Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marianna Szygoń
‹Dobry glina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarianna Szygoń
TytułDobry glina
OpisW moim przypadku pisanie to tylko hobby, na które niestety mam coraz mniej czasu. Wszystkie teksty udostępniam za darmo w sieci, są to głównie opowiadania fantastyczno-naukowe i kryminały z elementami fantastyki i grozy. Działam w redakcji prozy magazynu fantastycznego „Silmaris”.
Gatunekkryminał, SF

Dobry glina

« 1 2 3 4 5 6 8 »

Marianna Szygoń

Dobry glina

Torresowi Gorodskij dał więcej czasu niż zapowiadał. Niewiele, bo tylko dzień, ale ruszył do nory na podpoziomie trzecim przekonany, że czekanie na nieuniknione do późnego wieczora skutecznie zmiękczyło kolekcjonera. Nie zdziwił się jednak, gdy otrzymał cynk od policyjnych pluskiew, że Torres pośpiesznie opuścił mieszkanie, gdy tylko Oleksandr wychynął z windy. Zapewne ostrzegły go jego własne mikrodrony, bo ruszył przed siebie zatłoczonym korytarzem poziomu. Detektyw podążył jego śladem. Wiedział, że maszyny nie spuszczą go z elektronicznych oczu, wiedział, że sam też jest śledzony przez podobne miniaturowe kamery. Jeśli nie dopadnie Torresa, zanim ten dotrze do drugich wind po przeciwnej stronie torusa, kolekcjoner zapewne ukryje się na poziomie głównym, a drony-niszczyciele pozbawią podglądu ich obu. Przyspieszył kroku, bezceremonialnie roztrącając przechodniów i jednocześnie wywołując Maureen przez służbowy komunikator.
– Potrzebuję wsparcia! – krzyknął, odpychając jakąś starszą kobietę, aż zatoczyła się na bok. – Dasz radę podłączyć się do interfejsu miejskiego i zatrzymać windy w szybie zero trzy? Albo tylko spowolnić? Cokolwiek?
– Dla ciebie wszystko – odparła słodko analityczka.
Jakiś potrącony facet rzucił wiązankę przekleństw i dogoniwszy Oleksandra, szarpnął go za ramię. Detektyw odwrócił się gwałtownie, sparował cios, zanim pięść tamtego zdołała sięgnąć jego brzucha i wyświetlił nad głową hologram odznaki. Facet ponownie zaklął i dał nura pomiędzy przechodniów.
– Maureen, to nie pora na żarty – zauważył cierpko Oleksandr.
– Zobaczę, co da się zrobić – usłyszał. – Dam znać.
Kontynuował szaleńczy pościg, żałując, że wirtualna odznaka nad głową nie umie wyć jak syreny policyjnych elektrojazdów. Poza odstraszaniem co bardziej krewkich przechodniów, nie zdała się na wiele i Oleksandr szybko przełączył ją na wyświetlany tuż przy twarzy podgląd z kamer dronów. Rzut oka na ekran upewnił go, że trafnie przewidział zamiary Torresa: kolekcjoner nerwowo kręcił się przy windach.
– Maureen? – wywołał koleżankę.
– Na razie nic – otrzymał odpowiedź.
Na podglądzie winda rozsunęła drzwi, Torres wcisnął się do środka jako jeden z pierwszych, jeszcze zanim opuścili go wysiadający. Ludzie leniwie zapełniali czeluść wagonika, ale Gorodskiemu wydawało się, że robią to z dziwnym pośpiechem. Nie musiał zresztą spoglądać na lewitujący przy skroni ekran; plac przy windach miał już w zasięgu wzroku. Z towarowej właśnie wychynęły dwa elektrojazdy, zagradzając mu drogę; o mało co nie wpadł pod jeden z nich.
– Maureen, szybciej! – wrzasnął.
W końcu wyminął pojazd i pognał ku windom, ale drzwi zasunęły mu się przed nosem. Uderzył w nie pięścią, rycząc wściekle; wtedy otworzyły się ponownie.
– Proszę – usłyszał głos Maureen. – Czego się drzesz?
– Już nic – mruknął, wyświetlił odznakę i stojąc w progu, krzyknął: – Wyłaź, Torres!
Zaintrygowani ludzie zaczęli oglądać się jeden na drugiego, wirtualne ekrany pozachodziły na siebie, a zakłócenia zmusiły właścicieli do ich wyłączenia. Kolekcjoner wciąż ukrywał się w tłumie. Oleksandr powoli tracił cierpliwość; nie zdołał dostrzec niskiego uciekiniera w gęstwinie ciał.
– Wysiadać wszyscy, powoli, pojedynczo – rozkazał.
Odpowiedziały mu pomruki niezadowolenia, pogróżki, przekleństwa i zwykłe lekceważenie. Dopiero wyciągnięcie służbowego paralizatora przekonało opornych. Opuszczali wagonik, mijając detektywa z obu stron tak długo, aż w środku pozostał tylko wciśnięty w kąt Torres.
– Maureen, odblokuj windy – rzucił w powietrze Oleksandr, po czym przestąpił próg.
Kolekcjoner osunął się na podłogę. Usiadł, obejmując głowę rękami.
– Nic nie znalazłem – oznajmił. – Nic o niej nie mam, rozumiesz?
– To dlaczego tak spieprzałeś? – Gorodskij przełożył paralizator do drugiej dłoni.
Drzwi za plecami detektywa zasunęły się z jękiem. Wagonik ruszył w górę.
– Właśnie dlatego – odburknął Torres, wskazując obezwładniacz ruchem głowy.
– Pierdolisz, łajzo.
