Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Szajkowska
‹Niepołomni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Szajkowska
TytułNiepołomni
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w 1981 w Łodzi, tu ukończyłam studia – fizykę na PŁ, tu mieszkam razem z mężem. Pracuję jako tłumacz języka angielskiego. Publikacja opowiadania w „Esensji” to mój debiut literacki.
Gatunekfantasy, historyczna

Niepołomni

« 1 2 3 4 5 18 »

Julia Szajkowska

Niepołomni

Łzy wsiąkały w szczeliny drewna, spadały na piaszczyste podłoże posągu, na bose stopy boginki. Wiedźma zapłakała po raz ostatni nad losem boga zbyt upartego, by pogodził się z nieuchronnymi zmianami, a zbyt potężnego, by Matka mogła pozwolić sobie na zignorowanie go.
Po chwili uniosła głowę i spojrzała z pokorą w drewniane oblicze. Nieśpiesznie wyciągnęła przed siebie ramiona, szepcząc znów kipiące mocą słowa. Ten jeden raz, tak jak obiecała jej to Wielka Matka, miała prawo posłużyć się prawdziwą magią.
Ochronny czar skrył posąg przed oczyma ciekawskich za kurtyną niewidzialności, wypychając go poza granicę światów. Po chwili już tylko echo zaklęcia wibrowało niemo w powietrzu.
Przyjęcie
Warszawa, 31 grudnia 1938 r.
Zegar w salonie Zuzanny Lenart wybił wpół do jedenastej. Za półtorej godziny miał się rozpocząć nowy, lepszy rok 1939. Zuzanna, której z twarzy nie schodził uprzejmy uśmiech zadowolonej z siebie gospodyni, rozglądała się bystro wśród zebranych, wypatrując niesfornej czupryny brata.
Zygmunt Lenart wypełniał obowiązki pana domu ze znacznie mniejszym entuzjazmem, ale dzielnie bawił zebranych w salonie dżentelmenów rozmowami o interesach, rozruchach na Zaolziu i pogłoskach o wojnie. Jednocześnie równie pilnie co Zuzanna szukał wzrokiem sylwetki szwagra.
Raszewski był jednym z najmłodszych i najszybciej awansujących oficerów w sztabie generalnym, więc z pewnością mógłby dostarczyć zebranym panom ciekawych informacji na temat rzeczywistych ruchów wojsk niemieckich i sowieckich. Zygmunt Lenart szczerze liczył na jego wsparcie, gdyż tylko z taką pomocą mógłby utrzeć nosa pewnemu zarozumialcowi.
Niestety kapitan jakby zapadł się pod ziemię.
Jan Raszewski, jedyny na przyjęciu kawaler w stosownym wieku, cieszył się nieustającą atencją zaproszonych dam, choć przynajmniej połowa z jego wielbicielek była zamężna. Ta popularność z początku onieśmielała go nieco, gdyż nie przywykł do przebywania w centrum uwagi tylu osób, lecz po chwili przystąpił z prawdziwą przyjemnością do sprawiedliwego rozdzielania względów pomiędzy rozchichotane przyjaciółki siostry.
Obecnie wraz z gronem adorujących go wielbicielek skrył się przed wzrokiem pozostałych gości przyjęcia w gabinecie dyrektora Lenarta, jedynym pomieszczeniu na pierwszym piętrze podwarszawskiej willi, które pozostawało niedostępne dla ogółu zgromadzonych. Jednak nawet tu, w zaciszu pracowni pana domu, kipiące entuzjazmem towarzystwo nie zaznało spokoju. Raszewski zdołał zaledwie opowiedzieć jedną czy dwie anegdotki z czasów służby w Wilnie, gdy drzwi gabinetu otwarły się gwałtownie, ukazując korpulentną sylwetkę pani Lenart i nie dającą pomylić się z niczym innym misterną konstrukcję platynowych loków.
Zuzanna bezpardonowo wtargnęła na ten niemalże prywatny raut, po czym nadal promieniejąc rozkosznym uśmiechem, zaprosiła uciekinierów do salonu.
– Nie chcę wam psuć zabawy, kochani, ale lada chwila się zacznie. Nie chcecie chyba przegapić głównej atrakcji wieczoru?
Pochłonięte dotąd osobą kapitana kobiety momentalnie zapomniały o jego obecności, rozpływając się jednocześnie w zachwytach nad mającym rozpocząć się pokazem. Zuzanna słynęła z zamiłowania do nieszablonowych atrakcji, którymi zwykła raczyć gości organizowanych przez siebie przyjęć. Dziś, ponieważ okazja była szczególna, postanowiła zapewnić rozrywkę na niebywałym poziomie. Klasa atrakcji usprawiedliwiała tempo, w jakim damy opuściły pomieszczenie, pozostawiając kapitana własnemu losowi.
– Wybacz, że przerwałam wasze urocze zebranie – szepnęła Zuzanna, prowadząc brata do salonu.
– Daj spokój, Zuza – zaśmiał się. – Uratowałaś mi życie. Jeszcze chwila, a pożarłyby mnie żywcem. Ale, ale! Skoro twoja „atrakcja wieczoru” już tu jest, pozwolisz, że oddalę się na papierosa.
– Naprawdę zależy mi na tym, żebyś ją poznał. – Zuzanna ścisnęła mocniej ramię brata.
Raszewski skrzywił się nieco, słysząc te słowa. Jego siostra miała nieprzyjemny zwyczaj spraszania do domu najdziwniejszych indywiduów i obnoszenia się z tymi znajomościami niczym z trofeami po udanym polowaniu. Kapitan nie był w nastroju, by stawić czoła kolejnemu szarlatanowi, niemniej miał do siostry ogromną słabość i nie chciał sprawiać jej przykrości. Dlatego dał się poprowadzić pokornie niczym owca na rzeź do salonu, w którym zebrani zdążyli już zająć przygotowane wcześniej miejsca.
