Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Karolina „Nem” Cisowska
‹Świat Bezcienia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKarolina „Nem” Cisowska
TytułŚwiat Bezcienia
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w 1991 roku, studiuję literaturę brytyjską na UW i pracuję w firmie sprzedającej dobrą kawę jako asystent prezesa.
Moja długa przygoda z Esensją zaczęła się gdy w liceum wysyłałam jej na zmianę wydumane lub makabryczne potworki. Odmowy dotykały mnie tak bardzo, że każdą drukowałam i skrzętnie chowałam. „Świat Bezcienia” mój w Esensji debiut, jest też moją manifestacją przywiązania dla przyjaciela, który ukształtował moje życie literackie – spająka (znanego jako Grzegorz Piórkowski), któremu ją dedykuję.
Zapewne powinnam napisać coś o poprzednich publikacjach. Coś tam było, jeśli chcecie przeczytajcie tutaj: karolina-cisowska.blogspot.com.
Gatunekcyberpunk, SF

Świat Bezcienia

« 1 2 3 4
Dziewczyny stawały dookoła mnie i przyglądały się. Bez cienia pod oczodołami, bez błysku w oczach. Słońca nie raziły, bo nie raziły nigdy, ale miałam niemożliwe do odparcia wrażenie, że wszystko to stałoby się znośne i normalne, gdybym tylko odnalazła i porozmawiała z Ayn. Ona się przecież wiecznie tak czuła w tym świecie, coś ją wiecznie ścigało do ucieczki, popychało, niepokoiło. Musiała wiedzieć, jak sobie z tym radzić. I musiała umieć przekazać, jak to robić. Poza tym Ayn to moja jedyna przyjaciółka.
Ale nie było jej na liście zalogowanych użytkowników.
Pobiegłam, nie mogłam iść spokojnie. Między tekstury wsunęłam się, jakby mnie przepuszczały. System zdawał się drżeć, jakby go przeciążał mój strach.
Ekspedientka, ta co zwykle, podeszła do mnie, jakby na mnie czekała.
– Zel, bardzo mi przykro z powodu twojej straty.
Spojrzałam na nią i pewna jestem, że awatar nie zdołał odbić mojego dzikiego strachu.
– Jakiej straty?
– Awatar Ayn został usunięty z Systemu. Najpewniej umarła w Realu. Przestała istnieć.
Nie… Przecież nie mogła. Przecież widziałyśmy się jeszcze wczoraj. Nie mogła tak po prostu od wczoraj przestać istnieć.
– Nie ma jej tutaj? Może po prostu jest w jakimś innym, tajnym systemie?
– Nie, nie rozumiesz. Wczoraj wyświetlono komunikat o śmierci Ayn wszystkim znajomym. Nie ma jej już w Systemie. Zostawiła ci coś u nas.
– Mogę skorzystać z waszego pomieszczenia?
– Proszę.
Gdy znalazłam się sama, odpieczętowałam liścik.
„EloZelo6469926”
E?
Wyrwało mi się parsknięcie, ni to śmiech, ni szloch. Wielu rzeczy się spodziewałam po Ayn, ale aż ciężko było uwierzyć, że na swoje ostatnie słowa pożegnania wybrała coś takiego. Chyba że było to jakieś hasło, ale wydawało się za długie i pozbawione sensu. Mimo wszystko otworzyłam panel logowania do pamięci prywatnej, w której sama nie miałam nic ciekawego. Jej posiadanie zawsze wydawało mi się tylko złudzeniem posiadania wewnątrz Systemu.
Ale udało się.
Za Ayn
„Witaj, Zel, w moim świecie. Skoro tu jesteś, to znaczy, że mnie tu już nie ma. Najpewniej udało mi się uciec lub odkryto moją działalność demaskującą i usunęli moje istnienie. Czy wiesz, w jakim świecie żyjemy? Czy wiesz, Zel? Pozwól, że cię wprowadzę”.
