Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Witold Dworakowski
‹W stronę źródła wszystkich strachów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWitold Dworakowski
TytułW stronę źródła wszystkich strachów
OpisAutor pisze o sobie:
Rocznik 1989. Tajemniczy osobnik o dwóch twarzach. Pierwsza należy do elektrotechnika, absolwenta pewnej politechniki. Druga – do niereformowalnego fana fantastyki. Debiutował w 64. numerze „Science Fiction, Fantasy i Horror” opowiadaniem „Widma pośród gwiazd”. Koneser coli i czekolady, które już niejeden raz osłodziły mu życie.
GatunekSF

W stronę źródła wszystkich strachów

« 1 6 7 8 9 10 14 »

Witold Dworakowski

W stronę źródła wszystkich strachów

– Powinnam cię rozstrzelać za to, że pozwoliłeś zginąć wysłannikowi króla – wycedziła.
– Przecież on nie miał szans! Ciemność już go miała!
– Potwierdzam – wtrąciła Drax. – Iudex był już trwale połączony z Lebiediewem. Nie było dla niego ratunku.
Fakt, kłamała. Ale jeśli Ravati zrobił to, o co go podejrzewała, musiała go wesprzeć.
– Idziemy dalej! – powiedziała z naciskiem kapitan. – Jeśli w ciągu trzydziestu sześciu godzin nie damy znać, co się dzieje na wykopaliskach, zabetonują Strefę Zero.
– Działo się już dosyć! – warknął Ravati. – Musimy wrócić, zanim zatkają tunel. To, co widzieliśmy, wystarczy do raportu.
Schuster spiorunowała go wzrokiem.
– Wiesz, co grozi za niesubordynację, żołnierzu?
– Tak i gówno mnie to obchodzi! Nie zostanę tu! Nie zamienią mnie w potwora! Wracajmy!
– Nie.
– Bo?
– Bo tam jest mój ojciec! – wykrzyknęła, wskazując w głąb tunelu. – Zabrał się z archeologami! Bał się Kurtzmana! Chciał powstrzymać! Uratujemy go! Ja…
Nie dokończyła. Bestia zdzielił ją pięścią w szczękę, pozbawiając przytomności.
Teraz nieśli ją Kayla i Ravati – on wziął kapitan pod ramiona, dziewczyna trzymała ją za nogi. Bestia objął dowodzenie. Szedł na czele i wraz z zamykającym pochód Lucem wypatrywał zagrożenia. Ciemność płynęła wokół promieni latarek jak olej.
Kayla starała się opanować nerwy, szło jej to jednak fatalnie. Wciąż rozpamiętywała atak Lebiediewa, zimną i ponurą pewność, z jaką porwał Iudeksa. I te słowa Schuster… Fakt, Adolf Kurtzman miewał w przeszłości różne pomysły. Ale czy naprawdę odpowiadał za ten kopalniany koszmar? I jaka była w tym wszystkim rola ojca pani kapitan?
Drax zerknęła przez ramię na twarz nieprzytomnej. Obyś zaczęła mówić, pomyślała. Oby było z ciebie więcej pożytku niż z Iudeksa i jego zabawek.
Kusiło ją, żeby pozbyć się z głowy cholernego diademu. Pamiętała jednak przestrogę przed samodzielnym ściągnięciem urządzenia. Kolejne uderzenie prądu było ostatnim, o czym marzyła.
– O jakim mordercy mówiłeś, Luc? – zapytała nagle. Głosy dawno znikły, ale cisza była równie straszna. Dzwoniła w uszach. Przytłaczała. Wraz z zalegającymi wokół ciemnościami współtworzyła atmosferę tak ciężką i gęstą, że pozostawało tylko położyć się w trumnie i czekać na śmierć.
– Jasnowidz bliskiego zasięgu – odparł Merula. – Grasował po Pierwszym Posterunku.
– Tam się poznaliśmy – dodał Bestia. – Ja, Luc i kapitan. Nieświęta Trójca.
– Sukinsyn był cholernie sprytny – ciągnął Luc. – Ciągle był kilka kroków przed nami. Przewidywał każdy nasz ruch.
– Jak skończył? – spytała Kayla.
– Mówiąc oględnie? – Merula uśmiechnął się lekko. – W mało finezyjny sposób, panienko.
Ciekawe, czy też miał rozszczepioną osobowość, pomyślała. Ciekawe, czy przechodził przez to samo, co ja.
Nie tylko demony kopalni napełniały ją strachem. Coś dziwnego i niebezpiecznego działo się z jej umysłem. Miała wrażenie, że Ayl wstała z grobu i usiłuje dojść do głosu. Przecież myślała jak morderca. Ba – prawie zabiła Ravatiego!
Tak. Tylko że Ayl przestała istnieć, a odpowiedzialne za nią struktury neuronowe ulegały degeneracji. Zatem jeśli to nie była ona, to co takiego? Podszepty potworów? Wielkich Pieprzonych Przedwiecznych?
Z piersi Schuster wydobył się jęk, który przeszedł w słowa:
– …żesz kurwa mać, kołysze…
Bestia zarządził postój w kałuży światła. Drax i Ravati pomogli pani kapitan stanąć na nogi. Pozostali wypatrywali potworów.
– Niech no zgadnę – mruknęła kapitan. – Odwrót?
– Z bólem serca mówię „tak” – rzekł Luc i oddał jej broń, którą dotąd niósł na ramieniu. – Góra potrzebuje nas żywych. Nie czas na emocje. Twój ojciec może być martwy. Od dawna!
