Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julia Hermes
‹Nosfearboratu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Hermes
TytułNosfearboratu
OpisZastosowanie nietypowej narracji rzadko przynosi pożądane efekty. Czasem rodzi jednak perełki… Zapraszamy do lektury opowiadania grozy, urzekającego swym klimatem.
Gatunekgroza / horror

Nosfearboratu

Julia Hermes
1 2 »
Ona snuje się po korytarzach, podnosząc świecę ku portretom zawieszonym na ścianach.
Przeraża ją ten zimny, cichy, kamienny świat.
Ogromne komnaty pełne pajęczyn.
Wewnętrzny dziedziniec z popękanym brukiem.
Cisza.

Julia Hermes

Nosfearboratu

Ona snuje się po korytarzach, podnosząc świecę ku portretom zawieszonym na ścianach.
Przeraża ją ten zimny, cichy, kamienny świat.
Ogromne komnaty pełne pajęczyn.
Wewnętrzny dziedziniec z popękanym brukiem.
Cisza.

Julia Hermes
‹Nosfearboratu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJulia Hermes
TytułNosfearboratu
OpisZastosowanie nietypowej narracji rzadko przynosi pożądane efekty. Czasem rodzi jednak perełki… Zapraszamy do lektury opowiadania grozy, urzekającego swym klimatem.
Gatunekgroza / horror
Miasto jest przysypane kurzem, surowe, smutne, ciche.
Jego ludzie mówią niewiele i tylko to, co naprawdę ważne.
Poruszają się po nim zawsze tymi samymi trasami, od domu do miejsca, w którym pracują, na rynek, do kościoła i z powrotem do domu.
Za murami miasta są szerokie, płaskie pola i szemrząca rzeka, ale rzadko się tam chadza.
Robią to czasem młodzi zakochani: przemierzają połacie płowej, suchej trawy, trzymając się za ręce, ale przychodzi zima, dzwonią dzwony w kościele, młodzi wracają do miasta, na stare, wyślizgane chodniki.
Ludzie w mieście prowadzą życie uporządkowane i przyzwoite.
Są dobrymi kupcami: do ich doskonałego portu wpływają statki z całego świata. Przez ich ręce przechodzą drogie, miłe w dotyku tkaniny, zmysłowe pachnidła i przyprawy o kuszących nazwach. Ale te rzeczy nie zostają w mieście: pakuje się je do ciemnych skrzyń i wysyła na wozach w głąb kraju.
W mieście zostaje to, co łatwo przechować: złoto o zimnym połysku.
• • •
Niedaleko bram miasta stoją dwa domy.
Pierwszy jest okazały, z dachem krytym miedzią i kamiennymi żabami przy oknach. Wielkie drzwi okala girlanda z bluszczu.
Okiennice zamknięto na skoble, które trzymają mocno; tylko jedno okrągłe okienko na szczycie wyziera na ulicę pustym, bezszybnym oczodołem. Na strychu hula wiatr.
Dom jest zbyt duży i zbyt ostentacyjnie bogaty dla oszczędnych kupców.
• • •
W skromnym domu naprzeciwko mieszka małżeństwo.
Ona jest młoda i wątła. Ma jasną twarz i gęste, ciemne włosy. Rzadko wychodzi z domu i niemal nigdy nie rozmawia z sąsiadkami. Służąca prowadzi gospodarstwo, a robi to doskonale; młoda pani siedzi więc całymi dniami w małym saloniku i patrzy w okno.
Zapada przy tym zazwyczaj w dziwny półsen, którego nie wolno przerywać zbyt gwałtownie. Służąca wie, że w razie potrzeby musi najpierw wejść cicho do salonu, potem krzątać się tam przez chwilę, zetrzeć kurze i przestawić wazonik z górnej półki na dolną, stukając przy tym niezbyt głośno, wreszcie chrząknąć znacząco; dopiero wtedy można zwrócić się do pani i zadać pytanie.
