Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marianna Szygoń
‹Dobry glina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarianna Szygoń
TytułDobry glina
OpisW moim przypadku pisanie to tylko hobby, na które niestety mam coraz mniej czasu. Wszystkie teksty udostępniam za darmo w sieci, są to głównie opowiadania fantastyczno-naukowe i kryminały z elementami fantastyki i grozy. Działam w redakcji prozy magazynu fantastycznego „Silmaris”.
Gatunekkryminał, SF

Dobry glina

« 1 4 5 6 7 8 »

Marianna Szygoń

Dobry glina

Zabrali go piętro wyżej. Manewrując poobijanym elektrojazdem między ciężarówkami i busami pełnymi robotników, głównym korytarzem dotarli do hali prawie po brzegi wypełnionej pracującymi maszynami. Olbrzymie ramiona robotów nie ustawały w obróbce nieokreślonych mechanizmów sunących na, zdawałoby się, niekończącej się taśmie. Gorodskij zdążył już dojść do siebie i rozważał nawet danie nura w gęstwinę automatów, ale lufa prawdziwej broni, którą co rusz szturchał go Morse, skutecznie studziła zapał do ucieczki. Gorodskij nie zrealizował tego zamiaru, a gdy dotarli do końca hali, nie było już odwrotu. Gangster idący przodem otworzył niepozorne, metalowe drzwi z napisem oznajmiającym, że to przejście tylko dla uprawnionego personelu, mechanik po raz kolejny dźgnął lufą Oleksandra, przepychając go przez próg i detektyw stanął przed obliczem człowieka, którego dotychczas znał tylko ze słyszenia: szefa osławionego gangu Diuners. Gorodskij nie zdążył się nawet zdziwić, że do spotkania doszło tak szybko.
– Coś dla mnie masz. – Mężczyzna o twarzy tak gęsto pokrytej tatuażami, że sprawiał wrażenie ciemnoskórego siedział na wytartym, plastikowym krześle w otoczeniu goryli. Z upstrzoną symbolami i liczbami skórą oraz licznymi kolczykami w uszach, nosie i na łukach brwiowych kontrastował drogi garnitur, najwyraźniej skrojony specjalnie dla niego.
Nie czekał, aż niszczyciele skończą pracę, oczyszczając klitkę z panelami kontrolnymi przemysłowych robotów. Wlepił w Oleksandra wyczekujące spojrzenie, a Morse zachęcająco dźgnął detektywa lufą w plecy. Gdy Gorodskij wsunął dłoń do kieszeni po wtyczki telepatrona, pozornie rozleniwieni goryle bossa nagle ożyli, sięgając po broń.
– Spokojnie, to tylko komunikator – oświadczył nieco drwiąco detektyw, udając spokój.
Boss skinął głową.
– Bez numerów – warknął któryś z jego ludzi.
Gorodskij zacisnął palce na płytkach telepatronów i powoli wyciągnął je z kieszeni, po czym otworzył dłoń, prezentując urządzenie. Następnie umieścił jedną z wtyczek w swojej kieszeni skroniowej.
– Tak to działa – oznajmił.
– Wiem, co to jest – leniwie zapewnił boss i skinął na jednego ze swoich przybocznych, by ten podał mu przedmiot.
Zanim niszczyciele zneutralizowały ostatnie pluskwy, szef Diunersów zainstalował telepatrona we własnym porcie multimedialnym. Odczekał chwilę potrzebną na aktualizację oprogramowania, wysłał kilka nieskładnych komunikatów jak każdy początkujący, aż wreszcie nadał całkiem poprawnie, choć lakonicznie:
No i co?
Detektyw przełknął ślinę, choć nie zamierzał używać głosu. Podświadomie zarejestrował, że lufa pistoletu Morse’a przestała kłuć go w plecy.
