Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Antoni Nowakowski
‹Przeistoczenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAntoni Nowakowski
TytułPrzeistoczenie
OpisAutor pisze o sobie:
prawnik i politolog, piszący opowiadania i nowele, głównie o tematyce fantastycznej. Ceni fantastykę, ale także historyczną literaturę marynistyczną, faworyzując książki Frederica Maryatta i niektóre pozycje napisane przez Cecila Scotta Forestera. Swoje teksty publikował na ogólnodostępnych portalach internetowych. Ulubiona książka – „Rok 1984” George’a Orwellla, opowiadanie – „Kłopoty to moja specjalność” Raymonda Chandlera, a film to „Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda.
GatunekSF

Przeistoczenie

« 1 2 3 4 5 6 12 »

Antoni Nowakowski

Przeistoczenie

– Nie wiem – odpowiedział inżynier z namysłem. – Przypuszczam, że nie w tym pokoleniu. Posiadane ogniwo fotoelektryczne jest dla nas zagadką. Wiemy, jak je stosować i wykorzystywać – nie mamy jednak pojęcia, jak je zbudować.
Heritage zamyślił się. Inżynierowie i mędrcy nigdy nie mówili wprost o postępie technicznym. Unikali wyraźnych odpowiedzi na pytania, co opracowali. Jeżeli ktoś znał daną sprawę i umiał wyciągać wnioski, co może nastąpić później, chętnie dyskutowali, ale też ostrożnie. Stosowali jedną z zasad planu – nigdy nie rozbudzać zbędnych nadziei.
Charles dość głośno kaszlnął.
– Chłopcze, niebawem pojedziemy. – Heritage rozprostowywał kapelusz. – Jeszcze coś, Scarron. Zostaniesz mędrcem?
Rozmówca zastanawiał się przez chwilę.
– Myślę, że nie. – W jego głosie brzmiał smutek. – Za bardzo cieszy mnie możliwość tworzenia nowych rzeczy… Wiele jest niepotrzebnych albo nawet groźnych. Mędrzec musi wiedzieć, dokąd mamy zmierzać, co opracować, a czego fabrykacji nie podejmować. Widzisz, sama idea kotła parowego jest prosta i łatwa w realizacji. Po co je jednak fabrykować, kiedy możemy od razu wytworzyć silnik parowy? Prace trwały znacznie dłużej, ale efekt będzie zupełnie inny. Mędrzec musi dużo wiedzieć o postępie społecznym, nie tylko technicznym. Mnie, Heritage, najzwyczajniej w świecie cieszy wszystko, co nowe. Mędrzec umie wybierać, a ja się tego nie nauczyłem.
Zamilkł na chwilę.
– Dobrze wiesz – ciągnął wolno – że za czasów pierwszego pokolenia ludzie nazywani teraz mędrcami stanowili grupę naukowców, ocalałych z Wielkiego Zimna. Opracowali plan, jak wrócić do czasów przed uderzeniem tej asteroidy i jak wszystko odbudować. Większość z nich znała się doskonale na wielu zagadnieniach technicznych, a pozostali rozumieli inne sprawy. Ale wszyscy w końcu umarli. Zastąpili ich inżynierowie, pojmujący, w jakim kierunku mamy podążać. Wiedzieli więcej, nie tylko to, jak uzyskać surówkę z rudy i ją obrabiać. Jestem nadal człowiekiem cieszącym się każdą możliwością fabrykacji czegoś, co wytwarzano dawno temu, przed Wielkim Chłodem.
Uśmiechnął się z widocznym przymusem.
– Może jednak w końcu nauczę się wybierać i eliminować – rzucił.
Heritage pomyślał, że Paul Scarron, oczekujący już nadejścia starości, nie ma szans, aby posiąść wiedzę wymaganą od mędrca. On sam, Jean Heritage, też zastanawiał się nad nieuchronnym zaprzestaniem wypraw.
Charles ponownie chrząknął, tym razem głośniej.
