Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Karolina „Nem” Cisowska
‹***›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKarolina „Nem” Cisowska
Tytuł***
OpisAutorka pisze:
W momencie, w którym w cyberpunku wszystko już zostało powiedziane, ja nie zdążyłam jeszcze wyjść z zachłyśnięcia nową dla mnie estetyką. Mam nadzieję, że wybaczając mi entuzjastyczne szafowanie kliszami docenicie to, co spodobało się redakcji Esensji.
GatunekSF

***

1 2 3 6 »
Wpisałem więc po angielsku, a potem po ***sku, ale wyniki były takie same. W informacjach o konflikcie z Chinami nie było nawet najmniejszego słowa o ***. Zacząłem myśleć, że naprawdę zwariowałem. Wszędzie w pokrewnych artykułach, na przykład dotyczących technologii lub mechaniki, nie było wzmianek o tym jednym kraju, jakby ktoś przetrząsnął całą sieć i starannie pousuwał każdy najmniejszy ślad po ***. Nawet na mapach świata wyspy po prostu nie było.

Karolina „Nem” Cisowska

***

Wpisałem więc po angielsku, a potem po ***sku, ale wyniki były takie same. W informacjach o konflikcie z Chinami nie było nawet najmniejszego słowa o ***. Zacząłem myśleć, że naprawdę zwariowałem. Wszędzie w pokrewnych artykułach, na przykład dotyczących technologii lub mechaniki, nie było wzmianek o tym jednym kraju, jakby ktoś przetrząsnął całą sieć i starannie pousuwał każdy najmniejszy ślad po ***. Nawet na mapach świata wyspy po prostu nie było.

Karolina „Nem” Cisowska
‹***›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKarolina „Nem” Cisowska
Tytuł***
OpisAutorka pisze:
W momencie, w którym w cyberpunku wszystko już zostało powiedziane, ja nie zdążyłam jeszcze wyjść z zachłyśnięcia nową dla mnie estetyką. Mam nadzieję, że wybaczając mi entuzjastyczne szafowanie kliszami docenicie to, co spodobało się redakcji Esensji.
GatunekSF
1.
Przyszła mi do głowy idiotyczna myśl, że w czasie, gdy ja tam siedziałem zamknięty, pojawiła się pracowita grupa ludzi, która niczym dywan rozwinęła tu nowy, niezrozumiały, obcy świat. Lub też, z powodu jakiegoś żartu, ktoś przeniósł moje więzienie razem z fundamentami, drzewami, lichym trawnikiem i kilkoma metrami gruntu na drugą stronę planety, ale to nie było możliwe, bo o tym, że dalej jestem w Rosji, świadczył widok wysotków1) w oddali. Albo może z powodu jakiegoś eksperymentu ktoś poobstawiał budynek, z którego wyszedłem, atrapami tych wszystkich idiotycznie wysokich drapaczy chmur, świecących po oczach ruchliwym, pozbawionym gustu zestawem obrazów składających się na reklamy rzeczywistości, której nie rozumiałem. Ten świat krzyczał – lecz nie do mnie – i nie mogłem uwierzyć, że to nie jest żart.
Po dziesięciu latach więzienia i cichym uniewinnieniu wystawili mnie przed budynek w tych samych ubraniach, w których zapuszkowali mnie dziesięć lat wcześniej, a w rękę wcisnęli kartonik z biletem całodobowym. Oczywiście bardziej zrozumiałe byłoby, gdyby poczęstowali mnie kulką w tył głowy gdzieś za budynkiem.
Zanim mnie zamknięto, pracowałem dla rządu. Byłem specjalistą w tajnym zespole naukowym. Testowaliśmy na przedmiotach i zwierzętach działanie substancji, którą uważałem za jedną z najniebezpieczniejszych broni, jakie kiedykolwiek stworzono. Nie była taka dlatego, że mogła zabijać miliony, czy też powodowała straszliwe skażenie. Nie – my po prostu nie wiedzieliśmy dokładnie, jakie będą efekty jej użycia. Mieliśmy pewność, że substancja działa zarówno na obiekty materialne, jak i na pamięć istot żywych. Naszą również. Właśnie dlatego przypomnienie sobie czegokolwiek więcej o tej sprawie nastręczało mi z czasem coraz większych trudności.
W chwili wybuchu wojny moja córka, Nika, miała pięć lat. Nie jestem pewien, jak się to wszystko skończyło, ani czy nasza broń została użyta, dlatego, że gdy *** przyłączyła się do konfliktu po stronie Chin, wiedziałem już, że moja rodzina jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Żona od lat pracowała dla rosyjskich linii lotniczych, ale jej ***skie pochodzenie było widoczne na pierwszy rzut oka i wystarczyłby jeden telefon sąsiadów, pracodawców, zarozumiałych koleżanek z pracy, żeby ona i Nika straciły wolność, a może i życie. Jeszcze zanim rząd zaczął ścigać ***ków, pierwszym lotem poleciały do ***, do położonego na prowincji domu rodzinnego mojej żony, gdzie, jak sądziliśmy, nikt nie będzie prowadził żadnych działań wojennych. Miałem nadzieję, że bezpiecznie przeczekały i zdążyły już wrócić. Chciałem zrobić im wielką niespodziankę i na samą myśl o tym uśmiechnąłem się do siebie, ale uśmiech szybko zbladł. Skąd mogłem wiedzieć, czy rzeczywiście tam są?
Uliczka rozrosła się jak na sterydach. Nabrzmiałe molochy rozpychały się w swych podwórkach i ściskały z obu stron moje drobne, małe mieszkanko, niegdyś element szeregowca.
Chciałem się zachować jak na mężczyznę przystało, więc zacisnąłem drgające szczęki i uspokajałem oddech, naciskając dzwonek. Działał, słyszałem go wewnątrz domu. Ale nie słyszałem żadnego ruchu za drzwiami. Cisza. Drugą ręką ściskałem zdjęcie mojej rodziny, fotografię, która z niewiadomych przyczyn spłowiała już pięć lat temu i była nie do rozpoznania.
A teraz nikt nie przybiegł, by otworzyć mi drzwi.
To jeszcze nic – pocieszałem się. Przecież jest południe. Saki może być w pracy. Może wróciła na swoje stanowisko na lotnisku, a może znalazła sobie coś innego.
Ale maleńki spłachetek ogródka i brudne okna, odłażący od ścian tynk i kręcące się pod ogrodzeniem szczury świadczyły albo o ubóstwie, albo o opuszczeniu tego miejsca. A dom milczał. Wyjąłem klucz. Pasował, nie zmieniła zamku. Coś w mechanizmie zazgrzytało, jakby przez lata bezruchu zapomniał, do czego służy. W końcu oporne drzwi otwarły się ze skrzypieniem.
I już nic więcej nie było mi trzeba. Ich tu nie mogło być przez ostatnie dziesięć lat. Dom szeptał o tym ze skargą i ze smutkiem, jakby się tłumaczył. Zewsząd wyciągały się do mnie welony pajęczyn, a podłogę pokrył gruby dywan kurzu. Wszystko leżało dokładnie tak, jak to zostawiłem dziesięć lat temu, gdy przed wyjściem do pracy, na pożegnanie głaskałem małą Nikę po głowie. Gazeta z dnia ogłoszenia wojny leżała otwarta na zdjęciu prezydenta Chin, rzuciła mi się w oczy jego zaciśnięta szczęka. Na gazecie wciąż tkwiła żółta plama po kawie, którą rozlała wtedy Nika.
Zacząłem się rozglądać, szukając w małym mieszkanku ostatnich śladów ich obecności. Chciałem zobaczyć choćby brudne talerze w zlewie, naczynia z resztkami pożeranymi przez kolejne generacje pleśni. Albo trzymane w wiecznym nieładzie, pogryzione przez mole i szczury ubrania. Ale pod szarą zasłonką dziesięciu lat nie widziałem nic, prócz szczurzych odchodów. Ani jednego buta, ani jednej sztuki odzieży w szafie. Czy to możliwe, że Saki i Nika były tu wcześniej i zabrały to wszystko ze sobą? Ale dlaczego nie wzięły walizek? Dlaczego znalazłem w skrytce nietknięte oszczędności? I co się stało ze wszystkimi pamiątkami – czy to możliwe, żeby aż tak zniszczały przez ostatnie dziesięć lat? Zdjęcia pod nietkniętymi przez czas szybkami wyblakły do granicy nierozczytywalności. Wszystkie wiszące na ścianie arkusze z wymalowaną przez Saki kaligrafią całkowicie zbladły. Sąsiadujące z nimi rysunki Niki były zupełnie czyste i kruszyły się pod dotykiem dłoni. Nawet jej bazgroły na kominku w salonie, te same, których nie mogliśmy się pozbyć przy użyciu żadnego ze środków czyszczących, zniknęły zupełnie, jakby ich tam nigdy nie było.
Moja sypialnia wyglądała porządnie jak nigdy. Po chwili zdałem sobie sprawę, dlaczego tak jest: leżały tam wyłącznie moje, poukładane równiutko przedmioty, a cały chaos osobowości Saki wywiało. Ani kartki od niej, ani listu. Pościel po jej stronie nie nosiła śladu użycia. Zniknął jej komputer, biurko świeciło pustką pod kurzem.
Pokój Niki był ogołocony, jakby ktoś celowo przyszedł tu i zatarł wszelkie ślady jej istnienia. I wreszcie wielki portret rodzinny w salonie załamał mnie całkowicie. Byłem tam tylko ja. Obejmowałem dwie białe istoty, jakby były duchami. W ich postaciach ledwo rozróżniłem niepokojący cień zaznaczający oczy i usta.
Czy to czyjś okrutny żart? A może nie ruszyłem się z więziennej celi, ale popadłem w jakiś obłęd, może głęboką schizofrenię, i wszystko to było tylko koszmarem?
Udało mi się odpalić sfatygowany laptop i połączyć z jakąś siecią. Nie dostałem ani jednego maila od moich dziewczyn. Kiedy wysłałem wiadomość do Saki, natychmiast uzyskałem odpowiedź od Mail Delivery Subsystem, że adres saki.gawrilow@gmail.com nie istnieje. Nie znalazłem żadnych śladów ich profili w sieci. A przecież miały ich mnóstwo, jak to w naszych czasach i jak to kobiety. Postanowiłem sprawdzić, co się teraz dzieje w *** i wtedy przeraziłem się nie na żarty. Wpisałem w wyszukiwarkę tylko nazwę kraju.
Podana fraza – *** – nie została odnaleziona.
Wpisałem więc po angielsku, a potem po ***sku, ale wyniki były takie same. W informacjach o konflikcie z Chinami nie było nawet najmniejszego słowa o ***. Zacząłem myśleć, że naprawdę zwariowałem. Wszędzie w pokrewnych artykułach, na przykład dotyczących technologii lub mechaniki, nie było wzmianek o tym jednym kraju, jakby ktoś przetrząsnął całą sieć i starannie pousuwał każdy najmniejszy ślad po ***. Nawet na mapach świata wyspy po prostu nie było.
Wybiegłem z domu. Najpierw moją ofiarą padła jakaś przechodząca młoda kobieta, którą zaczepiłem bez pardonu. Przez chwilę patrzyła na mnie z mieszanką ciekawości i strachu.
– Co się dzieje z ***? – zapytałem bez przywitania.
– Proszę? Przepraszam, moglibyście powtórzyć? – spytała lekko zdezorientowana i jeszcze szerzej otworzyła oczy.
– Pamiętacie konflikt z Chinami?
– No tak, oczywiście. – Popatrzyła podejrzliwie. – Ale przecież się skończył dawno temu. Nie jesteście chyba tajniakiem czy jakimś szalonym fanatykiem?
– Nie, skąd. Po prostu właśnie wypuszczono mnie z więzienia. – Odsunęła się, ale nieznacznie. Dobrze wychowana, widocznie. – I nie rozumiem jeszcze aktualnej sytuacji. Co się dzieje z ***? Byli sprzymierzeni z Chinami.
– Z czym? Nie mogę zrozumieć słowa. Moglibyście powtórzyć?
– ***.
– Nadal nie rozumiem. To po rosyjsku? Mówcież wyraźnie.
– Z *** – powtórzyłem, artykułując sylaba po sylabie.
– Żarty sobie stroicie? To jakiś rodzaj eksperymentu czy ankiety? – Przyjrzała mi się uważnie, jakby szukała na mnie ukrytej kamery. Nie wyglądała na kogoś, kto by udawał.
1 2 3 6 »

Komentarze

25 II 2014   06:47:46

Pierwsza sprawa.
Bohater zna nazwę wyspy i wie, gdzie leżała/leży. To czemu jej nie wymawia? To znaczy - wymawia… - tylko, że autorka bezsensownie zastępuje ją trzema gwiazdkami, nie wiadomo, po co.
Po drugie.
Czemu bohater nie ma wiadomości o losach rodziny? Siedzi w wiezieniu, w tym samym mieście, ale istnieją widzenia… Jeżeli siedział w jakimś tajnym więzieniu albo bez nozliwosci widzen - nieprawdopodobne - na samym początku należało wyraźnie zaznaczyć ten fakt. A tak, wyszło głupio...
Konwencja thrillera ma swoje prawa i należy ich przestrzegać.
Całe opowiadanie jest do gruntownego przeredagowania.
Wyraźny wpływ Orwella, ale Orwell znał swój pisarski fach i nie pisał tak dziecinnie.
Tekst jest literackim nieporozumieniem

26 II 2014   16:04:08

1. Cóż, wiadomo przez co i to wystarczy. Bohater nie może wymówić, bo podlega działaniu substancji.
2. Przeczytaj całość, to się dowiesz, dlaczego nie ma wiedzy. Zapuszkowali go, rodzina "wyparowała" w pierwszym dniu wojny i ostatnim wolności bohatera etc.
3. To w ogóle nie jest thriller, skoro opublikowali to już raczej nikt nie będzie przerabiał.
4. Wpływu Orwella można się dopatrzyć co najwyżej w jednym motywie.
5. Twoja krytyka jest nieporozumieniem. Aha, jakby co to nie jestem autorka.

Ocena własna. Pewne rzeczy dało się zrobić lepiej, dając obszerniejsze rozjaśnienie sytuacji). Narracja kręci się wokół powrotu, wyjścia z sytuacji opresyjnej. Może autorka spróbuje poruszyć ją wokół innego jądra? Talent niewątpliwie ma. Język ciekawy, styl niezły, oryginalna metaforyka. Przy pisaniu paru zdań użyłbym nieco innej konstrukcji, ale nie będę się czepiał. :)

09 III 2014   10:12:03

Co do Orwella - nie wiem, ale mnie się kojarzy z filmem "Życie, którego nie było" z Julianne Moore. Film miał żenująco przekombinowaną puentę, natomiast powyższe opowiadanie jest pod tym względem w porządku. W sumie ma ono klimat, a zarzuty szanownego Rogera uważam za lekko naciągane.

18 III 2014   16:33:37

@RogerRedeye
Nie twierdzę, że opowiadanie musi Ci się podobać (choć my, cały dział literacki, tak się staramy uszczęśliwić czytelników Esensji, chlip...), ale mam wrażenie, że Twoje zastrzeżenia oznaczają, że nie do końca zrozumiałeś ten tekst.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nazywam się Samotność
— Karolina „Nem” Cisowska

Świat Bezcienia
— Karolina „Nem” Cisowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.