WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Agnieszka Osikowicz-Chwaja |
Tytuł | Rozstaje |
Opis | Czyta dużo, pisze za mało. Miała zamiar pisać powieści historyczne, ale z powodu (nie tylko) lenistwa przerzuciła się na fantastykę. Chciałaby być genialna. W dziedzinie niemal dowolnej. Współpracuje z internetowym czasopismem poświęconym fantastyce pt. „Silmaris”. „Rozstaje” należą do tego samego cyklu, co opublikowane wcześniej „Miasto”. |
Gatunek | fantasy |
RozstajeAgnieszka Osikowicz-ChwajaRozstajeMats Preben przechylił głowę. – Obawiam się, że pojęcie normy trochę się zmieniło, tylko jeszcze tego nie zauważyłeś. Te pieniądze starczą na… zaczęcie nowego życia, gdzieś daleko, gdybyś kiedyś uznał, że tak trzeba. Ale to nie moja sprawa. Ja tylko stoję na straży skarbów, które mi powierzono. Te są ostatnie. Gdy mnie pobito… Uporządkowałem sprawy, wypłaciłem się. Jestem zmęczony, muszę odpocząć. Jutro moja rola się skończy. • • • Evar Kalawa stanął przy bramie ratusza i wpatrzył się w wywieszone obwieszczenie. Asger usiadł na schodach, tyłem do niego i wystawił twarz do słońca. Rynek był nienaturalnie pusty. – Czytaj – mruknął oficer. – Nie chce pan tego słyszeć, kapitanie. – Pewnie masz rację. Czytaj. Kalawa chrząknął i zaczął: – „Zakazuje się zgromadzeń, zarówno publicznych jak i prywatnych. Wszelkie uroczystości zostają zawieszone do odwołania, z wyjątkiem comiesięcznych modłów w świątyni Horeny.” – Macie tu jakąś świątynię Horeny? – zapytał Asger. Kalawa podrapał się po głowie. – Najwyraźniej. Nic mi o niej dotąd nie było wiadomo. – Czytaj dalej. – „Zakazuje się noszenia ubiorów niegodnych, mogących wzbudzać pożądanie, w zbyt jaskrawych kolorach lub podkreślających kształty ciała. Suknie kobiet muszą zasłaniać dekolt, sięgać ziemi i mieć długie rękawy. Włosy należy upinać w sposób skromny. Zakazuje się handlu książkami, dopóki nie powstanie kanon ksiąg dozwolonych. Zakazuje się używania alkoholu i innych substancji, których zadaniem jest doprowadzenie do grzesznego odurzenia.” Asger wysoko uniósł brwi. – ”Do odwołania zakazuje się organizacji targów oraz przedstawień teatralnych i muzycznych. Każdy jest zobowiązany do noszenia przy sobie dokumentów potwierdzających tożsamość i okazywania ich na żądanie patrolujących miasto strażników. Każdy zdrowy mężczyzna od piętnastego roku życia wzwyż ma obowiązek odbycia służby w cywilnych patrolach miasta.” – Wystarczy. – Jest tego jeszcze trochę. – A napisali, po co to wszystko? Kalawa przebiegł wzrokiem po arkuszu. – Tu coś… Wróg czuwa, no i trzeba uporządkować moralny chaos, który powstał przez ostatnie lata. – Moralny chaos? – Tak napisali. – Chodźmy się napić, Kalawa. Żołnierz poszukał czegoś na obwieszczeniu. – Punkt czwarty, kapitanie. Ten o grzesznym odurzeniu. Asger westchnął z rezygnacją. Wstał, otrzepał spodnie. – Ale twoja matka zdaje się nie ma nic przeciwko niemu. Myślę, że od wczoraj nie zmieniła zdania. • • • Kalawa wyciągnął z kredensu małe kieliszki i karafkę. – Moja matka robi najlepszą pigwówkę na świecie. Asger pomyślał, że każdy, kto lubi pigwówkę uważa, że najlepsza na świecie jest ta robiona w jego domu. Spróbował. Była niezła, ale pijał lepszą. – Świetna – przytaknął. Trzasnęły drzwi do mieszkania. Po chwili w salonie pojawił się Knud Kalawa. Skinął głową synowi, niechętnym spojrzeniem obrzucił Asgera. Opadł na krzesło, z rękawa szarej koszuli zdarł czarną opaskę. – Napijesz się, ojcze? Knud pokręcił głową. Jego twarz miała niezdrowy, siny odcień, pod oczami majaczyły głębokie cienie. Policzki drżały mu z powodu nerwowo zaciskanych zębów. – Co pan powiedział majorowi, kapitanie? – Wycedzenie tych kilku słów sprawiło mu wyraźną trudność. Asger pobladł, przeczuwając coś strasznego. – Nic. Nic nadzwyczajnego. Zameldowałem się. – I to wszystko? – Tak. Gospodarz nachylił się w stronę oficera. Asger dostrzegł w jego oczach wściekłość i rozpacz. – To skąd dziś ta rzeź? Cisza, która zapadła, dudniła w uszach. – Ojcze, o czym mówisz? – Evar Kalawa starał się, żeby