– Powiedz mi jeszcze – Jean wstał – o co chodzi z tym hrabstwem?
Nadal ostrożnie wymawiał nieznane do tej pory słowo.
– Dowiesz się na pewno od rady – oschle odparł inżynier. Jego ton głosu się zmienił. Mówił wolno, jakby ważył słowa. – Nasi dwaj mędrcy zastanawiają się nad tym. Myślę jednak, że hrabstwo to nic dobrego. Mieszkańcy osady zarzucają nam, że należało przewidzieć narodzenie takiej idei. Ale mędrcy żadnego z osiedli jej nie przewidzieli.
– Dwaj mędrcy? – zapytał ostrożnie Jean. – Przecież pracowali w trójkę?
– Najstarszy zmarł miesiąc temu – ze smutkiem odpowiedział Scarron. – Miał swoje lata: skończył pięćdziesiąty rok życia. Może będziemy mieli tylko dwóch mędrców.
– Wybacz. – Heritage skłonił się głęboko. – Nie wiedziałem o tym. Jeszcze tylko jedna sprawa.
Pragnął dowiedzieć się czegoś, o czym myślał od dawna, ale zawsze sądził, że na to pytanie nie uzyska odpowiedzi. Dobry nastrój Scarrona spowodował, że zdecydował się je zadać:
– Jak otwieracie przesyłki?
– We wszystkich stacjach jednakowo. – Inżynier uśmiechnął się szeroko. – Mamy uniwersalny klucz, a nawet kilka. Zachowały się.
– Cóż to za klucz? – dociekał Jean.
Scarron pokręcił głową.
– Nie powiem. Kiedyś wszyscy się o tym dowiedzą, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze za wcześnie.
Jadąc z powrotem, Heritage poczuł, że opuszcza go dobre samopoczucie. Zamierzał wypytać Scarrona o wiele spraw, ale zabrakło na to czasu.
Ostatnie spostrzeżenie spowodowało przypływ złego nastroju.
Pomyślał, że każdy rok jest tak bardzo podobny do poprzednich. Teraz wszyscy cieszyli się ciepłym końcem lipca. Został jeszcze jakiś miesiąc dobrej pogody, ale podjął chyba ostatnią wyprawę. Może poprowadzi jeszcze jedną, jednak na pewno nie więcej. Trzeba zebrać zbiory, zwieść do spichrzy, przewieźć snopki słomy, żeby nie zgniły. Skosić łąki i myśleć o sianie, przygotowywać pasze, wywieźć nawóz i użyźnić pola. We wrześniu nadal nieodmiennie zaczynały padać deszcze i nadchodziło zimno. W pierwszej dekadzie październiku już gęsto prószył śnieg – do końca tego miesiąca biel zamarzniętych kropli deszczu zacznie razić oczy, a gruba na ponad metr warstwa lodowych płatków utrzyma się ponad pół roku. Zacznie się czas zarzynania dużej części bydła, bo siana, owsa i jęczmienia nadal nie wystarczało do utrzymania stad przez długi okres mrozu. Nadejdzie pora pracowitego peklowania i wędzenia tusz. Mężczyźni będą polować na sarny, jelenie, dziki i zające, bo nawet mędrcy nie wiedzieli, czy okres palącego skórę zimna nie przedłuży się i czy wystarczy żywności. Trzeba będzie przygotowywać surowce, żeby móc fabrykować w zimie, uzupełniać zapasy opału. A potem wiosną, może nawet w maju, znowu obsiać zagony. I rozpocząć pierwszą wyprawę, kiedy nocami jeźdźcy przestaną dygotać z chłodu.
Mało czasu – myślał posępnie. – Tak naprawdę pozostaje niewiele dni w roku na postęp. To cud, że doszliśmy już do wieku pary.
Schylił się i poklepał deresza po grzywie.
– Ciebie nie zarżnę – mruknął pod nosem. – Zabija się tylko młode konie: są znacznie smaczniejsze. W końcu jednak pójdziesz pod nóż, bo jedną z zasad planu jest wykorzystywanie wszystkich źródeł pożywienia.
• • •
Dojeżdżali do rynku.
