Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Kidaj
‹Skradziony Statek›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAndrzej Kidaj
TytułSkradziony Statek
OpisSympatyczna, bezpretensjonalna opowieść o hrabim i jego lokaju jako doskonała podstawa do równie sympatycznej i bezpretensjonalnej space opery.
Gatunekspace opera

Skradziony Statek

« 1 2 3 4 »

Andrzej Kidaj

Skradziony Statek

– Widzę, że pan hrabia ma bardzo dobre informacje na temat naszego sąsiada.
– No cóż, trzeba wiedzieć, co się w świecie dzieje – odparł skromnie hrabia. – Poza tym co byśmy teraz zrobili bez tej wiedzy? Ale wracajmy do naszego planu. Janie! Przynieś nam jeszcze piwa! Musimy się dostać do jego warsztatu.
– A co potem?
– Potem się zobaczy. Samo dostanie się tam będzie można uznać za sukces. Jeśli to się uda, to już potem powinno pójść gładko jak z wazelinką.

Dochodziła dziesiąta wieczór, gdy hrabia Niepomucen, Jan i Prrry zbliżyli się do posiadłości Cipciucha. Według słów hrabiego nie powinno go już być w warsztacie, o tej porze oglądał powtórkę jakiegoś serialu na Polsacie.
Niepostrzeżenie przemknęli się przez dziwnie równą łąkę, wyglądającą raczej jak najlepsze boisko futbolowe. Hrabia przykucnął i dotknął trawy.
– Tak jak myślałem – mruknął. – Sztuczna.
Jan został na czatach, hrabia z kosmitą podeszli do budynku. Wciąż nikt się nimi nie interesował. Hrabiemu wydawało się to mocno podejrzane, ale nic nie powiedział nie chcąc niepokoić przyjaciela. Niezmącona cisza nakazywała jednak podwoić ostrożność. Na wszelki wypadek potroił ją. Tuż obok warsztatu znajdowało się niewielkie lądowisko, na którym stał pionowzlot Cipciucha. Była to maszyna o zasadzie działania przypominającej połączenie śmigłowca z odrzutowcem. Śmigłowca ze względu na poruszanie się – mógł startować i lądować pionowo, zaś odrzutowca ze względu na napęd. Doskonały sprzęt, hrabia zawsze zazdrościł go Cipciuchowi. Gdyby tylko miał więcej zdolności do majsterkowania…
Nigdzie nie mógł jednak dostrzec statku kosmicznego Prrry. Przecież to nie był rower, który można postawić w komórce, czy ukryć na strychu. Do warsztatu też by się na pewno nie zmieścił. Więc gdzie on może być?
Drzwi nie były zamknięte, bez trudu więc dostali się do środka.
Nie był to warsztat w klasycznym tego słowa znaczeniu. Nie było tu zakurzonego pomieszczenia ze stołami pod oknami, na których stały imadła i różne przyrządy. Znajdowali się w olbrzymiej hali produkcyjnej, wokół pełno było maszyn, komputerów i urządzeń nieznanego przeznaczenia. Pełna automatyzacja, prawie sama elektronika. Aż dziwne, że to wszystko było własnością jednego tylko Cipciucha i tylko on z tego korzystał. Ten gość rzeczywiście musiał mieć tęgiego świra.
Tutaj jednak też nigdzie nie było statku kosmicznego Prrry. Mały kosmita westchnął ciężko.
Nagle w miejscu, gdzie stali, podłoga zapadła się, a właściwie błyskawiczne rozsunęła na boki. Straciwszy dosłownie grunt pod nogami hrabia i Prrry polecieli w dół lądując wkrótce w niewielkim pomieszczeniu, które wyglądało jak loch w starym zamku i najprawdopodobniej pełniło taką funkcję. Chwilę potem otwór w suficie bezgłośnie się zamknął.
Zapanowały nieprzeniknione ciemności. Hrabia ostrożnie, żeby nie wpaść na kosmitę, podszedł do ściany. Dotknął dłonią chłodnego, wilgotnego kamienia. Powoli zaczął się przesuwać w prawo dokładnie obmacując ścianę. Wkrótce dotarł do tego samego miejsca, z którego zaczął, ale nie znalazł nic, co mogłoby pomóc im w opuszczeniu pomieszczenia. W dodatku odniósł wrażenie, że cela jest jakby mniejsza niż na początku. Kosmita też to chyba wyczuł:
– Panie hrabio – jęknął. – Nie chciałbym siać paniki, ale mam wrażenie, że ściany zbliżają się do siebie.
– Nie sieje pan paniki, Prrry – odparł hrabia. – Ona była tu chyba z nami od początku. A ściany rzeczywiście się do siebie zbliżają…

