Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Istvan Vizvary
‹Poproszę hordę krwiożerczych demonów (których nie sposób pokonać)›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIstvan Vizvary
TytułPoproszę hordę krwiożerczych demonów (których nie sposób pokonać)
OpisAutor pisze o sobie:
Zawodowo zajmuje się projektowaniem programów komputerowych. Interesuje się ewolucją i powstaniem życia, sztucznym życiem i sztuczną inteligencją. W numerze 12/2010 „Science Fiction, Fantasy i Horror” ukazało się jego opowiadanie „Hel, mój ulubiony pierwiastek”.
Gatunekgroteska, groza / horror, humor / satyra

Poproszę hordę krwiożerczych demonów (których nie sposób pokonać)

« 1 2 3 4 8 »

Istvan Vizvary

Poproszę hordę krwiożerczych demonów (których nie sposób pokonać)

4.
Ilustracja: Agnieszka Dauksza
Ilustracja: Agnieszka Dauksza
To było bardzo długie pół godziny snu – obudziłem się dopiero na kolację. W mieszkaniu oprócz mnie nikogo nie było. Zrobiłem sobie kawę i zasiadłem przed telewizorem. Wyciszonym, bo bolała mnie głowa.
Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, było dobrze po dziewiątej. Piotrek zawsze otwierał sobie sam, więc to musiał być Max. Wolałem nie czekać, aż zacznie kopać w drzwi, i poszedłem otworzyć. I tak zaczęły się reklamy.
– Zastałam Piotra? – zapytała ruda dziewczyna, na oko dwudziestoletnia. Nigdy wcześniej jej nie widziałem i trochę mnie to zdziwiło. Kuzyn mojego gospodarza, jak się zdawało, miał ambicję poznać każdą rudowłosą studentkę w mieście, pod warunkiem oczywiście, że nie jest chuda. Ta nie była, zdecydowanie nie. Można by nawet powiedzieć, że pękała w szwach. Musiała być tu nowa.
– Nie, ale zaraz powinien wrócić – odpowiedziałem w końcu. – Wejdziesz?
– Nie wiem, czy wypada, skoro go nie ma.
– Wypada, nie wypada, wejdź. Byliście przecież umówieni, nie?
– Chyba tak.
Chyba. Interesujące.
– Nie będziesz przecież czekała pod drzwiami. Piotr zaraz na pewno przyjdzie.
– Dobrze. Tylko pójdę po walizkę. Zostawiłam ją przy schodach.
– Będziesz tu mieszkać? – Max wprost nienawidził gości, więc i nowy lokator chyba nie wchodził w grę, ale może Piotr go czymś przekupił.
– Nie wiem. Chyba nie. Jestem Ewa. A ty? – Wyciągnęła do mnie rękę, prosto przez próg. Czyżby ateistka?
– Teo. Chyba – ścisnąłem miękką, białą dłoń. Piotr miał naprawdę wyrafinowany gust.
– Chyba? – powtórzyła, zdziwiona.
– Żartuję. Wejdź, przeciąg jest.
– Wezmę walizkę.
Dziewczyna musiała mieć bardzo ubogie słownictwo albo nie czytali jej w dzieciństwie bajek Andersena, bo pierwszym określeniem, jakie przychodziło mi na myśl na widok wielkiego kufra, który wtaszczyła po chwili do przedpokoju, było właśnie „wielki kufer”. To zdecydowanie nie była walizka.
Zaprowadziłem Ewę do pokoju z telewizorem i poszedłem zrobić coś do picia.
– Chcesz herbatę? Piwo? A może tequilę? – krzyknąłem.
– Kawy mi zrób, kolego. Tequili sam sobie naleję – odpowiedział mi Max. Skąd się tu wziął? Otworzył sobie kluczem ten jeden raz? A może to on siedział w kufrze?
