Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Witold Dworakowski
‹W stronę źródła wszystkich strachów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWitold Dworakowski
TytułW stronę źródła wszystkich strachów
OpisAutor pisze o sobie:
Rocznik 1989. Tajemniczy osobnik o dwóch twarzach. Pierwsza należy do elektrotechnika, absolwenta pewnej politechniki. Druga – do niereformowalnego fana fantastyki. Debiutował w 64. numerze „Science Fiction, Fantasy i Horror” opowiadaniem „Widma pośród gwiazd”. Koneser coli i czekolady, które już niejeden raz osłodziły mu życie.
GatunekSF

W stronę źródła wszystkich strachów

« 1 4 5 6 7 8 14 »

Witold Dworakowski

W stronę źródła wszystkich strachów

– …za dwieście metrów będziecie mieli rozwidlenie – ciągnął głos z radiotelefonu. – Przypominam o wybraniu drugiego z prawej.
– Zrozumiałam, bez odbioru. Bestia, Luc, bierzcie wóz i wstawcie jeszcze jeden przekaźnik. Poczekamy tu na was.
Kiedy transporter wrzucił wsteczny, kapitan wbiła w Kaylę twarde spojrzenie.
– Co ma do powiedzenia ekspert od psychokinetyki?
Dziewczyna przejechała dłonią po krwawej smudze na ścianie. Podłoże było nierówne, ale gładkie. Wytapiając miedź, drylownica nadtopiła również skałę.
– Coś zmieniło tu kierunek i zwrot wektorów pola grawitacyjnego – powiedziała. – To chyba jasne. Ale Urland nie ma takich magów.
– Chyba że to był ktoś tak dziki jak twoje alter ego – stwierdził Iudex, uśmiechając się zimno. W dłoni obracał pilota. – Albo to byłaś ty.
Kayla zacisnęła pięści.
– Nie przypominam sobie, żeby w ciągu ostatniego miesiąca Rose wypuszczała mnie gdziekolwiek – odparła z naciskiem.
– A zdalne oddziaływanie? Ranienie z dystansu? Zabijanie na odległość? Byłaś w tym bardzo dobra.
– Racja. Byłam.
– A może ciągle jesteś? Albo po prostu udzieliłaś komuś paru lekcji?
Tego było już za wiele. Popatrzyła z nienawiścią na tego śmiecia. Wyobraziła sobie, że tajemnicze coś wlecze go po stropie.
– Jeśli coś wiesz, gadaj! – wycedziła. – Co się tutaj dzieje? Co to ma wspólnego z archeologami? Co oni odkryli, do ciężkiej cholery?
– Na odprawie podaliśmy wszystko, co najistotniejsze.
– Za mało! – wrzasnęła i wypuściła wektorowy sznur. Owinęła go wokół pilota, spróbowała wcisnąć zielony przycisk. Ale Iudex przewidział jej ruch. Nagle do bólu głowy Kayli dołączyło elektryczne uderzenie diademu. Zachwiała się, ciężko oparła o ścianę. Niemal czuła na sobie spojrzenia Ravatiego i Schuster, którzy celowali w nią z kusz.
Ale warto było. W świetle latarki dostrzegła na twarzy superinteligenta cień strachu.
Usłyszeli turkot i jęk silników. Po chwili zza zakrętu błysnął reflektor transportera.
– Myślisz, że ciężko cię odczytać? – syknął Iudex. – Myślisz, że nie zdradzi cię spojrzenie? Drgnięcia mięśni? Ton głosu? Obserwuję cię bez przerwy. Znam twoje reakcje, twój profil psychologiczny, wiem o tobie wszystko. Na tej podstawie wiem, co zrobisz. To samo tyczy się pozostałych. Mnie nie da się zaskoczyć.
– Czego. Szukali. Archeolodzy? – wycedziła Drax.
– Ona ma rację – odezwał się Ravati. – Każdy szczegół jest ważny.
Transporter zatrzymał się tuż przed grupą. Luc i Bestia wyskoczyli z niego z kuszami gotowymi do strzału.
Drax dostrzegła, że Iudex wymienia spojrzenia z Schuster. Potem powiódł wzrokiem po zgromadzonych.
– Rok temu geolodzy odkryli tablicę pokrytą symbolami i inskrypcjami w nieznanym języku – rzekł. – Dlatego wezwali do niej archeologów. Ostatnio nastąpił przełom w badaniach. Dlatego doktor Kurtzman zażądał wsparcia.
– Kurtzman? – spytał Luc. – Adolf Walter Kurtzman? Ten od neurologii i anatomiki? Ten, który niedawno wyzwał Urlandczyków od roboli i stwierdził, że z ich podejściem odbudują Rzym po końcu świata?
– Ten sam.
– Słyszałem, że chciałby stworzyć superżołnierzy – dodał Bestia. – Nie płodzicie tu chyba superżołnierzy?
Iudex spojrzał na niego z ukosa, ale się nie odezwał.
• • •
Dwieście metrów dalej chodnik rozdzielał się na pięć innych, węższych i niższych. Oświetlony był tylko jeden i właśnie w niego zagłębił się transporter. Tunele tak stare jak te były drylowane pod rozmiary mniejszych pojazdów. Bestia miał tylko dwa metry luzu po bokach.
