Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Szajkowska
‹Niepołomni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Szajkowska
TytułNiepołomni
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w 1981 w Łodzi, tu ukończyłam studia – fizykę na PŁ, tu mieszkam razem z mężem. Pracuję jako tłumacz języka angielskiego. Publikacja opowiadania w „Esensji” to mój debiut literacki.
Gatunekfantasy, historyczna

Niepołomni

« 1 2 3 4 18 »

Julia Szajkowska

Niepołomni

Pospiesznie oblizał spierzchnięte wargi, ale wyschnięty język nie mógł przynieść żadnej ulgi. Choć słońce dawno już minęło zenit, lniana koszula mężczyzny była mokra od potu, a suchość w ustach doprowadzała go do szaleństwa.
Nie mogąc znieść dłużej napięcia i coraz cięższej atmosfery gaju, książę ruszył wzdłuż leśnej przecinki, jak się okazało wprost na centralną polanę. Mieszko uznał to za dobry znak.
Wszyscy wiedzieli, że ścieżki bywały tu kręte i kapryśne. Czasami na łąkę trafiało się od razu, czasami zaś nawet wielogodzinne błądzenie pomiędzy drzewami nie przynosiło upragnionego skutku. Dziś najwyraźniej bogini była przychylna swemu ludowi.
Gdy dotarł do sanktuarium, oczom jego ukazał się widok, jaki niewielu było dane oglądać. W sięgającej do pasa trawie poruszała się postać, nierealna, jakby ze snu. Jej włosy, unoszone delikatnymi podmuchami wiatru, lśniły w pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca niczym złoty strumień. Biała tkanina szaty falowała nieznacznie, ukrywając co bardziej subtelne figury przedziwnego tańca.
Książę starał się początkowo śledzić tan boginki – nie miał wątpliwości, że jest świadkiem misterium istoty wyższej, może nawet samej służebnicy Wielkiej Matki – lecz próby uchwycenia tych dziwnych, arytmicznych ruchów wywołały jedynie zawroty głowy.
Naraz promienie chowającego się za horyzontem słońca zalały postać tańczącej krwiście czerwonym światłem, nadając jej wygląd demona zemsty. W tej samej chwili boginka spostrzegła człowieka, który onieśmielony jej spojrzeniem padł natychmiast na kolana.
– Wstań, śmiertelny – usłyszał tuż nad uchem.
Dziewczę, nie wiedzieć jak i kiedy, znalazło się tuż przy nim. Mieszko odważył się unieść nieco wzrok, lecz natychmiast pożałował. Spojrzenie bladych, niemalże przezroczystych niebieskich oczu przeszywało go na wylot, choć przecież od razu odgadł, że dziewczę ogląda teraz inny, odległy obraz.
Boginka zamarła w bezruchu równie nienaturalnym co przerwany chwilę wcześniej taniec. Trwała tak niczym zaklęta, wsłuchując się w ciszę, spoglądając w pustkę. Mieszko również nie śmiał drgnąć, choć przy absolutnie nieruchomej nieziemskiej postaci widział siebie niczym targaną wiatrem osikę.
Dziewczę niespodziewanie przechyliło głowę w bok, przyglądając się klęczącemu człowiekowi – tym razem faktycznie jemu – z taką uwagą, jakby ujrzało kogoś jego pokroju po raz pierwszy. Wrażenie niedostępności minęło równie nagle, jak się pojawiło. Boginka przemówiła ponownie słodkim niczym śpiew słowika głosem:
– Mokosz widzi twoje cierpienia, śmiertelny. Mokosz ma dla ciebie litość. Odstąp od wiary ojców, przyjmij chrzest. Bogowie nie okażą gniewu.
Mieszko, wciąż zniewolony hipnotyzującą mocą lodowego spojrzenia, poczuł naraz jak świat wokół niego zaczyna wirować, nabierając prędkości z każdą chwilą. Stojąca naprzeciw niego krucha postać zdawała się migotać. To tu, to tam prześwitywały przez nią coraz mocniej ciemniejące zarysy koron drzew i odcinające się bielą na tle wieczoru pnie. W końcu rozedrgane kontury zniknęły zupełnie, pozostawiając władcę w niemym zdumieniu.
Ciągle oszołomiony, wycofał się z polany. Jego wierzchowiec czekał spokojnie, skryty w szpalerze brzóz. Cisawy ogier parsknął radośnie, widząc swojego pana i pochylił łeb, domagając się nachalnie należnej mu pieszczoty. Mieszko zaczął odruchowo czochrać rude czoło pupila.
– Dalej, Chyży. Wracamy do domu – szepnął w szpiczaste ucho, gdy tylko znalazł się na końskim grzbiecie.
Zwierzę zarżało radośnie. Przytłaczająca atmosfera gaju przeszkadzała również i jemu, więc z radością powitało myśl o powrocie do przytulnych, znajomych stajni grodziska. Mieszko nie popędzał wierzchowca, pozwalając mu wybrać drogę i tempo jazdy. Miał wiele do przemyślenia, a cichy głos rozbrzmiewający wewnątrz czaszki podpowiadał nieustannie, że oto kształt świata uległ nieodwołalnym zmianom.
Był rok dziewięćset sześćdziesiąty szósty po narodzeniu Chrystusa, nowego, obcego boga, o którym Mieszko, pan ziemi Polan, nie wiedział niemal nic.
II.
Puszcza Niepołomicka, 966 r.