Młoda pani odwraca się, myśli długo, odpowiada z niechęcią, powoli; potem nakazuje służącej przestawić wazonik na właściwą półkę, tę górną, i znów pogrąża się w swoim letargu.
O zmierzchu wraca pan. Jest wysokim, silnym człowiekiem z bujną, jasną brodą. Mówi głośno, wydaje służącej zdecydowane, krótkie polecenia.
Je dużo i z apetytem, wypija do kolacji butelkę dobrego wina. Młoda pani odwraca oczy ku oknu, żeby nie widzieć, jak on wchłania w siebie mięso i chleb.
• • •
Próbuje opowiedzieć mężowi to, co widziała w ciągu dnia. Patrzyła w niebo, zasnute chmurami, szukała w nich formy, kształtu, dostrzegła wreszcie miasto i cienie ludzi.
Mąż nie słucha. Nie rozumie tego, co ona chce mu powiedzieć. Wołowina jest dobrze wysmażona, mówi zadowolony, gładząc brodę. Powinnaś spróbować, to doda ci sił.
Młoda pani z trudem opanowuje mdłości. Sięga po karafkę z wodą. Jej mąż śledzi oczami ruch dłoni, przesuwa wzrok po skomplikowanej linii mankietu: francuskie koronki.
• • •
Jest zima. Szare płatki śniegu opadają powoli na ulicę. Młoda pani wpatruje się przez cały dzień w ich senny ruch. Służąca przynosi drwa do kominka, a potem starannie myje ręce. Będzie czesać panią na wieczór. Ciemne włosy zlewają się na oparcie fotela. Kosztowny, żółty grzebień iskrzy, gdy sękata ręka kobiety przesuwa go powoli w dół.
Na ulicy przystaje powóz. Wysiada z niego dwoje ludzi owiniętych w grube płaszcze, laski w dłoniach, wysokie kapelusze.
Młoda pani otwiera szerzej oczy, jakby mogła w ten sposób dostrzec wyraźniej postacie przedzierające się przez mrok popołudnia.
Służąca uprzedza jej pytanie. Tak, ona też widziała tych przybyszów. Stary, bogaty człowiek postanowił spędzić zimę w mieście i kupił w tym celu kamienicę naprzeciwko.
Trzask drzwi. Wrócił mąż, otrzepuje płaszcz ze śniegu, głośno przeklina pogodę. Podchodzi do żony, zanurza mokre, zimne ręce w jej włosach. Informuje ją zachrypniętym, tubalnym głosem, że ich nowy sąsiad, stary bogacz, prowadzący interesy w jego biurze, zaprosił ich oboje na kolację. Nie dziś, oczywiście, skoro jeszcze nie urządził się na dobre. Przemierzając pokój ciężkimi krokami, mąż opowiada o nowym sąsiedzie, chwali jego wyśmienity gust i doskonałe maniery.
• • •
Mieszkańcy miasta przebiegają ulice, kuląc się z zimna i zasłaniając twarze w ochronie przed wiatrem. Rzucają kose spojrzenia w kierunku „domu z żabami”.
Odkąd kupił go stary bogacz, codziennie przywozi się tam coś nowego. Najpierw przybyły wozy uginające się pod ciężkimi, ale wykwintnymi meblami. Mieszkańcy oglądali ze zgrozą ciężkie, ciemne szafy, sofy o zalotnie wygiętych oparciach, lustra ozdobione girlandami.
Następnie zwożono drobiazgi, posągi pogańskich bogów, delikatne parawany, wazony owinięte w grube tkaniny, stare księgi w dębowych skrzyniach.
Pewnego dnia, o zmroku, przybył właściciel; przemknął szybko między karetą i drzwiami wejściowymi.
Nie wychodził z domu od tej pory; za to w oknach zawieszono czerwone zasłony, budynek wypełnił się jasnym, drażniącym oczy, drgającym światłem świec, a przez całe noce słychać było muzykę; ktoś grał na fortepianie, a młody, kobiecy głos szczebiotał i śmiał się głośno. Nigdy jednak nie ujrzano tej, która się śmiała.
Obywatele miasta potrząsają głowami ze zgorszeniem, przechodząc ulicą.