Z okazji sylwestrowej gali willa Lenartów przeszła solidne przemeblowanie. Masywne drewniane skrzydła drzwi oddzielające zazwyczaj salon od jadalni były teraz rozsunięte, przez co obydwa i tak niemałe pokoje utworzyły imponujących rozmiarów pomieszczenie, w którym bez trudu zmieściło się przeszło dwadzieścia osób. Dopiero kilka chwil temu, gdy ostatnia z par oddających się radosnym tanom w rytmie fokstrota opuściła parkiet prowizorycznej sali balowej, na jej środku pojawiły się dwa głębokie fotele i stolik do kawy, na którym tkwiła samotna szklanka z wodą. Dla gości przygotowano krzesła ustawione teraz w kilku rzędach.
Zuzanna sprawnie przeprowadziła brata pomiędzy zebranymi, nie pozwalając, by ktokolwiek przechwycił dopiero co odnalezionego kapitana. Przedstawienie miało rozpocząć się lada moment.
Gospodyni oddaliła się nieco, chcąc przygasić światła, a Raszewski natychmiast wykorzystał ten moment i cofnął się w głąb salonu, gdzie ustawił się przezornie przy drzwiach prowadzących na taras, by móc w razie potrzeby czmychnąć na dwór. W pewnych sprawach zupełnie nie dowierzał siostrze.
Swój taktyczny odwrót wykonał niemal w ostatniej chwili, gdyż w tym samym momencie, w którym ustawił się pod przeszklonym skrzydłem, a Zuzanna zaczęła rozglądać się za nim z wyrazem narastającej irytacji na twarzy, z korytarza dobiegł ich przytłumiony głos pokojówki. Niecałą minutę później w drzwiach stanęła najbardziej zjawiskowa kobieta, jaką Raszewski widział w życiu.
Drobna blondynka rozejrzała się szybko po pomieszczeniu. Oficer zauważył, że każdy, na kim spoczęło spojrzenie lodowatych, niebieskich oczu, zaczynał natychmiast przejawiać oznaki lekkiego niepokoju. Szybko zresztą doświadczenie to stało się także udziałem kapitana, którym dama zainteresowała się na nieco dłuższą chwilę, obdarzając go nawet czarującym uśmiechem.
Raszewski zrozumiał też od razu, skąd brało się nagłe poczucie dyskomfortu. Odniósł nieodparte wrażenie, jakby wszystkie jego tajemnice zostały w jednej sekundzie wyciągnięte z najgłębszych zakamarków duszy. Zerknął na Zuzannę z wyrzutem. Co ją podkusiło, by sprowadzać do domu jasnowidza?
Oczy zebranych zwróciły się niemal natychmiast na drzwi do przedpokoju w oczekiwaniu na towarzysza tak niezwykłej damy. Po chwili bezruchu tłumek zafalował niespokojnie, gdyż dębowe skrzydło nie poruszyło się więcej. Czyżby nieznajoma zdecydowała się przybyć samotnie?
Dama nie przejęła się zamieszaniem, którego stała się przyczyną, i pewnym krokiem skierowała się w stronę promieniejącej szczęściem i dumą pani domu.
– Wybacz spóźnienie, Zuzo, kochanie. – Kobiety ucałowały powietrze w okolicach swoich uszu, dzięki czemu ani ich perfekcyjnie wymodelowane fryzury, ani nałożony pieczołowicie makijaż nie ucierpiały w czasie wylewnego powitania. – Droga była bardzo oblodzona i taksówkarz obawiał się jechać szybciej. Słusznie zresztą – dodała blondynka tonem dziwnej satysfakcji.
– Nic się nie stało, Jaguś. Chodź, przedstawię cię jak należy.
To rzekłszy, Zuzanna pociągnęła główną atrakcję wieczoru w stronę obydwu foteli. Kobieta najwyraźniej przyzwyczajona była do formy zainteresowania, jaką wzbudzała teraz w gościach państwa Lenart, gdyż zupełnie nie przejmowała się przyciszonymi szeptami i zaciekawionymi spojrzeniami towarzyszącymi jej podczas wędrówki przez salon.
– Kochani! – zawołała Zuzanna, uciszając narastający gwar. – Przywitajmy gorącymi brawami niezwykłą osobę, która zgodziła się dziś urozmaicić nam ten cudowny wieczór i wprowadzić nas w nowy rok w iście królewskim stylu. Moi mili, oto Jadwiga Bzowska, o której tyle już słyszeliśmy, a której kunszt będziemy mieli zaszczyt podziwiać dziś osobiście.
Raszewski gwizdnął cichutko, wysłuchawszy słów zapowiedzi. Drobna blondynka, nadal zupełnie niespeszona uwagą, jaka się na niej skupiła, była faktycznie znaną personą. Nawet on, który zasadniczo unikał spirytystycznych ciągot swojej siostry, raz czy drugi miał okazję zasłyszeć to nazwisko w rozmowach, również w kręgach oficerskich, a przecież członkowie korpusu dalecy byli od podzielania zainteresowań rozentuzjazmowanych chwilową sensacją, lecz zasadniczo wynudzonych żon urzędników.
Blondynka tymczasem rozpoczęła przygotowania do seansu, czyli rozrywki, na którą wszyscy czekali z takim utęsknieniem. Z gracją osunęła się na fotel, a jej niebieskopopielata suknia spłynęła na ziemię w fałdach nadających całej postaci charakteru właściwego antycznym rzeźbom. W przydymionym świetle lamp jasnowidz sprawiała wrażenie istoty nie z tego świata.
« 1 2 3 4 5 18 »

