Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magda Schreiber
‹Kapeć. Powiastka eschatologiczna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagda Schreiber
TytułKapeć. Powiastka eschatologiczna
OpisAutorka urodziła się w 1976 roku, w Warszawie – i tu spędziła prawie całe dotychczasowe życie. Studiowała na warszawskiej ASP. Teraz rzeźbi i pracuje w sklepie zoologicznym, żeby zarobić na materiały do tych rzeźb. Pierwsze – i jak dotychczas jedyne – opowiadanie („Pan Słoneczko”) opublikowała w „Esensji”; we „Frazie” (50/2005) ukazał się jej esej „Zwierzę w sztuce najnowszej”. Pisała też krótkie notki do „Twórczości”.
Gatunekrealizm magiczny

Kapeć. Powiastka eschatologiczna

« 1 2 3 4 5 »

Magda Schreiber

Kapeć. Powiastka eschatologiczna

– A co nam zrobisz, sztuczna wieprzowino? Dawać ją!
Banda mlasnęła i plunęła jęzorem zepsutego białka. Świnka otrząsnęła się ze wstrętem.
– Sio! Bo zawołam kota.
O dziwo, zbuki się zawahały.
– Akurat, bo potrafisz.
– Potrafię. Choć was to chyba nawet kot nie zechce.
Nerwowe ciamkanie.
– Nie znasz Słowa – powiedział wreszcie Hektor niepewnie.
Świnka wzgardliwie zakręciła ogonkiem.
– Kici, kici, kici – zaczęła. – Kici, kici…
– Zamknij się!
– Kici, kici…
– Zamknij się!!!
– Kici.
Coś gwałtownie popchnęło Kapcia do przodu; jednocześnie krzepnąca masa ustąpiła.
– Zabieraj go sobie – warknął Hektor. – I spadówa.
– Dziękuję – odpisnęła maskotka szyderczo.
Odsunęli się kawałek dalej.
– Dziękuję – powiedział Kapeć.
Czuł się skrępowany. Ledwo się znali z tą dziwną zabawką, teraz jednak trafili w świat obcy im obojgu, no i – uratowała go.
– Ach, Kapeć, nie ma sprawy! – pisnęła Świnka. – Strasznie się cieszę, że zdążyłam, wiesz?
– Ja tym bardziej…
– I w ogóle cieszę się, że cię widzę. I wiesz co? Miałeś rację!
– Nie rozumiem…?
– No, z Onymi. Widzisz, strącili nas! Śmietnik istnieje!
– Śmietnik tak…
– Ale nawet w Śmietniku dali nam nadzieję. Patrz, odnaleźliśmy się, chociaż to miejsce jest ogromne!
– To chyba przypadek. Zresztą chyba musiałaś tu trafić zaraz po mnie. Pewnie dlatego łatwo nam było…
– Ależ Kapeć, ty chyba nie wiesz, jaki wielki jest Śmietnik. Przecież składa się z trzech Kontenerów, mogliśmy nawet nie trafić do tego samego! A upadliśmy tuż obok!
– Może za podobne winy trafia się do jednego Kontenera – stwierdził Kapeć bez przekonania.
– Ha! Czyli przyznajesz, że to kara za winy! Czyli wierzysz!
– Może…
– Ja zresztą nie sądzę, żeby to była kara… Co tam masz?
– Znajoma. Poczekaj… Proszę Pani! Pani Poducho!
– Znajoma?
– Opowiem ci za chwilę… Pani Poducho, proszę poczekać! Proszę poczekać, to pani naciągnę…!
Kapeć torował sobie drogę do starego siedziska. Poducha jakby przyspieszała. Sprężyna sterczała pod absurdalnym kątem.
– Proszę pani! Naciągnę…
Zatrzymała się wreszcie.
– Wynoś się – zgrzytnęła.
– Przepraszam panią. Miałem małą przygodę… Ale nie zapomniałem o pani!
Sprężyna świsnęła tuż obok.
– Wynoś się – syknęła poducha. – Bo cię przebiję.
– Co…? Ależ…?
Stare siedzisko już się oddalało, wywijając swą straszliwą bronią.
– To przez zbuki – wyjaśniła Świnka. – Cuchniesz nimi.
– I tylko dlatego…?
– To taki typ. Snobka. Cała poprzecierana, ale się wywyższa, bo ta poprzecierana szmata to plusz.
– Myślałem, że się obraziła, bo ją zostawiłem…
– Myślę, że będzie tą sprężyną terroryzować pół śmietnika. Nic się nie stało.
– Myślisz? To chodźmy lepiej do tej drugiej połówki.
– Dobra. I poszukamy wody, bo faktycznie strasznie cuchniesz…
– Świnko, bez urazy, ty też.
– Ja cię ratowałam!
– Po to, żeby mi wypominać…?
– No bo śmierdzisz, nie czujesz siebie?
– Uwierz mi, wolałbym nie czuć.
Świnka przez chwilę milczała, mając skwaszony ryjek.
