Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grażyna Sosińska
‹Dwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrażyna Sosińska
TytułDwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa
OpisPrzedstawiamy długie opowiadanie, przywodzące tematyką na myśl „Niebezpieczne związki” Choderlosa de Laclosa.
Gatunekobyczajowa

Dwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa – część 1

« 1 8 9 10 11 »

Grażyna Sosińska

Dwie damy na pozór Fosse’a i de Laclosa – część 1

Na miejscu, w malutkim miasteczku niedaleko Besancon, czekał na nią osobny pokój z łazienką w wielkiej willi, kłócące się małżeństwo na progu rozwodu i dwóch małych łobuzów: Paul i Guillame. „Jak sobie z tymi bachorami poradzić, jak ich zmusić do zjedzenia śniadania, umycia się, posprzątania pokoju, zaprzestania bijatyk” – kurcze, Olga, przecież ty masz dwóch młodszych braci, to czemu się mnie pytasz? Ja mam starszą siostrę i już od dawna się z nią nie biję – „Gdy chcę coś któremuś nakazać, słyszę: C’est moi qui decide – To ja tu decyduję. A gdy usiłuję im coś powiedzieć, oni specjalnie zaczynają strasznie szybko mówić, żebym nie mogła ich zrozumieć.” – no tak, wtedy jeszcze nie byłaś finalistką olimpiady z francuskiego, ani tym bardziej studentką romanistyki. „Och, wrócić już do Polski i wyjechać gdzieś z Tobą”. Też się nie mogłem doczekać.
Jeśli chodzi o wspólny wyjazd, to już zdążyłem się zetknąć z rodzicielską reakcją na takie pomysły. Chcieliśmy wyjechać jeszcze w czerwcu. Niestety, gdy zwróciłem się do rodziców o pożyczkę, usłyszałem, że nie będą potem płacić za mnie alimentów. Oczywiście wściekłem się, choć w głębi ducha śmiałem się: z ich naiwnej wiary, że w ciążę można zajść tylko w czasie wyjazdu i z tego, że ich strach był niczym nie uzasadniony – to najważniejsze mieliśmy wciąż przed sobą i nie mieliśmy zamiaru tego w najbliższym czasie zmieniać.
Rozwiązałem sytuację samodzielnie, tzn. postanowiłem zarobić pierwsze w życiu pieniądze. Kasa, i to całkiem niezła, czekała na budowie, gdzie przez trzy tygodnie zasuwałem jako tzw. „młody”. Oznaczało to, że poza mieszaniem zaprawy, noszeniem cementu i kopaniem biegałem też po wódkę dla panów starszych.
Kiedyś popiliśmy naprawdę tęgo – po pół litra na głowę. Nie wiem, jak to zniosłem, ale jako jedyny jeszcze tego dnia pracowałem i chyba po prostu wypociłem cały alkohol, bo do domu wróciłem całkiem zdrowy.
„Co? Pracujesz na budowie? Błagam, nie spoufalaj się za bardzo z tymi ludźmi. Jak wrócę, chcę, żeby czekał na mniej mój Januszeńka, a nie jakiś lump z budowy” – pisała zaniepokojona Olga. „I pamiętaj, trzy papierosy dziennie” – dodawała, nieświadoma, że na budowie, podobnie jak w radzieckim łagrze, papieros to jedyny legalny sposób, żeby chwilę odpocząć.
Picie na budowie natchnęło mnie myślą wykorzystania sobotniego popołudnia. Zostawałem wtedy zwykle sam i kończyłem różne rozgrzebane prace. Wyskoczyłem po butelkę wermutu, wypiłem połowę jej zawartości i udałem się do pobliskiej budki telefonicznej, skąd wykręciłem numer zaczynający się od 058. Odebrała mama.
– Dzień dobry – przywitałem się lekko chwiejącym się głosem – czy zastałem Justynę?
– Już proszę, chwileczkę.
– Justyna, słucham.
– No cześć, tu Janusz.
– Och, no proszę. Dawno nie dzwoniłeś.
Czułem się niesamowicie silny. Za mną stała cudowna dziewczyna, o której Justyna musiała się dowiedzieć. Jak również o tym, że dzwonię na rauszu, co określiła jako dołujące. Nie wiedziałem, że ona też była silna – dzięki Piotrkowi, zimnemu typowi o rozbudowanych mięśniach łydek, którego miałem poznać już 13 miesięcy później.
Olga wróciła dokładnie 20 sierpnia. Zabijałem tego dnia czas na wszelkie możliwe sposoby. I wreszcie pojechałem na Centralny. A ona już tam siedziała na swoim brązowym plecaku.
Następnego dnia pojechaliśmy na Słowację. Wynajęliśmy pokój w Nowej Leśnej i dzieliliśmy czas mniej więcej równo na łóżko i góry. Choć czasem udawało się to połączyć – zastanawiając się, czy ktoś nas widzi, leżeliśmy, przykryci kurtką, u podnóża Krywania. Taki świetny miałem pomysł: żeby tam kiedyś począć nasze dziecko.
Jeszcze z Francji Olga napisała do mnie, że wysłała do Krzyska propozycję spotkania się we troje. „To byłby chyba dobry sposób na zaprzyjaźnienie się. On by zobaczył, jacy szczęśliwi jesteśmy razem, ty przekonałbyś się, że między nami chodzi tylko o przyjaźń”.
