Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Kidaj
‹Skradziony Statek›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAndrzej Kidaj
TytułSkradziony Statek
OpisSympatyczna, bezpretensjonalna opowieść o hrabim i jego lokaju jako doskonała podstawa do równie sympatycznej i bezpretensjonalnej space opery.
Gatunekspace opera

Skradziony Statek

« 1 2 3 4 »

Andrzej Kidaj

Skradziony Statek

– Co to miało znaczyć? Przez pana zniszczył mi się fryz.
– Przepraszam hrabio. Pomyliły mi się kule. Tą zwykłem grać na Jowiszu i większych planetach. Zapomniałem, że na Ziemi jest większe pole rażenia i trzeba używać mniejszego kalibru. A co do włosów pana hrabiego, uważam, że to lekkie oszronienie siwizną wpływa bardzo korzystnie, dodaje męskości. Wygląda pan bardziej pociągająco. Kobiety będą za panem szaleć.
– I tak już szaleją, gdy mnie widzą – mruknął hrabia. – Janie, przynieś świeżego piwa. To się nieco przyprószyło.
– Już się robi, hrabio – lokaj wygrzebał się spod gruzów i wytarłszy krew z twarzy pobiegł szybko do pałacu po piwo, gdyż miejscowy automacik do nalewania został doszczętnie zniszczony.
– Przepraszam, hrabio, za zniszczenia – Prrry otrzepał frak i zatoczył ręką wokół.
– Drobiazg. To się odbuduje. I tak miałem przenieść kręgielnię bliżej pałacu. Tutaj może postawię jakąś małą elektrownię atomową albo co.
– To może lądowisko. Mógłbym pana hrabiego odwiedzać częściej. Moglibyśmy częściej grać w kręgle…
– NIE! – gwałtownie zareagował hrabia, ale zaraz się zreflektował. – To znaczy nie wiem. Zastanowię się.
Wrócił lokaj z zimnym piwem.
– Janie, rozmyśliliśmy się. Nie będziemy już grać. Zawieź nas do pałacu.
Wsiedli do zaparkowanej przed byłą kręgielnią limuzyny, na szczęście nie tkniętej eksplozją i ruszyli w stronę pałacu. Zatrzymali się pięćdziesiąt metrów dalej.
– Oto i jesteśmy na miejscu. Witam w moim pałacu.

– Kolacja była wyśmienita, hrabio – Prrry westchnął z rozkoszą i poklepał się po brzuszku. Odbiło mu się. – Przepraszam – wyjąkał.
– Ależ to drobiazg – hrabia uśmiechnął się łaskawie. – Ważne że się przyjęło.
– Najbardziej mi smakowała zapiekanka á la zatwardzenie. Wprost niebo dla podniebienia. Czy mógłbym dostać przepis? – zwrócił się do lokaja.
Jan skromnie się uśmiechnął.
– To proste. Wystarczy podsmażyć grzybki na twardo, żeby były chrupiące. Sam na to wpadłem – dodał z dumą. – Przypadkiem.
Po kolacji wszyscy zapalili cygara hrabiego. Nawet Jan, gdyż z okazji przybycia gościa hrabia zdobył się na łaskawość. Wkrótce cały salon wypełnił się dymem.
– Khy… khy… – zakasłał Prrry. – Palenie szkodzi zdrowiu. A najgorzej wpływa na skrzela.
– Chyba na płuca.
Kosmita spojrzał na hrabiego Niepomucena jak na wariata.
– Przecież jesteśmy stworzeniami lądowymi, nie wodnymi.
Hrabia z zakłopotaniem przeczesał włosy. Może rzeczywiście coś mu się pomieszało. Z biologii nigdy nie był prymusem. Tym bardziej, że w ogóle nie chodził do szkoły i miał prywatnych nauczycieli.
Milczeli przez chwilę. W końcu hrabia przerwał tę nieco niezręczna ciszę:
– Doskonale mówi pan po polsku, Prrry. Gdzie się pan tego nauczył?
– Po polsku? – zdziwił się kosmita. – To raczej pan hrabia mówi po koarytańsku. Ze wschodnim akcentem.
– Pochodzę z Kresów – wyjaśnił skromnie hrabia.
– Na mnie już czas – powiedział w pewnej chwili Prrry patrząc na ogromny rodzinny zegar ze złotym wahadłem. – Czy odprowadzi mnie pan hrabia do mojego statku?
– Ależ oczywiście. Nie ma problemu.

