WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Grzegorz Wiśniewski |
Tytuł | Dobrzy, źli ludzie |
Opis | "Dobrzy, źli ludzie" to nie tylko fanfiction gwiezdnowojenne. To także znakomite niezależne opowiadanie science fiction i świetny tekst antywojeny, nagrodzony w 1999 roku nagrodą Elektrybałta. |
Gatunek | fanfiction, SF |
Dobrzy, źli ludzieGrzegorz Wiśniewski
Grzegorz WiśniewskiDobrzy, źli ludzieKoniec. Galvin zatrzymał się po kostki w wodzie i głęboko oddychając stygł z bitewnego zapału. Ponownie czuł zapach lasu, słyszał jego odgłosy, jęki rannych i umierających, trzaski płomieni. Spojrzał na swoje dłonie i przyklęknął myjąc je zdecydowanymi ruchami. Zmoczył też kark i twarz, wystawiając ją później ku promieniom słońca. Zbliżyli się do niego żołnierze przeczesujący pole bitwy, ale odesłał ich gestem pokazując, że wszystko w porządku. Ruszył brzegiem w kierunku, gdzie ostatnio widział Cliftona. Mimo zmęczenia zmusił się do szybszego kroku, przewiesił karabin przez ramię, a dłonią oczyścił włosy z igliwia. Nagle potknął się o coś. Rebeliant był młody, najwyżej dwudziestoletni, ledwie przeszkolony żółtodziób. Trafienie musnęło jego klatkę piersiową paląc i rozrywając tkankę. Konał w straszliwych męczarniach, to było od razu widać. Nie miał żadnej szansy. Odczuwał taki ból, że śmierci oczekiwał niczym wybawienia. Galvin nadział się na spojrzenie nic nie widzących oczu tamtego i przystanął. Powodowany nagłym impulsem pochylił się nad śmiertelnie rannym i zaczął intensywnie grzebać w zasobniku na jego pasie. Kiedy za plecami pojawił mu się Clifton, Keith akurat robił młodemu zastrzyk z dużej ilości CB, czynnika przeciwbólowego. Wystarczająco dużej, aby zlikwidować problemy tamtego na zawsze. - Co jest, Galvin?! - wrzasnął niespodziewanie kapitan, ale Keith nawet nie drgnął. Spokojnie wstał i obrócił się twarzą do oficera. - Tracisz tu czas z tym szczurem, a tymczasem mnóstwo naszych też jest rannych. Wynoś się stąd, zbiórka tam, na brzegu. Ruszaj się! Clifton ruszył dalej, wydając rozkazy do nie odstępującego go na krok ciemnowłosego podoficera i szybkimi ruchami rąk wskazując coś na północy. Galvin odprowadził go wzrokiem, po czym dokończył aplikowania CB rannemu. W nieruchomych oczach tamtego nie pojawił się nawet ślad wdzięczności, ale Keith i tak na to nie liczył. Odnalazł i napełnił wodą upuszczoną wcześniej manierkę, a potem ruszył, by dołączyć do pozostałych. Na wskazanym przez kapitana miejscu zgrupowało się już kilku szturmowców, Galvin dostrzegł na skarpie jeszcze trzech, w tym Stacy′ego. Cliftonowi towarzyszyło pięciu. Co stało się z resztą? - Gdzie pozostali? - rzucił w kierunku siedzącego na piasku żołnierza, któremu kolega bandażował przedramię. - Ci z końca kolumny zwiali, razem z tym, co nieśli - odparł spoglądając na niego z rezygnacją. - Poza tym mamy ośmiu zabitych i dwóch ciężko rannych. Lada chwila ci rebelianci, co nam się wymknęli, wezwą pomoc i dadzą nam takiego łupnia... - Starczy, bo Clifton usłyszy - przerwał mu Galvin - Gdzie dziewczyna? Szturmowiec spojrzał na niego z namysłem. - Tam, w krzakach z eskortą. Martine siedziała z ponurą miną na ziemi, a obok leżało dwóch rannych żołnierzy. Rannych śmiertelnie, jak zauważył Galvin podchodząc bliżej. Jeden z wartowników rozmawiał z nimi cicho. Nie zwrócił w ogóle uwagi na Keitha. Galvin pochylił się nad dziewczyną i uniósł jej głowę za podbródek oglądając długie skaleczenie na jej skroni. Szarpnęła głową. - Spokojnie - mruknął z wyrzutem. - Chciałem tylko ... - To niepotrzebne - powiedziała zdecydowanym tonem. - Niepotrzebne tak jak to wszystko. Niech mnie pan zostawi. Trwał tak jeszcze przez chwilę z palcami dotykającymi skóry jej twarzy, ale wreszcie cofnął się i wyprostował topiąc wzrok gdzieś wśród drzew. - Niepotrzebnie my zabijamy was? - Niepotrzebne jest w ogóle to zabijanie. - Więc mamy usiąść przy stole i rozegrać partię sabacca o bardzo wysoką stawkę? To nie działa w ten sposób. Nic nie działa w ten sposób w życiu. - To jest akademicka dyskusja, sierżancie. Po co chce mnie pan w nią wciągnąć? - Niczego pani nie rozumie. - A co takiego mam rozumieć? Z tyłu nastąpiła silna eksplozja. Galvin obejrzał się w tamtym kierunku oczekując najgorszego - natarcia kolejnej grupy rebeliantów. Po kilkunastu sekundach pojawiła się biegnąca grupa z Cliftonem i pozostałymi szturmowcami. Na twarzach odbijała im się niepewność. - Zbierajcie się, spieprzamy! - zawołał Clifton wykonując ponaglający ruch ręką. Rozluźnieni dotąd szturmowcy zerwali się na nogi. - Co się stało? - zapytał Galvin obserwując teren za ich plecami. - Gaz bojowy. Na pokładzie tego transportera był gaz bojowy - odparł Clifton zatrzymując się na chwilę. - Wybuchła amunicja chemiczna. Teraz chmura tego świństwa rozciąga się wzdłuż koryta rzeki. Lada chwila wiatr popchnie ją w naszym kierunku. Galvin wrócił do rannych. - Jeden z was będzie pilnował dziewczyny, a jeden weźmie ze sobą tego rannego - rozkazał, jednocześnie nachylając się nad drugim z poszkodowanych. - Nie - rzucił Clifton. - Oni są i tak już martwi. Dajcie im CB i dołączcie do nas - skinął dłonią ku Martine i dwaj szturmowcy poprowadzili ją w ślad za oddalającą się grupą. Galvin wbił w niego twardy wzrok, ale po chwili opuścił oczy i przymknął je. W co ty naprawdę wierzysz? W co, tak naprawdę ... 