Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Antoni Nowakowski
‹Przeistoczenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAntoni Nowakowski
TytułPrzeistoczenie
OpisAutor pisze o sobie:
prawnik i politolog, piszący opowiadania i nowele, głównie o tematyce fantastycznej. Ceni fantastykę, ale także historyczną literaturę marynistyczną, faworyzując książki Frederica Maryatta i niektóre pozycje napisane przez Cecila Scotta Forestera. Swoje teksty publikował na ogólnodostępnych portalach internetowych. Ulubiona książka – „Rok 1984” George’a Orwellla, opowiadanie – „Kłopoty to moja specjalność” Raymonda Chandlera, a film to „Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda.
GatunekSF

Przeistoczenie

« 1 2 3 4 5 12 »

Antoni Nowakowski

Przeistoczenie

– Witajcie! – Uchylił kapelusz w geście pozdrowienia.
Od razu zapytał o coś, czego zupełnie nie rozumiał:
– Po cóż to wam potrzebne?
Dłonią wskazał wysoki nasyp.
Jeden z wartowników wzruszył ramionami. Obaj uchylili nakrycia głowy.
– Panie Heritage, to decyzja rady – odpowiedział drugi. Jean nie zdziwił się, że zna jego nazwisko: często odwiedzał bogatą Osadę nad Potokiem. – Podjęta, kiedy dowiedzieliśmy się, że Osada Centralna uparła się utworzyć hrabstwo z pobliskich siedlisk ludzi. Teraz jednak rada zastanawia się, czy kontynuować kopanie fosy i formowanie wału.
– Przepraszam, ale cóż zamierza utworzyć Osada Centralna? – rzucił Jean.
Nie rozumiał wypowiedzianego przez strażnika słowa. Szukał w pamięci jego znaczenia, ale nic mu nie przychodziło na myśl.
– Hrabstwo – powtórzył człowiek z fajką. Splunął na ziemię. – Taką jakby władzę nad wszystkim siołami. Tak to zrozumiałem. Oczywiście, po prostu pragną dominować.
Heritage pokręcił głową.
– Stworzyć hrabstwo – powtórzył. – Po co?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Jeźdźcy ruszyli naprzód.
Jechali stępa, wesoło pozdrawiając mieszkańców.
Jean rozglądał się uważnie. Większość budowli pokryto już dachówkami. Późną wiosną, kiedy odwiedzili Osadę nad Potokiem, widział jeszcze stare zabudowania mieszkalne z czasów pierwszego pokolenia – półziemianki zagłębione w grunt, wzniesione z obrobionych pni drzew, obłożone kamieniami i obsypane ziemią w celu zabezpieczenia przed okrutnym zimnem. Służyły teraz za magazyny i spichrze. Zniknęły, a ich miejsca zajęły piętrowe domy z rozległymi werandami zamiast ganków. Nawet kilka stodół i stajni pyszniło się nowymi pokryciami. Heritage spoglądał na skrzyżowaniach w poprzeczne drogi – i w nich linia zabudowy uległa wydłużeniu.
Niedługo będą musieli stworzyć kolejną nową osadę – skonstatował.
Dojeżdżali do rynku. Dalej gościniec wiódł do stacji, siedziby inżynierów i mędrców, kończąc się nad bystrym potokiem, obok tamy z kołem wodnym. Stały tam budynki huty szkła, wytwórni tkanin, folusz, garbarnia i papiernia. W zaniedbanej kuźni wciąż jeszcze obrabiano surówkę i wytwarzano przedmioty z żelaza, chociaż Osada nad Potokiem już nie specjalizowała się w ich fabrykowaniu.
– Charles, weźmiesz konie z przesyłkami i pojedziesz ze mną do siedziby mędrców – zdecydował.
Należało najpierw oddać przesyłki.