Komentarze

20 XII 2011   15:30:54

Bardzo dobre opowiadanie,

04 I 2012   22:39:40

Świetny tekst.Trochę bym się doczepiła ...eeee seksualnych motywów Mieszka,ale po za tym świetne.Te mysie kości!

07 I 2012   20:07:59

Super mieszanka postaci z tutejszej mitologii, pomysły na dramatyczną miłość niebanalne, całość trochę egzaltowana ale w granicach wytrzymania. Słabszą stroną jest język dziwnie czasem nie pasujący do dialogów postaci.

11 XII 2012   11:07:31

Pomysł zaskakujący. Dobrze się czyta. Czekam na następne opowiadania

20 VII 2014   12:19:39

Przyjemne!

28 III 2016   12:52:05

Bardzo dobre opowiadanie. Trochę naciągane motywy kierujące Mieszkiem, ale całość świetna. Gratuluję :)

28 III 2016   21:01:33

Bardzo dziękuję wszystkim komentującym - z poślizgiem, bo od publikacji i pierwszych komentarzy minęło już sporo czasu, a jakoś nie przyszło mi do głowy zajrzeć tu na tyle szybko, żeby odpowiadanie miało sens. Ale skoro tekst nadal "się czyta" i nawet przyjmuje, to skorzystam z okazji :). Cieszę się, że całość się broni.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

PINKK
— Julia Szajkowska

Dwa procent
— Julia Szajkowska

Zdrowaś Matko
— Julia Szajkowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.