Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Witold Dworakowski
‹W stronę źródła wszystkich strachów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWitold Dworakowski
TytułW stronę źródła wszystkich strachów
OpisAutor pisze o sobie:
Rocznik 1989. Tajemniczy osobnik o dwóch twarzach. Pierwsza należy do elektrotechnika, absolwenta pewnej politechniki. Druga – do niereformowalnego fana fantastyki. Debiutował w 64. numerze „Science Fiction, Fantasy i Horror” opowiadaniem „Widma pośród gwiazd”. Koneser coli i czekolady, które już niejeden raz osłodziły mu życie.
GatunekSF

W stronę źródła wszystkich strachów

« 1 10 11 12 13 14 »

Witold Dworakowski

W stronę źródła wszystkich strachów

Wokół pustki.
Bo Kurtzman stał już naprzeciw niej, a z portali za jego plecami wyłaniały się potwory. Ułamek sekundy – i dostała impulsem diademu. Ułamek sekundy – i ogłuszył ją jeszcze jeden. I jeszcze. I następny. Pociemniało jej w oczach; zdołała jeszcze dostrzec, jak potwory rzucają się na jej towarzyszy z oddziału zwiadowczego. Dźwięki słyszała jak przez watę – jakieś krzyki, wystrzały, przekleństwa… czyje? Schuster? Bestii? Ravatiego? Nie, tylko nie on! Nie! Carlo!
– JESTEŚCIE NICZYM! – ryczała czasoprzestrzeń. – DOPIERO W MOICH SZEREGACH…
Wszelkie zewnętrzne bodźce zbladły i znikły, a Drax odpłynęła w nicość. Pozostał jedynie cień świadomości i wrażenie, że dzieje się z nią coś nienormalnego.
Nie zwracała na to uwagi. Nie musiała, gdyż przegrała. Niebawem stanie się jeszcze jednym wieloludziem. Narzędziem. Tępą kupą mięcha.
Jestem niczym, pomyślała. Kiedyś zabiłabym go bez trudu. Zabiłabym ich wszystkich. Ale teraz jestem niczym.
Na zawsze.
Na własne pieprzone życzenie.
A chcesz dostać drugie?
Głos był mroźny jak wiatr z dalekiej północy. Rozbrzmiał pod sklepieniem czaszki Kayli, uderzył w jej zrozpaczony umysł niczym bicz. Potem nadeszło uczucie spychania. Nienawidziła go. Nienawidziła, ale modliła się o nie, gdy torturowała ją bezpieka. A wraz z nim pojawiła się obecność, która przejmowała chłodem jak ciekły azot.
Przecież ty odeszłaś! – pomyślała dziewczyna ze zdumieniem.
Prawie – syknęła z wściekłością Ayl. – Medalion wszystko zmienił. On dopuszcza do głosu nasze pragnienia. Kurtzman chce władzy i nowego Rzymu. Ty chcesz tylko zwiać w cholerę.
Czyli moje ataki na Iudeksa… I Ravati, na niego też… To ty! To twoja robota!
Tak zwany instynkt przetrwania.
Jaki, kurwa, instynkt?! Znowu mnie przejęłaś!
Jej alter ego zachichotało. Coraz bardziej rozpychało się w jej głowie. Zaraz przejmie całkowitą kontrolę nad ciałem i Kayla będzie mogła jedynie obserwować.
Nie ma róży bez kolców, a gówna bez smrodu – rzekła Ayl. – Zrobiłam, co chciałaś. Wróciłam. I mam ochotę zabić pewnego boga.
• • •
Drax czuła, że unosi się w powietrzu, nie ma już kamizelki i pasa z bronią, a jej płaszcz łopocze na niematerialnym wietrze. Kąsały ją cząsteczki ciemności – a właściwie mikroportale generowane przez program, jaki Kurtzman wprowadzał w każdą ofiarę. Odpowiadały za transfer krwi i impulsów nerwowych między częściami ciała wieloludzia, nawet jeśli należały one do różnych dawców. Nie zapewniały harmonijnej łączności tkanek. Stanowiły po prostu brutalne, mechaniczne połączenia.
Kurtzman uniósł się w powietrze i zawisł naprzeciw dziewczyny. Ciemność wiła się wokół jej rąk i nóg, które pójdą w odstawkę. Największą wartość przedstawiał jej mózg, niegdyś tak potężny i groźny. Najpierw doktor wyłączy wyższe procesy myślowe. Następnie zrekonstruuje ośrodki psychokinetyczne do stadium sprzed degeneracji, zgodnie z dokumentacją dostarczoną mu przez Rose. Potem zrobi następny krok.
W dawnych czasach Żydzi mieli Arkę Przymierza, która czyniła ich armię niezwyciężoną. Kayla Drax spełni tę samą funkcję. Stanie się prawdziwą psychokinetyczną bronią, wspierającą armię sług Kurtzmana. Zbliżył się do pięknej twarzy dziewczyny, teraz brudnej, podrapanej, posiniaczonej.
I drgnął, gdy otworzyła oczy.
– Nie waż się – powiedziała lodowato Ayl.
W chwili, gdy zaczęła spychać cząstki ciemności, Kurtzman zwietrzył zagrożenie. I natychmiast kazał Iudeksowi użyć pilota.
Diadem rozerwał się na strzępy, jakby zniszczyła go niewidzialna eksplozja, a od Ayl uderzył mroźny podmuch. Popatrzyła Kurtzmanowi w oczy. Spojrzeniem, w którym była bezwzględność i chłód.
Ostatnie mikroportale znikły.
Doktor zrozumiał, że żarty się skończyły. Wygenerował plamę mroku, która pochłonęła dziewczynę.