Wyjrzałem z kuchni i zobaczyłem, jak mój gospodarz stoi niczym wmurowany w drzwiach pokoju z telewizorem. Pewnie dziewczyna przełączyła na mecz.
– Kto to jest? – spytał po dłuższej chwili i odwrócił pełne niezrozumienia spojrzenie na mnie. Cóż mogłem powiedzieć?
– To Ewa. Wpuściłem ją – wyjaśniłem. – Powiedziała, że przyjechała do Piotra. Nie miałem powodu jej nie wierzyć. Jest ruda i… – głupio mi trochę było obgadywać dziewczynę, mimo iż pewnie miała lustro tam, skąd przybyła.
– I niezbyt chuda – dokończył za mnie Max. – Widzę. A ten wielki kufer?
– To jej walizka. Wiesz, jej rzeczy. Chyba.
– Chyba? Teo, nalej mi tequili, co? Albo po prostu daj butelkę. Proszę.
Coś musiało być nie w porządku, skoro dodał „proszę”. Czyżby dziewczyna była tu niemile widziana? A może chodziło o kufer? Wziąłem butelkę, trzy szklaneczki na wypadek, gdyby i nam postanowił nalać, i postawiłem wszystko w pokoju z telewizorem.
Max siedział już w fotelu i gapił się w ciemny ekran.
Sięgnął po butelkę i nalał do trzech szklanek. Coś było bardzo nie w porządku.
Czekaliśmy zapewne na Piotra, ale bałem się zapytać. Dziewczyna siedziała z rękami splecionymi na kolanach i też milczała. W chwili, kiedy cisza właśnie miała zacząć się krystalizować na ścianach, z przedpokoju doszedł nas odgłos otwieranego zamka. Wrócił Piotr.
Wykonał podobny manewr co Max pięć minut wcześniej, ale bez jednego słowa. Zatrzymał się w progu, jak gdyby ktoś wyjął mu baterie. Potem, powróciwszy magicznym sposobem do sił, powiódł wzrokiem po twarzach naszej trójki i szklankach tequili, zaś na samym końcu wydał dziwaczne westchnienie, jakby dopiero teraz zauważył, że stoi tak blisko wcielenia swojego ideału piękna.
– Kto to jest? – zapytali jednocześnie i Max, i Piotr.
– Jestem Ewa – odpowiedziała cicho, niemal szeptem, dziewczyna.
– A w tamtym wielkim kufrze są chyba twoje rzeczy – streścił całą naszą wiedzę w tym temacie Max. – Tyle już wiemy. Bardziej mnie interesuje to, skąd się tu wzięłaś.
Piotr zachichotał nerwowo.
– Śmieszne. Śniło mi się ostatnio, że poprosiłem tamtą przecenioną żarówkę, żeby wyczarowała mi idealnie piękną, rudą, niechudą dziewczynę. Max poprosił w tym śnie o skrzynkę…
Przerwana parę minut wcześniej krystalizacja rozpoczęła się na nowo.
5.
– Panowie, sytuacja jest bardziej niż poważna – powiedział Max z wysokości swojego stołka barowego. Nam kazał usiąść po turecku na zimnej podłodze kuchni.
– Max, musimy? – Piotr najwyraźniej nigdy nie chodził do przedszkola, bo wiercił się i kręcił. Wyraźnie nie był przyzwyczajony do takich posiedzeń.
– Nie mamy wyjścia – odpowiedział grobowym głosem Max. – Trzeba podejść do sprawy z pełną powagą. Moja tequila nie znika, w każdym razie nie jakoś gwałtownie, twoja ruda piękność od godziny okupuje łazienkę. Nie ma sensu się oszukiwać. To nie sen ani żadna anomalia czasoprzestrzenna. To twarda rzeczywistość. Tequila i Ewa nie są takie złe. Problem w tym, że pozostało jedno niespełnione życzenie. Wniosek nasuwa się sam: okrutne demony wkrótce tu będą i zaczną pożerać studentów zarządzania. Czyli nas.
– Krwiożercze – rzucił Piotr.
