Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ida Żmiejewska
‹Gucio›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułGucio
OpisAutorka pisze o sobie:
Specjalistka od zasobów ludzkich, doradczyni zawodowa, długoletnia rezydentka Forum Literackiego Mirriel, autorka kilkunastu fanfików potterowskich i kilku opowiadań o Eryku Potockim, wiedźma, kocia własność oraz żona.
Gatunekhumor / satyra, urban fantasy

Gucio

« 1 2 3 4 »
– Mam faceta! – poinformowała ją radośnie Danuśka. – Nie był umówiony, ale może z nim pogadasz?
– Gdzie straszył? – spytała raczej z zawodowego obowiązku niż z prawdziwego zainteresowania.
– To upiór – odparła natychmiast rusałka. – Z zagranicy.
– Upiór? – Maryla zdziwiła się naprawdę szczerze. Od kiedy zajmowała się poszukiwaniem pracowników, jeszcze nie spotkała bezrobotnego upiora. Pracodawcy dosłownie bili się o nie, bo niezwykle rzadko zmieniały miejsce zatrudnienia. Co prawda nie tak rzadko, jak Białe Damy, ale wystarczająco, aby konsultantka nie mogła sobie pozwolić na zmarnowanie takiej okazji.
– Biorę go! – oświadczyła zdecydowanym tonem. – Mała sala wolna? – upewniła się jeszcze na zakończenie, myśląc jednocześnie, że każda, nawet nieplanowana rozmowa kwalifikacyjna jest lepsza od nerwowego czekania na reprymendę szefowej.
Poza tym taki upiór stanowił naprawdę przyjemną odmianę po kilkudniowym użeraniu się z kapryśnymi babami, wyznającymi zasady rodem ze średniowiecza.
Maryla chwyciła notatnik, wpięła długopis w klapę żakietu i raźnym krokiem wymaszerowała na korytarz.
• • •
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Tuż przy oknie, zwrócony do niej profilem, stał przystojny młody mężczyzna i przeczesując dłonią kruczoczarne włosy, melancholijnie wpatrywał się w ciemność. Jego długa peleryna falowała przy najmniejszym ruchu, a wystający spod niej kołnierzyk à la Słowacki olśniewał śnieżną bielą.
Maryla, nieco wytrącona z równowagi tym widokiem, zatrzymała się w miejscu i nieelegancko otworzyła usta. Co prawda miała już swoje lata – w ubiegłym roku stuknęła jej trzydziestka – i przez wyskoki niepoprawnego eksmęża zdążyła stracić większość złudzeń, ale wciąż nie umiała pozbyć się zgubnej słabości do osobników przyjemnych wizualnie.
Danuśka najwyraźniej cierpiała na tą samą przypadłość, bo szczerzyła się do upiora w iście nieprofesjonalny sposób i tak mocno wachlowała rzęsami, że wisząca pod sufitem postrzępiona miotła, mająca przypominać pracownikom o misji firmy, kołysała się złowrogo.
Zdegustowana tą rusałczą słabością konsultantka otrząsnęła się ze stuporu, z trudem przypominając sobie, że ona sama jednak jest profesjonalistką i powinna dawać przykład niedoświadczonej recepcjonistce. Przełknęła więc ślinę, wzięła trzy głębokie oddechy i z udawaną swobodą ruszyła w stronę cierpliwie czekającego na nią mężczyzny.
– Dzień dobry – rzuciła najbardziej beznamiętnym tonem, na jaki mogła się zdobyć, a potem wyciągnęła rękę. – Nazywam się Maryla Wereszczyńska.
Mężczyzna odwrócił się i przez dłużącą się w nieskończoność chwilę przyglądał się jej bez słowa, ale za to z wyraźnym zainteresowaniem. Czuła się okropnie, bo zwykle nie wzbudzała w przedstawicielach płci przeciwnej aż takiego entuzjazmu.
– Konrad – powiedział wreszcie upiór głębokim barytonem. – Gustaw Konrad.
Śpiewny akcent świadczył o tym, że musiał pochodzić zza którejś ze wschodnich granic.
Czując mocny uścisk jego dłoni, konsultantka pomyślała, że choć z racji swego zawodu spotkała wielu interesujących osobników w stanie letalnym, to jednak żaden – absolutnie żaden z nich – nie umywał się do tego upiornego ciacha. Patrząc na jego podkrążone oczy, wyraziste rysy i bladą cerę, pierwszy raz w życiu pożałowała, że z zasady nie umawia się z kandydatami.
– Zapraszam pana. – Ruszyła przodem, wskazując gościowi drogę do sali konferencyjnej. Cały czas miała wrażenie, że upiór przygląda się jej nogom i mało się nie potknęła. Swoją drogą, kto by pomyślał, że nieżywi mężczyźni są tak czuli na niewieście wdzięki? A ten przecież nawet nie był wampirem!
Kiedy dotarli na miejsce, Gustaw podniósł wzrok i z nieukrywaną ciekawością zlustrował wnętrze sali, a następnie skrzywił się lekko. Niebieskie ściany i optymistyczny wzorek w pyzate księżyce najwyraźniej nie zadowoliły jego wyrafinowanego gustu.
– Dziękuję, że pan do nas przyszedł. – Pani Wereszczyńska gestem poprosiła gościa, aby usiadł. Upiór bez słowa zajął wskazane miejsce, a konsultantka usadowiła się po przeciwnej stronie stołu i korzystając z tego, że gość usilnie starał się nie przyciąć peleryny nogą krzesła, powróciła do kontemplacji jego mrocznej urody.