Surowce, surowce… – myślała Kayla. Jakby się dobrze zastanowić, wychodzi, że rozwój urlandzkiego przemysłu odbył się zbyt łatwo. Dla porównania barbarzyńcy z mozołem budowali nową cywilizację i pomimo dziewięciu setek lat od upadku Rzymu wciąż znajdowali się na dnie. Mieli dużo gorszy start. Nie mogli liczyć na jasnowidzów. Ograniczały ich Kościół, choroby, rozproszenie i wewnętrzne podziały. Fakt, dało się ich podbić w szybkim tempie. Ale tylko pod warunkiem olbrzymiej przewagi taktycznej i technologicznej, gdyż przewagą prymitywów była liczebność i zdolność do prowadzenia wojny przez całe lata. Zresztą, co zrobić z nimi potem? Ucywilizować? Wymordować? Zamienić w niewolników?
W jaki sposób widzieliby Urlandczyków? Jak mądrzejszych braci? Jak nadludzi? Jak…
Nagle transporter podskoczył, zakręcił. Zarył kadłubem w ścianę, aż sypnęło iskrami, odbił się od niej, przejechał burtą szoferki po przeciwległej, w końcu zatrzymał się skosem do kierunku jazdy. Bestia wyskoczył na zewnątrz z przekleństwem na ustach. Odpalił lampę hełmu i wbił wzrok w stronę, skąd przyjechali.
– Co się stało? – zapytała ostro Schuster.
– A jak myślisz? Wpieprzyliśmy się w coś! – warknął tamten. – Słowo daję, droga była czysta!
– Sprawdź, co to było. Drax, Luc – idziecie z nim. Panie Iudex, proszę dać pilot Meruli.
Iudex bez słowa wręczył Lucowi bransoletę z urządzeniem. Równocześnie obserwował Kaylę. „Nawet nie próbuj” – mówiło jego spojrzenie.
Dwójka wojskowych i dziewczyna ruszyli z bronią podniesioną do strzału. Drax trzymała swe zdolności w pogotowiu. Gdyby nagle coś wypełzło z mroku, może by to obezwładniła. Nie wiedziała tylko, czy przed, czy po tym, jak owo coś rzuci się na żołnierzy.
Z mroku, w połowie odległości między jedną kałużą światła a drugą, promienie latarek wyłowiły trupa w resztkach munduru i kamizelki. Leżał w poprzek korytarza. Lewy rząd kół transportera zmiażdżył mu nogi. Drugi zamienił głowę w krwawą miazgę. A na dodatek zwłokom brakowało prawego przedramienia – zupełnie jakby coś wyrwało je z ogromną siłą.
Kayla poczuła mdłości i odwróciła wzrok.
– Porucznik Adam Marks – usłyszała głos Luca. – Jeszcze ciepły. Cóż mogę powiedzieć… Nasi tu byli.
– Nie, nie byli – burknął Bestia. – Nie kiedy tu wjeżdżałem.
Luc przeszukał trupa od stóp do głów. Nie znalazł broni ani amunicji. Odkrył za to na jego ciele miejsca, gdzie ze skóry zostały jedynie krwawe strzępy.
Wracali do transportera w milczeniu, a promienie ich latarek wbijały się w mrok jak tępe noże. Drax nie traciła czujności. Miała wrażenie, że te wszechobecne cienie żyją. Że wciągają wszelkie światło, by zrobić z nim straszliwe rzeczy i odesłać je już przetworzone. Przytłumione. Drgające delikatnie w jakimś tajemniczym rytmie.
Gdy żołnierze zdali raport Schuster, a pilot wrócił do Iudeksa, Luc zapytał:
– Cofamy się, zostajemy czy jedziemy dalej?
– Jedziemy – rzekła kapitan. – Tylko powiadomię bazę.
– Jak już, to idziemy – spod transportera dobiegł ich głos Ravatiego. – Tego tu nie naprawimy.
Drax zajrzała pod podwozie. Wnet zrozumiała, o co chodzi.
W osłonie podwozia ziały dwa długie rozcięcia, z których wyciekał kwas z rozwalonego akumulatora napędu. U ich końca, tuż przy tylnych światłach, ujrzała zaginione przedramię Adama Marksa. Z zakrwawionej dłoni wyrastały mu dwa ogromne, połyskliwe ostrza, wciąż uczepione transportera.
Rozległ się szum i trzaski. Radiotelefon znowu stracił zasięg.
– Przekaźniki! – niemalże krzyknęła Schuster.
Tupot nóg, kołysanie transportera.
– W kawałkach – zgłosił Luc. – Wszystkie! Słowo daję, przed chwilą były całe!
– No to jesteśmy w dupie – zawyrokował Bestia.
• • •
Wędrowali przez wysepki światła i połacie mroku, a ich kroki i grzechot kusz rozbrzmiewały wśród grobowej ciszy. Schuster szła obok Bestii, za nimi Iudex z Kaylą, Ravati i Luc zamykali pochód. Wszyscy obciążeni plecakami, z palcami na spustach broni. Czekali, aż z cienia wyłonią się następne zwłoki.
Albo coś gorszego.
– Przynajmniej niczego nie rozjedziemy – rzuciła z półuśmiechem Drax.
– Tego się właśnie boję – stwierdził Luc. – W transporterze mieliśmy większe szanse.
– Konfrontacja z duchem? – burknął Bestia. – Jasne. Po co strzelać, skoro można go rozjechać?
– Nie z duchem. Z tym czymś, co załatwiło Marksa.
« 1 4 5 6 7 8 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Kiedy rozum śpi, budzą się potwory
— Witold Dworakowski

Komnata szaleństwa
— Witold Dworakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.