– Co jest krwiożercze? – Max był w świetnym humorze. Poznałem to po jego stoickim spokoju i opanowaniu.
– Demony. Krwiożercze demony, które polują na studentów zarządzania – rozwinął Piotr. – Tak przecież brzmiało zamówienie naszego kochanego Teodora. Powinniśmy być skrupulatni, skoro sytuacja jest bardziej niż poważna.
– Niech będzie. – Max kiwnął głową. – Pozwólcie, że przedstawię wam teraz mój plan działania.
Rozejrzał się po nas, udając, że czeka na lepsze pomysły, a wobec przewidywalnego braku sprzeciwu, kontynuował:
– Piotr będzie odpowiedzialny za monitoring mediów.
– Co to są media, Max? – Piotr postanowił najwyraźniej przetestować trwałość niezwykłego opanowania kuzyna.
– Radio i telewizja. No i prasa, oczywiście – wyjaśnił Max, nieskończenie cierpliwie. Podziwiałem go.
– Prasa? – drążył Piotr.
– Gazety, kuzynku – nie poddawał się Max. – Nie martw się, nie musisz ich kupować. Wystarczy, że przejrzysz okładki w kiosku. Jeśli okrutny demon kogoś pożre, od razu napiszą o tym w gazetach.
– Nie przesadzasz przypadkiem? – Piotr zrozumiał najwyraźniej, że Max nie żartuje, i zmienił strategię. – Widziałeś dowód Ewy, nie urodziła się wczoraj, to zwykła studentka. Tequila też oryginalna, nawet ma akcyzę. W takim razie obiecane demony nie mogą być w żaden sposób specjalne ani szyte na miarę. Będą zwyczajne.
– Co to jest zwyczajny demon, kuzynku? – odpowiedział Max z lekką nutą drwiny, ale bez najlżejszego nawet śladu irytacji.
– Może po prostu jakiś autobus wjedzie w klub studencki, likwidując pół pierwszego roku zarządzania w czasie połowinek. Tyle, czysta robota – wyjaśnił Piotr, wyraźnie usatysfakcjonowany nagłym, zupełnie nieoczekiwanym przypływem kreatywności
– Widziałeś kiedyś demoniczny autobus, kuzynie? Inaczej, czy w ogóle widziałeś autobus? Czy tylko słyszałeś od tych, których nie stać na taksówki?
Rozmowa wyraźnie zmierzała w niewłaściwym kierunku. Postanowiłem zaryzykować i bez pozwolenia zabrać głos.
– Może się też okazać, że Piotrek w czasie monitoringu mediów usłyszał w radio piosenkę pod tytułem „Horda krwiożerczych demonów poluje na studentów zarządzania”. Tak byłoby chyba jeszcze łatwiej, nie? – nawet mnie samego zdziwił odważny ton tej wypowiedzi. Naprawdę ja to powiedziałem?
– Teo, życzę ci tego z całego serca. A skoro już się odezwałeś, pomówmy o twojej roli. – Max zwrócił pełne życzliwości spojrzenie na moją skromną osobę. – Twoim zadaniem będzie…
« 1 2 3 4 8 »

Komentarze

06 VI 2011   10:57:39

Zacne opowiadanie. Przypominając sobie swoje studenckie czasy jestem wstanie stwierdzić, że wręcz realne, rzeczywiste.

14 I 2012   17:44:50

Świetne opowiadanie.

10 V 2013   20:20:09

Jakoś dotrwałam do końca. ;/ Chcę zapomnieć.

15 VIII 2013   09:26:18

W sumie fajne :), tylko sporo bledow

15 VIII 2013   09:28:56

W razie jakis pytan moj tel 794778195
pozdrawiam

15 VIII 2013   22:30:26

Skond clickash?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Smok w szkatułce
— Anna Nieznaj

Tegoż autora

Przystawka, jakże udana
— Istvan Vizvary

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.