Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Dobrzy, źli ludzie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułDobrzy, źli ludzie
Opis"Dobrzy, źli ludzie" to nie tylko fanfiction gwiezdnowojenne. To także znakomite niezależne opowiadanie science fiction i świetny tekst antywojeny, nagrodzony w 1999 roku nagrodą Elektrybałta.
Gatunekfanfiction, SF

Dobrzy, źli ludzie

Grzegorz Wiśniewski
« 1 15 16 17 18 »

Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie

- Ale trudno uspokoić.
Spojrzała na szturmowców z grymasem na twarzy.
- Chyba po raz pierwszy ktoś dał wam powód, aby go zabić - wycedziła. - Dlaczego tego po prostu nie wykorzystacie?
Clifton zmierzył ją ciężkim wzrokiem.
- Chce pani być męczennicą, tak? - wydobył z kabury blaster i wycelował w jej czoło. - Mogę to pani umożliwić.
Wyprostowała się.
W panującej nadal ciszy szczęk nienaładowanego blastera rozbrzmiał niczym huk startującego statku kosmicznego. Kilku żołnierzy drgnęło, ale nie Martine. Nawet nie mrugnęła.
- Gratuluję opanowania - powiedział Clifton, chowając broń i kierując się do konsoli komputerowej. - Kehr i Laetch, zaprowadźcie ją w ustronne miejsce i pozbądźcie się jej. Żadnej strzelaniny. Macie noże. Ciało zakopcie.
- Chwileczkę, kapitanie - odezwał się Galvin spokojnym głosem. - Czy nie uważa pan tej decyzji za pochopną? Fuertian nie zakończył jeszcze sprawdzania wahadłowca. Jeśli statek nie będzie sprawny, ona może być naszą jedyną szansą.
- Statek jest w porządku, Galvin - powiedział Clifton odwracając się do niego. - Jest w porządku.
- Kapitanie, czy możemy przedtem trochę z nią... no, tego... pofiglować? - zapytał Laetch, podnosząc się na nogi.
- Zamknij się - rzucił mu w twarz Keith, unosząc ostrzegawczo palec. Potem spojrzał znów na Cliftona. - Niech mi pan nie wciska takiego gówna. Zakładając nawet, że jest sprawny to czy Fuertian zdoła wyprowadzić go z hangaru? Tam jest wąsko. Wszystko może się zdarzyć.
- Chcesz powiedzieć, że się nie uda?
- Chcę powiedzieć, że nie należy bez namysłu pozbywać się atutów. Ona może nam się jeszcze przydać.
- O, tak. Może - wtrącił Laetch oblizując wargi.
- Powiedziałem ci, żebyś się zamknął - krzyknął do niego Galvin.
- Zapominasz Galvin, że ja tu dowodzę - złość błysnęła w oczach Cliftona - Może to przez nią dostali nas nad rzeką. To nie może się powtórzyć.
- Może pan mieć rację, sir, ale ...
- Ja mam rację, Galvin.
- ... ale proszę na to spojrzeć z innego punktu widzenia. Jeżeli się stąd wydostaniemy okup za nią pozwoli nam ukryć się gdzieś na rok, czy dłużej.
- Keith, ty podła świnio - wycedziła Martine.
Tylko tak dalej, w myślach mruknął do siebie ignorując tę odzywkę, Mała, jak na razie idzie ci świetnie. Potrafiłabyś wkopać nas oboje do grobu praktycznie w każdych okolicznościach. Kątem oka dostrzegł zdumienie rozkwitające na twarzach kilku szturmowców, Clifton spojrzał na niego z zastanowieniem.
- Jest z toba po imieniu?
- Próbuje pogrążyć tylu złych szturmowców, ilu się da - mruknął Galvin rozkładając ręce. - Mimo to sądzę...
- Kehr, Laetch. Mam powtórzyć rozkaz? - przerwał mu Clifton odwracając się do Paadta zajmującego miejsce przy konsoli. Dwaj szturmowcy podnieśli się i podeszli do Martine. Galvin starał się zachować spokój, ale coś w nim wciąż fermentowało, jakaś myśl czy wrażenie. Coś dawno temu zapomnianego. Coś odległego i innego. Zupełnie jakby...
Podszedł do swojego śpiwora, podniósł leżący obok karabin i odbezpieczył go.
- Nie ruszać się - powiedział, spokojnie pozwalając lufie omieść pomieszczenie. - Pierwszy, który dotknie broni, zostanie tu na zawsze.
Zaskoczenie odnalezieniem przez Cliftona nadajnika było niczym wobec konsternacji, która teraz zapanowała. Szturmowcy spoglądali to jeden na drugiego, to na Keitha, jakby nie dowierzając temu, co się działo.
- O co chodzi, Galvin? - odezwał się Clifton wstając. Na twarzy odbijał mu się chłód.
- Laetch i Kehr, odsuńcie się od niej - rozkazał Galvin, a po chwili dodał - Próbowałem się z panem dogadać, kapitanie, ale nie zdołałem. Nie pozwolę jej zabić i dlatego zabieram ją ze sobą. Wy możecie sobie lecieć, dokąd chcecie.
- Chcesz stąd wyjść? - wykrztusił Stacy z niedowierzaniem. - Tam na zewnątrz roi się od rebelianckich patroli. Jeśli was złapią, ona wyda naszą kryjówkę!
