Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magda Schreiber
‹Kapeć. Powiastka eschatologiczna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagda Schreiber
TytułKapeć. Powiastka eschatologiczna
OpisAutorka urodziła się w 1976 roku, w Warszawie – i tu spędziła prawie całe dotychczasowe życie. Studiowała na warszawskiej ASP. Teraz rzeźbi i pracuje w sklepie zoologicznym, żeby zarobić na materiały do tych rzeźb. Pierwsze – i jak dotychczas jedyne – opowiadanie („Pan Słoneczko”) opublikowała w „Esensji”; we „Frazie” (50/2005) ukazał się jej esej „Zwierzę w sztuce najnowszej”. Pisała też krótkie notki do „Twórczości”.
Gatunekrealizm magiczny

Kapeć. Powiastka eschatologiczna

« 1 2 3 4 5 »

Magda Schreiber

Kapeć. Powiastka eschatologiczna

Stwór podniósł się niespiesznie. Kapeć skulił się, starając się zajmować jak najmniej przestrzeni. Zakrył ryjek przednimi nóżkami.
Owionął go straszny smród, gdy Bestia nachyliła się nad nim, i Kapeć zrozumiał, że czas pożegnać się z życiem. Nie miał żadnych szans.
Wiem, że widzicie, że zawsze w Was wierzyłem, pomodlił się w myślach.
Czekał.
I czekał.
W końcu zaczął się niecierpliwić. Ileż w końcu można czekać na śmierć?!
W końcu ostrożnie spojrzał w górę. Nie zobaczył nikogo.
Rozejrzał się wokół. Bestia znów leżała na kanapie! Nawet nie patrzyła na Kapcia!
Przeszedł próbę!
Częściowo się czołgając, częściowo biegnąc, walcząc z odrętwieniem, parł jak najszybciej przed siebie. Aż wreszcie zarył ryjkiem w gromadzących się pod Kanapą pokładach kurzu. Był uratowany. Co prawda kichał potężnie od kurzu, ale mógł trochę odetchnąć i zebrać myśli.
– Aj! Złaź ze mnie! – pisnął ktoś cienko i wyjątkowo przenikliwie.
Kapeć właśnie rozkichał się na dobre, nie dałby rady dojrzeć nikogo, choćby i stał tuż przed nim. Ale głos dochodził jakby z dołu.
– Pod tobą, ofiaro! Złaźżeż wreszcie ze mnie! – rozległ się znowu przeraźliwy pisk.
– A… przepraszam – Kapeć przesunął się bliżej ściany, wzbijając kolejne chmury pyłu.
Spojrzał – i zgłupiał. Przez chwilę niewyobrażalnej konsternacji wydawało mu się, że patrzy na swojego partnera. Widział ryjek. I uszy. I – na litość Onych! – przybrudzony różowy kolor.
Ale przenikliwy głosik maskotki uświadomił mu, że to jednak nie cud.
– No! Musisz uważać, gdzie chodzisz! Mogłeś mi coś złamać!
Kapeć spojrzał z powątpiewaniem na całkowicie szmacianą świnkę przed sobą i rozsądnie powstrzymał się od komentarza.
– Bardzo przepraszam – bąknął. – Uciekałem przed Bestią i…
– Bestią? Zaraz, zaraz, czy ty nie masz na myśli Psa?
– Psa?
– No, Psa. To to ożywione bydlę, które mości się na kanapie.
– To jest Bestia!
– Jak zwał, tak zwał. A ty kto jesteś? Ja się nazywam Świnka Przytulanka z Materiałów Ekologicznych. Pochodzę z Regału.
– Świnka Przylu…
– Wystarczy Świnka – trudno westchnąć piskliwie, ale maskotce się to udało. – To arystokratyczne nazwisko, dlatego takie długie.
– Aha. A ja jestem Kapeć Bez Pary.
– Bez pary? Ale czy buty nie powinny być…
– Tak, nie mylisz się – przerwał Kapeć z goryczą.
– Ach… Chyba rozumiem. I rzucili cię mu do zabawy?
– Co proszę?!
– No, Psu?
Kapeć dumnie podniósł ryjek.
– Przeszedłem próbę, jeśli o to ci chodzi.
– Jaką próbę?
– Próbę Bestii. Zajrzała w moją duszę i pozwoliła mi żyć.
Świnka parsknęła.
– Akurat. Nie miał na ciebie ochoty, po prostu.
– A skąd to wiesz? Przyznasz, że Oni zesłali Bestię… Psa… jako karę za grzechy.
– Myślę, że nie.
Kapeć aż się zatchnął i przez dłuższą chwilę kichał rozpaczliwie.
– Myślę, że sprowadzili go dla rozgrywki – powiedziała Świnka, gdy wreszcie doszedł do siebie.
– Rozgrywki?
– Tak. A rozgrywani jesteśmy my.
– Nie bluźnij.
– Mówię, jak jest.
– Mówisz, jakbyś nie wierzyła, że Oni chcą naszego dobra.
– Myślę, że się nami bawią… I przestań się tak miotać, kurz podnosisz.
– Po co mówisz takie głupoty, bez urazy.
– Głupoty to mówisz ty. I pewnie jeszcze się modlisz do Onych.
– A ty nie?!
– A ja nie.
Kapeć osłupiał. Nigdy w życiu nie spotkał prawdziwej poganki. Wiedział, że powinien ją nawrócić, sęk w tym, że nie miał pojęcia jak się do tego zabrać.