– Herbercie, przenieś wszystko, co przywieźliśmy, do budynku narad. Przywitaj członków rady i przekaż, że niedługo przybędę.
Herbert Montfort, młodszy od Jeana o dwa lata, w oddziale pełnił funkcję jego zastępcy. Od roku zaczął narzekać na zdrowie: bolały go stawy i kości, często czuł silne bóle pod żebrami. Ale Montfort miał dwóch synów i córkę, a wyposażenie ich na dorosłe życie kosztowało niemało. Starszy syn miał odziedziczyć dom i ziemię, ale młodszy potrzebował nowego siedliska. Wiano córki przyprawiało Herberta, jak niekiedy wspominał, o ciągły ból głowy. Nadal uczestniczył w wyprawach, a jego chudą twarz rozświetlał uśmiech zadowolenia, kiedy odbierał udział w zysku. Wiosną zapowiedział jednak, że w przyszłym roku skończy z przemierzaniem leśnych szlaków.
Charlesa zajmowało obserwowanie trzech dziewczyn w sukienkach za kolana i wełnianych pończochach, stojących na werandzie okazałego domostwa. Śmiały się i krzyczały coś wesoło, wskazując rękoma na czerwony kapelusz chłopaka, dodatkowo ozdobiony jeszcze kitą ptasich piór, to znów zakrywając usta dłońmi.
Syn Andre zdjął nakrycie głowy i zamaszyście nim machał, głęboko się kłaniając.
– Jeszcze znajdziesz tu sobie żonę z dobrym posagiem. – Heritage przesunął palcami po bujnym, lecz mocno już szpakowatym wąsie.
Pokiwał głową z namysłem.
– Z uwagi na konieczność krzyżowania się różnych genów byłoby to jak najbardziej wskazane – dodał z powagą.
Młodzieniec nadal zawadiacko wymachiwał nakryciem głowy.
– Dlaczegóżby nie? – Zaśmiał się. – Wyglądają na dziewczyny z naprawdę dobrymi genami.
Na małym placu napotkali Paula Scarrona, naczelnego inżyniera osady.
Wysoki i żylasty mężczyzna wyglądał na kogoś, kto niedawno przekroczył pięćdziesiąty rok życia. Na głowie nosił sukienną czapkę z kwadratowym daszkiem.
– Nie musisz się śpieszyć, Jean. – Scarron przeciągnął dłonią po szpakowatej brodzie przyciętej w szpic. – Członkowie rady obradują nad dalszą budową umocnień. Jeszcze trochę wody w potoku upłynie, zanim skończą – jeżeli w ogóle skończą.
Siedzieli przy stole na werandzie jednego z budynków. Przesyłki zostały przekazane, a dostawa rozliczona. Heritage czuł w wewnętrznej kieszeni kaftana przyjemny ciężar dużej sakiewki ze srebrnymi monetami.
Inżynierowie sporo płacili.
Stacja wyglądała tak jak zawsze. Z jednej strony stały domy mieszkalne otoczone sporymi ogródkami, z drugiej kilka drewnianych i ceglanych budowli różnej długości i szerokości. Pracowali w nich mędrcy i inżynierowie, wykorzystując je jednocześnie jako magazyny. Wysoka konstrukcja ze słupów przed największym barakiem znowu trochę bardziej poczerniała od mrozów i deszczy. Na jej szczycie skośnie ustawiono błyszczący w słońcu element. Przy następnej szopie nadal sterczała pokryta płatami rdzy wąska budowla z rur, znacznie przewyższająca dach.
– Ogniwo słoneczne działa? – uprzejmie zapytał Heritage.
– Bez zarzutu… – W głosie inżyniera zabrzmiało zadowolenie. – Mieliśmy kłopoty z kablem zasilającym, ale znaleźliśmy podobny w resztkach zapasów z czasów pierwszego pokolenia, może nawet tego samego rodzaju. Wystarczy na bardzo długo.
– Radiostacja? – Heritage, wskazując palcem na smukłą antenę, zadał drugie z trzech pytań, zadawanych zawsze, ilekroć tu przybywał.