jego napięty jak struna głos zabrzmiał łagodnie. – O rzezi. W więzieniu. Kilkanaście poderżniętych gardeł. – Złapał karafkę i kieliszek syna, spróbował nalać pigwówkę. Nie trafił. – Zastanawia mnie, dlaczego dziś. Aresztowania, tak, one się zdarzały. Niektórzy siedzą… siedzieli już całkiem długo. Ale skąd dziś ta rzeź? – Wyciągnął oskarżycielsko palec w stronę Sidorta. – Wczoraj zjawia się paniczyk, spotyka z majorem, a dziś major każe cichcem wyrżnąć więźniów. Czy to nie dziwne? Asger wstał, podszedł do kredensu i wyjął kolejny kieliszek. Napełnił go pigwówką i podał gospodarzowi. – O czym pan mówi? – Jego głos był spokojny, niepokojąco zimny. – Głuchyś, gnojku? – Evar Kalawa na słowa ojca zerwał się z krzesła, ale Asger usadził go gestem dłoni. – Zabili ich, wszystkich. – Kogo? Spokój oficera zdeprymował Knuda. Ojciec Evara przez chwilę patrzył na Asgera, a potem zakrył twarz dłońmi. – Więźniów. Tych aresztowanych za nieprzestrzeganie nowych zasad. Czyli za nic. Jakaś dziewczyna miała za krótką kieckę i za bardzo się śmiała, ktoś za dużo wypił na własnych urodzinach i powiedział coś o Horenie… Wszyscy za takie rzeczy, wszyscy! – Widział pan to? Knud pokiwał głową. Asger nie chciał pytać, czy brał w tym udział. – Jednak tego nie zrobiłem. – Gospodarz mimo to odpowiedział na niezadane pytanie i błagalnie spojrzał na syna. – Musisz mi uwierzyć, Evarze. Nie mam wyjścia, muszę brać udział w tych cholernych patrolach, żeby nas zostawili w spokoju. Naszą rodzinę. Taki jest nakaz. Ale jestem tam nikim, major Krister nie ma pojęcia o moim istnieniu. I staram się, by tak zostało. Asger usiadł, dopełnił także swój kieliszek. Z satysfakcją skonstatował, że jego dłoń nie zadrżała. – Nic to pana nie obchodzi, kapitanie, prawda? – rzucił głucho gospodarz. Jasne oczy oficera ściął lód. Knud Kalawa wzdrygnął się, jakby uderzył go powiew zimnego powietrza. – Zdaje się, że powiedział pan przed chwilą, że wszyscy nie żyją? Czego pan ode mnie oczekuje? Major jest starszy szarżą, ma setkę żołnierzy, a ja, z całym szacunkiem dla Evara, tylko jego. Możemy dać się aresztować, chociaż wolałbym tego uniknąć. Gdzie są ciała? – Wciąż w lochach. Pochowają ich dziś w nocy, po kryjomu. – Gdzie? Knud wzruszył ramionami. – W Srebrnym Parku. To teraz idealne miejsce, na uboczu, zdziczałe. Strach tam chodzić. Zwłaszcza po tych durnych plotkach. – Plotkach? – Musieliście słyszeć. O odradzającej się magii. Gruchnęła wieść, że u nas wszelkie potępione dusze balują właśnie tam. Asger i Evar wymienili spojrzenia. Poczuli się niepewnie. Większość tego typu pogłosek wciąż okazywała się bajkami, ale nie wszystkie. Doskonale o tym wiedzieli. – Wiesz gdzie to, Kalawa? Evar potwierdził. Za oknem powoli szarzało. Asger podniósł na wysokość oczu kieliszek i przyjrzał się jego zawartości w kolorze bursztynu. Ostatni dzisiaj, jeśli mają być gotowi na nocną wycieczkę. Wypił pigwówkę i zrozumiał, dlaczego nie potrafił się nią zachwycić. Nie była wystarczająco cierpka. Nie pasowała do jego nastroju. • • • Srebrny Park leżał w południowo-wschodnim zakątku miasta. Nocą można było sobie łatwo wyobrazić, że kiedyś był pełnym uroku miejscem spacerów. Kalawa wskazał ruiny stróżówki. – Możemy tam poczekać. Na pewno będą tędy przechodzili. Zaszyli się w małym pokoiku, pośród odłamków szkła z wybitych szyb. Światło księżyca wpadało przez puste okna i Kalawa widział, jak kapitan siada przy ścianie, opiera się o nią plecami i przymyka oczy. – Dlaczego Srebrny Park? – Jest tu jakiś mikroklimat, kapitanie. Śnieg zawsze utrzymuje się w nim dłużej. Milczeli chwilę. – Znasz tego Kristera? – Nie. Ale matka mówiła, że zastąpił poprzedniego dowódcę cztery miesiące temu. Sprowadził sporo swoich ludzi. – A ja go znam. |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Miasto
— Agnieszka Osikowicz-Chwaja
Bardzo fajne opowiadanie, napisane przystępnym językiem, klimatyczne, trzymające w napięciu i zaskakujące! Zawsze z przyjemnością czytam o przygodach kapitana Sidorta i czekan na więcej odsłon!