Wlała mi się w awatara i zaraz zaatakowała głowę, ściskając mi szczęki i odbierając dech. Oczy mi pulsowały, jakby zaraz miały pęknąć, skrzywiłam się, i gdybym w awatarze miała żołądek, to na pewno bym zwymiotowała. Czy zwariowała? System antywirusowy natychmiast mnie egzorcyzmuje. Wyłączyłam okno jej prywatnej przestrzeni, ale to nic nie dało, kompletny wirus pobrał mi się do głowy i z wolna przejmował zmysły, słyszałam go niemal, jak wędruje wewnątrz statystyk awatara i z wolna odbiera możliwość normalnego życia. Egzorcyzmowana? Mało powiedziane, ja zostanę za to dożywotnio zbanowana i uwięziona w Realu. I w imię czego, w imię jakiegoś komunikatu? To nie wystarczyło wysłać mi maila? Zostawić tu w Systemie karteczki przylepnej na ścianie?
„Nie bój się, na pewno jesteś zaskoczona tym, co się dzieje w tej chwili z twoim ciałem, nie przejmuj się, to minie. Fakt, że ze mną rozmawiasz, nie oznacza, że żyję, właściwie jest niemalże pewne, że nie żyję lub nie ma mnie wewnątrz Systemu. Pewnie czujesz się beze mnie trochę niepewnie i może nawet będziesz odrobinę tęsknić, ale nie przejmuj się − to, co we mnie najcenniejsze jest tu, właśnie z tym obcujesz. Wiem, że może cię to przerażać, spróbuj wytrzymać. To wszystko warte jest informacji, które tu uzyskasz”.
Polemizowałabym z tym założeniem. W tej beznadziejnej sytuacji, bez Ayn, bez nadziei na jakąkolwiek przyszłość, ze świadomością, że nie opuszczę swojej komórki, świadomością, że nie będę naukowcem i że już zawsze będzie mnie uwierał System i ograniczenia tamtej przestrzeni, nie było pocieszające. I jeszcze teraz to, a przyszłam tu szukać spokoju.
„Opowiem ci obrazy. Mój asie prehistorii, z pewnością niepotrzebne ci będzie tłumaczenie pojęć z Powierzchni. Wyobraź sobie złote plastry pełne równych, idealnie przylegających do siebie otworów przegród, wewnątrz których z wolna rosną larwy owadów. Plastry te są odżywiane, obsługiwane i dba się o ich bezpieczeństwo, nic im nie może zagrozić, dlatego że to one stanowią o przyszłości roju. Matka, niezdolna do samodzielnego życia, dba tylko o kolejne jednostki, rój wędruje wewnątrz zamkniętego ula karmiony marzeniami o łąkach, które już wkrótce będą w zasięgu pszczół, ale łąk nie ma. Pszczoły rodzą się bez skrzydeł, a latają tylko wewnątrz własnych snów”.
Drzwi otworzyły się, pojawiła się w nich przepraszająca twarz ekspedientki.
– Obawiam się, że jesteśmy skanowani przez odnóża Matki. Nie mogę pozwolić, żeby kogoś tu do nas wysłali.
– Rozumiem, przepraszam cię za kłopot, już wychodzę.
Wybiegłam stamtąd świadoma, że robię źle. Owszem, narobiłam im kłopotów, ale to było jedyne miejsce, gdzie miałam szansę przeżyć choćby do końca nagrania (głosu w głowie, szaleństwa, którym opętała mnie moja najdroższa, cholerna przyjaciółka), teraz raczej jej nie miałam. Nie było się gdzie skryć.
Szłam przez miasto i widziałam spojrzenia mijanych ludzi, tak, ale przede wszystkim botów, jakby czuli na mnie piętno opętania przez wirus, i ciągnęli za mną pustymi spojrzeniami z gładkich pikseli nałożonych na płaszczyzny, piękne symbole niczego.
