Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Adam Wiejak
‹Całopalenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAdam Wiejak
TytułCałopalenie
OpisAutor pisze o sobie:
Nazywam się Adam Wiejak. Rocznik 1978. Mieszkam w Piastowie pod Warszawą. Studiuję lingwistykę (sekcja niemiecka i francuska) oraz prawo na UW (V / III rok). Najchętniej czytam fantastykę polską poruszającą zagadnienia polityczne, społeczne i moralne (Zajdel, Ziemkiewicz, Wolski). Studia lingwistyczne zaszczepiły mi sceptycyzm do przekładów. Dlatego interesuję się głównie klasyką francuską i niemiecką w oryginale, w czym zresztą i dla fantastyki znajduje się miejsce.
Gatunekfantasy

Całopalenie

« 1 2 3 4 5 6 10 »

Adam Wiejak

Całopalenie

– Ja nie. Bywaj, Miecławie.
– Do zobaczenia, mistrzu.
– Aha, Miecławie?
– Tak?
– Nie pij za dużo, to szkodzi.
– Ma się rozumieć, mistrzu.
Mistrz zapłacił szynkarzowi za biesiadę i wyszedł, zostawiając do połowy pełną czarę, z której rozochocony Miecław uzupełnił sobie poprzednie łyki.
• • •
Zapadł zmrok. Na zachodzie dała się dostrzec krwawa smuga – ostatnie wspomnienie mijającego dnia. Niedługo po tym, jak Siermich wyszedł z gospody odwiedzić córkę w forcie, jakiś kształt przemknął chyłkiem po dziedzińcu osady. Któż by się domyślił, że tajemnicza postać była wędrownym bardem Mściborem? Człek to był znany we wspólnocie, bowiem często gościł ze swymi pieśniami oraz wiadomościami z wielkiego świata. Te drugie wzbudzały żywe zainteresowanie u wareszowego syna – Miłosza, toteż często widziano go, jak rozmawiał z wędrowcem. O czym tak prawili, nikt nie wiedział. Ważne jednak sprawy musieli poruszać, skoro i Miłko w wielkim świecie był otrzaskany i nie raz na dwór książęcy z misjami jeździł.
Bard skrzywił się, kiedy poczuł, jak wiatr go przeszywa zimnem na wylot i targa czuprynę. Opatulił się więc łosiowym kaftanem i naciągnął kaptur. Nie udał się jednak do szałasu, który sklecił sobie nieopodal pastwiska. Krocząc ścieżką w kierunku fortu Stefana, skręcił u podnóża wzniesienia na cmentarz. Odchylił kaptur i rozejrzał się na wszystkie strony, jakby badając, czy nikt go nie śledzi, po czym ruszył w dalszą drogę. Przeszedł mimo kurhanów rysujących się złowrogo w półmroku i wszedł w gęstwę leśną. Tam już ciemność panowała, że oko wykol, wszelako Mścibor maszerował zdecydowanie, jakby od dziecka zamieszkiwał w leśnych ostępach. Kilka pacierzy minęło, nim dotarł do polany otoczonej kręgiem głazów. Na tle skier strzelających z ogniska ujrzał postać w niedźwiedziej narzucie. Gospodarz siedział plecami do przybysza dorzucając co chwila drwa do ognia. Usłyszawszy kroki, zagadnął gościa:
– Jesteś wreszcie. Siadaj.
Mścibor skorzystał z zaproszenia, ściągnął kaptur i jął grzać dłonie przy ogniu. Jęzory zakołysały się nerwowo, targane podmuchami wiatru i sypnęły skrami w twarz gospodarza, wypalając kilka włosów na brodzie. Ten niewzruszony przymknął tylko powieki i zamarł w bezruchu. Ocknął się dopiero przy prośbie barda:
– Dalibyście, Wareszu, coś na ząb! Od dwóch dni was nie ma. Kto mnie miał karmić?
Jakoż postawny mąż okazał się Wareszem, choć w migotliwym świetle ogniska twarz porysowaną bliznami i charakterystyczną miedzianą brodę trudno było rozpoznać.
– Będziesz miał wieczerzę. Ubiłem dwa szaraki – odparł – Nikt cię nie śledził?
– Komu by się chciało po nocy wychylać w taką pieską pogodę? Jeno w karczmie piją.
– Taaa, jak zawsze.
Bard przygładził czuprynę.
– A wyście mi mówili, Wareszu, że do kręgu zwykły śmiertelnik nie trafi, więc kogo się obawiacie?
– Nie wszyscy u nas tacy zwykli śmiertelnicy – mruknął Waresz.
– Zatem macie więcej czarowników?
– A, zostawmy to – guślarz spojrzał z powagą na rozmówcę – Was też się obawiam, Mściborze.
Nastała głucha cisza.
– Raczycie żartować, Wareszu.
Znowu cisza. Wargi guślarza wydłużyły się w uśmiechu.
– Może.
Sięgnął do podróżnego worka. Prawą dłonią wyciągnął dorodnego zająca. Lewą zaś wygrzebał nóż, którym rozpruł brzuch zdobyczy. Z rozcięcia powoli wypłynęły wnętrzności. Z uwagą obserwował ich układ, po czym zauważył:
– Widzisz? Jeno krew i chaos.