– No, dobrze – pisnęła wreszcie. – Przepraszam. Wiesz… zawsze myślałam, że jestem mądrzejsza od innych, bo żyłam na Regale. Miałam szerszą perspektywę, no i książki za sobą. Śmiałam się z wiary w Onych. Miałam ich za zwykłych drani, wykorzystujących nas i mamiących bajkami o Zbawieniu i Śmietniku. No a teraz wyszło, że to wszystko prawda…
– Czy ja wiem…
– …a ja nie bardzo umiem przestrzegać ich nauk. Znaczy, staram się.
– Rozumiem…
– Ale nie zawsze mi wychodzi. No… przepraszam, że byłam niemiła.
– Nic się nie stało – Kapeć przyjacielsko zamachał uszami.
– Na pewno…?
– Na pewno. Chodźmy poszukać tej wody.
Jak trudno znaleźć w Śmietniku czystą wodę, niestety wkrótce się przekonali. Spotkali tylko jedną plastikową butelkę z resztką wody mineralnej, ale ona burknęła jedynie:
– Trzymam się tego, co mam – i oddaliła się, gniewnie trzeszcząc.
W desperacji Kapeć zaproponował odszukać stłuczkę i umyć się w wódce. Niestety – okazało się, że zgniłe warzywa wszystko zdążyły wypić. Wrzeszczały teraz ze zdwojoną siłą i jeszcze szybciej rozpływały się w niebycie.
Wędrowali przez Śmietnik, przechodząc wśród wycia i krzyków, przeciskając się wśród świadomych i szaleńców, a także umierających obiektów, które – tracąc swoją jaźń – stawały się czymś mniej niż rzeczami.
Wody nigdzie nie było.
– Może jakaś tu trafi – wzdychała Świnka.
– Może chociaż trafimy na miejsce, gdzie nie będziemy nikomu przeszkadzać – wzdychał Kapeć.
– To trzeba było zostać wśród tych zbuków.
– Jasne.
– Wybacz. Taki makabryczny żarcik.
– Zjeżdżajcie – warczał stary worek, ogryzek lub zeszyt. – Cuchnące dranie!
Więc szli dalej.
– Co to? – spytała Świnka któregoś razu. Była tak zmęczona, że nawet nie brzmiała piskliwie.
Kapeć bez słowa skierował się ku metalowej płaszczyźnie, która zagrodziła im drogę.
– Wynocha! – warknęły gazety codzienne.
– Co to jest? – spytał Kapeć lakonicznie.
– A co, newsów się zachciało? Odjazd!
– Nie wiecie? – wtrąciła się Świnka. W jej oku błysnęło zainteresowanie.
– Wszystko wiemy. Odjazd!
– Akurat. Jesteście przeterminowane.
– Wcale nie.
– Tak. Nic nie wiecie.
– Wiemy wszystko!
– Książki wiedzą wszystko. Wy wiecie tylko jeden dzień. I to już było.
– Książki to fikcja. A my wiemy fakty.
– No to – co to jest ta ściana?
– Co to może być, jak myślisz, zgniłe jajo? To ściana.
– Ściana czego? – wtrącił Kapeć.
– A czego by miała być. Śmietnika.
– Jak to – Śmietnika?
– Śmietnika, imbecylu; to jest to miejsce, gdzie trafiłeś.
– Chcesz powiedzieć, że Śmietnik ma ściany?
– A co? – parsknęły drwiąco gazety. – Myślałeś, że Śmietnik nie ma końca?
– Tak – przyznał Kapeć. – Tak właśnie myślałem.
Zapłakałby wtedy, gdyby tylko miał stosowne gruczoły.
– Śmietnik ma koniec, a za Śmietnikiem jest może i woda – pisnęła praktyczna Świnka. – Idziemy.
– Nigdy się nie wydostaniecie – syknęły czasopisma zawistnie. – Stąd nie ma wyjścia.
– Skoro jest ściana, to znajdziemy jej koniec.
– Ona nie ma końca!
– Bzdura – uznała maskotka, bojowo wywijając ogonkiem. – Przecież jakoś tu się dostaliśmy, nie?
– Z góry – oświadczył nieoczekiwanie Kapeć. – Spadliśmy…
Gazety zachichotały złośliwie.
– Co z tobą? – spytała Świnka z irytacją.
– Spadliśmy z góry. Wejście będzie…
Kapeć nie dokończył. Bez słowa rzucił się na piętrzący się przed nimi papier. Gazety wrzasnęły, gdy się po nich wspinał. Obrzuciły go niewybrednymi wyzwiskami, ale na tym się skończyła ich obrona. Widać, jak to często z mediami bywa, dobre były tylko w gadaniu.
Wspinał się coraz wyżej i wyżej. Świnka podążyła za nim.
Wiatr rozwiewał uszy Niesparowanego, gdy po długiej wędrówce stanął wreszcie na Krawędzi. Przytrzymując się metalu, wychylił się ostrożnie – nie widział dna tej przepaści. Przed nim majaczyła zamglona przestrzeń. Słowem, Kapeć spoglądał w pustkę.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pan Słoneczko
— Magda Schreiber

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.