pałacowych ścian. Nie opamiętał się w porę i później gorzko żałował swojej decyzji. Valeria dotknęła czoła adamaszkową chustą, aby zamaskować wzruszenie. – Nie sądziłem, że to ma związek, ale jak widać… – kontynuował cesarz. – Może duchy przodków uznały po prostu, iż rodzinie nie robi się czegoś takiego? – Cóż, brzmi sensownie, ale to nie duchy przodków. Mówiłem już, że one nie mają z tym nic wspólnego. Czyn Tiberiusa pozostawił silny ślad w Podświecie, lecz nie tłumaczy jeszcze zwidów Waszej Cesarskiej Mości. Jabril miał już własną hipotezę – ich obu najprawdopodobniej prześladowała jakaś dziedziczna choroba psychiczna, przekazywana być może co drugie pokolenie. Nie odważył się jednak wypowiedzieć na głos swoich przemyśleń. – A ja sądzę, że za majaki i przywidzenia odpowiada właśnie owa zmaza – odparł Cyvril wojowniczym tonem, który jednak wskutek przemęczenia powodować mógł co najwyżej cień uśmiechu. – Grzechy dziada nie są grzechami wnuka. Ale jest sposób, żeby uzyskać pewność. – Tak? – Będę musiał również dotknąć twego ducha, Jaśnie Oświecony. Tylko wtedy dowiemy się, czy to fatum ciążące nad rodem, koroną cesarską, a może wyłącznie nad zmarłym poprzednikiem. Wśród strażników rozległ się gniewny pomruk, ale Cyvril uciszył ich stanowczym ruchem ręki. – Skąd mam wiedzieć, że nie wyrządzisz mi dotkliwszej krzywdy? Opowiedzieć rodzinną historię to jedno, ale pozwolić na obcowanie z duszą to coś całkiem innego. – Mogę odejść, a ty, Najjaśniejszy Panie, sam pozostaniesz ze swoją przypadłością – dodał Jabril łagodnym głosem, co jego samego zdziwiło niepomiernie. – Do dzieła – rzekł Cyvril, choć nie wyglądał na przekonanego. – Będę potrzebował zatem kolejnego więźnia. Władca skinął głową, a nie minął nawet kwadrans, kiedy wrota rozwarły się z rozmachem i kilku strażników wprowadziło skazańca. Tym razem życie miała oddać młoda dziewczyna o brudnych, posklejanych włosach, umorusanej błotem twarzy i przekrwionych oczach. – Ta bezduszna kobieta zamordowała własne dzieci – powiedział cesarz, patrząc na nią z odrazą. – Jeśli ktoś znów musi umrzeć, ona będzie odpowiednią osobą. |
Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.
więcej »Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak