Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michał Walczewski
‹Myślogodzina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMichał Walczewski
TytułMyślogodzina
OpisMichał Walczewski – absolwent Wydziału Prawa i Administracji UMK w Toruniu. Zawodowo związany z prawną ochroną zabytków i zamówieniami publicznymi. W swojej twórczości interesuje się w szczególności nurtem fantastyki socjologicznej oraz science-fiction opartego na twardych podstawach naukowych.
GatunekSF

Myślogodzina

Michał Walczewski
« 1 2 3 4 5 »

Michał Walczewski

Myślogodzina

– A! – Marek podniósł palec. – I tu, widzisz, jest haczyk. To nie jest zwykły implant. Żadne bzdury, typu wyświetlanie widów w twojej głowie czy zbieranie informacji o twoich upodobaniach. To wszystko już było.
– Więc co, teraz przejmuje nad tobą kontrolę i kupuje za ciebie? – zaśmiał się Maj.
– Blisko. On używa potencjału twojego mózgu, aby tworzyć nowe produkty. Albo koncepcje reklamowe. Albo w ogóle wykonywać obliczenia dla każdego, kto za to odpowiednio zapłaci.
– Wykonywać obliczenia? To jest jakiś rodzaj pracy zdalnej?
– Wręcz przeciwnie. Czy ja wyglądam na kogoś, kto byłby w stanie wykonać obliczenia bardziej skomplikowane niż tabliczka mnożenia? – Marek zachichotał, a Jerzy zawtórował mu, kręcąc głową. – Pamiętasz z lekcji historii pomysł łączenia domowych komputerów za pomocą serwera, aby razem tworzyły „superkomputer” służący obróbce dużych ilości danych?
– Tak – Maj przymknął oczy – było coś takiego. Szukali kosmitów albo leku na raka. Kiedy nie używało się komputera, program prowadził obliczenia dla wybranego projektu.
– Dokładnie. I tak samo jest z Neurolinkiem. Człowiek nie wykorzystuje całego swojego potencjału umysłowego. A przynajmniej nie non-stop. Implant wykorzystuje więc twój mózg, kiedy ty sam go nie potrzebujesz.
– Gdybym go nie potrzebował, dawno już bym go sprzedał! – Maj zaśmiał się znów, kręcąc głową. – Na czarnym rynku szare komórki osiągają zawrotne ceny!
– To nie do końca tak – zaprotestował Marek. – Neurolink przejmie kontrolę nad twoim mózgiem, kiedy będziesz, na przykład, jadł śniadanie. Czy potrzebna ci do tego jakaś szczególna koncentracja? Albo, kiedy będziesz spał. Z ośmiu godzin, które prześpisz, implant zabierze ci góra godzinę. A ta skumulowana w mózgach siła obliczeniowa, połączona w całość za pomocą serwerów, pomoże opracować petabajty danych! No i zrobi z ciebie w krótkim czasie bogatego człowieka. Przynajmniej jak na poznańskie warunki.
– To zwykłe niewolnictwo! – Maj wstał z fotela i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju. – Do tej pory reklamy atakowały głównie nasze zmysły. Nasze myśli są chyba ostatnim miejscem, gdzie jeszcze całkiem nie dotarły.
– Opowiadasz bzdury. Mówisz tak, jakby produkty z twojego Instytutu nigdy nie wpływały na myśli. A widy? A komary reklamowe? Przecież one wszystkie zmieniają chemię mózgu i w efekcie sposób myślenia. Czy jeśli jutro ogarnie cię przemożna ochota na sok pomarańczowy, to stwierdzisz, że jesteś już niewolnikiem?
– Jeśli będzie to sprawka komara reklamowego, to być może rzeczywiście będę niewolnikiem. – Maj wzdrygnął się na myśl o miniaturowych dronach, które atakowały ludzi, wstrzykując im hydrobit bezpośrednio do krwiobiegu.