Polana górowała nieco nad okolicznymi terenami. Otoczona murem rosłych dębów i buków, była niemal całkowicie zapomniana, Ludzie unikali niegościnnego lasu, lękali się gniewu duchów, a nade wszystko porywczej natury ich pana, Leszego.
Tego jednak dnia wesoły śpiew zmącił wiekowy spokój nieprzystępnej puszczy. Siedzący na skraju polany mężczyzna poderwał się, by wypatrywać postaci, która miała rychło nadejść piaszczystą ścieżką. Nie lękał się gniewu boru, złośliwych duchów i psotnych chochlików, nie obawiał się przebywać samotnie pośród drzew. Wszystkie znane i nieznane ludziom leśne stwory korzyły się z szacunkiem przed obliczem Swarożyca, syna bogów.
On tymczasem wypatrywał.
Jego Jagódka mogła pojawić się w każdej chwili. Czekał jej od rana, cierpliwie, radując się na myśl o czasie, jaki spędzą razem. Najmłodsza z boginek w orszaku Wielkiej Mokoszy władała niepodzielnie sercem i umysłem porywczego bóstwa.
Wreszcie dostrzegł odległą jeszcze sylwetkę. Z jego piersi wydobyło się ciche westchnienie rozczarowania – to nie boginka, a jeno wiejskie dziewczę zmierzało w stronę polany. Zdumiał się Swarożyc, czego może szukać samotna dziewczyna w leśnych ostępach, lecz przytomnie postanowił skryć się, by nie spłoszyć niewinnego dziecka swoją obecnością.
Wyszedł powoli na środek łączki, zamknął oczy, wsłuchał się w szum wiatru. Późne promienie słońca padały na jego zadowoloną twarz i skórę widoczną w rozcięciu rozchełstanej koszuli. Bosymi stopami poczuł każde źdźbło trawy, wciągnął w płuca czyste leśne powietrze. Myśli boga zaczęły płynąć statecznie niczym chmury na błękitnym niebie. Swarożyc stał się jednością z naturą, ze światem. W chwili, w której poczuł równowagę cyklu, przemienił się. Na środku polany, tam gdzie dotąd stał młody mężczyzna, pojawił się bogato rzeźbiony drewniany pal.
Dziewczyna, jeszcze prawie dziecko, płocha istota z przerzuconym przez ramię pszenicznym warkoczem, wbiegła na wzniesienie, śpiewając radośnie, chwaląc życie, bogów, świat. Zatopiona w swoich myślach i marzeniach nie zwracała uwagi na otoczenie. Wirowała w szalonych figurach nieskrępowanego pląsu. Zatrzymała się w ostatniej chwili o dwa kroki od górującego nad trawami posągu.
Spojrzała zdumiona. Uniosła nieśmiało dłoń, by dotknąć policzka jednej z czterech wyciętych w drewnie twarzy. Z zachwytem pochłaniała wzrokiem cudowne zdobienia – scenę polowania oddaną tak żywo, jakby nieznany mistrz czarami uchwycił starania myśliwca i przeniósł je w cudowny sposób na pień, symbole słoneczne, wyrzeźbione misternie, z największą starannością, pnące się wokół pala drewniane kwiaty, które gdyby nie brak barw, każdy pomyliłby z żywymi – ale nade wszystko jej wzrok przyciągały spoglądające w cztery strony świata oblicza posągu. Ta kraina nie widziała dotąd tak pięknych twarzy, tak natchnionych i skupionych jednocześnie.
Swarożyc skryty za drewnianą maską z radością przyjmował niemy zachwyt dziewczyny.
Tymczasem ona ściągnęła z szyi sznur korali i zarzuciła go na posąg, układając starannie ozdobę na drewnianych ramionach. Bóg zaśmiał się w duchu z naiwności dziewczęcia, które nieświadomie spętało go i zaklęło w przyjętej postaci. Wiedział, że przyjdzie mu teraz czekać, aż ukochana boginka rozpozna go w drewnianej rzeźbie i zdejmie koralowe pęta lub na chwilę, w której owoce zeschną się i rozpadną w pył.
Nagle śpiew – dotąd żywy, radosny – zwolnił i ścichł, zmieniając się w usypiający szept. Otępiające zawodzenie poruszyło kołem losu, wpychając historię świata na nowe tory, brutalnie wciskając ją w ramy nadane przez obce siły.
Istota drewna, struktura owocu, moc boga – wszystkie wypadły z objęć czasu, wyrzucone z nich wiedźmim czarem, spętane w niezmienionej formie na tysiąc lat.
– Wybacz – wyszeptała dziewczyna. – Nie miałam wyboru. Ale wrócę, przysięgam.
Swarożyc struchlał w chwili, gdy poznał ten głos.
„Jaga, Jagódka!” chciał zakrzyknąć, lecz nie zdołał. Na granicy światów rozległ się jego wściekły ryk, wrzask niemocy, wołanie o wyzwolenie, żądanie kary dla podstępnej istoty. Nie było odpowiedzi. Wszystkie znane mu siły władające światem pozostawały głuche na jego wezwania.
Tylko Leszy słyszał klątwy miotane przez porywczego boga i miał słyszeć jeszcze przez wieki, jednak nie reagował, bo taka była cena, taka była umowa.
Dziewczyna, jakże teraz odmieniona – już nie wiejska młódka, lecz eteryczna boginka, zjawisko nieznane oczom śmiertelników – wsparła czoło o twardą, spękaną powierzchnię. Błądziła czule palcami po zagłębieniach płaskorzeźby, jakby pieściła kochanka.
« 1 2 3 4 18 »