Winda zatrzymała się na minus dwójce, ale na widok uzbrojonego funkcjonariusza i skulonego pod ścianą człowieka, ludzie zatrzymywali się w progu, a później cofali.
– Właśnie że nie! – wypalił Torres, gdy wagonik ruszył ponownie. – Nie mam o niej nic. Skoro wy też nie macie, to wiesz, co to znaczy? Nie ma jej. Ona nie istnieje.
Gorodskij podszedł do siedzącego i szarpiąc za ramię, zmusił go do wstania, po czym pociągnął ku drzwiom. Gdy otworzyły się na policyjnej minus jedynce, wywlókł kolekcjonera z windy.
– Idziemy – wycedził. – U nas inaczej zaśpiewasz.
– Nie złamałem prawa. – Torres wyprostował się niespodziewanie, choć ciągle stawiał opór. – Ten film to fake, nie rozumiesz? Ona była, nie wiem, może hologramem, może zwykłą aktorką w makijażu. To prowokacja, słyszysz?
Gorodskij odpowiedział przekleństwem i mocniej zacisnął palce na ramieniu aresztanta. Perspektywa nieistnienia kobiety, o której fantazjował coraz częściej, wprawiła go we wściekłość. Nie wróżyło to dobrze zatrzymanemu.
• • •
Dochodzenie nie posunęło się do przodu ani o krok. Zeznania Torresa na niewiele się zdały, a Maureen nie znalazła w jego zbiorach żadnego śladu po Sinej. Jedyną nadzieją na kontakt pozostawał Morse, ale Oleksandr nie zdecydował jeszcze, czy przyjmie jego ofertę.
Tuż po nastaniu umownej, stacyjnej nocy zaczaił się na niego w pustej odnodze głównego korytarza minus czwórki. Opierając się plecami o karoserię jednego z poobijanych rzęchów zapychających zaułek, obserwował służbowe wejście do wagonowni, gdzie pluskwy zlokalizowały Morse’a. Dawniej naprawiano tam tabor kolejki, której tunele oplatały stację niczym serpentyna. Konieczność oszczędzania energii unieruchomiła elektryczne pociągi na dobre i warsztaty oficjalnie zamknięto, ale szybko znaleziono dla nich inne zastosowania, a Callum zamiast promów naprawiał teraz elektrojazdy gangu. Oleksandr niecierpliwił się, mimo iż na podglądzie z pluskiew śledził mechanika. Wyglądało na to, że Morse zmierzał mu na spotkanie; zaczął nawet nadawać. Namyśliłeś się? – pytał kontakt i natychmiast odpowiadał sam sobie: Namyśliłeś się. Dobrze.
Dajmy na to, odparł Gorodskij, gdy mechanik pojawił się w drzwiach dla personelu. Na widok Oleksandra Morse wyraźnie się zdziwił: przystanął w pół kroku, sprawiając wrażenie, że zamierza odwrócić się na pięcie i uciec, ale tylko na moment. Po chwili wahania podszedł do Gorodskiego i spytał obcesowo:
– Czego, glino?
Namyśliłem się, przekazał detektyw. Zgoda.
Będzie ci się opłacało, otrzymał odpowiedź, chwilę przed tym, jak Morse warknął:
– No czego, pytam?
Właśnie, jeśli o opłacalność chodzi, to czekam na waszą ofertę, nadał Gorodskij.
– Co się tak głupio gapisz? Spodobałem ci się? – drwił mechanik.
Podaj swoją cenę, nakazał kontakt.
Przekaz przyszedł jeszcze zanim Morse skończył mówić. Oleksandr nie wysłał odpowiedzi, żachnął się tylko, dobywając paralizatora:
– Spieprzaj, cioto. I to już!
Morse splunął pod nogi detektywa i zaklął wulgarnie, ale wykonał polecenie. Gorodskij wycofał się na zatłoczony główny korytarz, dotarł do wind, wepchnął się przed kilku robotników oczekujących na transport i wściekle uderzył pięścią w panel kontrolny, mimo iż symbol wskazywał, że wagonik już nadjeżdża. Zanim drzwi się rozsunęły, kontakt ponowił pytanie:
Podaj swoją cenę.
To nie mógł być Morse. Nie da się jednocześnie mówić i nadawać. Z początku Oleksandr uznał, że mechanik tylko udaje zaskoczonego, gra komedię dla pluskiew, i to gra bardzo dobrze. Potem zrozumiał, że to musiał być ktoś inny. Wyświetlił nad głową hologram odznaki i kazał pasażerom opuścić windę. Wsiadł sam i, zamierzając wrócić do domu, wybrał przycisk minus dwójki, ale winda najpierw ruszyła w dół.
Podaj swoją cenę.
Mimo iż Gorodskij zjeżdżał samotnie wagonikiem na dno stacji, kontakt wciąż nadawał, jak zapętlony, w daremnym oczekiwaniu na odpowiedź. Istniała jeszcze jedna możliwość, której do tej pory nie brał pod uwagę. Jasne, pojął, nie ma żadnego kontaktu.
Podaj swoją cenę.
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Komentarze

21 X 2019   10:09:18

Czyżby delikatne zasugerowanie się „Expanse”? Ogólnie niezłe hard s-f, ale czegoś brakuje. Nie wiem, czy przedstawienie bohatera, czy może antagonisty? Po namyśle stwierdzam, że tej trzeciej strony- niby coś wiemy o Maureen, ale jej motywy i sposób działania jest dla mnie co najmniej dziwny.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Luka w pamięci
— Marianna Szygoń

Negatywy
— Marianna Szygoń

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.