Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Dobrzy, źli ludzie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułDobrzy, źli ludzie
Opis"Dobrzy, źli ludzie" to nie tylko fanfiction gwiezdnowojenne. To także znakomite niezależne opowiadanie science fiction i świetny tekst antywojeny, nagrodzony w 1999 roku nagrodą Elektrybałta.
Gatunekfanfiction, SF

Dobrzy, źli ludzie

Grzegorz Wiśniewski
« 1 14 15 16 17 18 »

Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie

- Pan pozwoli ze mną, Galvin - powiedział, skręcając ku wyjściu. Keith podnosząc się zauważył w jego dłoni potężną latarkę. Opuścili pomieszczenie w czwórkę: kapitan, Keith, jeden z żołnierzy i ten sam ciemnowłosy podoficer, niejaki Fuertian. Ostrożnie, uważając na rebelianckie patrole przeszli kilkadziesiąt metrów, do zlokalizowanego na skraju niedużej polanki kontenera.
- To ten - powiedział Clifton, porównując otoczenie z trzymaną w dłoni mapą. - Wchodzimy.
Wnętrze niczym nie różniło się od wnętrz większości budynków obozu, puste półki i szafki, świetliki w suficie, pomalowane pastelowymi kolorami ściany. Cliftona i Fuertiana zainteresowała jednak duża pokrywa włazu znajdująca się w rogu. Podnieśli ją, by odkryć niknące poniżej w mroku stopnie drabinki.
- To powinno prowadzić do hangaru - zdecydował Clifton i wyciągnął rękę z latarką do towarzyszącego im żołnierza. - Zejdź na dół. Oświetlisz nam drogę.
- O jakim hangarze pan mówi? - zapytał Galvin, podczas kiedy szturmowiec znikał we włazie. - Naprawdę ma pan nadzieję znaleźć statek ewakuacyjny?
- Takie obozy zwykle posiadały na wszelki wypadek własne statki transportowe - odparł Clifton mentorskim tonem. - Ta placówka miała być nadal wykorzystywana, dlatego też nie zlikwidowano jej, a jedynie czasowo porzucono. Statek powinien ...
Szum silników przelatujących gravskuterów przerwał mu w pół słowa. Wszyscy zamarli z twarzami odbijającymi niepewność, a w powietrzu zawisło niewypowiedziane pytanie: Zostaniemy odkryci czy nie? Sekundy wlokły się niemiłosiernie, wydawało się, że na jedną przypada kilkanaście uderzeń serca. Wreszcie jednak szum oddalił się, a napięcie opadło. Odetchnęli z ulgą.
- Blisko - mruknął Clifton ocierając pot z czoła. - Gdyby nie kamuflaż, byłoby po nas.
- Sir, jestem na dole - zameldował z dołu szturmowiec. - Tu jest dość głęboko, pięć do siedmiu metrów.
- Schodzimy - oznajmił mu kapitan. - Tylko nie świeć po oczach.
Studnia opadała aż do wąskiego pomieszczenia o ścianach podtrzymywanych sprężonym betonem, przechodzącego dalej w surowy, ciemny korytarz. Szturmowiec wyprzedził ich o parę metrów, światło jego latarki błąkało się gdzieś w przodzie. Fuertian wyciągnął drugą i ruszył za nim. Po parunastu metrach i pokonaniu krótkich schodów w dół znaleźli się na wąskiej galerii.
- To musi być spore pomieszczenie - zauważył Galvin, wsłuchując się w echo nadbiegające z ciemności wokół nich - sądząc po opóźnieniu echa.
Clifton nie odpowiedział, poszukując w świetle odebranej szturmowcowi latarki czegoś na ścianie.
- Tu gdzieś powinien być włącznik zasilania - mruknął raczej do siebie. - O, jest.
Wysoko nad głowami rozbłysły fontanny światła z zamontowanych poczwórnie lamp argonowych, wyłuskując z ciemności wielki obiekt znajdujący się przed i częściowo poniżej ich galerii. Galvin rozpoznał go natychmiast, podobnie jak pozostali. Był to wahadłowiec ogólnego przeznaczenia typu Lambda. Takich maszyn używano często do transportu drobnych przesyłek lub małych grup żołnierzy. Przeciętny wahadłowiec tego typu mógł zabrać do pięćdziesięciu ludzi lub dziesięć ton ładunku.
- Czy jest zdatny do lotu ? - zapytał Galvin.
- Wkrótce się dowiemy - odparł Fuertian, ogarniając spojrzeniem statek i resztę sali. - Zewnętrznie nie wygląda na uszkodzony. Gdyby były jakieś kłopoty, to tam jest sekcja narzędziowa - wskazał odległy kąt. - Damy radę uruchomić go w ciągu jednego dnia. Chyba, że jest poważnie uszkodzony, ale nie sądzę, aby tak było. - Spojrzał na Cliftona. - Potrzebuję pomocy przy przeglądzie. Jeden z tych co przeżyli, Vanth, zna się trochę na elektronice. Niech się tu zgłosi jak najszybciej.
- A kto to będzie pilotował ? - mruknął Galvin.
- Ja, oczywiście - odparł Fuertian, schodząc z galerii na dno sali.
- Wracamy, Galvin - powiedział Clifton, wykonując gest w stronę korytarza, którym się tutaj dostali. - Trzeba zawiadomić resztę.