Młoda pani widzi ich wszystkich, jak przystają, popatrują, drapią się w głowy.
Widzi swojego męża: ten bez wahania wchodzi do domu naprzeciwko, z plikiem dokumentów i rysunków pod pachą.
Widzi coś jeszcze: twarze, które czasem wyłaniają się zza zasłon. Jedynie twarze, podobne maskom, jakby oderżnięto je od reszty ciała. Twarze są blade, zwracają oczy w stronę jej okna. Ale ona nie wie, czy te twarze naprawdę istnieją.
• • •
Stary bogacz zaprosił ich na długo oczekiwaną kolację: służąca zwija włosy pani w loki. Kupiono na tę okazję nową suknię, jest kremowa, wykończona delikatną koronką, z dekoltem odkrywającym ramiona. Mąż zawiązuje pod brodą jedwabną, niebieską chustkę. Jego twarz świeci się z zadowolenia. Młoda pani jest, jak zawsze, blada i senna.
To ładny wieczór, śnieg przestał padać, dokładnie wymieciono schodki wielkiego domu.
Stary bogacz przyjmuje ich w głębi posiadłości. Wielki, ostry nos odcina się od białej twarzy arystokraty; świdrujące oczy błądzą niespokojnie po sylwetce młodej pani, ale usta śmieją się szeroko i uwalniają rzekę gładkich słów.
Młoda pani oblewa się rumieńcem i blednie na powrót, gdy stary bogacz przybliża srebrny świecznik do jej twarzy. Prawdziwy klejnot, figurka z porcelany, mówi do jej męża, nie odwracając oczu od kobiety. Mąż jest oczarowany, spija słowa bogacza z szacunkiem i nabożeństwem.
Ze schodów wyścielonych aksamitem zbiega kobieta o ptasich rysach, witając się wylewnie z obecnymi. Rude włosy tańczą w powietrzu. Lód i ogień, mówi stary bogacz, chudymi palcami ujmując ramię młodej pani i jak ruchomą lalkę prowadzi ją do jadalni.
• • •
Młoda pani wstaje nocą i przemierza małą sypialnię na piętrze. Miota się między pustymi łóżkami. Staje przy oknie, przyciskając poduszkę do brzucha. Ulicę oblewa światło księżyca.
Jej mąż wyjechał w interesach za granicę, pozostawiając ją pod opieką starego bogacza. Ten przychodzi codziennie po południu, pyta o zdrowie, siada w saloniku i bawiąc się swoją laską opowiada o krajach, które zwiedził i o kobietach, jakie tam poznał. Młoda pani słucha ze spuszczonymi oczami. Gdyby je podniosła, napotkałaby jego uważny wzrok. Słucha. Salon zaciera się w jej świadomości, rozpływa się dom i miasto, znika nawet ta biała przestrzeń otulająca jego mury, pozostaje tylko chrapliwy, monotonny, uwodzący głos sąsiada.
Ilustracja: Artur Wawrzaszek
Ilustracja: Artur Wawrzaszek
Stary bogacz chwyta ją za rękę. Jego dłoń jest zimna. Nagle wyrwana ze swego zwykłego stanu, kobieta odwraca głowę i odsuwa się. Potrąca karafkę; ta upada na ziemię i rozpada się z brzękiem na setki kawałków. Twarz bogatego człowieka jest napięta, czarne włosy opadają na czoło, palce zaciskają się na brązowej lasce.
Młoda pani nie może nocą spać. Stoi przy oknie, biały wodospad nocnej koszuli, czarna kaskada włosów. Wie o twarzach, wyłaniających się zza zasłon domu naprzeciwko.
• • •
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ostatni monolog Kasandry
— Julia Hermes

Piąta siostra
— Julia Hermes

Drzewa
— Julia Hermes

Powiastka
— Julia Hermes

Gwiezdne wojny: Starość rycerza Jedi
— Julia Hermes

Reality Fiction
— Julia Hermes

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.