„Wyobraź sobie, Zel, pokój dziecięcy pełen pluszowych misiów, jak te, w których nas trzymano przed izolacją, na którą wtedy czekałyśmy z niecierpliwością. Wyobraź sobie, że te misie mają człowieka, który się nimi bawi i wydaje się im, że to one są w tym wszystkim najważniejsze, a człowiek im służy swoimi rękami, którymi wyznacza im zadania i kreuje dążenia. Wyobraź sobie, że te misie starzeją się i niszczeją, a człowiek musi nowe miśki napychać gąbką innych misiów, tych, które zniszczyły się za bardzo i nie nadają się już do zabawy. Wyobraź sobie, że człowiek nie ma nic oprócz misiów, to one i ich praca, choć im się zdaje zabawą, napełnia jego istnienie i podtrzymuje jego życie. Nowe, szyte ze starych misie karmi wypełnieniem starych, rozumiesz?”.
Nie rozumiałam.
„Bo co jest smaczniejsze dla misia niż misiowe wypełnienie? No co, Zel?”
Kilka botów zaczęło za mną iść, przyspieszyłam kroku, chociaż nie wiedziałam, w jakim celu, przecież nie miałam dokąd uciekać. Zauważyłam kątem oka, że wyłączono mi panel wylogowania się, ale to mógł być zwykły bug spowodowany przez wirus.
„Wyobraź sobie, Zel, ogrodnika, który hoduje śliczne kwiatki, których jedyną wadą jest fakt, że są zbyt autonomiczne. Mają niepokorne, miękkie, wijące się łodyżki i są niezwykle towarzyskie. Ogrodnik musi coś z tym zrobić, porozsadzać kwiaty i oddzielić je od siebie szklanymi parawanami, tak by mogły widzieć się nawzajem, tęsknić do siebie, ale tylko w obrębie własnej przestrzeni. Ogrodnik sam wybiera najcenniejsze cechy i decyduje, które kwiaty rozmnoży, którym pozwoli zwiędnąć, które będzie poił, a którym da gorszą glebę, wreszcie jakie cechy kwiatów podtrzyma, a które przeznaczy na nawóz dla innych. Wszystko to, by tymi kwiatami ożywić zupełnie nowy ogród. Kwiaty odmiennych cech, które w normalnych warunkach szaleją na swoim punkcie, i które najczęściej są ze sobą parowane, nie wiedzą o swoim istnieniu, bo wtedy chciałyby za wszelką cenę obcować ze sobą i same decydować o swoim rozmnażaniu, nie byłoby to oczywiście w interesie ogrodnika”.
Poczułam bliskość Matki, chociaż nie wiem, jak to możliwe. Dostałam komunikat od administratora:
„Jak się czujesz, Zel?”
Jak się czuję? Wolne żarty. Jak mam się czuć z piorącym mi mózg wirusem, spadkiem po mojej najdroższej towarzyszce, która tak serdecznie mnie załatwiła na pożegnanie? Wybiegłam już za miasto, gdy zobaczyłam ubrane na biało boty-funkcjonariuszki, które przypominały sympatyczne wróżki, bo miały kolorowe, owadzie skrzydełka i urocze różdżki w rękach. Ja jednak widziałam, co potrafią zrobić z awatarem w ciągu kilku minut. Nie miałam z nimi najmniejszych szans.
Pierwsza z wróżek opadła na ziemię nie tak znowu blisko mnie i ruszyła w moją stronę zupełnie spokojnym krokiem, z serdecznym uśmiechem na ustach. W niewielkim oddaleniu zbliżała się grupa dziewcząt rozmawiających półszeptem lub przyglądających się nam z dłońmi zbliżonymi do ust, nieco przestraszone a nieco zaintrygowane. Przez tygodnie nie będą rozmawiać o niczym innym.
– Co się stało, Zel? Matka powiedziała, że dziwnie się zachowujesz i chyba nie czujesz się najlepiej – powiedziała wróżka z troską.
Matka, gdyby chciała, mogłaby usunąć moje istnienie z Systemu z wysiłkiem mniejszym niż usuwanie trojanów, ale wtedy straciłaby mnie w Systemie, a przecież byłam cenną jednostką rokującą na naukowca i wyrabiającą się ponad normę z produkowaniem energii… To znaczy, z dbaniem o stan fizyczny.