– Oni troszczą się o nas – zaczął kulawo. – Gdy zniszczymy się całkiem, dadzą nam Zbawienie, lub strącą w Śmietnik.
– Myślę, że Oni się nami po prostu bawią. Dla zabawy pozbawili cię tego drugiego, dla zabawy zesłali Psa i rzucili cię na pożarcie.
– A, widzisz, i tu się mylisz! Bestia mnie nawet nie tknęła. Mówię ci, wiernego nie ruszy.
– Akurat. Mnie też nie tyka, a trudno powiedzieć, że jestem wierna.
– Ciebie też nie…?
– Mnie też nie.
– Może widzi, że w głębi duszy jesteś dobra?
– To w końcu mam być dobra czy wierna, czy co tam jeszcze? Zresztą w Zbawienie i Śmietnik też nie wierzę.
Nie wierzyła w nic! Kapeć nigdy dotąd nie spotkał się z tak niebezpieczną osobą.
– Chyba się prześpię – powiedział wreszcie niepewnie. Wolał nie ryzykować dalszej rozmowy, bo kto wie, do czego by doszło.
Obudził go jakiś nieznany dźwięk. Kapeć poderwał się.
– Cicho – syknęła maskotka. Ryjkiem wskazywała…
Bestia wcisnęła straszliwy łeb pod Kanapę. Kapeć wyraźnie widział jej lśniące oczy, paszczę pełną ostrych przedmiotów i kałużę jakiegoś śluzu poniżej. Z paszczy dobywał się piekielny smród.
Chwilę zajęło Kapciowi uświadomienie sobie, że to nie on ani Świnka są celem ataku. Ostrymi rzeczami, które miał w ustach, potwór próbował uchwycić gumową kulę. Wydawał przy tym złowrogi charkot.
– Nie na nas poluje – szepnął Kapeć.
– Ćśśś…
W tej chwili szmaciane nóżki rozjechały się i zdrętwiały. Niesparowany padł, wzniecając kolejny obłoczek.
Bestia kichnęła – brzmiało to jak nagły grzmot. Tuż obok niej pojawiły się nagle klapki. Wyglądały na nieprzytomne i rozmarzone, zwyczajna rzecz podczas pełnienia Służby.
Zahuczał odległy głos Onych. Zaraz potem pojawiła się Ręka. Nim Kapeć zdążył zdrętwieć z przerażenia, Dłoń chwyciła gumową kulę i wyszarpnęła ją spod Kanapy.
– Widzisz – Kapeć odetchnął z ulgą. – Wiernych nie tyka…
– Nie ciesz się jeszcze – pisnęła maskotka.
I miała rację.
Ręka Onych znów zjawiła się pod Kanapą. Nim się Kapeć obejrzał, już szybował przez przestworza Mieszkania. Gdzieś nad nim przetaczał się prastary, potężny Głos Onych. W tym grzmocie dały się słyszeć Słowa, choć wypowiadane bardzo powoli:
– Rufus! Łap!
Tym razem upadł wprost przed Bestią. Nie, nie Bestią, przed Psem, któremu Oni rzucili go na pożarcie. Kapeć z oburzenia zapomniał się skulić. Pokaże tym… Onym, jak umiera Niesparowany! Uniósł bojowo ryjek – niestety, nie był w stanie ustać na nóżkach – i spojrzał wprost w przerażającą paszczę.
Z kłów kapała ślina. Powyżej sterczał jakiś wilgotny organ, świadczący o tym, że Pies należy do Ożywionych. Para wściekłych ślepi wpatrywała się w Kapcia. Bestia wydała przeraźliwy dźwięk. Kapeć stulił uszy, ale nie przestał wpatrywać się we wroga. Rozległy się kolejne wrzaski. Pies przypadł do ziemi, wrzasnął jeszcze raz.
A potem sobie poszedł.
W Szafce na Obuwie zapanowało niespotykane ożywienie. Z cholewy do cholewy, z języka do języka – co tam kto miał – przekazywano sobie wieści. Kapeć, ich dobry, stary przyjaciel Kapeć, przeszedł pomyślnie Próbę Bestii. Przebywa teraz w Przedpokoju.
– Pewnie wkrótce przybędzie do Szafki – obiecywały Sfatygowane Buty Robocze. – I będzie głosił Słowo Onych.
– Ach, jak cudownie – cokolwiek teatralnie westchnęły Wysokie Szpilki.
– Zawsze w niego wierzyliśmy – wyznały Półbuty.
– Bo prawości nie można ukryć – dodały Sfatygowane. – Kapeć jak te Hioby, stracił Parę, nie mógł pełnić Służby, żył na samym dnie, w pogardzie…
Zewsząd posypały się zapewnienia o ogromnej sympatii dla miłego Niesparowanego.
– …ale nigdy nie stracił wiary – dokończyły Sfatygowane spokojnie.
– Phi – parsknęły Nike; ale cichutko, żeby nikt nie usłyszał.
– Udamy się na pielgrzymkę – oświadczyły nagle Szpilki.
– Co?! Wy?
– My. A co, nie wierzycie, że możemy doznać Przemiany, tak? Udamy się do Kapcia i będziemy słuchać jego nauk.
– My też pójdziemy – powiedziały Półbuty. – O łaskę trzeba się trochę postarać, a nie czekać, aż sama spłynie.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pan Słoneczko
— Magda Schreiber

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.