7. Obóz znaleźli zgodnie z mapami Cliftona dwie mile dalej. Był doskonale zamaskowany, a oni tak wyczerpani długim biegiem, że nieomal przeoczyli pierwszy mieszkalny kontener zaczajony pod pniem rozłożystego drzewa. Clifton, nie bawiąc się w rozpoznawanie terenu, pchnął nogą blokadę włazu i gestem nakazał swoim żołnierzom pakować się do środka. Cała okolica roiła się od rebelianckich patroli, zaalarmowanych przez niedobitki ocalałych ze starcia nad rzeką, i kilkakrotnie już szturmowcy byli o krok od wykrycia. Dobrze zamaskowany kontener dawał możliwość wytchnienia i rozważenia sytuacji. Wnętrze przypominało raczej obszerną, wysoką jaskinię niż sztucznie stworzone pomieszczenie. Ściany zajmowało mnóstwo półek i szafek, w większości pustych , oświetlonych przez wbudowane w strop świetliki, przepuszczające światło dzienne. Podłoga była wyłożona miękką wykładziną, więc większość żołnierzy zaraz po wejściu opadła na nią ciężko dysząc. Clifton wyszedł na środek pomieszczenia i omiótł ich wzrokiem, zapewne liczył ich, bo wcześniej nie bardzo miał na to czas. Trzynastu, podpowiedział mu w myśli Galvin rozsiadając się wygodniej i usiłując jednocześnie zidentyfikować uczucia, które przemknęły przez twarz kapitana. Uratowali się niemal wyłącznie ci, którzy wzięli udział w walce - i to tylko dlatego, że nie mogli zdezerterować pod okiem Stacy′ego i Cliftona. Ponad połowa kolumny, pozostawiona w lesie bez choćby podoficera, słysząc kanonadę straciła nad sobą panowanie i rozpierzchła się we wszystkie strony. Teraz rebelianci bez trudu wyłapywali błądzących bez map i celu przeciwników. Galvin mógłby się założyć, że ich los nie martwił Cliftona nawet w połowie tak, jak los niesionych przez nich zasobników z żywnością. To była prawdziwa klęska. - Nie będę ukrywał - zaczął Clifton neutralnym tonem - dramatyzmu naszej sytuacji. Udało nam się uratować tylko część zapasów, a przeciwnik w tej chwili intensywnie przeszukuje okolicę. Straciliśmy wielu kolegów - umilkł na chwilę, jakby rzeczywiście mówił o swoich kolegach - zdołaliśmy jednak dotrzeć do obozu, który może zapewnić nam doskonałe ukrycie, a być może także sposób ratunku. Wiem, że jesteście zmęczeni, ale należy rozejrzeć się tutaj, zanim odpoczniemy. Wśród żołnierzy odezwał się pomruk niezadowolenia. - Zbadajcie teren dwójkami - dodał Clifton nie znoszącym sprzeciwu tonem - i wróćcie tu jak najszybciej z raportem. Uważajcie na patrole. Obóz zajmował obszar mniejszy niż pół mili kwadratowej, jego spenetrowanie zajęło jednak szturmowcom prawie dwie godziny. Poszczególne sekcje obozu, kontenery, piwnice i namioty były zamaskowane z drobiazgową dokładnością. W niektórych miejscach pnie prawdziwych drzew wyglądały mniej naturalnie niż zakamuflowane fragmenty sztucznych schronów. Po zbadaniu większości z nich szturmowcy zebrali się zgodnie z poleceniem Cliftona w największym odkrytym kontenerze i przekazali to, czego dowiedzieli się o zawartości obozu. Okazało się, że w jego skład wchodzi co najmniej osiem mieszkalnych kontenerów i tuzin namiotów. W jednym z kontenerów znajdowało się zejście na niższy poziom, ale z powodu braku światła nie wiadomo było, co się tam znajduje. Odkryli też płytkie ziemianki wydrążone w korzeniach czterech drzew, które zawierały zabezpieczony sprzęt elektroniczny - głównie sensory, lokalizatory i komunikatory krótkiego zasięgu, jeśli wierzyć napisom na pojemnikach. Clifton wysłał trzech ludzi po próbki tego sprzętu, wyznaczył dwóch wartowników i pozwolił zjeść reszcie posiłek. Galvin właśnie kończył swoją rację popijając wodą z manierki, kiedy Clifton podszedł do niego. |
Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.
więcej »Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski
Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski
Niewielka wojna
— Michał Kubalski
Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski
Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski
Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski
Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski
Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski
Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski