Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Karolina „Nem” Cisowska
‹Świat Bezcienia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKarolina „Nem” Cisowska
TytułŚwiat Bezcienia
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w 1991 roku, studiuję literaturę brytyjską na UW i pracuję w firmie sprzedającej dobrą kawę jako asystent prezesa.
Moja długa przygoda z Esensją zaczęła się gdy w liceum wysyłałam jej na zmianę wydumane lub makabryczne potworki. Odmowy dotykały mnie tak bardzo, że każdą drukowałam i skrzętnie chowałam. „Świat Bezcienia” mój w Esensji debiut, jest też moją manifestacją przywiązania dla przyjaciela, który ukształtował moje życie literackie – spająka (znanego jako Grzegorz Piórkowski), któremu ją dedykuję.
Zapewne powinnam napisać coś o poprzednich publikacjach. Coś tam było, jeśli chcecie przeczytajcie tutaj: karolina-cisowska.blogspot.com.
Gatunekcyberpunk, SF

Świat Bezcienia

1 2 3 4 »
I znów to dzikie wrażenie atrapowatości, aż mnie przygięło do ziemi. Uderzyłam palcami w zwartą powierzchnię tekstury. Ani odłupać z niej choćby kawałka, ani włożyć w nią palce, ani między te namalowane kamienie, ani podnieść żadnego.

Karolina „Nem” Cisowska

Świat Bezcienia

I znów to dzikie wrażenie atrapowatości, aż mnie przygięło do ziemi. Uderzyłam palcami w zwartą powierzchnię tekstury. Ani odłupać z niej choćby kawałka, ani włożyć w nią palce, ani między te namalowane kamienie, ani podnieść żadnego.

Karolina „Nem” Cisowska
‹Świat Bezcienia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorKarolina „Nem” Cisowska
TytułŚwiat Bezcienia
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w 1991 roku, studiuję literaturę brytyjską na UW i pracuję w firmie sprzedającej dobrą kawę jako asystent prezesa.
Moja długa przygoda z Esensją zaczęła się gdy w liceum wysyłałam jej na zmianę wydumane lub makabryczne potworki. Odmowy dotykały mnie tak bardzo, że każdą drukowałam i skrzętnie chowałam. „Świat Bezcienia” mój w Esensji debiut, jest też moją manifestacją przywiązania dla przyjaciela, który ukształtował moje życie literackie – spająka (znanego jako Grzegorz Piórkowski), któremu ją dedykuję.
Zapewne powinnam napisać coś o poprzednich publikacjach. Coś tam było, jeśli chcecie przeczytajcie tutaj: karolina-cisowska.blogspot.com.
Gatunekcyberpunk, SF
Z Ayn
– Jesteś wreszcie.
Stałam nad rzeką anomalii. Zawsze się w tym miejscu umawiałyśmy, bo nikt normalny nie miał odwagi tu przychodzić. Betonowym kanałem płynęło coś, co nazywano „zupą z wszechświata”: niezrozumiała, wielokolorowa, pulchna masa sunąca z wolna pod wzgórze. Rynsztok wielu błędów, z którymi System jeszcze sobie nie poradził. Serwer Główny miał takich niewiele w porównaniu z prywatnymi serwerami, ale nie każdy błąd wydawał mi się równie malowniczy.
– Przecież to ty przyszłaś spóźniona. Co robimy? – spytałam. – Zmarnowałam na czekanie mnóstwo kredytów, jak masz zamiar mi to wynagrodzić?
– Mogę zabrać cię na wycieczkę do tego kanału.
Przez chwilę zastanowiłam się, co by się mogło ze mną stać, gdybym wpadła w kanał błędów. Czy zginęłabym też w rzeczywistości, bo moja świadomość zaczęłaby być odczytywana jako błąd i odesłana do strefy kwarantanny? Czy system dałby radę mnie odratować i oczyścić z wirusów? Czy zostałabym ukarana za marnowanie zasobów?
– Obudziłabyś się na Powierzchni – powiedziała Ayn.
– Niby jak? Jak ciało miałoby się przenieść na Powierzchnię, jeśli tylko umysł wpadłby do kanału?
– Twoje życie w ciele też jest tylko wirtualną grą, a twój prawdziwy mózg pływa gdzieś w słoiku na Powierzchni, ostatni żywy ochłap mięsa ponad Podziemiem. A ja i wszystko inne jesteśmy twoimi urojeniami.
W pewnym sensie kochałam Ayn za jej ponurą i nieco chorą wyobraźnię, która z jakiegoś powodu nie podobała się Matce i przysparzała nam wielu kłopotów.
– Idziemy do centrum – oznajmiła. – Postawię ci Synestezję i będziemy kwita.
• • •
Centrum tego dnia rozkwitało życiem. Lubiłam takie chwile, gdy deptakiem nasłonecznionym dwojgiem sennych, nisko zawieszonych słońc sunęły tłumy roześmianych postaci ubranych w krótkie spódniczki i spodenki, połyskując szczerymi uśmiechami. Śmiały się piskliwie i pokazywały sobie nawzajem nowe sety ubrań, operując menu publicznie, tak aby na wszystkich mogło zrobić wrażenie wyposażenie i statystyki. Przy okazji nie omieszkały pochwalić się muskulaturą awatarów, którą musiały wypracować sobie w Realu. Rzucały sobie wzajemnie spojrzenia ludzi otwartych i gotowych na przyjemności. Podekscytowanie unosiło się w powietrzu i entuzjazm zaczął się udzielać i mnie.
– Dzisiaj wieczorem będzie chyba jakiś event, prawda?
– Koncert vocaloidów, z tego co mi wiadomo.
– Może zostaniemy?
Rzuciła mi spojrzenie spod ciemnej grzywki łączące w sobie pogardę i niedowierzanie.
– Tak tylko mówię.
– Nie masz ochoty spędzić czasu tylko ze mną? – zapytała z wyrzutem. – Potrzebujesz tego całego tłumu?
– Oczywiście, że mam. – Przycisnęłam się do jej ramienia. – Tak tylko zaproponowałam. Od nadmiaru Synestezji strasznie boli mnie głowa.
Nie tylko bolała mnie głowa, ale musiałam też odchorować styczność z wirusem, mdłościami i drżeniem kończyn w Realu. Ale to była jedyna rzecz, która była w stanie naprawdę ucieszyć Ayn, i nie potrafiłabym jej tego odmawiać.
Działalność w stylu sprzedaży Synestezji była całkowicie zakazana nie tylko na tym serwerze. Ale wbrew pozorom nie tak trudno było dotrzeć do dostawcy i wcale nie tak ciężko wystarać się o dawki, które kosztowały około dziesięć kredytów, czyli mniej więcej tyle, co trzy posiłki lub godzina w symulatorze przyjemności. Ja sama pewnie nigdy nie odważyłabym się ani szukać dostawcy, ani tym bardziej mieszać w cokolwiek nielegalnego, ale nie Ayn. Ayn zachowywała się, jakby nie wyobrażała sobie możliwej kary, lub jakby Matki nie było.
Dzielnica zaraz za centrum była już niemal całkowicie opustoszała, z uliczki na uliczkę znalazłyśmy się w zupełnie obcym, jakby wyludnionym świecie. Chciwie obserwowałam ciepłą grę kolorów na chmurach, gdy Ayn ciągnęła mnie za rękę.
Wejście do Speluny znajdowało się w zamkniętej okiennicy jednego z budynków stojących w uliczce właściwie tylko dla ozdoby. Wystarczyło wskakiwać w nie, aż trafiło się na odpowiednią przerwę w teksturach, która przepuszczała do środka. Wpadało się wtedy w czarną przestrzeń i wstawało w pomieszczeniach, które znajdowały się chyba gdzieś pod ziemią, lub w zupełnie innym serwerze z jakimś nielegalnym łączem, nie wiem. Odwiecznym sekretem było też dla mnie, czy sprzedawczyni w Spelunie była człowiekiem, czy botem. Często osoby ukrywały swoją tożsamość, pozorując bota, by uniknąć konsekwencji, lub też boty udawały ludzi, by wzbudzić zaufanie. Dla mnie to nie miało znaczenia, bo nie ufałam nikomu oprócz Ayn, a ona raczej nie znała pojęcia zaufania, posługiwała się kalkulacją zysków i strat.
Ekspedientka była chyba właścicielką, kobietą bardzo cichą, o uśmiechu pełnym zrozumienia. Teraz też uśmiechnęła się jak sfinks i zaoferowała nam nasz stały pokój, gdzie nie mogłyśmy być mapowane przez nikogo, jak zapewniała.
– Słuchaj, Zel – zaczęła Ayn, gdy pojawiłyśmy się wewnątrz przestrzeni. Ton miała poważny, więc zaraz miała zacząć opowiadać o swojej najnowszej teorii spiskowej. – Niedługo może mnie zabraknąć, bo chyba jestem bardzo blisko rozwiązania zagadki tego świata.
Stłumiłam westchnienie i spojrzałam na nią.
– I jak to wszystko wygląda?
– Matka nie jest programem, który sprawuje kontrolę nad wszystkimi innymi programami, które się nami opiekują. Ona jest zwykłym człowiekiem, jak my, i steruje nami, by ludzie starsi od nas mogli korzystać z dóbr, jakie wytwarzamy, nie pracując w zamian. Żyją wszyscy na Powierzchni i cieszą się słońcem.
– Ayn – jęknęłam. – I jakie my niby dobra dla nich wytwarzamy, siedząc całe dnie w Systemie, dostając gotowe jedzenie i śpiąc?
– Siłownie, pobierają energię z naszych mięśni.
– Siłownie służą naszemu rozwojowi. Wiesz, że musimy być w znakomitej formie, żeby wyjść na Powierzchnię, kiedy będzie już odkażona. Kredyty i System to nasze nagrody i mobilizacja, nie forma zapłaty.
– Wierzysz w to? Powierzchnia nigdy nie zostanie odkażona.
– Zostanie, pewnie w ciągu kilku lat. Tak prognozuje Matka. Jeśli nie dla nas, to dla młodszych na pewno. Ale wtedy my już będziemy w gronie naukowców. – Przygryzłam wargę ze świadomością, że w to już akurat żadna z nas nie wierzy. – Poza tym mnie niczego nie brakuje ani w Systemie, ani w Realu. Tak jest może nawet lepiej. Z tego co nas uczono, ludzie na Powierzchni pracowali ciężej i mieli znacznie więcej zmartwień.
– Albo tak nas uczono – powiedziała Ayn. Zaaplikowała sobie ampułkę i wyświetliła planszę z tekstem. Była jedną z ostatnich kobiet, która potrafiłaby czytać i używać wyobraźni z koncentracją i zrozumieniem. Ale może to kwestia pomocy Synestezji. Ja jak zawsze miałam zamiar usiąść pod ścianą i udawać, że wirujące pomieszanie zmysłów mi się podoba, zamiast wzbudzać nudności. Ale dzisiaj było inaczej.
Wyrwało z ram, nawyków i przyzwyczajeń, po czym wrzuciło w nowe, niejasne, ale zaraz przecież oczywiste i pewne, i ustanowione. Sama świadomość przerzucona w świat inny, inny zupełnie. Co to za świat? Czy to może być to, za czym zawsze tęsknota? I znaczenie niemal wszystkiego nagle coś znaczące, jak we śnie, w którym nikt niczego nie musi tłumaczyć.
Z początku myślałam, że to jakiś film lub książka, którą zaaplikowała Ayn. Pełno ich było w Systemie, takich sprzed czasów zejścia pod ziemię lub takich symulujących tamtejsze realia. Było to dziwne doświadczenie, ale część z nas skrycie za tym tęskniła. Matka mówiła: „Możecie tego samego doświadczać wewnątrz mnie, a nie dotyka was żadne zmartwienie tamtego świata, nie macie za czym tęsknić”, ale każde z nas i tak tęskniło. Każde z nas i tak chciało zasmakować więcej, niż było dane, gnał do tego niewykorzystany potencjał naszych realnych ciał. Ayn przez jakiś czas przekonywała, że Powierzchnia nigdy nie istniała, że jest na to niskie prawdopodobieństwo, że stworzono ją tak jak kiedyś religię, żeby okłamywać nas złudzeniami. W końcu życie każdego z nas miało dokładnie taki sam sens. Pracowaliśmy nad swoimi ciałami, żeby kiedyś móc wyjść na powierzchnię, kształciliśmy się, żeby być w stanie odratować planetę, oczyścić ją z grzechów przodków. Oddawaliśmy materiał genetyczny, żeby ją kiedyś zaludnić. Najdzielniejsze i najsilniejsze z nas wychodziły w skafandrach, żeby działać na powierzchni, a marzyła o tym każda. Najmądrzejsze stawały się naukowcami. Pozostałe służyły po prostu do rozpłodu i podtrzymywania równowagi w Podziemiu. Kredytami nagradzano nas za ćwiczenia fizyczne i za dokształcanie się, karano za lenistwo.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nazywam się Samotność
— Karolina „Nem” Cisowska

***
— Karolina „Nem” Cisowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.