Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Witold Dworakowski
‹W stronę źródła wszystkich strachów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWitold Dworakowski
TytułW stronę źródła wszystkich strachów
OpisAutor pisze o sobie:
Rocznik 1989. Tajemniczy osobnik o dwóch twarzach. Pierwsza należy do elektrotechnika, absolwenta pewnej politechniki. Druga – do niereformowalnego fana fantastyki. Debiutował w 64. numerze „Science Fiction, Fantasy i Horror” opowiadaniem „Widma pośród gwiazd”. Koneser coli i czekolady, które już niejeden raz osłodziły mu życie.
GatunekSF

W stronę źródła wszystkich strachów

« 1 2 3 4 14 »

Witold Dworakowski

W stronę źródła wszystkich strachów

Na piwnicę knajpy Pod Złamaną Różdżką składały się dwa długie korytarze, skrzyżowane u podnóża spiralnych schodów. Każdy prowadził do różnego rodzaju składzików, schowków, magazynów, rozdzielni i pomieszczeń technicznych. Drax była tutaj raz czy dwa, poszukując przyczyny wahań napięcia w okolicy. Westchnęła ciężko. Już zaczynała tęsknić za prostym życiem Elektrotechniczki.
Zeskoczyła z ostatniego stopnia i rozejrzała się. Świetlówki promieniowały mdłym, migoczącym lekko światłem, jak w jakimś szpitalu. Na przykład psychiatrycznym, dokąd trafiło już wielu jasnowidzów. Kayla wyobraziła sobie, że za każdymi z tych drzwi kryje się człowiek oszalały z nadmiaru wizji odległej przyszłości, a echo „Bożych bębnów” to zsynchronizowane bicie serc szaleńców.
Wzdrygnęła się na tę myśl.
– Boże, ja naprawdę muszę odpocząć – mruknęła. – Vesp, do diabła, gdzie ty jesteś?
W zasięgu wzroku miała jedynie sprzątacza z wiadrem i mopem, drepczącego w lewej części poprzecznego korytarza. Przemknęło jej przez myśl, że to zakamuflowany agent bezpieki, i już chciała poczęstować go resztkami swoich psychokinetycznych mocy. Ten jednak nie zwrócił na nią uwagi, ale najzwyczajniej w świecie zniknął za jakimiś drzwiami.
Kayla nie miała okazji, by odetchnąć z ulgą. Kilka sekund później na schodach rozległy się kroki. Spojrzała w górę.
I zaklęła.
Mężczyzna w czarnym garniturze przeskakiwał po dwa stopnie, a w jego ręku połyskiwał pistolet.
– Ciekawe, który sprzedawczyk mnie rozpoznał – wycedziła z wściekłością.
Wyindukowała w czasoprzestrzeni wektory sił. Utkała z nich linę, którą rozpięła między poręczą a nogą przeciwnika. Mężczyzna potknął się i wywrócił, dziewczyna jednak patrzyła już w inną stronę. Dostrzegła trzech innych bezpieczniaków: jeden nadbiegał z prawej części poprzecznego korytarza, pozostali dwaj z przeciwległych krańców drugiego. Niewiele się zastanawiając, pomknęła w lewo i wytężyła wszystkie psychiczne siły.
Gdyby była tu Ayl, zabiłaby ich wszystkich. Problem polegał na tym, że ta druga część osobowości Drax odeszła, pozostawiając po sobie jedynie umiejętność tworzenia siłowych lin. Fakt, powstrzymanie pojedynczego człowieka było dość łatwe. Ale przyblokowanie całej czwórki wymagało już potwornego wysiłku.
Gdy tworzyła trzy dodatkowe liny, Kayla miała wrażenie, że głowa zaraz eksploduje jej z bólu. Usłyszała rumor i przekleństwa; domyśliła się, że agenci już gryzą podłogę. Nie zwolniła jednak kroku. Wręcz przeciwnie.
Niech was cholera! – jęknęła w duchu. Vesp, idioto, co cię zatrzymało?!
Nagle dobiegł ją dźwięk otwieranych drzwi. Obejrzała się przez ramię; to znów był ten sprzątacz z wiadrem. Tym razem jednak nie trzymał mopa – ale coś, co bardzo przypominało pistolet. Drax wytrzeszczyła oczy, przerażona własną głupotą. Agent w przebraniu! Pułapka! Już skupiała myśli. Już dezintegrowała linę unieszkodliwionego agenta ze schodów. Już szykowała się do spętania sprzątacza. Ale wtedy wystrzelił. Przez powietrze ze świstem śmignęła strzałka, która wbiła się dziewczynie w plecy.
No to koniec – pomyślała.
Kilka sekund później leżała nieprzytomna na podłodze.
• • •
– Ciekawe – mruknęła, obserwując roziskrzony ocean za oknem. – Skoro mnie złapaliście, dlaczego nie trzymacie mnie w celi i nie skanujecie mi głowy? Przecież tylko dlatego mnie nie zabiliście: bo chcecie stworzyć własnych pieprzonych magów.
Najchętniej na mój obraz i podobieństwo.
Odsunęła w dół skrzydło okna. Uderzył ją podmuch chłodnego powietrza, niosącego zapach o jakiejś obcej nucie. Morskiej nucie. Odetchnęła pełną piersią. W tle łagodnie szumiała woda.
Zastanawiała się, w jakimż to pojeździe się znajduje. Utworzyła uprząż z wektorów sił – ból głowy wzmógł się, ale go zignorowała – i wychyliła się przez okno.