Nie podjąłem tematu i to był błąd, bo Olga propozycji nie ponowiła i postanowiła spotkać się z nim bez mojej obecności.
Pretekst mieli naprawdę świetny – zbliżały się imieniny Mamki i trzeba jej było kupić prezent. Krzysiek, co prawda, nie był zaproszony, ale przez telefon zaproponował, że się przyłączy do poszukiwań. Olga zgodziła się, przez co automatycznie ja zostałem z udziału w tych poszukiwaniach zwolniony.
Umówili się dwa dni przed imprezą, która miała się odbyć w Piasecznie. Odprowadziłem Olgę pod pomnik Kopernika na Krakowskim Przedmieściu, gdzie on już siedział z żółtym bukietem (kupił go od jakiejś starowinki za pieniądze, które zapewniły jej pewnie tego dnia kolację).
• • •
Olguś!
Potrafisz sobie wyobrazić, co ja wtedy czułem?
Najpierw, gdy powiedziałaś mi, że macie zamiar się spotkać. Nie mogę zrozumieć, jak możesz spotykać się z kimś, kto Cię tak potraktował. Tłumaczysz mi to na różne sposoby, że to przyjaźń, że nie chcesz zrywać kontaktu z wartościowym człowiekiem, że nie mam powodu, żeby czuć zazdrość. Ale jednocześnie tworzysz wokół tego spotkania klimat, który burzy jakoś moje zaufanie. Nie chodzi mi o to, że mnie zdradzisz (boję się w ogóle użyć tego słowa), tylko po prostu jest w tym wszystkim coś, co powoduje mój strach. Chętnie bym Ci to opisał szczegółowo, ale boję się sprawczej mocy słów.
Potem, gdy Cię z nim zostawiłem. Oczywiście, gdybym podszedł do niego i powiedział, że jak Cię tknie, to go zabiję, wyszłoby idiotycznie. Ale tak właśnie w tym momencie myślałem. Bo dla mnie oczywiste było, że on w jakiś przewrotny sposób manipuluje sytuacją.
I wreszcie, gdy wpadliśmy na siebie w sklepie muzycznym. On trzymał Twój plecak, z którego wyjęłaś prezent dla Mamki – ten dzwonek pasterski. I okazało się, że to on przywiózł go z Irlandii. Mam cholerną ochotę powiedzieć Mamce, skąd ten prezent.
No i co? Mam Ci teraz postawić ultimatum: albo ja albo on? No wybacz, ale Twoje zapewnienia, że to nic, świadczą albo o tym, że próbujesz mnie okłamać, albo o tym, że próbujesz okłamać siebie.
Podrzucam Ci ten list do skrzynki pocztowej. Do Mamki przyjadę sam. Jakoś nie mam teraz ochoty Cię widzieć. Muszę to wszystko przetrawić.
Janusz
• • •
Olguniu,
Nie zdążyliśmy wtedy porozmawiać o wszystkim, a że nie wiem, kiedy znów się spotkamy, piszę ten list.
Nie opowiedziałem Ci o Joli. To dziewczyna z mojej grupy, nie znasz jej. Przez dłuższy czas natrętnie się jej przyglądałem na wykładach, a potem wszystko się potoczyło szybko. Wiesz, moja matula bardzo ją polubiła, do tego stopnia, że pozwala jej zostawać u mnie na noc. Co zresztą miała zrobić. Po prostu trzy tygodnie temu zajrzała do mojego pokoju, a my tam spaliśmy. Tzn. ja, jak zwykle na podłodze, owinięty kołdrą, a Jola na moim łóżku. Myślałem, że będzie miała pretensje, ale nie, nawet jej zaproponowała śniadanie.
Jola jest w porządku, choć czuje się trochę zagubiona w Warszawie (pochodzi z Lublina, czyli, jak to żartobliwie z francuska wymawiamy: z Lublę). Nie wiem, jak to się dalej potoczy, ale dobrze nam ze sobą.
Mam nadzieję, że Mamce prezent się spodobał.
Jeszcze na koniec chciałem Cię o coś spytać, a właściwie stwierdzić z niewielkim (ale jednak) przekonaniem. Gdy siedzieliśmy na ławce pod Twoim domem, a ja Cię trzymałem za rękę, sprawiałaś wrażenie, jakbyś chciała mnie pocałować.
Trzymaj się ciepło.
Krzysiek
• • •
Krzysiek,
Mamce prezent się podobał, choć wyobrażasz sobie, jak się zmieszałam, gdy spytała, skąd u diabła wytrzasnęłam coś tak zabawnego.
Pocałować Cię chyba nie chciałam (troszkę się dziwię, że w ogóle jakoś to komentuję).
Mam kłopoty, ale sama jestem sobie winna.
Gratuluję dziewczyny i życzę Wam szczęścia.
Olga
• • •
Czy ona naprawdę wierzyła w przyjaźń z nim, przede wszystkim w to, że jemu chodzi tylko o przyjaźń?
Do Piaseczna rzeczywiście dotarłem sam, ale tam się natknąłem na Olgę i pozostałych gości, więc na imprezę dotarliśmy razem. Może i dobrze, bo uniknęliśmy kłopotliwych pytań.
Olga z oddaniem zwisła na moim ramieniu, że niby wszystko w porządku. A ja nawet nie wiedziałem, jak sformułować zarzut, choć przecież byłem pewien, że mój podły stan jest jej winą.
« 1 8 9 10 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.