Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paweł Wącławski
‹Ono ci wszystko wybaczy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPaweł Wącławski
TytułOno ci wszystko wybaczy
OpisPaweł Wącławski – rocznik 82. Na papierze można go znaleźć w antologiach fantastycznych. Kinoman i miłośnik szeroko pojętej muzyki rockowej i filmowej. Mieszka i pracuje w Warszawie.
Gatunekrealizm magiczny

Ono ci wszystko wybaczy

Paweł Wącławski
« 1 3 4 5 6 »

Paweł Wącławski

Ono ci wszystko wybaczy

– Jak to, co? Nie widziałeś wywiadów? Przysłali komisję z Warszawy, drugą jakąś europejską, a za chwilę przyjedzie pewnie papież i Święty Piotr. Blokują nas zupełnie po kolejnych rewelacjach Jarka. Wszyscy jesteście zawieszeni, mnie pewnie czeka to samo, jak tylko was ogarnę.
– W jakim sensie zawieszeni?
– Macie zdać sprzęt, klucze, broń, identyfikatory. Rządowi przysłali swoją ochronę i mamy zakaz wchodzenia do rezerwatu na czas dochodzenia.
– Jarek coś o mnie mówił? O nas?
– Na razie nie wymienił żadnych nazwisk, ale to kwestia czasu, aż polecą duże głowy. A jak się turlają duże głowy, to i małe lecą razem z nimi. A na razie nas od tego wszystkiego odcięli i tak pewnie zostanie przynajmniej przez kilka tygodni.
– Zupełnie oszalał – komentuję cicho, jakby sam do siebie.
– Ano oszalał. Myśmy z nim rozmawiali, grozili mu nawet, a on się, kurwa, tylko uśmiecha do nas i mówi, że będzie dobrze. Pierwszy cwaniak naszego miasta, umoczony we wszystko, w co dało się umoczyć, a teraz robi za nawróconego. A przecież on wie o każdym najdrobniejszym przekręcie, bo sam większość organizował, więc naprawdę mamy przejebane.
Zaczyna się śmiać z własnego żartu, a może dlatego, że ta sytuacja go przerasta i próbuje ją spacyfikować tym dziwnym śmiechem.
– Teraz nie mogę przyjechać – stwierdzam. – Dopiero wieczorem.
– No to jest polecenie służbowe, więc powinieneś móc. Ale dobra. Niech będzie wieczorem. I tak mnie tu trzymają.
– Jesteśmy w kontakcie. Dam znać.
Wytłumaczył mi jeszcze, gdzie mam się udać, bo wszystko się pozmieniało. Potakuję, w końcu żegnam się i rozłączam. W głowie przez chwilę analizuję słowa i wydarzenia. Patrzę na Justynę i do głowy przychodzi mi myśl.
Jest jasna i czysta, a jednocześnie przerażająca.
• • •
Wieczorem przyjeżdżam nad jezioro. Ludzie koczują pod murem, mają transparenty z napisami „Nie możecie nam tego zabrać”, „Jezioro własnością ludzi” „Spieprzajcie od jeziora” i tym podobne. Ale ogólnie jest spokojnie, nikt nie robi awantury.
Mijam reporterów i idę do miejsca, o którym mówił mi Radek. Jest tu teraz kilka postawionych na szybko baraków, wokół których kręcą się wojskowi. Wszędzie rozciągnięte są taśmy zakazujące wstępu, kilku uzbrojonych mężczyzn stoi i rozgląda się dokoła.
Dzwonię do Radka i mówię, że jestem. Po chwili wychodzi z jednego z namiotów. Ma podkrążone oczy i niepokojący półuśmiech. Mówi coś do jednego z wojskowych, wskazując na mnie, a potem pokazuje mi głową, abym szedł za nim. Oddalamy się od jeziora, bo chcę z nim jeszcze porozmawiać.
– Czyli co? Naprawdę nas odcięli? – pytam.
– Zdecydowanie.
– A gdybym miał pilnego klienta, bardzo ważnego?
– Zapomnij. Nic nie można zrobić.
– Nie pożałujesz. Obydwaj się najemy.
– Mówię ci, zapomnij, wyrzuć tę myśl z głowy, nie ma szans. Tu są ludzie z Warszawy i Europy. Wojskowi jacyś czy policja, nie wiem. Nie mam nic do gadania, a tym bardziej ty. Teraz trzeba siedzieć i czekać, co z tego wyniknie. Na razie tu wszystko jest zamknięte na amen. Więc oddawaj fanty i się zawijaj.
Kiwam głową, przekazuję pistolet i identyfikator. Klnę w głowie, bo właśnie sabotuję tym własny plan awaryjny.
Nagle o czymś sobie przypominam.
– Słuchaj, miałbym jednak jedną prośbę – mówię i szepczę mu na ucho. Robi zdziwioną minę, kręci głową, ale w końcu się zgadza. Idzie do baraku, po chwili wraca i wydaje mi jeden egzemplarz tego, o co go proszę.
Żegnam się i jadę do domu.
• • •
Wszystko wraca do normy.
Justyna jest na mocnych lekach, które sam jej dawkuję. Mam wrażenie, że jest nieobecna i działa trochę na autopilocie, ale to nawet dobrze.
Przez większość czasu zdawała się apatyczna, ale jednak wykonywała drobne prace domowe, nawet uśmiechnęła się parę razy do mnie. Cały czas tłumaczyłem jej, że nic się nie stało i z każdym kolejnym dniem wierzyła w to trochę bardziej.