– Ha ha ha! – doleciał głos nie wiadomo skąd. – Mam was!
– Cipciuszku kochany, wypuść nas, proszę – zawołał hrabia.
– Chciałbyś Mordokleju! Wiesz, co czeka szpiegów?
– Nie. I wolałbym nie wiedzieć. Zatrzymaj ściany z łaski swojej. I tak nie możemy wyjść, więc przynajmniej oszczędź sobie konieczności sprzątania po nas.
Chwila milczenia.
– Właściwie to masz rację – ściany się zatrzymały. – Ale nie wypuszczę was. Chyba, że twój przyjaciel objaśni mi zasadę działania jego statku kosmicznego.
– Nic z tego – krzyknął Prrry. – Prędzej umrę.
– I tak umrzesz prędzej czy później. Właściwie to nawet lepiej, że prędzej, bo zwolni się miejsce, a wtedy w spokoju będę mógł się zająć Mordoklejem.
– Hej! Zważ sobie! – wkurzył się hrabia. – Nie mów do mnie po nazwisku, bo i ja zacznę mówić do ciebie Cipciuch. Chcesz tego?
– A czemu nie? – znowu śmiech, tym razem serdecznego rozbawienia. – Przecież tak się właśnie nazywam.
Głos Cipciucha ucichł i mimo nawoływań nie odezwał się ponownie. Hrabia zniechęcony usiadł pod ścianą. Dobrze, że się już do siebie nie przysuwały, przynajmniej ten problem mieli z głowy.
– I co teraz zrobimy? – zapytał Prrry. – Ma pan jakiś pomysł, hrabio?
– Ależ oczywiście – Niepomucen wyjął z kieszeni krótkofalówkę. – Tu hrabia… Tu hrabia… Janie, zgłoś się… Odbiór…
Odpowiedział mu głośny trzask i daleki głos lokaja:
– Tu Jan… Tu Jan… Co słychać panie hrabio…
– Zamknij się… Jesteśmy uwięzieni w lochach u Cipciucha. Potrzebujemy pomocy.
– Już idę panie hrabio… – Jan przerwał połączenie, zanim hrabia zdążył powiedzieć cokolwiek więcej.
Ze złością rzucił krótkofalówkę o ścianę.
– Auuu… – zawył Prrry. – Ostrożnie panie hrabio. Trafił mnie pan w oko.
– Przepraszam. Zdenerwowałem się. Ten dureń, Jan, nie wysłuchał wskazówek. Zaraz bohatersko przyjdzie nam na pomoc. Schowaj się gdzieś.
Chwilę potem sufit rozstąpił się i na dół zleciał lokaj.
– Dobry wieczór panom. Przepraszam za spóźnienie, ale…
– Zamknij się durniu! Miałeś pomagać, a ty co? Na herbatkę sobie wpadłeś?
– Przyszedłem pomóc panie hrabio. A herbatki nie mam, bo pan hrabia nic nie powiedział.
– Nie zdążyłem – warknął hrabia. – Tak się paliłeś do bohaterskich czynów. Jak zamierzasz nam pomóc?
– Myślałem, że pan hrabia ma jakiś plan. Ja jestem tylko durnym służącym.
– Widzę, że durnym. Piwa też pewnie nie masz?
Jan uśmiechnął się tajemniczo (w ciemności i tak nie było tego widać) i bez słowa wyjął z kieszeni dwie piękne puszki piwa i podał je hrabiemu i kosmicie.
– Mniam – hrabiemu niewiele było potrzeba do szczęścia. – Dzięki.
– Panowie – Prrry postanowił wkroczyć do akcji – lepiej wymyślmy coś, bo przyjdzie nam zgnić w tej celi. Jak dla mnie jest tu zbyt wilgotno. A może spróbujemy tego?
Chwilę potem usłyszeli głuche uderzenie, zadrżały ściany. Prrry jęknął.
– Głową muru nie przebijesz – zauważył rezolutnie hrabia.
– Dopiero teraz mi to pan mówi? Nie przypuszczałem, że to takie twarde. Z czego to?
– Z kamienia.
W tej chwili jedna ze ścian odsunęła się i do celi wpadło słabe światło, na tle którego ujrzeli postać Cipciucha, który dłonią zaopatrzoną w pokaźnych rozmiarów pistolet wykonał ruch zapraszający do wyjścia.

Rozdział 3 – uwolnienie
Cipciuch poprowadził ich krętym labiryntem korytarzy, aż dotarli do ogromnego, jasno oświetlonego hangaru, w którym stał poszukiwany statek kosmiczny. Mienił się wszystkimi odcieniami metalu, wprost lśnił, widocznie Cipciuch lubił także czystość.
– Moja Mazepa! – krzyknął Prrry i miał właśnie biec w kierunku statku, kiedy ogromne stalowe kraty runęły na nich z góry. Znów byli uwięzieni, ale przynajmniej wiedzieli, gdzie jest zguba. Kosmita wprost nie posiadał się ze szczęścia. Hrabia jednak nie podzielał entuzjazmu małego kolegi.
– Nie damy rady nic z nimi zrobić – powiedział dokładnie zbadawszy kraty. – Prymitywne, ale skuteczne. Co teraz masz zamiar zrobić, Cipciuchu? – zwrócił się do starego.
– Nie wiem. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Nadawalibyście się na sałatkę dla rekinów, ale niestety nie mam rekinów. Może innym razem, he, he… – zaśmiał się rubasznie.
– Bardzo śmieszne – mruknął hrabia. – A tak naprawdę?
– Naprawdę to mam zamiar wyciągnąć od tego małego Marsjanina co nieco wiadomości o tym jego statku kosmicznym.
– Tylko nie Marsjanina – zaperzył się Prrry. – Pochodzę z Syriusza. A poza tym już mówiłem, że nic panu nie powiem.
– A za kufelek zimnego piwa? – kusił Cipciuch.
Kosmita pokręcił przecząco głową.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Smacznego i inne opowiadania
— Andrzej Kidaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.