– Nie boi się pan prowadzić w stanie wskazującym? – spytał hrabia, kiedy wysiedli z limuzyny. – W końcu wypiliśmy co nieco.
– Drobiazg. Mam automatycznego pilota. On nie pije.
– Ma pan pilota? To dlaczego go pan nie przyprowadził? My się tak dobrze bawiliśmy, a on sam… biedny… Czuję się głupio.
– Oj, panie hrabio – zaśmiał się Prrry. – Ten pilot to tylko komputer. Był wyłączony przez ten czas.
Podeszli do jamy na łące. Księżyc przyświecał swym zimnym blaskiem z góry, zaś Jan latarką z boku. Była piękna, cicha noc, dyskretnie bzykały komary. Nagle Prrry wrzasnął, po czym odbił się od ziemi, przeleciał ze trzy metry i przewróciwszy hrabiego wylądował mu na brzuchu.
– Mój statek! – krzyczał szarpiąc go swymi małymi rączkami. – Gdzie jest mój statek? Nie ma go! Zabrali, ukradli! Gdzie mój statek!?!
Jan, jako wierny służący, nie namyślając się rzucił na pomoc hrabiemu. Udało mu się oderwać wierzgającego kosmitę, który wciąż nie mógł się uspokoić.
– Mój statek! Gdzie jest mój statek?
Hrabia wstał z ziemi i otrzepawszy swój spacerowy smoking podszedł na skraj dziury i spojrzał w dół. Istotnie, statku nie było. Przyjrzał się uważnie śladom na ścianach krateru. Było ich niewiele i były słabo widoczne w nikłym świetle księżyca. Wziął więc od lokaja latarkę.
– To mi się widzi na robotę starego Cipciucha, który mieszka nieopodal – powiedział oddając latarkę. – To stary dziwak i lubuje się w technice. Ciągle buduje jakieś dziwne urządzenia. Tylko on w okolicy ma pionowzlot, którym zabrał twój statek, Prrry.
– Skąd pan wie, hrabio, że to on? – Kosmita już się nieco uspokoił i nie trzeba go było trzymać.
– Jest zbyt mało śladów, więc nie był wyciągany tradycyjnie. Tylko w okolicy było słychać i widać pańskie przybycie, więc nikt inny by nie zdążył przylecieć. A z okolicznych tylko Cipciuch byłby zainteresowany. No i tylko on ma potrzebny sprzęt, żeby zabrać pański statek. Jestem pewien, że to on.
– No to chodźmy do niego! Natychmiast – Prrry był niecierpliwy.
Hrabia z zakłopotaniem potarł brodę.
– To będzie trudne Osobiste odwiedzenie Cipciucha to jak wejście do klatki głodnego tygrysa. Ten stary maniak ciągle konstruuje jakieś pułapki i umieszcza je gdzieś w swojej posiadłości. A telefonu nie ma, bo powiada, że to tylko go rozprasza i nie może pracować – tu zaśmiał się cynicznie. – Siedzi całymi dniami w swoim laboratorium i on to nazywa pracą.
– No… No to co zrobimy?
– Nie wiem – westchnął hrabia. – Jeszcze nie wiem.

Rozdział 2 – poszukiwanie
– Stary Cipciuch to dziwny człowiek – powiedział hrabia robiąc w zamyśleniu małe herby rodowe z dymu cygarowego. Unosiły się powoli do góry i rozpływały. – Kiedyś pracował jednocześnie dla KGB i CIA, żeby tylko mieć stały dostęp do najnowszej techniki. Swego czasu miał większość akcji dwóch największych firm komputerowych: ATARI i Commodore, ale coś tam namieszał w jakichś prototypach i obie zbankrutowały. Jedno jest pewne. Ten człowiek ma fioła na punkcie techniki i nie oprze się niczemu, żeby tylko majstrować w elektronice. Po dobroci statku nam nie odda.
– No to co my zrobimy? – zmartwił się kosmita. Wyglądał, jakby uszło z niego całe powietrze. Siedział zgarbiony w fotelu i patrzył na swoje dyndające króciutkie nóżki.
– Nie widzę innego wyjścia, jak tylko wykraść twój statek. Ale jak już wcześniej mówiłem, będzie to trudne zadanie.
– Więc jak…
– Powiedziałem TRUDNE, ale nie NIEMOŻLIWE. Musimy opracować doskonały plan. I koniecznie trzeba nadać naszej akcji jakiś kryptonim. Bez tego ani rusz.
– Proponuję „Mazepa” – ożywił się Prrry. Nadzieja zabrzmiała w jego głosie. Wierzył w hrabiego całym sobą. Umysłem i sercem, czy co tam miał.
– Dlaczego „Mazepa"?
– Tak nazywa się mój statek. Prawda, że ładnie?
– Hmm… Dosyć osobliwie.
Sztab całej akcji, czyli tacę ze szklankami lodowatego piwa, przeniesiono do biblioteki, gdzie hrabia Mordoklej rozłożył na ogromnym, dębowym biurku jeszcze większą mapę okolic pałacu. Zwisała z brzegów biurka i wyglądała jak obrus, ale można było na niej rozpoznać niemal pojedyncze drzewa w lesie. Przy okazji hrabia zamazał czarną kredką miejsce, gdzie jeszcze do niedawna znajdowała się kręgielnia. Zawsze starał się możliwie na bieżąco aktualizować wszystkie swoje dokumenty.
– Tutaj jest dom Cipciucha – pokazał hrabia. – To właściwie pałac, a jego posiadłość jest tak duża jak moja. Ten duży budynek obok to jego warsztat. Ciągle tam siedzi. Posiadłość nie jest strzeżona, w każdym razie nic mi o tym nie wiadomo. Lepiej jednak uważać. Cipciuch ciągle konstruuje jakieś pułapki. Cierpi na manię prześladowczą. Ciągle mnie oskarża, że go obserwuję i że wszystko o nim wiem. Przecież to śmieszne.
Prrry, który siedział na brzegu biurka, żeby lepiej widzieć mapę, przyglądał się jej teraz bardzo wnikliwie. Starał się zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół.
– Cipciuch od rana do zmroku siedzi w swoim warsztacie. Wychodzi tylko w południe na obiad, a w sobotnie noce dostaje gorączki i idzie na dyskotekę. Ma tylko jednego służącego, ale jest niemową i niczego się nie można od niego dowiedzieć.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Smacznego i inne opowiadania
— Andrzej Kidaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.