Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ida Żmiejewska
‹Gucio›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułGucio
OpisAutorka pisze o sobie:
Specjalistka od zasobów ludzkich, doradczyni zawodowa, długoletnia rezydentka Forum Literackiego Mirriel, autorka kilkunastu fanfików potterowskich i kilku opowiadań o Eryku Potockim, wiedźma, kocia własność oraz żona.
Gatunekhumor / satyra, urban fantasy

Gucio

« 1 2 3 4
– Zrobić ci kawy? – zaproponowała, zerkając niepewnie na przyszłą bezrobotną, która – oparta o parapet – z nieodgadnionym wyrazem twarzy przyglądała się swoim czerwonym paznokciom. – A może coś słodkiego?
– Słyszałaś? – odezwała się wreszcie pani Wereszczyńska. Głos jej drżał i chyba z trudem powstrzymywała łzy.
– Aha. – Alina skinęła głową. Czuła się okropnie nieswojo: Maryla zawsze była twarda, wspierała wszystkich dookoła i wydawało się, że nic nie jest w stanie wytrącić jej z równowagi. – Niezły dym. Co ją dziś ugryzło? A może były mężuś spadł z księżyca, albo…
– Muszę wyjść – mruknęła starsza konsultantka, zupełnie nie zwracając uwagi na pocieszającą paplaninę koleżanki. – Przewietrzyć się, czy coś.
– To chodźmy do kantyny – zaproponowała szybko panna Malinowska. – Pomyślimy, pokombinujemy. A nuż się coś urodzi. Musi być jakiś przepis na tę babę w bieli!
– No dobrze – zgodziła się Maryla i potulnie podążyła za koleżanką w kierunku windy. Najwyraźniej było to wszystko, na co mogła się w tej chwili zdobyć.
• • •
Kantyna mieściła się na parterze biurowca i dla wygody ludzkiego tudzież alternatywnego personelu była czynna przez całą dobę. Wszyscy pracownicy agencji bardzo lubili tu przychodzić, bo lokal szczycił się nie tylko dobrą i zdrową kuchnią, ale także przystępnymi cenami oraz miłą atmosferą.
Jednak tym razem klimat tego miejsca, oświetlanego płomieniami świec, zupełnie nie podziałał na Marylę: ledwo przekroczyły próg lokalu, nieoczekiwanie zamarła w bezruchu i oświadczyła kategorycznym tonem:
– Wracam na górę!
– Co się stało? – Zaniepokojona Alina zerknęła w tym samym kierunku, w którym poszybował niespokojny wzrok koleżanki. – Zobaczyłaś byłego męża?
– Gorzej – wycedziła przez zęby starsza konsultantka. – Upiora. Był dziś u mnie na rozmowie i chciał się umówić. Na śmierć zapomniałam… Tam siedzi, w samym kącie.
– Najprawdziwszy i nieżywy?! – Panna Malinowska nie mogła opanować podniecenia: żyła na tym świecie prawie dwadzieścia osiem lat, w pracy spotykała się z osobami najdziwniejszej proweniencji, ale jeszcze nie miała okazji poznać żadnego upiora. Czasem nawet podejrzewała, że w odróżnieniu od innych straszydeł, istnieją one tylko w legendach.
Tymczasem osobnik, który jak na kilkusetletniego nieboszczyka zachowywał się niezwykle żywotnie, gwałtownie zerwał się z miejsca i ruszył w ich stronę. Zrezygnowana Maryla przestała się szarpać, wyraźnie czekała na to, co przyniesie kapryśny los.
– Wiedziałem, że pani się zdecyduje. – Upiór pochylił się i z czcią ucałował jej dłoń.
Alina nie miała ochoty na takie karesy, więc schowała obie ręce za plecy i uważnie przyjrzała się nieznajomemu. Zawsze chlubiła się swoją intuicją, a ten facet nie spodobał się jej od pierwszego wejrzenia: był zdecydowanie za przystojny. Ona zaś od pewnego czasu nie ufała przystojniakom, gdyż na własnej skórze zdążyła się przekonać, że są zdolni do największego świństwa. Ten tutaj nie mógł być lepszy od jej wiarołomnego chłopaka, bo wyglądał wręcz obrzydliwie romantycznie z tymi poczochranymi ciemnymi włosami i roziskrzonym wzrokiem kretyńsko wlepionym w Marylę.
Młodsza konsultantka pociągnęła nosem. W powietrzu unosiły się opary niespełnionej miłości oraz poezji. Obrzydlistwo. Pani Wereszczyńska też chyba je wyczuła, bo zmieszała się jeszcze bardziej.
– Alinko – powiedziała wreszcie z rezygnacją. – Pozwól, że ci przedstawię. To pan Konrad. Gustaw Konrad.
