Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jewgienij T. Olejniczak
‹Sztuczne palce›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJewgienij T. Olejniczak
TytułSztuczne palce
OpisJewgienij T. Olejniczak w 2005 roku ma trzydzieści dwa lata, urodził się i mieszka w Nowej Hucie. Publikował m.in. w Nowej Fantastyce.
GatunekSF

Sztuczne palce

« 1 2 3
Przy okazji sprawdził wreszcie imię na plakietce identyfikatora.
Android miał na imię Sven.
Właściwie mógł się domyślić, że to będzie coś w tym stylu, gdyż firma produkująca te roboty pochodziła ze Szwecji. Większość kasjerów miała więc na imię: Sven, Stig, Olaf, albo bardzo podobnie.
Androidy wprowadzono w miejsce żywych kasjerów, kiedy stwierdzono, że niektórzy klienci uwielbiają wyżywać się na pracownikach sklepu. Właściwie wiedziano o tym od samego początku istnienia domów towarowych. Dobrze jest zrobić zakupy, a jednocześnie wyładować własną frustrację, podkreślić wysoką pozycję zawodową, albo zrekompensować sobie niską. Nie ma w tym nic bulwersującego. Najlepiej mieć wtedy pod ręką kogoś, kto zmuszony jest znosić to wszystko z przepraszającym uśmiechem na twarzy. Nie wszyscy zatrudnieni w sklepach ludzie wytrzymywali jednak ciśnienie. Zdarzały się przykre przypadki, gdy pracownik obraził klienta, a czasami dochodziło nawet do pożałowania godnych przepychanek, które szkodziły wizerunkowi firmy. Także nie wszyscy kupujący, nawet jeśli byli na coś wkurzeni, mieli na tyle śmiałości, aby zrobić porządną awanturę przy kasie. Do takich osobników należał, na przykład, Antoni Wróbel.
Znaleziono więc na to radę.
Sztuczni kasjerzy znosili wszystkie upokorzenia, nie zachowując się jednak jak bezwolne manekiny, wprost przeciwnie, potrafili bardzo wiernie odtwarzać reakcje poniżanej i wyprowadzanej z równowagi osoby. Trzęsły im się ręce, drżał głos, a w oczach — szczególnie w przypadku sztucznych kasjerek — pojawiały się łzy. Klient mógł się czuć całkowicie usatysfakcjonowany, a maszynom nie działa się przecież żadna krzywda. Czasami trzeba było tylko oddać jakąś kukłę do serwisu, gdy zbyt mocny cios uszkodził delikatny mechanizm albo oderwał ucho. Sztuczni pracownicy nie okazywali zmęczenia, nie chodzili do ubikacji, nie narzekali na nadgodziny, nie procesowali się z pracodawcami — w ogóle wydawali się idealni.
Jednocześnie na rynku pojawiały się coraz doskonalsze i tańsze modele. Czasami trudno już było odróżnić sztucznego pracownika od prawdziwego. Niektóre androidy, przeznaczone dla bardziej wymagających klientów, pozwalały sobie na odburkiwanie czy wręcz bezczelne odzywki.
Ale to był jeszcze zbyt wysoki poziom dla takiego tchórza jak Antoni Wróbel. Na początek musiał spróbować z kimś, kto będzie traktował go z należytym respektem. Potem, kto wie, może poradzi sobie nawet z niektórymi ludźmi? Może będzie umiał naubliżać jakiemuś uczniowi albo koledze z pracy?
— Doskonały majonez — powiedział pogodnie Sven, szukając kodu kreskowego. — Promocja trwa do końca tygodnia, a podobno na magazynie zostały tylko dwie palety.
— Czy mógłbyś się pospieszyć, przyjacielu? — spytał Wróbel, siląc się na szorstki ton. Musiał się przełamywać, bo kasjer wzbudzał jego sympatię. Serce tłukło mu w piersi, a po plecach — mimo sprawnie działającej klimatyzacji — spływała strużka potu. — Nie mam zamiaru tu tkwić do świtu.
— Już się robi, proszę pana.
— No to prędziutko.
Poczuł, jak powoli, ale nieubłaganie coś w nim narasta, coś, czego do tej pory doświadczał tak rzadko, że uczucie to zostało przez niego doszczętnie zapomniane.
Kasjer przesunął skanerem nad kodem i podał Wróblowi cenę.
Nadszedł trudny moment, w którym trzeba było się wykazać siłą charakteru.
— Rezygnuję z tego majonezu — powiedział mężczyzna i natychmiast odczuł niewyobrażalną ulgę. To było takie łatwe. Zaczynał nawet żałować, że nie ma pobliżu kogoś, kto mógłby być świadkiem tej rozmowy. — Rozmyśliłem się.
Twarz androida nie zmieniła wyrazu, co niemile zaskoczyło nauczyciela, bo nie widział efektów swojej szarży. Odetchnął głęboko i raptem dokonała się w nim przemiana. Był prawie jak doktor Jekyll po zażyciu swej mikstury.
— Na co się tak gapisz, tumanie? Ogłuchłeś czy co? Rezygnuję z tego majonezu. Podaj mi papierosy!
— Jakie? — spytał Sven, odwróciwszy się w stronę szklanej gabloty.
— Srakie! Czy wszystko ci trzeba tłumaczyć?
Poczuł się naraz wyzwolony, chociaż zdawał sobie również sprawę, iż przestaje panować nad przebiegiem zdarzeń. To wszystko potoczyło się tak błyskawicznie. Nie czuł już strachu, ani zażenowania, tylko dziwną moc. Obejrzał się, żeby sprawdzić, czy nikt nie stanął za nim w kolejce, ale jak na złość nikogo nie było. Następnym razem przyjadę tu w godzinach szczytu, pomyślał, kiedy kasy będą oblegane przez klientów.
— Może marlboro? — zasugerował łagodnie Sven.
— Od trzech lat nie palę, tępaku! — krzyknął Wróbel, mając nadzieję, że znajoma sprzątaczka jest jeszcze gdzieś pobliżu. — Palenie powoduje raka! Nigdy o tym nie słyszałeś? Fakt, że tobie to nie grozi, nie znaczy jeszcze, że taka choroba nie istnieje!
Kasjer spojrzał na niego, tym razem nieco inaczej. W jego błękitnych oczach można było dostrzec subtelną symulację niepokoju. Zaczynał się bać. Właściwie Wróbel mógłby zakończyć na tym całą sprawę, bo czuł się już nieco zmęczony nadmiarem wrażeń, ale za bardzo się rozpędził, żeby teraz tak nagle przystopować. Wszystkie upokorzenia dzisiejszego dnia — w szkolnej klasie, w pokoju nauczycielskim, a także w konfrontacjach z gigantyczną pastą do zębów i współczującą sprzątaczką — musiały przy takiej okazji znaleźć swoje ujście.
— Masz mi może coś do powiedzenia? — spytał jadowitym szeptem.
— Nie, proszę pana.
Wróbel nachylił się nad nim tak, że ich twarze się zrównały. Widział kiedyś podobną scenę w filmie sensacyjnym: czarnoskóry policjant — wyjątkowy twardziel — przesłuchiwał w ten sposób wielokrotnego zabójcę. Nauczyciel fizyki nigdy nie przypuszczał, że sam zachowa się kiedyś w ten sposób.
— Nie dosłyszałem — powiedział cicho. — Czy mógłbyś mówić troszeczkę głośniej? Pytam jeszcze raz. Czy masz mi może przypadkiem coś do powiedzenia?
— Nie — powtórzył kasjer, ale tym razem jakby bez specjalnej skruchy.
— Co powiedziałeś?
— Powiedziałem: nie.
Zaparło mu dech. Gdzieś na dnie serca odezwał się delikatny sygnał alarmowy. A więc miał do czynienia z androidem najnowszej generacji! Kasjer nie dość, że przestał czuć przed nim respekt, to jeszcze ostentacyjnie to okazywał. W każdym innym momencie Wróbel wycofałby się z sytuacji, która zmierzała do jawnego konfliktu, ale tej nocy coś się w nim zmieniło. Mimo narastającego strachu nie miał zamiaru odpuścić. Przecież to tylko robot, pomyślał, choćby nawet najnowocześniejszy.
— Może się jednak przesłyszałem? — zapytał, starając się zapanować nad drżeniem głosu.
— Nie przesłyszał się pan.
6
Wróbel nie potrafił się bić, chyba nigdy w życiu nie uderzył nikogo w twarz, wyciągnął więc tylko przed siebie długie ręce i chwycił kasjera za gardło. Zdecydował się na atak, ponieważ uświadomił sobie, że jeśli za chwilę czegoś nie zrobi, to ugną się pod nim kolana.
Pod palcami poczuł nieprzyjemny chłód sztucznego tworzywa. To tylko kukła, zaświtało mu gdzieś na dnie umysłu, zwykła lalka imitująca człowieka. Próbował podnieść androida z miejsca, ale ten okazał się cholernie ciężki, jak by przymocowano go na stałe do obrotowego krzesła.
Rozwścieczony zaczął więc potrząsać jego głową, a potem uderzać nią o taśmę, na której wciąż jeszcze stał słoik niechcianego majonezu. Ręce, raz wprawione w ruch, nie potrafiły już się zatrzymać.
— To cię nauczy szacunku! — krzyczał piskliwie. — Nie myśl, że można mnie bezkarnie lekceważyć!
Umilkł dopiero, kiedy poczuł, że android powoli się podnosi. Wróbel rozluźnił palce, cofnął ręce i zrobił pół kroku do tyłu, opierając się plecami o barierkę oddzielającą go od sąsiedniego stanowiska. Dyszał ciężko. Jeżeli nie było świadków zdarzenia, mógł jeszcze odejść od kasy zachowując godność przynajmniej we własnych oczach — napawając się tym, czego udało mu się przed chwilą dokonać. Czy powinien uciekać? Spojrzał w stronę pasażu i ruchomych schodów, lecz było już za późno. Ręka robota chwyciła go za klapę wystającej spod płaszcza marynarki i z dziecinną łatwością przyciągnęła z powrotem do kasy.
Ich głowy znowu się zrównały. Wróbel ze zgrozą dostrzegł, że twarz kasjera przeistoczyła się niemal całkowicie. Nie była już uduchowiona ani nawet łagodna. Miał przed sobą maskę o pustym spojrzeniu.
Potem poczuł, jak sztuczne palce kasjera chwytają go za szyję. Te same palce, które tak go zachwyciły, gdy zobaczył je po raz pierwszy, długie i cienkie jak u skrzypka, teraz zamieniły się w żelazną, zaciskającą się obręcz. Ten android szybko się uczył, o wiele szybciej niż Antoni Wróbel.
Mężczyzna szarpał się rozpaczliwie, ale nie był w stanie rozluźnić uchwytu. W dodatku nie miał co liczyć na pomoc. Wiedział, że ochrona o tej porze śpi albo ogląda telewizję i nie zareaguje, póki nie zapiszczy bramka przy kasie, albo w inny sposób nie stwierdzi się próby kradzieży. Na takie sytuacje była po prostu całkowicie nieprzygotowana.
Potrącony łokciem słoik majonezu zachwiał się i upadł na podłogę. Wróbel przestał się bronić, ale kasjer długo jeszcze przytrzymywał za szyję jego bezwładne ciało, zanim rozluźnił palce.
7
Scena rozgrywająca się przy kasie numer czternaście nie wzbudziła zainteresowania przy innych stanowiskach. Sztuczni kasjerzy siedzieli nieruchomo, wpatrzeni gdzieś w dal, bo na hali nie było już żadnych klientów. Automatycznie wyłączyła się muzyka i w niektórych działach przygasły światła. Nawet urządzenia reklamowe — olbrzymie słoiki, papierosy i puszki na kółkach — zamarły, jakby regenerując siły.
Jeszcze tylko przez minutę pracowała maszyna sprzątająca. Usuwała z podłogi resztki majonezu, starannie omijając leżące obok ciało mężczyzny w czarnym płaszczu.
Wszystko musi tu lśnić przed pojawieniem się porannych klientów.
koniec
« 1 2 3
4 marca 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Albo krócej, albo dłużej
— Wojciech Gołąbowski

Riffy
— Jewgienij T. Olejniczak

Pasażer
— Jewgienij T. Olejniczak

Czarny punkt
— Jewgienij T. Olejniczak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.