– Trudno szukać czegoś więcej poza krwią we flakach – zaśmiał się Mścibor.
– Daj spokój. Wiem, że znasz te wróżby. W ogóle dużo umiesz. Na cmentarzu wmieszałeś się w moje uroki.
Bard spoważniał.
– Dlatego chciałeś się spotkać w twoim świętym kręgu? – zapytał.
– Nieważne. Mów wreszcie czego chcesz.
Świeże mięso zaskwierczało na ogniu. Słuchali przez dłuższą chwilę tych rozkosznych odgłosów.
– Przynoszę wieści – podjął Mścibor.
– Jak zawsze – westchnął Waresz – Mów.
– W kraju bunt się podnosi. Lud Słowian walczy nareszcie o wolność.
– O jaką wolność? Z kim?
– Wolność od głodu, od danin i posług, mój Wareszu. Kościoły płoną. Odbieramy, co do nas należy.
Guślarz skrzywił się:
– Poczekajcie, aż wam się kasztelan dobierze do skóry. On kościoła broni. To jest dopiero potęga! Za nim sam książę stoi!
– To wy niczego nie wiecie, Wareszu! Już jedna wiosna przeszła, jak książę Mieszko pomarli.
– Nie może to być! – zakrzyknął guślarz. – Więc kto zasiadł na stolcu?
– W lecie, gdym jeszcze w Gnieźnie stał, nowego władcy nie było. Możni jeno kotłowali się okrutnie. Nie wiem, który wygrał. I czy w ogóle który wygrał?
Waresz zastanowił się:
– A cesarza na pomoc wzywali?
– Nie… – Mścibor sięgnął po pieczeń.
– A Czesi nie chcą się mieszać? Wszak i oni od cesarza! Jak mu tam było, temu ich księciu?
– Brzetysław… Nie chcą. – bard podzielił mięso i podał guślarzowi.
Jedli w milczeniu, nie spoglądając na siebie. Kiedy skończyli, Mścibor rzekł:
– Żal Miłka.
Wareszowi oczy się zaszkliły:
– Widzę, że i ty go pokochałeś. Jaki on tam był w Gnieźnie?
– Wielkim mężem mógł zostać, przy księciu służyć. A nie chciał. W bory go ciągnęło. Do was, Wareszu.
– Nie do mnie, jeno do bóstw ojczystych. – westchnął guślarz. – Kto teraz z nimi będzie gadał, gdy mnie wiatr rozpyli?
– A co teraz bogowie mówią?
– Nie mówią, jeno wyją. Choćbyś setki wilków usłyszał w środku nocy, nie wyobrazisz sobie tego brzmienia – Waresz dorzucił do ognia. – Gadają, że chrześcijan się boją, bo je ten Chrystus ma wymordować. Najgorsze, że wczoraj przyszedł tu do mnie Swaróg. Ujrzałem, jak się lęka. I w jaką wpadł wściekłość – guślarz zakrył dłonią oczy, bo skry sypnęły się obficiej niż zwykle.
– A myśleliście kiedy, skąd chrześcijanie czerpią swą siłę?
– Nie wiem, Mściborze. Nie znam tego Chrystusa. Chciałem dopytać rudkowego ducha, ale nie daje się wywołać nawet tutaj, w świętym kręgu. Mój syn wprawdzie chodził do Stefana na obrzędy, ale przecie nie zdążył się ochrzcić, więc chyba jest wolny od tego przeklętego bóstwa.
– Mnie się zdaje, że nowe wierzenia jeno przez królewską potęgę posłuch znalazły. Wszelkie dobra kościoła od króla pochodzą…
– I od cesarza – zasępił się Waresz.
– Rzekłeś! – w oczach Mścibora zamigotały płomienie – Czyś po to z królem ciągnął na zachód, żeby się teraz Germanie we wsi panoszyli?
– Ja niewolnych Niemców od razu wybiłem – usprawiedliwił się guślarz.
– A Stefan?
– Stefan puścił wolno.
– Bo Stefan jest z kościoła, a kościół chce z nas uczynić niewolników cesarza! Wszak książę Mieszko odesłał Niemcom koronę królewską, choć zwycięskim był władcą. Wszelkim sporom na dworze wtórowali dostojnicy kościelni, których mowy za nic nie pojmiecie, bo oni nie od nas pochodzą. Takoż i eremici w Międzyrzeczu, co od was przeklęte daniny ściągają, co byście tej zimy z głodu pomarli. – Mścibor chwycił kurczowo rozmówcę za łokieć. – Nie pozwólcie, Wareszu, żeby nasz lud zginął! Trzeba wyplenić chrześcijański chwast z pradawnych ziem Polan i wiarę ojców przywrócić! W lecie, gdym z Gniezna w drogę ruszył cała ziemia Polan wrzała i – niech mnie Swaróg zgromi, jeśli kłamię – do tej pory nie wystygła. Tracicie czas, Wareszu! Poważanie we wsi macie. Jedno wasze słowo wystarczy, by ludzie zrobili wreszcie porządek. Wypleńcie chwasty, jako czynią wasi bracia w całym kraju!
Guślarz zrazu nie odpowiadał. Wodził smutno wzrokiem po jęzorach ognia. Zmarszczył czoło tak, że załamały się głębokie blizny – pamiątki wypraw wojennych.
– Wyplenimy – szepnął wreszcie.
• • •
« 1 2 3 4 5 6 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.