– Agent 007? – mruknęła panna Malinowska pod nosem.
– Raczej czterdzieści i cztery – uśmiechnął się facet.
Przystojny i z poczuciem humoru. Same wady. Niechęć Aliny do upiora rosła z każdą chwilą.
Chociaż z drugiej strony, może nie należało kierować się uprzedzeniami, ale pomyśleć pragmatycznie. W końcu taki upiór to wybitny specjalista od straszenia… Konsultantka mocniej odetchnęła, bo miała dziwne wrażenie, że w jej głowie właśnie kluje się jakiś pomysł. Ale jaki?
Tymczasem Gustaw z wyszukaną uprzejmością zaprosił je do stolika, a potem przyniósł z baru kawę i ciastka, za które nawet – o zgrozo! – zapłacił. Alina pomyślała, że w zasadzie nie powinna być zdziwiona, w końcu wśród chlubiących się przedwojenną kindersztubą alternatywnych łatwiej było o dżentelmena niż wśród zwykłych ludzkich mężczyzn. A ten niewątpliwie był dżentelmenem: nawet przez chwilę nie pokazał po sobie, że przeszkadza mu obecność przyzwoitki.
I dobrze! – Panna Malinowska nie zamierzała opuszczać koleżanki, która tej nocy doświadczyła już wystarczająco dużo stresu, nie należało jej więc narażać na krępujące téte a téte z namolnym absztyfikantem podejrzanej konduity.
– Chciałbym pani pomóc – oświadczył wreszcie upiór, ostrożnie biorąc Marylę za rękę. Alina posłała mu piorunujące spojrzenie, a potem jakby od niechcenia zaczęła bawić się widelczykiem do ciasta: gość pozwalał sobie zdecydowanie na zbyt wiele. Starsza konsultantka też chyba tak uważała, bo szybko cofnęła dłoń i zapytała, nawet nie starając się ukryć zdenerwowania:
– W czym, jeśli można spytać?
– Dowiedziałem się przypadkiem o pani kłopotach – odrzekł Gustaw, zerkając niepewnie na widelczyk. Pewnie obawiał się o swoją gładką twarzyczkę. Alina uśmiechnęła się ponuro i pomyślała, że chętnie by ją trochę poharatała, nawet bezinteresownie. W końcu istniało coś takiego jak zbiorowa odpowiedzialność za męskie zbrodnie.
Zaraz, zaraz…
– A jak właściwie się pan dowiedział? – Panna Malinowska mocniej ścisnęła rękojeść swojej broni. – Przecież sprawa wynikła dopiero przed chwilą!
– Mam pewne… nazwijmy to zdolności – zaczął Gustaw. – A także…
– Upiory słyszą na odległość – przerwała mu beznamiętnie Maryla. – A niektóre potrafią czytać myśli.
– Psia kostka! – Alina zaklęła pod nosem i przez chwilę czuła coś na kształt paniki. Jednak szybko się uspokoiła: jeśli ten łobuz zajrzał do jej głowy, to tym gorzej dla niego.
– Naprawdę chcę pomóc – oświadczył tymczasem Gustaw.
– No dobrze – zaczęła ostrożnie panna Malinowska, z coraz większym niepokojem spoglądając na koleżankę. – Jesteśmy przyparte do muru, więc nie będziemy wybrzydzać. Ma pan jakąś koncepcję?
– Mniej więcej.
– To w końcu mniej czy więcej? – zniecierpliwiła się młodsza konsultantka. Gość był przerażająco mało konkretny. Ani chybi, za życia humanista, a może nawet prawnik.
– Gdyby czas nas tak nie pilił, to chętnie podjąłbym się poszukiwań, bo mam pewne koneksje – oświadczył żarliwie. – Ale w tej sytuacji, mogę tylko rzec, że jestem do pani dyspozycji. – Spojrzał przy tym znacząco na Marylę i Alina nie miała już najmniejszych wątpliwości, jakiej nagrody zażąda za swoje usługi. Taki martwy, a taki bezwstydny!
Pani Wereszczyńska oczywiście nie zauważała tych subtelnych awansów, bo była już na granicy wytrzymałości. Nerwowo przygryzała wargi, z trudem powstrzymując szloch.
– Mówi pan, że do dyspozycji… – zaczęła cicho młodsza konsultantka. – No to może pan się przebierze za Białą Damę i sam pójdzie straszyć w Zamku?!
Jeden rzut oka wystarczył jej, aby zrozumieć, że upiór miał na myśli zupełnie inny rodzaj działań. Szkoda, bo to był całkiem niezły pomysł. Choć szczerze mówiąc, raczej bez szans na powodzenie; w końcu żaden mężczyzna nie mógł zastąpić kobiety w bieli, nawet jeśli do perfekcji opanował trudną sztukę powiewania szatami. W ich branży trendy rekrutacyjne zmieniały się bardzo powoli i dyskryminacja ze względu na płeć wciąż była na porządku nocnym.
