Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Dobrzy, źli ludzie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułDobrzy, źli ludzie
Opis"Dobrzy, źli ludzie" to nie tylko fanfiction gwiezdnowojenne. To także znakomite niezależne opowiadanie science fiction i świetny tekst antywojeny, nagrodzony w 1999 roku nagrodą Elektrybałta.
Gatunekfanfiction, SF

Dobrzy, źli ludzie

Grzegorz Wiśniewski
« 1 13 14 15 16 17 18 »

Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie

Koniec. Galvin zatrzymał się po kostki w wodzie i głęboko oddychając stygł z bitewnego zapału. Ponownie czuł zapach lasu, słyszał jego odgłosy, jęki rannych i umierających, trzaski płomieni. Spojrzał na swoje dłonie i przyklęknął myjąc je zdecydowanymi ruchami. Zmoczył też kark i twarz, wystawiając ją później ku promieniom słońca. Zbliżyli się do niego żołnierze przeczesujący pole bitwy, ale odesłał ich gestem pokazując, że wszystko w porządku. Ruszył brzegiem w kierunku, gdzie ostatnio widział Cliftona. Mimo zmęczenia zmusił się do szybszego kroku, przewiesił karabin przez ramię, a dłonią oczyścił włosy z igliwia.
Nagle potknął się o coś.
Rebeliant był młody, najwyżej dwudziestoletni, ledwie przeszkolony żółtodziób. Trafienie musnęło jego klatkę piersiową paląc i rozrywając tkankę. Konał w straszliwych męczarniach, to było od razu widać. Nie miał żadnej szansy. Odczuwał taki ból, że śmierci oczekiwał niczym wybawienia. Galvin nadział się na spojrzenie nic nie widzących oczu tamtego i przystanął. Powodowany nagłym impulsem pochylił się nad śmiertelnie rannym i zaczął intensywnie grzebać w zasobniku na jego pasie. Kiedy za plecami pojawił mu się Clifton, Keith akurat robił młodemu zastrzyk z dużej ilości CB, czynnika przeciwbólowego. Wystarczająco dużej, aby zlikwidować problemy tamtego na zawsze.
- Co jest, Galvin?! - wrzasnął niespodziewanie kapitan, ale Keith nawet nie drgnął. Spokojnie wstał i obrócił się twarzą do oficera. - Tracisz tu czas z tym szczurem, a tymczasem mnóstwo naszych też jest rannych. Wynoś się stąd, zbiórka tam, na brzegu. Ruszaj się!
Clifton ruszył dalej, wydając rozkazy do nie odstępującego go na krok ciemnowłosego podoficera i szybkimi ruchami rąk wskazując coś na północy. Galvin odprowadził go wzrokiem, po czym dokończył aplikowania CB rannemu. W nieruchomych oczach tamtego nie pojawił się nawet ślad wdzięczności, ale Keith i tak na to nie liczył.
Odnalazł i napełnił wodą upuszczoną wcześniej manierkę, a potem ruszył, by dołączyć do pozostałych. Na wskazanym przez kapitana miejscu zgrupowało się już kilku szturmowców, Galvin dostrzegł na skarpie jeszcze trzech, w tym Stacy′ego. Cliftonowi towarzyszyło pięciu. Co stało się z resztą?
- Gdzie pozostali? - rzucił w kierunku siedzącego na piasku żołnierza, któremu kolega bandażował przedramię.
- Ci z końca kolumny zwiali, razem z tym, co nieśli - odparł spoglądając na niego z rezygnacją. - Poza tym mamy ośmiu zabitych i dwóch ciężko rannych. Lada chwila ci rebelianci, co nam się wymknęli, wezwą pomoc i dadzą nam takiego łupnia...
- Starczy, bo Clifton usłyszy - przerwał mu Galvin - Gdzie dziewczyna?
Szturmowiec spojrzał na niego z namysłem.
- Tam, w krzakach z eskortą.
Martine siedziała z ponurą miną na ziemi, a obok leżało dwóch rannych żołnierzy. Rannych śmiertelnie, jak zauważył Galvin podchodząc bliżej. Jeden z wartowników rozmawiał z nimi cicho. Nie zwrócił w ogóle uwagi na Keitha.
Galvin pochylił się nad dziewczyną i uniósł jej głowę za podbródek oglądając długie skaleczenie na jej skroni. Szarpnęła głową.
- Spokojnie - mruknął z wyrzutem. - Chciałem tylko ...
- To niepotrzebne - powiedziała zdecydowanym tonem. - Niepotrzebne tak jak to wszystko. Niech mnie pan zostawi.
Trwał tak jeszcze przez chwilę z palcami dotykającymi skóry jej twarzy, ale wreszcie cofnął się i wyprostował topiąc wzrok gdzieś wśród drzew.
- Niepotrzebnie my zabijamy was?
- Niepotrzebne jest w ogóle to zabijanie.
- Więc mamy usiąść przy stole i rozegrać partię sabacca o bardzo wysoką stawkę? To nie działa w ten sposób. Nic nie działa w ten sposób w życiu.
- To jest akademicka dyskusja, sierżancie. Po co chce mnie pan w nią wciągnąć?
- Niczego pani nie rozumie.
- A co takiego mam rozumieć?
Z tyłu nastąpiła silna eksplozja. Galvin obejrzał się w tamtym kierunku oczekując najgorszego - natarcia kolejnej grupy rebeliantów. Po kilkunastu sekundach pojawiła się biegnąca grupa z Cliftonem i pozostałymi szturmowcami. Na twarzach odbijała im się niepewność.
- Zbierajcie się, spieprzamy! - zawołał Clifton wykonując ponaglający ruch ręką. Rozluźnieni dotąd szturmowcy zerwali się na nogi.