• • •
Portal wyrzucił ją na któryś z pomostów prowadzących do świątyni. Prosto przed skorpiona: maszkarę o czterech głowach, korpusie splecionym z pary ciał i wielosegmentowych odnóżach z ludzkich nóg. Odwłok, będący kiedyś czyimś kręgosłupem, kołysał się rytmicznie w przód i w tył, a czaszka na jego końcu szczerzyła zęby w upiornym uśmiechu. Potwór ociekał ciemnością i roztaczał aurę strachu. Jego odór przyprawiłby normalnego człowieka o wymioty.
Ayl uśmiechnęła się jadowicie. W chwili, gdy skorpion rzucił się w jej kierunku, wzbudziła czasoprzestrzenną wibrację, rezonującą z jego mikroportalami. Pasma mroku eksplodowały, ich resztki uleciały w nicość. Potwór upadł w kawałkach na ziemię, sikając krwią i kwasem.
Dziewczyna rozejrzała się. Potwory nacierały na nią z trzech stron. Zbiegały ze schodów, krzesząc iskry szponami z metalu. Wypadały zza kolumn świątynnego portyku, szczerząc nożopociskowe zęby. Pikowały spod sklepienia komory, wyciągając kościane odnóża.
Odszukała wzrokiem Kurtzmana. Obserwował walkę z poziomu iglicy świątyni.
– Nie chciałam wracać – wycedziła Ayl z rosnącą furią. – To twoja wina. Twoja i pieprzonej Rose!
Klekot kości, tupot i świst wypełniały powietrze. Potwory były coraz bliżej. Prawie na wyciągnięcie ręki.
– Chcieliście mojej mocy?! – wykrzyknęła Drax. – No to macie!
Jej gniew zamienił się w psychokinetyczną eksplozję. Fala uderzeniowa runęła na potwory, zdarła z nich mikroportalowe połączenia. Ayl patrzyła, jak rozpadają się na kończyny, kości, poszczególne strzępy mięsa. Patrzyła, jak krew, rzygowiny i gówno plamią świątynię Alchemików. Patrzyła – i śmiała się szaleńczo.
A potem urwała. Czasoprzestrzeń zadrżała, gdy potwory zaczęły się odradzać po ocalałych łańcuchach powiązań. Ręce, nogi, korpusy i głowy zbijały się w bezkształtne kłębowiska, tworząc nowe formy. Drax ogarnęło obrzydzenie na myśl o lenistwie Kurtzmana. Zamiast podrasować swój umysł, zamiast wywyższyć się nad superinteligentów, zamiast zawładnąć rzeczywistością – poprzestał na byle menażerii.
– Nie jesteś bogiem – syknęła. – Jesteś zmarnowanym potencjałem.
– NIE ZGODZĘ SIĘ. MÓJ SPOSÓB JEST NAJKORZYSTNIEJSZY.
– Zejdź i powiedz mi to w twarz!
– NIE.
Nagle przed dziewczyną otworzył się portal i z mroku wyłonił się Ravati. Widząc go, Drax zesztywniała – taki był makabryczny i straszny. Zamiast nóg miał cztery odnóża z kręgosłupów obleczonych mięśniami. Zamiast rąk – kusze nożowe. W jego oczach brakowało błysku świadomości. Zastąpiła go tępota Kurtzmanowskiej bestii.
Nie! – wrzasnęła w duchu Kayla. Ogarnęła ją furia. Tak silna, że zepchnęła Ayl na dalszy plan. Odzyskała władzę nad ciałem.
– Ravati! – krzyknęła. – Obudź się!
Potwór wymierzył w nią kuszę.
Dziewczyna postawiła tarczę z wektorów sił. W chwili, gdy zatrzymały się na niej nożopociski, zdalnie zmiażdżyła broń wieloludzia. Na posadzkę posypały się poskręcane części.
Teraz serce – podpowiedziała Ayl.
– Nie! – krzyknęła Kayla. – Kurtzman! Zostaw go! Kurtzman!
– PODDAJ SIĘ.
Kayla poczuła, że Ayl znów spycha ją na tylne siedzenie. Wokół serca Ravatiego indukowały się wektory sił. Gdy się zacisną, żołnierz umrze.
Zostaw go! – pomyślała Kayla. Musimy go uratować! Potrzebuję jego pomocy! Potrzebuję… jego!
Gówno mnie obchodzi, że go lubisz. To, co zrobił mu Kurtzman, jest nie do odkręcenia. Przyjmij to do wiadomości!
Powiedziałam: zostaw! – wrzasnęła w duchu Kayla i wyrzuciła ją zza sterów. Kiedyś tego nie potrafiła. Medalion, pomyślała, medalion rzeczywiście wszystko zmienił.
Spróbowała nałożyć na Ayl mentalne blokady. Ten potwór nie miał prawa przejmować kontroli bez pozwolenia. Nie dała jednak rady. Nie mogła. Odpowiedzialne za to struktury neuronowe zdegenerowały się, gdy Ayl odeszła. By je odtworzyć, potrzebowała miesięcy ćwiczeń.
Których nie miała.
Ayl odzyskała kontrolę i zmiażdżyła Ravatiemu serce.
Kayla poczuła chłód i rozpacz. Patrzyła bezsilna, jak w oczy żołnierza wraca inteligencja. Spróbował się uśmiechnąć. „Dziękuję” – mówiła jego psychokinetyka, ostatnie impulsy ulatującej duszy. „Dziękuję, że mnie uwolniłaś. Że próbowałaś pomóc. Nie wyszło. Trudno. Już się nie boję”.
« 1 10 11 12 13 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Kiedy rozum śpi, budzą się potwory
— Witold Dworakowski

Komnata szaleństwa
— Witold Dworakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.