Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Kańtoch
‹Czwarta nad ranem›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Kańtoch
TytułCzwarta nad ranem
OpisTekst „Czwarta nad ranem” to jedno z dwóch opowiadań (drugie to „Szarość” Jakuba Ćwieka) powstałych pod wpływem sztuki „Arlekin i Walentynki” (na podstawie komiksu Neila Gaimana), wystawianej przez grupę teatralną ŚKF Słudzy Metatrona.
Gatunekrealizm magiczny

Czwarta nad ranem

John Bolton, Anna Kańtoch
« 1 4 5 6

John Bolton, Anna Kańtoch

Czwarta nad ranem

– Zdaje się, że mamy gościa. – Siostra w szarym garniturze podniosła się z krzesła. – Jak długo stoisz w drzwiach, panienko? I jak wiele usłyszałaś?
– Ja… – Blada jak papierowa chusteczka Paola przestąpiła próg. – Ja…
– Mniejsza zresztą z tym – bizneswoman nie dała jej dokończyć. – Z pewnością przyszłaś tu, by o coś zapytać. Masz do tego prawo, ale pamiętaj: tylko trzy pytania, po jednym do każdej z nas. Taka jest zasada.
– Którą wymyśliłaś właśnie przed chwilą – wymamrotała nauczycielka i umilkła, zgromiona wzrokiem Siostry.
– Dddlaczego… – Paola zająknęła się. – Dlaczego to robicie?
– Bo Bóg lubi parzyste liczby. To proste. – Bizneswoman na powrót usiadła przy komputerze.
Paola odwróciła się w stronę Parki, która wyglądała jak prowincjonalna wróżka.
– Och proszę, powiedz mi, jak przedostać się przez granicę! – krzyknęła, wyciągając do niej błagalnie ręce, ale pulchna Siostra tylko roześmiała się i wzruszyła ramionami.
– Nie mam pojęcia, kotku. Najmniejszego. Słowo honoru.
Dziewczyna spojrzała na ostatnią Parkę, tę w typie nauczycielki. Drżała tak bardzo, że musiała oprzeć się o futrynę. Miała wrażenie, że lada moment zemdleje albo wybuchnie histerycznym płaczem. Albo po prostu nie wykrztusi już ani słowa i tak czy inaczej straci swoją szansę.
Ostatnia z Sióstr uśmiechnęła się do niej zachęcająco.
– Powiedz mi, proszę – głos Paoli z początku był cichy i drżący, ale stopniowo nabrał siły, a ona uniosła podbródek i wyprostowała się – gdzie znajdę Arlekina?
• • •
Wczesnoporanne słońce oświetlało barokową fasadę kościoła. Złotoszare cienie ułożyły się w załomach murów, miękkie i ciepłe, jakby już nasycone letnim dniem, który nigdy nie miał nadejść. W rześkim powietrzu rozlegał się śpiew ptaków, śmigających na tle rozjaśnionego od wschodu nieba.
Czerwono-żółty strój i czarna maska Arlekina odbijały się w wodzie, on sam tańczył na powierzchni jeziora. Bo to, co rozlewało się na rynku, z pewnością nie zasługiwało na miano kałuży. To było prawdziwe płytkie jezioro, a Arlekin poruszał się w rytm muzyki, którą tylko on słyszał, lecz która była złota, szara i różowa jak budzący się dzień.
Ku niemu szła Paola, wciąż w balowej sukni. Stąpała z gracją po trójgłowych lisach i wilkach, którym gigantyczne kły wyrastały wprost z piersi, po kotach o dziewięciu ogonach i oczach wielkich jak kurze jajka, po stworach, które z jednej strony były hieną, a z drugiej szakalem, a także po kłębowiskach pazurzastych łap, zębów i czerwonych języków, nie wiadomo do kogo lub czego należących. Nie patrzyła pod nogi. Patrzyła na Arlekina, a Arlekin patrzył na nią.
Stanęła przed nim i spojrzała w oczy widoczne w wycięciu czarnej maski.
– Czego sobie życzysz? – zapytał grzecznie.
– Dziś są moje urodziny – powiedziała. – A jeszcze nie dostałam prezentu.
– I tego właśnie pragniesz?
Z powagą skinęła głową.
– Chciałabym dostać swój urodzinowy prezent. Nie słodycze i nie zabawki. I nie dobrą radę – uśmiechnęła się lekko – lecz prawdziwy prezent.
• • •
Arlekin zaprowadził ją na plażę. Morze nie miało już barwy ołowiu, lecz było ciemnoniebieskie, z pasmami czerwonawego złota i białymi pióropuszami piany.
Paola stanęła tyłem do wody. Wiatr wydymał balową suknię, a spojrzenie uśmiechniętego Arlekina paliło jej twarz.
Zamknęła oczy, gdy objął ją i pocałował. Miała wrażenie, że jego wargi na jej wargach wciąż układają się w lekki uśmiech. Pocałunek był początkiem i końcem jednocześnie, słodki jak piosenki o pożegnaniu kochanków, których słuchała w ciepłe noce.
– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – Arlekin ujął ją za ramiona i odwrócił. Wciąż czuła smak jego pocałunku na wargach i na języku, gdzie topniał jak dziecięca landrynka, napełniając jej żyły cierpką słodyczą.
Miała ochotę tańczyć.
– A teraz idź. – Arlekin pchnął ją w stronę morza. – Teraz już wszystko będzie dobrze.
Tym razem Paola uwierzyła.
• • •
– Oż… – Renato z najwyższym wysiłkiem powstrzymał się, by nie zakląć. Zawsze był dumny ze swego opanowania.
– Livio! – krzyknął. – Chodź szybko! Coś ci pokażę.
Przybiegł drobny faun, w ręce ściskający otwartą puszkę sprite’a. Z automatu, oczywiście, bo przecież była czwarta nad ranem. Ponaglony gestem Renata postawił ją na stoliku i pochylił się nad ekranem.
Zdumiony, wciągnął głośno powietrze.
Ładna, miła Bogu liczba 2442 znikła, a komputer raz jeszcze liczył wszystkich dorosłych mieszkańców Dajerny. Cyfry zmieniały się tak szybko, że oko z trudem za nimi nadążało.
1567… 1890… 2147… 2442…
2443.
koniec
« 1 4 5 6
25 grudnia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Inne recenzje

Szarość
— Jakub Ćwiek

Przerost formy nad treścią
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Narracja jak wino
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Śledztwo po omacku
— Marcin Mroziuk

Koniec, czyli początek
— Marcin Mroziuk

Dwunastoletni czarodziej w okularach
— Sławomir Grabowski

Rodzinne tragedie
— Marcin Mroziuk

Przeszłość zawsze powraca
— Marcin Mroziuk

Z zegarmistrzowską precyzją
— Marcin Mroziuk

Śmierć na plaży
— Marcin Mroziuk

Upalne lato po Czarnobylu
— Anna Nieznaj

W białym domu
— Marcin Mroziuk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.