Kiedy dotarli z powrotem do reszty szturmowców większość z nich spała, a w jednym z kątów piętrzyły się przyniesione pojemniki ze sprzętem. Clifton obudził ich wszystkich gromkim okrzykiem i obwieścił swoją dobrą nowinę, powitaną natychmiastowym polepszeniem nastroju. Nikt nie odważył się krzyknąć ani zaklaskać wobec surowego napomnienia Stacy′ego, ale nastrój klęski prysł i zapał na nowo rozgorzał w miejscu zajmowanym dotąd przez apatię. Korzystając z tego Clifton z Vanthem i jeszcze jednym znającym się na sprzęcie szturmowcem, niejakim Paadtem, zaczął przeglądać zawartość przyniesionych pojemników. Do wieczora panował spokój.
Następnego dnia rano, wobec niezmienionej intensywności patrolowania okolic obozu przez rebeliantów, Clifton rozkazał rozmieścić sensory wokół obozu, tak, aby ostrzegały o zbliżających się przeciwnikach. Paadt tymczasem zmontował z konsoli komputera i paru znalezionych modułów rodzaj polowego analizatora, wyświetlającego dane odebrane z przekaźników sensorów. Po kilku godzinach ryzykownego penetrowania okolicy czujniki zostały rozmieszczone, pozostało tylko wprowadzić je do systemu. Galvin obserwował Paadta pracującego nad konsolą, ale jego umysł pochłonęło coś innego. Odnalezienie wahadłowca w zasadzie było pomyślną okolicznością, było jednak jedno ale. Martine. Stawała się w ten sposób zbędna. Clifton nie wyglądał na kogoś, kto tolerowałby rzeczy zbędne. Byłby raczej skłonny je usunąć. Dziś podpisaliśmy na ciebie wyrok śmierci, pomyślał Keith, przenosząc wzrok na Martine. Nawet nie jesteś tego świadoma.
Nagły pisk dobiegający z konsoli oderwał go od tych myśli i przyciągnął jego uwagę. Akurat, gdy Paadt ze zdumieniem wpatrzył się w klawiaturę. Zmarszczył na moment brwi wystukując kilka rozkazów, po czym znów zdumiał go pisk sygnalizujący najwyraźniej jakiś błąd.
- Aaa... Sir - zwrócił się do Cliftona .- Mam pewne kłopoty.
Kapitan podszedł do niego, zaraz dołączył też Stacy.
- O co chodzi?
- System jest dobrze zamontowany, nie ma wątpliwości - wyjaśnił nerwowo Paadt - ale są jakieś wewnętrzne zakłócenia. Jakiś sygnał wewnątrz kręgu sensorów, gdzieś blisko. Modulowany, impulsowy. Mała częstotliwość.
- Czy któryś z was ma aktywny komunikator? - zapytał Stacy szturmowców. Pokręcili głowami. Pozbyli się ich przed atakiem, aby nie dać się namierzyć detektorom rebeliantów.
- Może to Fuertian bawi się łącznością?
- To nie jest przekaz. Raczej powtarzający się w dwusekundowych odstępach sygnał. Zupełnie jak boja nawigacyjna albo radiolatarnia.
Nim dokończył tego zdania wzrok Cliftona spoczął na Martine, a jego twarz wykrzywił leki grymas. Galvin w ułamku sekundy połączył fakty. To musiała być ona. O, kurwa, przemknęło mu przez głowę, O, kurwa. Zerwał się z miejsca, ale Clifton był szybszy. Dopadł dziewczyny w trzech skokach i poderwał do góry szarpnięciem za ramię.
- O co chodzi? - wykrztusiła zaskoczona nagłą napaścią.
Clifton nic nie mówiąc obrócił ją następnym szarpnięciem twarzą do ściany, oparł o nią i zaczął fachowo przeszukiwać, błądząc dłońmi po jej ciele.
- Za kogo się pan uważa? - wrzasnęła kiedy dotarł do jej piersi. Część szturmowców podniosła głowy. Ktoś zaczął gwizdać z aplauzem, ale ten gwizd szybko zamarł mu w gardle, gdy Clifton odwrócił się do nich twarzą rzucając na podłogę niewielki, błyskający kontrolkami walec.
- To jest źródło tych zakłóceń, Paadt - oznajmił dobitnie. W pomieszczeniu zapadła cisza. Galvin zatrzymał się przed Cliftonem czując nieomal jak za plecami wzbiera mu fala nienawiści. Wzrok kapitana spoczął na nim.
- To twoja wina, Galvin. Dlaczego jej nie obszukałeś? - rzucił z tłumioną wściekłością w głosie.
- Nie przyszło mi do głowy, że może mieć lokalizator - odparł Keith najspokojniej jak umiał. Coś złego wisiało w powietrzu.
Paadt podniósł przyrząd.
- Trzeba to jak najszybciej zniszczyć - powiedział sięgając po broń.
- Gdyby odbierali jego sygnał, dawno byłoby po nas - mruknął ostro Clifton - Ma pewnie mały zasięg i jest łatwy do zakłócenia. Gdyby korzystała z naszego sprzętu... - zawiesił głos.
Martine za jego plecami odwróciła się wreszcie i bez strachu zmierzyła ich wzrokiem.
- Biedne osaczone szczury.
Clifton obejrzał się.
- Doprawdy, zastanawiam się czy bardziej podziwiać pani odwagę, czy głupotę - rzucił cierpko. - Być może to pierwsze bierze się z drugiego.
Pokręciła głową.
- Pan jest równie żałosny - odcięła się. - Kapitanie, - dodała wyzywająco - chce pan, aby ci ludzie uwierzyli, że jest pan w stanie przedrzeć się przez blokującą Endor flotę.
- Jeśli próbuje ich pani rozdrażnić, to idzie pani świetnie.
- Bestie zawsze łatwo rozdrażnić.
« 1 14 15 16 17 18 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.