Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Antoni Nowakowski
‹Przeistoczenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAntoni Nowakowski
TytułPrzeistoczenie
OpisAutor pisze o sobie:
prawnik i politolog, piszący opowiadania i nowele, głównie o tematyce fantastycznej. Ceni fantastykę, ale także historyczną literaturę marynistyczną, faworyzując książki Frederica Maryatta i niektóre pozycje napisane przez Cecila Scotta Forestera. Swoje teksty publikował na ogólnodostępnych portalach internetowych. Ulubiona książka – „Rok 1984” George’a Orwellla, opowiadanie – „Kłopoty to moja specjalność” Raymonda Chandlera, a film to „Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda.
GatunekSF

Przeistoczenie

« 1 3 4 5 6 7 12 »

Antoni Nowakowski

Przeistoczenie

– To prawda – drugi z mędrców osiedla, Julien Vernon, pilnie wezwany na spotkanie, potwierdził słowa Jeana. – W przesyłkach otrzymałem list w tej sprawie.
Z błogim uśmiechem przesypywał nasiona lucerny.
– Karmienie i utrzymanie trzody stanie się łatwiejsze. – Vernon kiwał głową. – Znowu oddalimy czające się widmo głodu. Nasiona wytworzymy później sami.
Jego zdanie zadecydowało.
Zakup pozostałych towarów, choć nie wszystkich, prędko został zaakceptowany. Kilkanaście luf do strzelb skałkowych, wykonanych z dobrej stali, mocnych i mających jednakowy przekrój, zakupiono od razu, bez targowania się. Bez wahania nabyto komplet trzech świdrów do dokładnego wiercenia luf z dołączonym opisem wytwarzania broni.
Nowa głowica do tokarki i kute młotami noże skrawające wywołały poruszenie.
Heritage, muskając wąs, z satysfakcją patrzył, jak mędrcy i członkowie rady czytają kolejne pismo inżynierów jego osady.
– Ten przyrząd między innymi służy do fabrykacji różnorakich trybów – zauważył z uśmiechem. – One umożliwią wytwarzanie nowych maszyn. W przyszłym roku przyjedziemy do was z elementami kosiarki – to jeden z kilku projektów.
Głowicę i noże skrawające nabyto natychmiast, z nieukrywaną radością.
Jednak wypalony w glinie wzorzec formy do odlewania pługa czteroskibowego Luc i Charles ponownie starannie otulili wiechciami słomy, woreczkami trocin i obwiązali derkami.
– Fabrykacja jest za bardzo skomplikowana – zadecydowali mędrcy. – Pługami dwuskibowymi osiągniemy tyle samo.
Listę potrzeb dla Osady na Wzgórzu załatwiono prędko. Koce, kaftany, spodnie, płaszcze, suknie, wyprawioną i wygarbowaną skórę, ryzy papieru Heritage zawsze kupował tutaj. Rada jego osiedla nakazała mu nabyć poziomy warsztat tkacki wraz z opisem konstrukcji – przyrząd miał stanowić równoważnik głowicy tokarskiej.
Propozycje zakupów nie wzbudziły sprzeciwu. Heritage polecił Charlesowi, aby wezwał Herberta Montforta z jego liczydłem. Drugi członek rady starannie, podobnie jak Montfort, przesuwał drewniane krążki po drutach. Heritage i Velde w milczeniu obserwowali wysiłki obu mężczyzn.
– Mamy zgodne wyniki. – Montfort z uśmiechem podniósł głowę znad abaka.
– Sakwę z należnością niebawem przygotujemy. – Velde szeroko rozłożył ręce. – Sporo nas wszystko kosztowało.
– Podobnie jak moją osadę, kiedy przybywacie do nas. – Heritage skłonił się. – Dzięki wyprawom postęp następuje szybciej. Realizujemy plan, a to najważniejsze.
Po twarzy Hendrika Velde przeleciał dziwny grymas.
– Nie wiem, czy w tym lub przyszłym roku wyruszymy do was – stwierdził sucho. – Nie mam pojęcia, Heritage, czy wyprawisz się do nas. Chyba coś się kończy.
Przetarł dłonią twarz.
– Sądzę, że nastąpią duże zmiany – dodał z namysłem. – Porozmawiamy o tym przy wieczerzy – przywódca rady uprzedził pytania Jeana. – Teraz jednak powiem, o co chodzi.
Zabębnił palcami w stół.
– Osada Centralna chce utworzyć hrabstwo. Zamierza skupić wszystkie siedliska ludzkie, a także nowe osady, w jedną całość. Stworzy u siebie dużą stację inżynierów i mędrców, pozostałe zlikwiduje. Zorganizuje wymianę handlową, ale bez wypraw. Dzięki temu, jak twierdzą, postęp stałby się jeszcze szybszy. Moglibyśmy wtedy płynnie przejść od fazy fabrykacji do etapu produkcji, już w manufakturach.
Miller wydał z siebie odgłos przypominający zgrzytanie zębami.
– Jak utrzymają stację i jak opłacą mędrców? I to przewiduje plan? – Jean wypowiedział pierwszą sformułowaną w mózgu myśl. Wiedział jedno: wyglądało na to, że straci zajęcie.
Nagle zrozumiał, że prawie je kochał.
– Z podatków, panie Heritage. – Velde potarł kciukiem czubek nosa. – Wymiana pomiędzy osiedlami hrabstwa byłaby podobna do takiej, jaką mamy teraz. Ale towary kupowaliby mieszkańcy – na targach – a osady już nie. Każde zgrupowanie ludzkich domostw płaciłoby hrabstwu podatek. Mędrców i inżynierów utrzymywano by z tych danin. Szybko realizowaliby dalekosiężne projekty.
Velde uśmiechnął się.
– Początkowo nie chcieliśmy się zgodzić – kontynuował, machinalnie grzebiąc ręką w worku z nasionami. – Zaczęliśmy wznosić wał. Ale są różne głosy w tej sprawie. Wymaga ona przemyślenia, bo budowa umocnień i kopanie fosy pochłania niewyobrażalnie dużo czasu – w sumie zaś niczego nie przynosi.
Vernon zaczął kręcić głową. Parsknął niczym koń.
– Dalekosiężne projekty powstania i umocnienia władzy – zauważył oschle. – Dzisiaj powstanie hrabstwo, niebawem zjawią się hrabiowie – i jakaś wojna. Plan odrodzenia nic nie mówi – kontynuował – o powstaniu hrabstwa. Nie możemy też znaleźć wskazówek, jak teraz postępować. Heritage, nic jeszcze nie zostało przesądzone – podkreślił z naciskiem. – Porozmawiamy o tym w czasie kolacji: oczywiście w imieniu rady zapraszam na nią członków wyprawy Osady na Wzgórzu.
Velde skłonił się głęboko, potwierdzając.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Patrzył na Vernona tak, jak ojciec spogląda na małe dziecko niewiedzące, co mówi.
Pierwszy raz w życiu Heritage widział, by ktoś tak spoglądał na mędrca.
• • •
Wchodząc do pokoju, gdzie czekała naszykowana wieczerza, Jean instynktownie schylił głowę. Zawsze cieszył się, oglądając nowe domy ze ścianami wyższymi o dwie, czasami nawet o trzy belki od tych w starych chatach. To nie stanowiło reguły, bo zimą taką budowlę trudniej przychodziło ogrzać. Budynek rady wzniesiono w czasach, kiedy powałę umieszczano tylko nieznacznie wyżej od wzrostu wysokiego mężczyzny. Heritage nie zamierzał nabić sobie solidnego guza.
Zauważył, że przyniesiono sporo lichtarzy i świec. Wyniesiono kaganki, zawsze kopcące i dające mało światła. Zza ściany dobiegały dźwięki kilku instrumentów: ktoś stroił skrzypce i gitarę przy wtórze trąbki i bębenka.
Młoda dziewczyna w szarawarach wniosła do pokoju duże naczynie z przykrywką. Jean pomyślał z radością, że zawiera zupę. Zupy przyrządzano nieczęsto. Velde wziął do ręki łyżkę wazową.
Zapach zupy Heritage ocenił jako cudowny.
– Wytwarzamy struny z jelit baranich. – Przewodniczący rady, starannie rozlewający zawiesisty płyn, mylnie odczytał zaciekawienie na twarzy Jeana. – Całkiem dobrze brzmią, chociaż pewnie dawniejsze dźwięczały o niebo lepiej.
Velde zaśmiał się.
– Któż to wie, jeżeli już nie istnieją? – Siedzący naprzeciwko Scarron pogładził się po łysinie. – Tej sprawy już nie rozstrzygniemy.
Jego głos brzmiał dziwnie ostro, chrypliwie, jakby inżynier tłumił w sobie złość. Jean przyjrzał mu się uważnie. Scarron chyba myślał o czymś zupełnie innym, bo rozpinał i z powrotem zapinał rogowe guziczki koszuli albo zagryzał mocno wargi, głośno bębniąc przy tym palcami po stole.
Wspaniały zapach zupy odwrócił uwagę Jeana. Heritage nie umiał się powstrzymać i pierwszy zaczął łakomie jeść.
Velde wskazywał półmiski z potrawami w parujących sosach.
– Nabierajcie sobie. Mamy wołowinę, koninę, sarninę i koźlinę. Gotowaną kaszę, bób, kapustę i trochę innych warzyw. Świeży chleb. Mamy też – tryumfalnym gestem odkrył pokrywkę garnka – gotowane ziemniaki. Chowamy je na zimę, ale dla was odkryliśmy kopiec.
Heritage starał się jeść zupę wolno, ale przychodziło mu to z trudem. Z rozkoszą rozgryzał dobrze wygotowane kawałki mięsa pływające w wywarze o niebiańskim smaku wielu warzyw.
Zauważył, że Luc Perrault wylizał starannie nie tylko łyżkę, ale i talerz.
– Mam, Heritage, jeszcze jedną przesyłkę. Niewielką. – Głos Vernona zmusił Jeana do zatrzymania sztućca w powietrzu. Uczynił to z żalem. – Jest lekka.
Podał niewielki walec ze srebrzystego metalu z wąskimi otworami w płaskich zwieńczeniach korpusu.
– Z przeznaczeniem dla mędrców Osady na Wzgórzu – zaznaczył z naciskiem. – Ważna.
Heritage poczuł zdziwienie. Vernon łamał zasady: przesyłki skrupulatnie rozliczano, suto za nie płacąc. Pierwszy raz w życiu spotkał się z taką sytuacją.
– Przecież dostarczy ją wasza wyprawa – odpowiedział natychmiast. – Pewnie w tym roku podejmiecie jeszcze jedną. Rozliczy się z naszą stacją, tak jak ja u was.
– Rozliczenie nie będzie potrzebne. – Mędrzec pokręcił głową. – Niech ją pan tylko dostarczy.
Heritage wzruszył ramionami. Wziął jednak walec i położył na ławie.
« 1 3 4 5 6 7 12 »

Komentarze

« 1 2
14 VII 2020   17:40:27

"Czerwona Poświata" wyświetla się, to prawda, tyle, że nie ma tego tekstu - przynajmniej ja tak mam - w zbiorczym wykazie opowiadań opublikowanych w "Esensji". Zauważyłem to przypadkiem. Powinno być albo na trzeciej, albo na drugiej stronie tegoż wykazu. W sumie szczegół, bo i tak tekst stary, ale porządek powinien być.
Pozdrawiam.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Czerwona poświata
— Antoni Nowakowski

Operacja „Koziorożec”
— Antoni Nowakowski

Brama – opowieść o Aaronie Wintersie
— Antoni Nowakowski

Listy kochanków
— Antoni Nowakowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.