Oczywiście tłumaczyła sobie, że nie robi tego dla zdrożnej przyjemności, ale z zawodowego obowiązku. Musiała przecież napisać w ankiecie o nienagannej – to znaczy, nie wykazującej żadnych zewnętrznych oznak gwałtownej śmierci – aparycji kandydata.
Gustaw usadowił się wreszcie wygodnie i znowu na nią spojrzał. Z bliska mogła stwierdzić, że ma najbardziej niebieskie oczy, jakie widziała w życiu.
– Może coś do picia? – zaproponowała, ze wszystkich sił starając się być sobą, doświadczoną konsultantką z dyplomem pedagoga i pakietem specjalistycznych szkoleń z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi, prawa pracy oraz psychologii czarownic, duchów i wilkołaków.
– Nie, dziękuję – odmówił grzecznie i nadal nie spuszczał z niej wzroku. Wyraz jego twarzy stawał się przy tym coraz bardziej rozanielony.
– Czy przyniósł pan CV? – Z żalem sprowadziła go na ziemię.
– Co proszę? – Gość wyraźnie się zmieszał. – Ja nigdy wcześniej…
– CV to standardowy życiorys – wyjaśniła uspokajająco, ponieważ od niepamiętnych czasów jej zawodowa maksyma głosiła, że dobry kandydat to kandydat zrelaksowany. – Przeważnie pisze się go na komputerze i drukuje. Choć niektórzy używają gęsiego pióra i pergaminu. Albo psiej skóry – przypomniała sobie po chwili.
– Obawiam się, że niczego takiego nie posiadam – stropił się upiór jeszcze bardziej. Z każdą chwilą wyglądał coraz mroczniej i przystojniej.
– Hmmm. – Maryla lekko przygryzła wargę. Zachowanie spokoju stawało się coraz trudniejsze. – W takim razie zadam kilka pytań. Nie będzie panu przeszkadzało, jeśli zanotuję odpowiedzi?
– Proszę bardzo. – Kandydat odetchnął z ulgą i wreszcie nieco się rozluźnił.
– Skąd pan pochodzi, panie Gustawie? – zapytała, jednocześnie sięgając po długopis. Z trudem mogła go utrzymać w drżących palcach.
– Z Litwy. Konkretnie z okręgu wileńskiego.
– A czemu zdecydował się pan na emigrację? – zapytała raczej pro forma. Dobrze wiedziała, co dzieje się za wschodnimi granicami. Wieści o świetnie zorganizowanych bandach wijów wymuszających haracze i zajmujących się handlem martwym towarem dochodziły stamtąd regularnie. Nawet tu, w Warszawie, prężnie działało kilka fundacji pomagających porwanym świteziankom.
– Wyjechałem z kilku powodów. – Upiór poruszył się niespokojnie. Teraz był już czujny i skupiony. – Po pierwsze, moi pracodawcy przestali wywiązywać się ze swoich zobowiązań. A po drugie… – zawahał się i spojrzał na nią niepewnie. – Warunki BHP okropnie się pogorszyły. Powiedziałbym, że uprawianie naszego zawodu stało się wręcz niebezpieczne…
Maryla pokiwała głową; jak widać, nie pomyliła się w swoich przypuszczeniach. Nie było więc konieczności, aby zagłębiać się w szczegóły.
– Czy ma pan pozwolenie na pracę? – Natychmiast wróciła do konkretów.
– Niestety nie – oświadczył ze smutkiem. – Przyznam się, że na razie straszę na czarno, u ciotki na Wojskowych Powązkach.
– Brak pozwolenia nieco komplikuje sprawę. – Konsultantka po raz pierwszy pożałowała, że Polska jeszcze nie otworzyła rynku pracy dla alternatywnych ze Wschodu. – Ale może uda nam się wpłynąć na PUP…
– Czy to znaczy, że mam szanse na jakąś posadę? – zainteresował się Gustaw z ożywieniem, które mocno kontrastowało z jego romantycznie posępną fizjonomią.
– Coś powinno się znaleźć – odparła wymijająco, bo nauczona doświadczeniem, unikała wszelkich deklaracji zanim porządnie nie zdiagnozowała delikwenta. – Proszę mi tylko powiedzieć, w czym pan się właściwie specjalizuje?
– Opuszczone kościoły, stare cmentarze, rozstajne drogi, kapliczki, domy samobójców – wymieniał w skupieniu kandydat – oraz, oczywiście, nawiedzanie wiarołomnych kochanek i nieszczęśliwych kochanków. Mam w tym prawie sto dziewięćdziesiąt lat doświadczenia – dodał nie bez dumy.
Konsultantka uśmiechnęła się z zadowoleniem. Z tak szerokim zakresem umiejętności, a także nienaganną prezencją, powinien bez trudu znaleźć niezłą pracę. Jeśli tylko dostanie to przeklęte pozwolenie. Ale w tym już głowa szefowej.
– Czy posiada pan referencje?
– Oczywiście. – Mężczyzna wyprostował się i zaczął gmerać w kieszeni peleryny. Po chwili wyciągnął z niej pokaźny zwitek dokumentów, który następnie położył na stole.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

10 V 2013   22:21:43

Ten tekst jest martwy. Więcej tu elokwencji niż życia, a może to ja jestem zbyt przewrażliwiony... Za dużo przymiotników i niepotrzebnych opisów.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Stokrotki
— Ida Żmiejewska

Morderstwo w Widmo Ekspresie
— Ida Żmiejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.