„Pewnie się zastanawiasz, czemu nie powiedziałam ci tego wszystkiego, wysyłając te bajki, których Matka by nie przechwyciła, bo dla niej nic nie znaczą, w wiadomościach, cóż, nie znaczą nic właśnie dlatego, że gdyby znaczyły, już byś nie żyła. Matka najpewniej czyta ten komunikat nawet w tej chwili, gdy szepczę ci go prosto do głowy, bo jesteśmy teraz anomalią i należałoby nas wyrzucić do kanału innych anomalii. I to nie jest zła myśl, wiesz, Zel, rzucenie się do tego kanału. Tam leżą wszystkie nasze cienie. Wierzę, że chcesz zobaczyć, po co jesteśmy hodowani. Otóż wgrałam ci wirus zamiast wysłać wiadomości, bo to ci umożliwi przebicie się przez ograniczenia. Ten wirus zbugował nie tylko ciebie, zbugował cały System”.
Poczułam miękką dłoń funkcjonariuszki na ramieniu.
„Ograniczeniem jest tylko twoja wyobraźnia”.
Dotknęłam jej dłoni i zaczęła się osypywać jak metal zarażony rdzą, w bardzo szybkim tempie. Inne znalazły się przy mnie tak szybko, że nie zdążyło mi uderzyć serce, zmiękczyłam grunt pod sobą, i zanurkowałam w nim, jak w wodzie, tam, we śnie. Wynurzyłam się za nimi i poczułam na sobie od razu strzały, które rzuciły mnie na ziemię i wprawiły w drganie i skurcze tak bolesne, że zechciałam być poza swoim ciałem. I zrobiłam to. Wyskoczyłam z niego i powołałam do życia ogień (jak w tamtym śnie), który natychmiast zaczął pożerać wróżki i spadały z podłoża w niewiadomą przepaść ziejącą czernią, wirując jak tamte kukły. Pojawił się tłum kolejnych istot, niedopracowanych, szablonowych botów, ale pod sklepieniem, które tu było tylko sufitem, leciał już na nich samolot, mrowie samolotów. I niebo ponad nimi się otworzyło, pochłonęło sufit i przestrzeń wirowała niedopisanym i rozpływała się po krawędziach. A ze stada samolotów spadał ogień, jak tuż przed końcem naszego świata.
Ale nie oglądałam tego, bo biegłam już w stronę kanału.
„One są lepsze, niż się spodziewałam, Matka i jej odnogi, mają cel i robią to dla nas, a raczej dla dzieci naszych dzieci. Ale ja nie chcę być więźniem nadziei przyszłych pokoleń i sądzę, że ty też nie. Pozwól, że pokażę ci prawdę.”
Czy prawda miała mieć jakieś, jakiekolwiek znaczenie? – pomyślałam, skacząc w kanał.
Mój awatar zniszczyło natychmiast, wyrzuciło mnie z Systemu tak boleśnie, że w Realu osunęłam się z łóżka. Czułam, że z nosa i uszu cieknie mi coś gęstego. Wtedy drzwi do mojej komórki się otworzyły i wjechał automat zbliżający się do mojego łóżka, zapewne szukający zwłok. Wyszłam, i przez tunel, z tysiącami drzwi jak moje, ruszyłam w stronę światła. Było, było okno na końcu cylindrycznego kontenera. Okno grube, ale ostatecznie przezroczyste, wpuszczające światło i zdradzająca ludzką obecność ławeczka przed nim. Za oknem gigantyczne skrzydła ze światła, i cylindry, takie, jak ten, w którym byłam, setki cylindrów. A w oddali onieśmielająca przestrzeń nieba i gwiazdy. Więc tam miała być ta nadzieja, jakaś planeta, której szukała dla nas Matka, kłamiąc nam o Powierzchni, ciągnąc nas w tym statku przez kosmos.
I w końcu poczułam to. Zapach równie ludzki i realny jak mój, i ruch powietrza zdradzający, że nie jestem już w Systemie. I dotyk ciepłej, trójwymiarowej ręki na ramieniu.
– Jesteś wreszcie.
koniec
« 1 2 3 4
12 stycznia 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nazywam się Samotność
— Karolina „Nem” Cisowska

***
— Karolina „Nem” Cisowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.