Gondola ciągnęła się na kilka metrów w lewo i prawo. Wisiała pod brzuchem olbrzymiego cygara niczym narośl, połyskując w słońcu blaszanym kadłubem. Dziewczyna wychyliła się maksymalnie w prawo, by ogarnąć wzrokiem gondolę napędową, wyrastającą z boku czaszy sterowca. Silnik nie pracował i dwułopatowe śmigło pozostawało nieruchome.
Po chwili dostrzegła coś jeszcze. Po lewej stronie jej okna widniał symbol sterowca wraz z podpisem.
„Talos”, I Flota Powietrzna, Republika Nowego Rzymu.
– No to, kurwa, pięknie – westchnęła.
RNR stworzył Hans Reichmann wraz ze swymi ludźmi po tym, jak dziewięć lat temu odłączyli się od Urland, by odbudować Imperium na własną rękę. Ich zaplecze techniczne było szczątkowe, nawet mimo kradzieży wielu projektów, technologii i maszyn. Najczęściej porywali okręty barbarzyńców niczym pospolici piraci i wyposażali je w nowoczesną technologię. Poza sterowcami, których prymitywne ludy nizin nie znały. Budowa takiego kolosa od podstaw, w tak krótkim czasie od exodusu, stanowiła olbrzymie osiągnięcie.
Pod sklepieniem czaszki Drax zakołatało kolejne wspomnienie, zwiewne i zamglone. Na pewno miało związek ze statkiem. Z medalionem chyba też. Ale jakie? Tego za diabła nie mogła skojarzyć.
Nagle powietrze rozdarł grzmot.
Kayla zamarła, przestraszona i zaskoczona. Burza? Mimo że panuje piękna pogoda? Wróciła do kabiny i zamknęła okno.
Znów gruchnęło. Dziewczyna mogłaby się założyć, że dochodzi zza drzwi… ale przecież to było niemożliwe! Może po prostu wciąż leżała nieprzytomna w podziemiach Wieży Dagona i Hydry? Może wszystko, co widziała, było snem stworzonym przez jej znerwicowany umysł?
Nacisnęła klamkę, spodziewając się wąskiego, ciasnego korytarzyka.
Zobaczyła coś innego.
Na wprost niej otworzyła się otchłań pełna skotłowanych czarnych chmur, raz po raz rozświetlana błyskawicami. Huraganowy wicher cisnął jej w twarz deszczem i kryształkami lodu, prawie zwalił ją z nóg. Najgorsza była jednak fala psychokinetycznych emanacji, która runęła na jej umysł, stłamsiła cyklon i oszołomiła dziewczynę jak cios czymś ciężkim w głowę.
Wspomnienia wróciły na właściwe miejsca.
Koszmar trwał dalej.
• • •
Miała wrażenie, że zaraz umrze. Z obojętności i nudów.
Leżała na łóżku i gapiła się w chorobliwie biały sufit. Tymczasem wokół jej głowy krążyły czujniki na wysięgnikach jak pajęcze odnóża, wyrastających z metalowych ścian celi. Nie było chwili bez popiskiwań i warkotu serwomechanizmów.
– Ile jeszcze?
– Skanowanie sześćdziesiąt trzy procent – z ukrytych głośników popłynął głos doktor Rose. – Nie ruszaj się.
Jej cela mieściła się głęboko w podziemiach Rozety, w kompleksie laboratoriów królewskiego programu psychokinetycznego. Początkowo naukowcy zajmowali się jasnowidzami i ich darem, dzięki któremu Urland rosło w siłę. Odkąd dostali Kaylę, skupili się na jej zdolnościach: psychokinetycznej rekonfiguracji czasoprzestrzeni.
– Zabijcie mnie w końcu – wymamrotała Drax. – Ile jeszcze będziesz się znęcać?
– W dalszym ciągu nie dostrzegasz, jak bardzo jesteś cenna – powiedziała ostro Rose. – Nie tylko dla mnie. Dla całego Urland.
Kayla widziała tę kobietę ledwie kilka razy. Miała łagodne rysy twarzy i mocno zarysowane kości policzkowe, a czarne jak noc włosy sięgały jej pleców. Jednym spojrzeniem orzechowych oczu mogłaby zmiękczyć każdego faceta – zwłaszcza gdyby dorzuciła któryś z tych swoich uroczych uśmiechów. Tylko ona traktowała Drax jak człowieka, a nie okaz wspanialszy od wszystkich superinteligentów i jasnowidzów razem wziętych. Przynajmniej rozmawiała z nią od czasu do czasu przez interkom. Wypytywała o poprzednie życie. Czasem nawet opowiadała o przebiegu badań.
Tylko co z tego?
– Cenna? Niedługo stanę się dla was bezużyteczna i król uzna, że czas mnie zabić. Zrób mi przysługę i uprzedź jego ruch.
– Kiedy odkryjemy, jak zahamować degenerację, jeszcze mi podziękujesz – nie ustępowała Rose. – Kto wie, może nawet zdołamy przywrócić ci twoją drugą połówkę?
Tortury bezpieczniaków – rażenie prądem, podtapianie, przypalanie rozgrzanymi do białości prętami – szybko złamały Kaylę. Powiedziała im o mrocznej części swojej osobowości, której zawdzięczała wszystkie zdolności. Gdy Ayl odeszła, zostawiła jej umiejętność tworzenia wektorowych lin. Ale ta zdolność zanikała wraz z degeneracją ośrodków psychokinetycznych. Dziewczyna wiedziała, że niedługo stanie się zwykłym człowiekiem i zginie – przecież widziała zbrodnię, w wyniku której Tomasz II przejął władzę.
« 1 2 3 4 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Kiedy rozum śpi, budzą się potwory
— Witold Dworakowski

Komnata szaleństwa
— Witold Dworakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.