Kobieta zaklęła. Stała przez chwilę bez ruchu, wodząc wzrokiem po otoczeniu, jakby namyślała się, co dalej robić. W końcu westchnęła ciężko i odbezpieczyła kuszę. Ruszyła w stronę wyjścia, a pozostali z ulgą poszli za nią.
Kayla nie mogła dłużej czekać. Zrównała się z Schuster i zapytała:
– Co to za sprawa z pani ojcem?
Iudex musiał zobowiązać ją do milczenia. Wystarczyło wspomnieć te wszystkie wymiany spojrzeń, jakby upewniała się, czy może wyjawić to i to. Nawet teraz, gdy drania już nie było, kapitan zawahała się. Ostatecznie jednak machnęła na to ręką.
– Mój ojciec, Wiktor Schuster, był kierownikiem wykopalisk – rzekła. – Pół roku temu, na mocy królewskiego rozkazu, Kurtzman został jego asystentem. Od razu się znienawidzili. Potem Kurtzman pociągnął za odpowiednie sznurki, wykopał Wiktora ze stanowiska i sam przejął stery.
– O jakich sznurkach mówimy? – zainteresował się Luc.
– O najbardziej cuchnących. Wiktor mówił, że Kurtzman pracował dla bezpieki i zaprzyjaźnił się wtedy z obecnym królem. Wcześniej współpracował z doktor Rose; zdaje się, że trafił na wykopaliska na jej życzenie. Kiedyś nawet starał się o status superinteligenta. Fakt, sporo mu brakło, ale i tak był diablo inteligentny. Kiedyś zorganizował Konkurs Labiryntów i rozpieprzył wszystkich.
– Kiedy wyleciał pani ojciec? – spytała Drax.
– Półtora miesiąca temu. Był wściekły. Mówił, że bez nadzoru ten szaleniec ściągnie na nas katastrofę. Kiedy dostał informację o przełomie i wezwaniu posiłków, zabrał się z nimi. Miał nadzieję, że jest jeszcze czas. Że cokolwiek wymyślił Kurtzman, można go jeszcze powstrzymać. – Schuster czujnie się rozejrzała. – Chyba nie zdołał. Mieliście rację z tym odwrotem. Emocje…
– A wykopaliska? – przerwała jej Kayla. – Co tam jest? Co to był za przełom?
– Iudex groził, że mnie zabije, jeśli pisnę choć słówko.
– A ja zabiję każdego, kto ci w tym przeszkodzi.
Schuster spojrzała na nią podejrzliwie.
– Chodzi o dziedzictwo Alchemików – powiedziała. – Dzięki nim Urland…
– O żesz w mordę – przerwał Bestia. – Patrzcie!
Stanęli jak wryci.
Kałuża światła. W środku plecaki Schuster i Iudeksa wraz z rzeczami, których nie zabrali w drogę powrotną. Wokół porozrzucane nożopociski i łuski po kulach. Kayla mogła przysiąc, że cisza złośliwie zachichotała.
– Nie da się zgubić w prostym jak drut korytarzu, co? – zapytał z ponurą satysfakcją Ravati.
– Bo się nie da – wycedziła z wściekłością Schuster.
Po raz drugi ruszyli wstecz tunelem.
– Kiedy Kurtzman zaczął szaleć? – zapytał Luc.
– Od razu.
– A mój brat prawie zwariował – wtrącił Ravati. – Dwa miesiące później zamknęli Poziom Zero. To też robota Kurtzmana, prawda, pani kapitan?
– Nie zmieniajcie tematu! – warknęła Drax. – Sara! Co, do ciężkiej cholery, znalazł Wiktor?!
Schuster nie wytrzymała. Wymierzyła do dziewczyny z kuszy.
– Nie tym tonem! – warknęła. – Nie pozwalaj sobie. Iudex nie żyje, ale ty wciąż jesteś morderczynią!
Kayli przemknęło przez myśl, żeby się odgryźć, a potem zablokować jej kuszę i zabrać pistolet. Nałożyć na kapitan wektorowe więzy. Zabić ich wszystkich. Czuła, że może już sobie na to pozwolić.
Nie! – wrzasnęła w duchu. Nie zrobię tego!
Ale dlaczego? – zapytała sama siebie. Oni zastrzelą cię bez wahania.
Bo w cieniu czają się potwory. Nie zabiję sojuszników!
Znowu rozbolała ją głowa. Upewniła się, czy nie stworzyła następnej wektorowej liny, po czym rzekła:
– Wybacz. Nie chciałam…
– Nieważne – ucięła Schuster, opuszczając broń. – Odkrycie tamtej tablicy z inskrypcjami… To był dopiero początek. Za nią znajdowało się przejście, którego eksploracją zajął się Wiktor. To on jako pierwszy dotarł do skalnej komory, w której wznosiła się świątynia Alchemików. Była niemal nienaruszona, nietknięta zębem czasu. Nie użyto do jej budowy żadnych narzędzi ani procesów technologicznych, zupełnie jakby… jakby po prostu wyłoniła się ze skał w gotowym stanie. Wiktor mówił, że to najwspanialsze odkrycie w dziejach świata.
– Kim byli ci Alchemicy? – zapytał Luc.
« 1 6 7 8 9 10 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Kiedy rozum śpi, budzą się potwory
— Witold Dworakowski

Komnata szaleństwa
— Witold Dworakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.