Wyciągnąłem z pudła zdjęcia pamiątkowe z ludźmi, którym pomagała przez ostatnie lata. Młodzież z domu dziecka, starsze osoby z ośrodków opieki dla seniorów, cały zestaw fotek dokumentujących zabawy ze zwierzętami w schronisku. Obok podziękowania i dyplomy wystawione przez różne fundacje.
Wszystko po to, by wesprzeć ją w pozytywnych myślach.
Poradziłem Justynie, by zajęła się czymś, nad czym będzie miała kontrolę. Rysowaniem, spacerem, gotowaniem, które uwielbiała. Mówiłem, aby wróciła do pracy albo wolontariatu. Kiwała głową i uśmiechała się smutno w odpowiedzi.
Najważniejsze jednak, że zaczynała wierzyć, że nic się nie stało.
Aż w końcu zdarzyło się nieuchronne.
• • •
Justyna znalazła skrawek zakrwawionego materiału podczas sprzątania mieszkania. Prosiłem ją, by tego nie robiła, by zajęła się czymś, co sprawia jej przyjemność, a nie porządkami, których szczerze nie znosiła, ale właśnie tym zajęła się dzisiaj, gdy brałem kąpiel.
Najpierw usłyszałem krzyk, jakby ktoś umarł, potem długi i głośny szloch. Przybiegłem do pokoju, mokry, zasłonięty ręcznikiem.
Skrawek materiału leży na podłodze wyciągnięty z woreczka foliowego, obok niego klęczy Justyna.
– Ty wiedziałeś – mówi cicho. – Wiedziałeś od początku i mnie okłamywałeś.
– Posłuchaj, to nie tak. To mi jest potrzebne do pracy…
– Nie kłam. Nie chcę tego słyszeć. Jedziemy na policję. Jedziemy i wszystko im powiem.
– Ale przecież nic nie zrobiłaś.
– Tu jest dowód. Cały czas go miałeś i kłamałeś. Nienawidzę cię! Jedziemy na policję i oboje się przyznajemy. Ja do zbrodni, ty do ukrywania! A potem się zabiję. Wyskoczę przez okno albo powieszę na pasku. Byleby mieć spokój.
– Dobrze, już dobrze – mityguję ją. – Zrobimy, jak mówisz. Tylko usiądź.
Chcę do niej podejść, przytulić, ale odrzuca moją dłoń, patrzy na mnie z nienawiścią. Podnoszę ręce w obronnym geście i wychodzę z pokoju. Idę po przedmiot, który dostałem tamtej nocy od Radka.
Podchodzę do Justyny z tym czymś w ręce, dłoń chowam za plecami. Czekam, aż ona odwróci wzrok, ubierając się gorączkowo. W końcu przykładam jej do szyi paralizator i posyłam w jej organizm ładunek elektryczny.
Moja żona jest zdumiona i przez chwilę nie rozumie, co się dzieje. W końcu jednak zdaje sobie sprawę, ale wtedy jej świadomość odpływa, a jej ciało zupełnie flaczeje.
– Przepraszam kochanie, tak trzeba – mówię. Kładę ją delikatnie na łóżku i siadam obok. Drżą mi dłonie, serce wali jak szalone. W głowie mam tonę waty, która blokuje myśli. Muszę się uspokoić, a potem zacząć działać.
Biorę bardzo głęboki oddech, potem kolejny i następny. W głowie wszystko układa się w jakąś całość, doznaję bardzo dziwnej jasności i spokoju.
A może chodzi o to, że nie mam już wyboru i po prostu muszę to zrobić.
Wyciągam pistolet na gumowe kule i podchodzę do Justyny.
• • •
Jedziemy samochodem do rezerwatu. Mijamy ogromne grupy ludzi koczujących na ulicach, czekających aż sytuacja się wyjaśni, aż w końcu ktoś otworzy bramy do ziemi obiecanej, do miejsca, które zabierze im z głów trujące myśli.
Włączam radio, by sprawdzić czy Jarek nie ujawnił kolejnej sensacji.
Dźwięk radiowego jingla, zwiastującego nadawanie wiadomości, powoli przywraca Justynie przytomność:
„Wracamy do tematu Karmazynowego Jeziora. Jak podają nasze źródła, zaczyna się dochodzenie, obejmujące kompleksowo cały proceder. Jak ustalił nasz reporter, obecnie przeglądane są zapisy dodatkowych kamer, nagrania, na których widać zachowania potwierdzające zeznania Jarosława P. odnośnie do nielegalnych wejść. Z tego, co ustaliliśmy…”
Wyłączam radio i przełykam ślinę. Czuję, jak na szyi rośnie mi pętla, a może miałem ją od dawna i teraz tylko zaciska się trochę mocniej.
Wiem, że nie ma odwrotu, bo skoro zaczynają oglądać te taśmy, to zaraz zlokalizują miejsce, do którego zmierzamy. Ale trzymam się planu.
Jesteśmy kilometr od jeziora. W kolejce widzę mężczyznę, tego z blizną, który mówił w niezrozumiałym języku. Stoi i czeka, najpewniej znowu chce wejść do środka. Zastanawiam się, czy za pierwszym razem mu to nie wystarczyło, czy też w te kilka dni zdążył zrobić coś, co znów wymaga wybaczenia. A może już nie potrafi bez tego żyć.
« 1 3 4 5 6 »

Komentarze

15 II 2023   08:59:15

Fajne opowiadanie,a to jezioro to jak "czyściec", gdzie dusze oczyszczają się z "brudu" ludzkich czynów, myśli i słów nagromadzonych przez wiele lat.
Pozdarawiam!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.