Mam ci przekazać wiadomość, nadał i z rozmysłem podkreślił: Podobno będziesz rozumiał jej sens.
Twarz bossa nie wyrażała niczego: ani zachęty, ani przygany. Jedynie zmarszczka między brwiami pogłębiła się bardziej, zniekształcając węża, zdobiącego czoło gangstera.
To na co czekasz? – ponaglił detektywa.
Tisuno nadchodzi, nadał Oleksandr. Tak powiedzieli.
Wytatuowaną twarz wykrzywił wściekły grymas, a jej właściciel zerwał się z krzesła i przypadł do detektywa, krzycząc głośno:
– To ma być odpowiedź? Co to ma znaczyć?
Zanim Gorodskij zdążył odpowiedzieć, otrzymał potężny cios pięścią w brzuch i zgiął się w pół. Boss poprawił jeszcze łokciem w kark detektywa, sprawiając, że Oleksandr, oszołomiony, opadł na czworaki. Rozdzwoniło mu się w uszach, ale i tak dobrze usłyszał wykrzyczany przez oprawcę wyrok śmierci i przekleństwa, które szybko przeszły w dziwny, bolesny bełkot.
Potem usłyszał strzały, ale zanim zdążył pomyśleć, że te sukinsyny tak skwapliwie wykonują rozkaz swego bossa, rozległy się głuche uderzenia potężnych ciał o podłogę. Gdy zmusił się, by nieco podnieść głowę, usłyszał trzeci huk i w polu jego widzenia znalazł się nagle szef gangu, wijący się na podłodze we wściekłych konwulsjach. Jego dwaj goryle leżeli nieruchomo z dziurami w piersiach. Ale kto strzelał? Morse z kompanem?
Niby nieprawdopodobne, a jednak…
– Będziesz miał robotę, glino. – Mechanik wyminął Oleksandra, wymierzył we wciąż ciskającego się w konwulsjach szefa i jednym strzałem sprawił, że boss znieruchomiał.
Znieruchomiał również Oleksandr, przyszpilony do podłogi butem towarzysza Morse’a. Nie przeszkadzał im w ucieczce, czując, że i tak nic by nie wskórał. Mógłby, co prawda, rzucić się ku martwym gangsterom i wykorzystać ich broń, by posłać za zdrajcami kilka pocisków, ale zamiast tego wolał zrobić coś ważniejszego: wydostać z kieszeni multimedialnej bossa wtyczkę telepatrona i wraz z bliźniaczym urządzeniem z własnej skroni ukryć ją głęboko w kieszeni, zanim do pomieszczenia wpadną zaniepokojeni robotnicy.
• • •
Dotarł do klitki na podpoziomie drugim późno w umownej nocy, wykończony, głodny i zły. Tuż za progiem opiekunka Everetta zaatakowała go o zapłatę za dłuższy niż zazwyczaj czas zajmowania się małym. Zasugerowała przy okazji, że może zostać jeszcze dłużej i zająć się też Oleksandrem. Gorodskij z trudem pokonał chęć, by po prostu wykopać siksę za drzwi, ale w końcu wydobył ze skrytki w łazience ostatnią kość płatniczą i odprawił bezczelną dziewuchę.
Ledwo domknęły się za nią drzwi, zanim jeszcze zdążył zajrzeć do syna, usłyszał w korytarzu jakieś poruszenie. Rzucił się do skrytki nad drzwiami po zapasową broń i wyćwiczonym ruchem wycelował ją w stronę intruza, by natychmiast opuścić rękę.
– Prawie wywaliłem ci dziurę w brzuchu – warknął, chowając pistolet.