– Głupoty! – Marek zerwał się z tapczanu. – Nasze myśli nigdy nie były nasze, Jurek! Pranie mózgu zaczęło się jeszcze w czasie tej archaicznej telewizji! A skoro nie są nasze, to sprzedanie za dobrą cenę czegoś, co i tak do mnie już nie należy, uważam za świetny interes.
Jerzy odwrócił się w stronę okna i popatrzył na brudny, wieczorny krajobraz za szybą.
– W takim razie, kim jesteś, Marek? Biologicznym pudłem, do którego adresowane są reklamy? Bo już nawet nie konsumentem… Marek?
Maj odwrócił się i zobaczył kolegę podłączonego do neurokomputera, z tym samym nieobecnym wyrazem twarzy, z jakim wcześniej go zastał. Westchnął i powlókł się powoli do kuchni.
• • •
Następnego dnia, przekraczając próg Instytutu, Maj zobaczył swojego przełożonego, otoczonego grupką młodych ludzi. Dyrektor przywołał go ruchem ręki.
– Panie Maj, to są studenci naszego Instytutu – zaczął bez powitania pracownika.
– Weźmie ich pan do labu numer trzy i pokaże praktyczne działanie Bazyliszka.
– Ale…
– Żadne „ale”, panie Maj! – Dyrektor odwrócił się do studentów. – Moi drodzy, to jest nadmagister Jerzy Maj. Zabierze was do laboratorium, gdzie zobaczycie jeden z naszych eksperymentów. Pilnie wszystko notujcie, bo może się to znaleźć na egzaminie u profesora Lugena! – Przełożony skinął głową Majowi, po czym poszedł.
– Chodźcie za mną – mruknął ponuro Maj i powiódł za sobą podnieconą grupkę młodzieży w głąb przepastnych trzewi Instytutu.
• • •
Wnętrze laboratorium numer trzy składało się z obserwatorium i miejsca samego eksperymentu, oddzielonego od reszty szklaną ścianą. Wewnątrz przezroczystego pudła, niczym chomiki, snuli się ludzie o mizernym wyglądzie i przestraszonych oczach.
– Panie nadmagistrze, jaka jest próba eksperymentu? – zapytał jeden ze studentów.
Maj spokojnie rozłożył swoje rzeczy i uruchomił konsolę badawczą.
– Taka jak zwykle. Większość to bezdomni z łapanki, niewielki procent stanowią ochotnicy, którym za to płacimy. Zupełny ewenement stanowią ci, którzy zgłaszają się, ponieważ – choć trudno w to uwierzyć – naprawdę lubią reklamy.
Spojrzał na studentów, ale nie wyglądało na to, że zrozumieli dowcip. Dla nich reklamy były czymś tak naturalnym jak smog zasłaniający w ciągu dnia światło słoneczne. Uważali za oczywiste, że można je faktycznie polubić.
– Powiem wam coś o samym eksperymencie. Jego przedmiotem jest inteligentny gaz paraliżujący, zwany roboczo „Bazyliszkiem”. Bazyliszek był mitycznym stworem, który zamieniał ludzi w kamień – dodał, widząc niezrozumienie na twarzach studentów. – Podobnie i w tym przypadku, gaz ma za zadanie sparaliżować ciało konsumenta, chociaż chodzi tylko o paraliż zewnętrzny: a więc głowa, korpus, ręce i nogi. Oczywiście wykluczony jest jakikolwiek paraliż organów wewnętrznych.
– A jeżeli tak się zdarzy?
– Cóż… zdarzało się. No, ale przecież dlatego najpierw testujemy to na bezdomnych, a nie wypuszczamy od razu na ulicę, prawda?
Maj podszedł do mikrofonu i nacisnął guzik:
– Proszę się przygotować, zaraz zaczynamy! – powiedział do mikrofonu.
– Muszą stanąć w bezpiecznej pozycji. Bazyliszek jest ciągle dość prymitywny, a ja nie chcę, żeby się uszkodzili – wytłumaczył zdumionym studentom.