Dyskryminacja?! – Panna Malinowska mocno wciągnęła powietrze. – O, matko! Bingo i eureka!
– Co się stało? – Gustaw zerknął na Alinę z niepokojem. Najwyraźniej nie spodobał mu się uśmieszek, który pojawił się nagle na jej ustach. – Nie przebierzecie mnie za Białą Damę! Nie ma mowy!
– Nie – zgodziła się wspaniałomyślnie konsultantka. – Pójdzie pan straszyć w Zamku jako facet.
– Co ty… Co ty opowiadasz? – Maryla spojrzała na nią z niedowierzaniem. – Przecież oni chcą kobiety. Szefowa obiecała…
– Bzdura! – oświadczyła Alina z mocą. – Po prostu nikt im jeszcze nie uzmysłowił, że tak naprawdę potrzebują kogoś innego.
– Upiora płci męskiej? – upewniła się starsza konsultantka.
– Dotacji unijnych na rozwój placówki, ogromnej ulgi w ZUS-sie oraz zwolnienia z opłat na Państwowy Fundusz Ochrony Straszydeł – wyliczała spokojnie panna Malinowska, odginając kolejne palce.
– Nic z tego nie rozumiem – stropił się Gustaw. Wyglądał przy tym niezwykle pociągająco, a jego niebieskie oczy lśniły tak, że Alina była bliska znienawidzenia go na resztę życia.
– Za to ja rozumiem wszystko! – Maryla zupełnie nieoczekiwanie uśmiechnęła się przez łzy, a potem rzuciła się, aby uściskać koleżankę. – Ustawa o parytetach w magicznych działaniach! Jak mogłam o tym zapomnieć?! Jesteś genialna! Najgenialniejsza!
– Prezydent podpisze ją lada chwila – przypomniała Alina, wyplątując się z objęć starszej konsultantki.
– Wracamy na górę! – Pani Wereszczyńska zerwała się z miejsca, znowu była pełna werwy i optymizmu. – Muszę przygotować argumenty. Porozmawiać z Twardowską, zrobić kalkulację, zajrzeć do kodeksu… Na pewno się zgodzą!
– Wracamy – zawtórowała jej Alina, a potem spojrzała na upiora i oświadczyła tonem nieznoszącym sprzeciwu. – A ty idziesz z nami! W końcu chciałeś pomóc.
– Ale ja nadal nie rozumiem – upierał się Gustaw, który ewidentnie nie posiadał umiejętności czytania myśli.
– I nie musisz! – Maryla posłała mu uśmiech Giocondy i mocno chwyciła za rękę. Tak, jakby chciała mieć pewność, że ten martwy mężczyzna już jej nie ucieknie.
• • •
Niebo nad Warszawą właśnie zaczynało się rozjaśniać, kiedy Gustaw Konrad zręcznie przeniknął przez mur Wojskowego Cmentarza na Powązkach. Wsłuchując się w poranny świergot ptaków, przywodzący mu na myśl rodzinne strony, spokojnym krokiem pokonał odległość dzielącą go od nadgryzionego zębem czasu grobowca Gomułki, po czym sięgnął do kieszeni peleryny i wyciągnął z niej telefon komórkowy. Wybrał numer i przez chwilę cierpliwie czekał na połączenie.
– Adam? – upewnił się szeptem, kiedy usłyszał w słuchawce głos rozmówcy. – Tak, to ja. Nie, do opery się nie udało… Ale spokojnie… Spokojnie, mówię… Dziady to załatwią, w końcu mają rachunki do wyrównania. Ja dostałem coś lepszego. Zamek… Tak, dobrze słyszałeś. Zamek! Królewski… No myślę, że Kordiana strzeli apopleksja. Ale teraz moja kolej. Tak, możesz się pochwalić Juliuszowi…
Gustaw rozłączył się i z uczuciem dobrze spełnionego obowiązku wniknął do pustej pieczary, w której od kilku tygodni spędzał długie dnie wypełnione nudą. Z triumfem rozejrzał się po wilgotnym wnętrzu, a potem zaczął pakować swoje rzeczy, wciąż nie mogąc uwierzyć, że jego plan się powiódł i że właśnie dziś wieczorem rozpocznie całkiem nowy etap egzystencji.
koniec
« 1 2 3 4
7 maja 2013

Komentarze

10 V 2013   22:21:43

Ten tekst jest martwy. Więcej tu elokwencji niż życia, a może to ja jestem zbyt przewrażliwiony... Za dużo przymiotników i niepotrzebnych opisów.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Stokrotki
— Ida Żmiejewska

Morderstwo w Widmo Ekspresie
— Ida Żmiejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.