- Nie złapią nas - stwierdził zimno Galvin, chociaż sam w to nie wierzył. - Martine, weź ten zasobnik z jedzeniem i koc.
- Nie zrobisz tego, Galvin - wycedził Clifton ostro. - Będziecie ścigani jak psy.
- Zaryzykuję ...
Drzwi otworzyły się i do wnętrza wszedł jeden z wartowników. Znieruchomiał, kiedy Galvin skierował na niego broń, ale wówczas ożył Clifton. Błyskawicznie dobył miotacza, wycelował i nacisnął spust. Ale jego broń, wyłączona wcześniej, nie zadziałała. Kiedy zaczął przy niej manipulować, zza jego pleców wychylił się Paadt z odbezpieczonym karabinem. Galvin zmiótł ich obu ciągłym strzałem i wymierzył do pozostałych.
- Do drzwi - nakazał Martine, a czując wbity w siebie pełen nienawiści wzrok niedawnych kolegów, dodał - Nie chciałem, aby tak się stało. Naprawdę.
Dziewczyna wyskoczyła na zewnątrz, więc Galvin podążył w jej ślady cofając się ostrożnie i nie spuszczając lufy ze szturmowców. Wreszcie szarpnięciem zasłonił wejście drzwiami i pobiegł za dziewczyną.
- Martine! - krzyknął.
Bez skutku.
Przyspieszył biegu, klnąc w myślach. Dziewczyna zamiast skręcić w zarośla biegła po odkrytym terenie. W sytuacji, gdy lada sekunda za jej plecami pojawi się chmara spragnionych krwi strzelców, nie była to najmądrzejsza taktyka.
- Padnij, do cholery!
Pierwsze ładunki przeszyły ze świstem powietrze, gdy miał ją na wyciągnięcie ręki. Powalił ją nagłym skokiem, tak, że oboje przetoczyli się parę metrów po trawie. Ona zgubiła zasobnik, a Galvin karabin - na szczęście tylko na chwilę. Opodal w ziemi był wykrot pozostały po wyrwanym z korzeniami drzewie. Galvin nakazał jej gestem odczołgać się tam, po czym sam podążył w jej ślady. Szturmowcy nie zdążyli się jeszcze wstrzelać, ale trafiali raz po raz w brzeg dołu, osypując Keitha i dziewczynę piaskiem. Galvin wygarnął do nich na ślepo, w rezultacie jednak rozproszyli się i zaczęli lepiej mierzyć. Rozpętała się silna kanonada.
Przyklęknął na dnie i dotknął twarzy Martine.
- Nic ci się nie stało ? - zapytał spokojnie.
Wyglądała przez chwilę jakby chciała się rozpłakać, ale zapanowała nad sobą i sztywno pokręciła głową.
- To dobrze.
Jeden z ładunków trafił w ścianę dołu, wyrzucając fontannę nadtopionych bryłek. Galvin wyjrzał ostrożnie. Czterech szturmowców nacierało. Ostrzelał ich, zmuszając do wycofania, a potem wdał się w pojedynek ogniowy ze schowanym na drzewie strzelcem. Kiedy udało mu się trafić tamtego w nogę, został ostrzelany z prawej, z dużej grupy krzaków.
- Obchodzą nas z prawej - rzucił do Martine siedzącej apatycznie na dnie - Musimy stąd jak najszybciej wiać. Ja cię osłonię, a ty wskoczysz za to powalone drzewo i przeczołgasz się do końca, O.K?
- A co z tobą?
Zaskoczyła go tą troską, musiał przyznać.
- Dołączę do ciebie za chwilę. Ruszaj.
Kiwnęła głową i wyskoczyła z dołu wprost pod osłonę pnia powalonego drzewa. Trzy czy cztery ładunki pogoniły za nią, ale chybiły. Pozostałe Galvin ściągnął na siebie wychylając się i otwierając chaotyczny, bezcelowy ogień. Po kilkunastu sekundach zgrabnym susem dotarł do pnia i zaczął się czołgać w ślad za dziewczyną.
Dwadzieścia metrów dalej ugrzęźli za osłoną pnia. Dalej nie było już nic, tylko pusta polana. Próba dotarcia stąd do najbliższych zarośli oznaczała samobójstwo. Galvin coraz rzadziej wychylał się, aby odpowiadać na ogień wrogich strzelców. Tamci wstrzelali się już i odpieranie tyraliery stało się trudne. Na tyle trudne, żeby Galvin zrozumiał wreszcie, iż oboje nie mają szans. Żadnych.
- Chyba lepiej pomódl się do swoich bogów, Martine - odezwał się ze znużeniem Keith. Czuł ten rodzaj spokoju co zwykle, gdy miał wrażenie, że idzie na pewną śmierć. - Bo już chyba tylko oni mogą nas ocalić.
W tej samej sekundzie, jakby w odpowiedzi na to powietrze wypełnił szum silników gravskuterów i kanonada w lesie zgęstniała. Dołączył do tego ryk, ryk atakujących rebeliantów. Galvin wychylił się i zaklął w myślach. Z przeciwległego końca polany wyłoniła się tyraliera postaci w maskujących mundurach koloru khaki, otwierając ogień ku stanowiskom szturmowców. Co najmniej drugie tyle żołnierzy osłaniało natarcie z zarośli.
- Znaleźli nas - wykrztusił pobladły Keith unosząc karabin i otwierając ogień. Wróg, błysnęła myśl, Wróg.
- Co robisz? - Martine podbiła lufę jego broni. - Strzelasz do swoich przyjaciół!?
« 1 15 16 17 18 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.