– No tak, ale jaki ma sens paraliż w przypadku reklamy?
– Oczywisty! Konsument nie może się ruszyć. Cząsteczki gazu reagują na pewną osobliwą częstotliwość fal, które są emitowane przez telebim, wyświetlający reklamowany produkt. I teraz najlepsze – mimo że całe ciało jest sparaliżowane, cząsteczki we krwi reagują na częstotliwość emisji, obracając głowę konsumenta w kierunku telebimu, tak żeby nie mógł on odwrócić wzroku!
– A ile trwa ten cały paraliż, nadmagistrze?
– O, to zależy od długości reklamy. Ale nie przekracza to zwykle dwóch, trzech minut. W końcu nie chcemy ludziom zajmować całego dnia.
Studenci skinęli głowami, gorączkowo notując w swoich tabletach, zsynchronizowanych z ich wszczepkami sensorycznymi.
– No dobra, zaczynajmy! Patrzcie i uczcie się!
Maj przekręcił starter. Przezroczysty gaz z sykiem zaczął wypełniać wnętrze szklanego pomieszczenia. Jednocześnie jedna ze ścian zmatowiała, a po chwili zajarzyła się krzykliwymi kolorami reklamy. Ludzie we wnętrzu szklanego sześcianu zamarli; niektórzy, mimo ostrzeżenia Maja, w dość nienaturalnych pozach.
Naraz ich głowy zaczęły się obracać w kierunku widu. Wszystkie umysły chciwie chłeptały teraz jaskrawy obraz płynący z telebimu. Wszystkie, oprócz jednego, którego właściciel patrzył tępym wzrokiem w obserwujących go ludzi.
– Cholera! – zaklął Maj, uruchamiając wentylację. Szybkim krokiem otworzył laboratoryjny sześcian, wszedł do środka i nerwowym ruchem poprawił niepokorną głowę tak, żeby patrzyła w odpowiednim kierunku. Zdyszany, sapiąc z wściekłości, wrócił do obserwatorium.
– To się zdarza – mruknął przepraszająco do studentów – Bazyliszek wymaga jeszcze wielu testów. Jednak poznaliście ogólną zasadę.
– Ale jaką przewagę ma ten… Bazyliszek nad hydrobitem albo treściami podprogowymi?
Maj skierował wściekłe spojrzenie na studenta, który wyrwał się z pytaniem i teraz oczekiwał odpowiedzi z zainteresowaniem wypisanym na twarzy.
– Po pierwsze – zaczął, starając się uspokoić – ludzie coraz lepiej zabezpieczają się przed hydrobitem. Na każdą metodę jego iniekcji powstają dwie inne blokujące jego działanie. Podprogowce, jak pan zauważył, też trzeba jakoś zaindukować klientowi, a kiedy jest on nieruchomy, jest to o wiele łatwiejsze. – Studenci skwapliwie pokiwali głowami.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

18 VI 2023   10:32:36

Stephensonowsko-morganowski mroczny (post)cyberpunk (z echami Dicka) wymieszany z zajdloidalnym komentarzo-ostrzeżeniem, ale zauważyć się da i spore pokrewieństwo z "Kongresem futurologicznym" wymieszanym z "Ostatnią podróżą Ijona Tichego". A na koniec jakby coś znanego ze "Star Treka". Niezły, aktualny, kawałek, choć trudno być dziś stuprocentowo oryginalnym, jak widać (to niekoniecznie jest zarzut, kto czytał moje ledwo wznowione opowiadania, wie, że nie mam prawa rzucić kamieniem ;) ).

W każdym razie - jako kontynuatorka tradycji mówienia o rzeczach ważnych, i efektowny tekst - wygląda mi "Myślogodzina" na murowanego kandydata do przyszłorocznego Zajdla (do Żuławskiego też bym ją nominował, 1. gdyby wciąż nagradzano i krótkie formy, 2. nie podchodziłbym znów, chwilowo, pod definicję czynnego pisarza).

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.