- Co się stało? - zapytał Galvin obserwując teren za ich plecami.
- Gaz bojowy. Na pokładzie tego transportera był gaz bojowy - odparł Clifton zatrzymując się na chwilę. - Wybuchła amunicja chemiczna. Teraz chmura tego świństwa rozciąga się wzdłuż koryta rzeki. Lada chwila wiatr popchnie ją w naszym kierunku.
Galvin wrócił do rannych.
- Jeden z was będzie pilnował dziewczyny, a jeden weźmie ze sobą tego rannego - rozkazał, jednocześnie nachylając się nad drugim z poszkodowanych.
- Nie - rzucił Clifton. - Oni są i tak już martwi. Dajcie im CB i dołączcie do nas - skinął dłonią ku Martine i dwaj szturmowcy poprowadzili ją w ślad za oddalającą się grupą.
Galvin wbił w niego twardy wzrok, ale po chwili opuścił oczy i przymknął je. W co ty naprawdę wierzysz? W co, tak naprawdę ...
7.
Obóz znaleźli zgodnie z mapami Cliftona dwie mile dalej. Był doskonale zamaskowany, a oni tak wyczerpani długim biegiem, że nieomal przeoczyli pierwszy mieszkalny kontener zaczajony pod pniem rozłożystego drzewa. Clifton, nie bawiąc się w rozpoznawanie terenu, pchnął nogą blokadę włazu i gestem nakazał swoim żołnierzom pakować się do środka. Cała okolica roiła się od rebelianckich patroli, zaalarmowanych przez niedobitki ocalałych ze starcia nad rzeką, i kilkakrotnie już szturmowcy byli o krok od wykrycia. Dobrze zamaskowany kontener dawał możliwość wytchnienia i rozważenia sytuacji.
Wnętrze przypominało raczej obszerną, wysoką jaskinię niż sztucznie stworzone pomieszczenie. Ściany zajmowało mnóstwo półek i szafek, w większości pustych , oświetlonych przez wbudowane w strop świetliki, przepuszczające światło dzienne. Podłoga była wyłożona miękką wykładziną, więc większość żołnierzy zaraz po wejściu opadła na nią ciężko dysząc. Clifton wyszedł na środek pomieszczenia i omiótł ich wzrokiem, zapewne liczył ich, bo wcześniej nie bardzo miał na to czas.
Trzynastu, podpowiedział mu w myśli Galvin rozsiadając się wygodniej i usiłując jednocześnie zidentyfikować uczucia, które przemknęły przez twarz kapitana. Uratowali się niemal wyłącznie ci, którzy wzięli udział w walce - i to tylko dlatego, że nie mogli zdezerterować pod okiem Stacy′ego i Cliftona. Ponad połowa kolumny, pozostawiona w lesie bez choćby podoficera, słysząc kanonadę straciła nad sobą panowanie i rozpierzchła się we wszystkie strony. Teraz rebelianci bez trudu wyłapywali błądzących bez map i celu przeciwników. Galvin mógłby się założyć, że ich los nie martwił Cliftona nawet w połowie tak, jak los niesionych przez nich zasobników z żywnością. To była prawdziwa klęska.
- Nie będę ukrywał - zaczął Clifton neutralnym tonem - dramatyzmu naszej sytuacji. Udało nam się uratować tylko część zapasów, a przeciwnik w tej chwili intensywnie przeszukuje okolicę. Straciliśmy wielu kolegów - umilkł na chwilę, jakby rzeczywiście mówił o swoich kolegach - zdołaliśmy jednak dotrzeć do obozu, który może zapewnić nam doskonałe ukrycie, a być może także sposób ratunku. Wiem, że jesteście zmęczeni, ale należy rozejrzeć się tutaj, zanim odpoczniemy.
Wśród żołnierzy odezwał się pomruk niezadowolenia.
- Zbadajcie teren dwójkami - dodał Clifton nie znoszącym sprzeciwu tonem - i wróćcie tu jak najszybciej z raportem. Uważajcie na patrole.
Obóz zajmował obszar mniejszy niż pół mili kwadratowej, jego spenetrowanie zajęło jednak szturmowcom prawie dwie godziny. Poszczególne sekcje obozu, kontenery, piwnice i namioty były zamaskowane z drobiazgową dokładnością. W niektórych miejscach pnie prawdziwych drzew wyglądały mniej naturalnie niż zakamuflowane fragmenty sztucznych schronów. Po zbadaniu większości z nich szturmowcy zebrali się zgodnie z poleceniem Cliftona w największym odkrytym kontenerze i przekazali to, czego dowiedzieli się o zawartości obozu. Okazało się, że w jego skład wchodzi co najmniej osiem mieszkalnych kontenerów i tuzin namiotów. W jednym z kontenerów znajdowało się zejście na niższy poziom, ale z powodu braku światła nie wiadomo było, co się tam znajduje. Odkryli też płytkie ziemianki wydrążone w korzeniach czterech drzew, które zawierały zabezpieczony sprzęt elektroniczny - głównie sensory, lokalizatory i komunikatory krótkiego zasięgu, jeśli wierzyć napisom na pojemnikach. Clifton wysłał trzech ludzi po próbki tego sprzętu, wyznaczył dwóch wartowników i pozwolił zjeść reszcie posiłek.
Galvin właśnie kończył swoją rację popijając wodą z manierki, kiedy Clifton podszedł do niego.
« 1 13 14 15 16 17 18 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.