Gość nie wyglądał na przejętego cudownym ocaleniem. Ogólnie rzecz biorąc, wyglądał na kogoś, komu bycie martwym nie zrobiłoby wielkiej różnicy. Blady, z woskową cerą i mętnym spojrzeniem, przypominał raczej żywego trupa niż poborcę zaległych czynszów. Sprawiał wrażenie, jakby dużą część tego, co udało mu się zebrać, przeznaczał na działki „dziewicy”, narkotyku zapewniającego zapomnienie istotom nieco tylko bogatszym od nędzarzy. Właściciel kwartału mieszkalnego zapewne wliczał nieuczciwość tego męta i tym podobnych w komorne; być może dlatego opłaty za takie nory skutecznie drenowały kieszenie ludzi, którzy jeszcze jako tako utrzymywali się na powierzchni życia.
– Ryzyko zawodowe – odparł obojętnie poborca i spytał: – Wiesz, po co przychodzę. Termin minął.
Gorodskij skrzywił się i odwrócił na pięcie. Zza zasłony w kuchni dobiegło bolesne westchnienie. Everett spał niespokojnie, a przyspieszony oddech sugerował, że śni mu się coś niedobrego. Detektyw poprawił koc syna i wycofał się cicho.
– Dziś nie mam – oznajmił, stając oko w oko z wysłannikiem nadzorcy sektora mieszkalnego. – Jutro też nie będę miał. I co mi zrobisz?
– Przyślę kogoś mniej cierpliwego – odpowiedział gość. – Wiesz, co to oznacza.
Oleksandr skinął głową. Jego dług rósł od dawna, ale ani na śmierć z rąk nasłanych zbirów, ani na pójście na bruk nie mógł sobie pozwolić.
Telepatrony w kieszeni nagle zaczęły mu ciążyć jakby były wykonane z kamienia. A gdyby tak ich użyć? Długie włosy ćpuna jak raz zakamuflują błyski urządzenia, pomyślał.
– Poczekaj – zawołał za nieproszonym gościem, który przekraczał już próg. Chwycił go za ramię i pociągnął na klaustrofobiczny korytarz między mieszkaniami.
– Przejdźmy się – zaproponował i mocniej przyciągnął poborcę do siebie, by zatrzymać go i szepnąć mu do ucha: – Mam coś… sporo wartego. Opylisz to, to… wystarczy za czynsz, i jeszcze… nadto. Będziesz mógł ćpać do zajechania.
Oczy narkomana zabłysły chciwością, na ułamek sekundy ożywiając twarz bez wyrazu. Połknął haczyk, jak można było się spodziewać. Szarpnął ramieniem i wyswobodził je z rąk detektywa.
– No i? – spytał. – Co to?
– Na zewnątrz. – Olaksandr wymownie zerknął w górę. – Pluskwy.
– Nie ma na nie mocnych – w ton poborcy wdarła się nuta katastrofizmu – na zewnątrz będzie jeszcze więcej.
– Ale nas nie usłyszą. – Detektyw sięgnął do kieszeni po telepatrony i podał jedną z wtyczek natrętowi, po czym umieścił swoją w kieszeni skroniowej i ponaglił: – No? Nie chcesz się przekonać, jak to działa?
Żywy trup z wahaniem wyciągnął rękę po urządzenie, obrócił je w żółtych paluchach i zmarszczył brwi.
– Będziesz wyświetlał mi pornosy?
– Wkładaj! – warknął Gorodskij. – Albo spieprzaj.
Groźba podziałała. Oczy poborcy rozbłysły tej nocy po raz drugi, gdy pojął, z jakim wynalazkiem ma do czynienia. W milczeniu przerywanym jedynie kilkoma wulgaryzmami ćpuna, które miały zapewne wyrażać uznanie dla technologii telepatrona, opuścili kompakt mieszkalny.
« 1 4 5 6 7 8 »

Komentarze

21 X 2019   10:09:18

Czyżby delikatne zasugerowanie się „Expanse”? Ogólnie niezłe hard s-f, ale czegoś brakuje. Nie wiem, czy przedstawienie bohatera, czy może antagonisty? Po namyśle stwierdzam, że tej trzeciej strony- niby coś wiemy o Maureen, ale jej motywy i sposób działania jest dla mnie co najmniej dziwny.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Luka w pamięci
— Marianna Szygoń

Negatywy
— Marianna Szygoń

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.