Montfort rozłożył już wszystko na stołach przed budynkiem rady. Teraz sumował coś na jednym z liczydeł, przewiezionym w jukach: jego palce szybko przesuwały drewniane krążki. Towary na wymianę starannie ułożono pod ścianą.
Heritage zauważył, że gromadzi się sporo mieszkańców, a wielu dopytuje się o ceny. Palce Montforta wciąż przesuwały krążki liczydła.
Sprzedaż szła sprawnie. Kusze oglądano z uwagą: miały kilka drobnych ulepszeń, ale cena się nie zmieniła, więc szybko znajdowały nabywców. Nie kosztowały wiele, a w osadach fabrykacja bełtów od dawna nie stanowiła problemu. Przebierano w wystawionych siekierach, piłach, dłutach, przecinakach i świdrach. Badano różne rodzaje gwoździ, śrub i stalowych łączników, młotków i szczypiec. Kilku mieszkańców ważyło w ręku rapiery i sprawdzało giętkość kling.
Luc Perrault i Charles na balu o kwadratowym przekroju demonstrowali działanie piły dwuręcznej, osadzonej w wygiętym kabłąku. W ciągu kilku minut przerznęli pokaźnej grubości belkę, z dumą pokazując gładź cięcia, pasującą jak ulał do drewnianej kątownicy.
Heritage pomyślał, że mędrcy mają rację, twierdząc, że łuki i kusze przestanie się wytwarzać, kiedy mieszkańcy osad nie będą stale polowali jesienią i zimą. Stanowiły tanie i skuteczne narzędzia do łowów i obrony osiedli. Strzelby skałkowe miały znacznie większą moc rażenia, ale ich cena wielu przerażała.
Poklepał z uznaniem Montforta po ramieniu. Mógł mu zostawić dalszą sprzedaż – wiedział, że Herbert sobie poradzi. Skinął na Charlesa i Luca, pokazując, aby zabrali towary przeznaczone dla rady osiedla. Sam ze sporym wysiłkiem włożył na ramię worek zawierający nasiona lucerny.
Dwóch członków zarządu osady i jeden z mędrców już czekali. Mędrzec, Johann Miller, korpulentny mężczyzna średniego wzrostu, oznaczał się tym, że nosił okrągłe okulary w oprawie w metalu, przedmiot bardzo rzadki, spuścizna czasów przed Wielkim Zimnem.
Rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami, machając rękoma i kręcąc głowami.
Worek z nasionami lucerny stał się przyczyną przerwania dyskusji. Miller studiował spisany na kilku kartach papieru sposób ich fabrykacji, wysiewu i zalet stosowania. Przewodniczący rady, Hendrik Velde, wyraźnie się skrzywił, widząc cenę, jakiej żądało Osiedle na Wzgórzu za miech niepokaźnych nasionek.
– W liście zamieściliśmy pouczenie, jak hodować tę roślinę – Heritage z uśmiechem uprzedził jego protest. – Szybko staniecie się w tej mierze samowystarczalni. Przywieźliśmy lucernę wieloletnią. Nasi mędrcy sądzą, że wystarczy ją raz na kilka lat dosiewać. Ilość bydła i owiec po zimie wydatnie wzrośnie. Prosty rachunek.
« 1 2 3 4 5 6 12 »

Komentarze

« 1 2
14 VII 2020   17:40:27

"Czerwona Poświata" wyświetla się, to prawda, tyle, że nie ma tego tekstu - przynajmniej ja tak mam - w zbiorczym wykazie opowiadań opublikowanych w "Esensji". Zauważyłem to przypadkiem. Powinno być albo na trzeciej, albo na drugiej stronie tegoż wykazu. W sumie szczegół, bo i tak tekst stary, ale porządek powinien być.
Pozdrawiam.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Czerwona poświata
— Antoni Nowakowski

Operacja „Koziorożec”
— Antoni Nowakowski

Brama – opowieść o Aaronie Wintersie
— Antoni Nowakowski

Listy kochanków
— Antoni Nowakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.