Komentarze

20 XII 2011   15:30:54

Bardzo dobre opowiadanie,

04 I 2012   22:39:40

Świetny tekst.Trochę bym się doczepiła ...eeee seksualnych motywów Mieszka,ale po za tym świetne.Te mysie kości!

07 I 2012   20:07:59

Super mieszanka postaci z tutejszej mitologii, pomysły na dramatyczną miłość niebanalne, całość trochę egzaltowana ale w granicach wytrzymania. Słabszą stroną jest język dziwnie czasem nie pasujący do dialogów postaci.

11 XII 2012   11:07:31

Pomysł zaskakujący. Dobrze się czyta. Czekam na następne opowiadania

20 VII 2014   12:19:39

Przyjemne!

28 III 2016   12:52:05

Bardzo dobre opowiadanie. Trochę naciągane motywy kierujące Mieszkiem, ale całość świetna. Gratuluję :)

28 III 2016   21:01:33

Bardzo dziękuję wszystkim komentującym - z poślizgiem, bo od publikacji i pierwszych komentarzy minęło już sporo czasu, a jakoś nie przyszło mi do głowy zajrzeć tu na tyle szybko, żeby odpowiadanie miało sens. Ale skoro tekst nadal "się czyta" i nawet przyjmuje, to skorzystam z okazji :). Cieszę się, że całość się broni.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

PINKK
— Julia Szajkowska

Dwa procent
— Julia Szajkowska

Zdrowaś Matko
— Julia Szajkowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.