Zapiski mędrców podawały, że na początku okresu bohaterskiego istniało kilka skutecznie działających radiostacji – kolejno jednak milkły. Scarron zawsze podkreślał, że uruchomienie starego nadajnika przyniosłoby wielkie korzyści. Twierdził, że na południu istnieją nieznane jeszcze osady, może dysponujące, jak to określał z uśmiechem, urządzeniami dalekomówiącymi.
– Niestety, nie. – Inżynier pokręcił głową. – Brak części zamiennych. Szukamy po osadach i nic. Tego urządzenia chyba już nie uruchomimy.
Coś w wyglądzie jednej z szop zwróciło uwagę Jeana. Budynek z cegieł i bali wyglądał inaczej niż poprzednio, ale Heritage nie potrafił określić zmiany.
Spojrzał uważniej.
Dach wieńczyła metalowa rura. Co parę minut wydobywały się z niej siwawe obłoczki.
Nagle rozległ się wysoki dźwięk, przytłumiony przez ściany, ale wyraźny, przypominający przeraźliwy gwizd.
– Cóż to jest, Paul? – wrzasnął Heritage, wstając gwałtownie ze stołka. – Na Boga, co to jest!?
– Maszyna parowa Watta. – Inżynier zatarł dłonie.
W odruchu niekontrolowanej radości plasnął czapką o ławkę.
– Parowy gwizdek jest zwykłą zabawką, połączoną z zaworem bezpieczeństwa – Scarron z rozbawieniem prychnął. – Nic ważnego. Nie zdajesz sobie sprawy, jakie ten zawór sprawił kłopoty, a jest konieczny. Jeszcze go nie dopracowaliśmy, ale to tylko kwestia czasu.
– Wiek pary… – Heritage wolno usiadł. – Doczekałem ery pary. Niebywałe! Teraz wszystko pójdzie szybciej.
Też z rozmachem uderzył kapeluszem o stół.
– Lodowiec nieznacznie, ale stale się cofa – Scarron sam odpowiedział na niezadane pytanie. – Tak wynika z raportów wszystkich wypraw takich jak twoja. I opinii mędrców.
Przeraźliwy gwizd ponownie przeszył powietrze.
– Temperatura kwartalna i roczna – kontynuował inżynier – nieznacznie wzrosła. Ale wiesz, że mamy mało termometrów: niewiele ich ocalało z okresu Wielkiego Chłodu, a pomiary zaczęto zapisywać dopiero w połowie drugiego pokolenia. Na pewno jednak sytuacja się nie pogarsza.
Ze znanych Jeanowi osiedli ludzkich Osada nad Potokiem leżała najdalej na północ. Scarron przekazał dobrą informację, ale ona blakła wobec króciutkiej wzmianki o odtworzeniu maszyny Watta.
– Wiek pary! – Heritage nadal nie mógł uwierzyć w niedawno usłyszane słowa. – Za mojego życia. Teraz wszystko pójdzie do przodu.
– Tak, choć oczywiście nie od razu – ostrożnie przytaknął Scarron.
– Kiedyż nastanie wiek elektryczności? – zapytał Jean z nadzieją w głosie. – Doczekamy?
« 1 2 3 4 5 12 »

Komentarze

« 1 2
14 VII 2020   17:40:27

"Czerwona Poświata" wyświetla się, to prawda, tyle, że nie ma tego tekstu - przynajmniej ja tak mam - w zbiorczym wykazie opowiadań opublikowanych w "Esensji". Zauważyłem to przypadkiem. Powinno być albo na trzeciej, albo na drugiej stronie tegoż wykazu. W sumie szczegół, bo i tak tekst stary, ale porządek powinien być.
Pozdrawiam.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Czerwona poświata
— Antoni Nowakowski

Operacja „Koziorożec”
— Antoni Nowakowski

Brama – opowieść o Aaronie Wintersie
— Antoni Nowakowski

Listy kochanków
— Antoni Nowakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.