Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Pindel
‹Bestseller›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Pindel
TytułBestseller
OpisAutor pisze o sobie:
Nowotarżanin, z wykształcenia inżynier, na co dzień pracownik korporacji. Żona mówi o nim, że urodził się zbyt późno, co potwierdzają jego staroświeckie nawyki i awersja do najnowszych zdobyczy technologii. W wolnym czasie chętnie czyta, jeździ na rowerze i wędruje po górach. Pisanie jest dla niego nie tylko odprężającym hobby, ale również sposobem gospodarowania zasobami wyobraźni. Debiutował zbiorem opowiadań „Bez przebaczenia”.
Gatunekrealizm magiczny

Bestseller

« 1 2 3 4 8 »

Marcin Pindel

Bestseller

— Nie aż tak. Zresztą nieważne, powiedz lepiej, co u ciebie. Jak ci dzisiaj poszło?
Marek wypuścił ze świstem powietrze, splatając dłonie na potylicy.
— Szczerze? Nie bardzo. I chyba nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać. A jak tobie minął dzień?
Monika znowu spuściła wzrok na cebulę, wracając do jej krojenia.
— Dzwoniła Paulina, wpadną do nas z Kubą dzisiaj wieczorem. Skoczyłbyś szybko po jakieś wino i może coś słodkiego. Przepraszam, mogłam zadzwonić, ale…
Urwała, słysząc, jak Marek znowu wypuszcza powietrze. Znacznie głośniej niż przed chwilą.
— O co chodzi?
— O nic. Po prostu myślałem, że wieczorem trochę podgonię pracę nad książką. A zamiast tego czeka mnie bitych kilka godzin pasjonującej rozmowy o motoryzacji i niczym innym.
— Co miałam zrobić? Tak dawno nie widziałam się z Pauliną, że głupio mi było odmówić. I proszę cię, tym razem nie okazuj znudzenia tak ostentacyjnie.
Marek przewrócił oczami.
— Aktorstwo nie jest akurat tą dziedziną sztuki, w której najlepiej się odnajduję. Średnio mi wychodzi udawanie zaciekawienia.
— No to sam narzuć mu jakiś inny temat, zanim on na dobre rozkręci rozmowę o samochodach.
Marek uśmiechnął się krzywo.
— Wtedy to on uśnie, gwarantuję ci to. Dobra, to biegnę szybko do sklepu, zaraz będę.
— Jest jeszcze jedna sprawa. Dzwonił do mnie wychowawca Antka. Znowu wdał się w jakąś bójkę z tym Pietrzakiem. Jedno z nas ma jutro stawić się w szkole. Wolałabym, żebyś to był ty.
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI
Ilustracja: Tatsu, wygenerowane przy pomocy AI
Marek powstrzymał ciężkie westchnienie, nie chcąc wyjść na niezadowolonego ze wszystkiego. Mimo że w tym momencie właściwie był.
— Skarbie, jeśli chcę skończyć tę książkę, muszę się teraz naprawdę przyłożyć. Jeszcze ci goście dzisiaj… Potrzebuję kilku dni naprawdę intensywnej pracy. I skupienia się tylko na niej. Mogłabyś jednak ty to załatwić?
Ponieważ odpowiedź nie nadeszła, zrozumiał, że musi dać z siebie więcej, aby jakoś udobruchać żonę. Zbliżył się do niej i objął od tyłu.
— Też mam już tego dość — rzekł. — Ta książka mnie wykańcza. Ale obiecuję, że gdy już tylko się ukaże, znajdę dla was więcej czasu.
— Dla Antka. On naprawdę bardzo cię teraz potrzebuje. Jest w takim wieku, że…
— Wiem. Potrzebuje autorytetu. Ale wierz mi, takie wyskoki zdarzają się każdemu młodemu chłopakowi. A gdyby było z nim naprawdę źle, to chyba nie dotarłby do miejsca, w którym zainteresowała się nim Legia, prawda? Ciężko na to pracował.
— Tym bardziej powinien teraz uważać. Podobno obserwują jeszcze jakiegoś innego chłopaka…
Marek prychnął drwiąco.
— Kowalika? Może Antkowi buty czyścić, sam trener tak powiedział. Jest przekonany, że wybiorą naszego chłopaka.
— Obyś miał rację. Antkowi strasznie zależy na tej Legii.
— I już niedługo do niej trafi. Wyobrażasz sobie wtedy te nagłówki? „Wielka nadzieja polskiej piłki jest synem znanego pisarza”.
Choć nie mógł widzieć jej twarzy, odgadł, że właśnie się uśmiechnęła. Trąciła go łokciem, co uznał za niezawodny znak, że niewielki kryzys został zażegnany.
— Idź już po to wino, panie pisarzu — rzekła.
• • •
W nocy kolejny raz przyśnił mu się ten sen. Wszystko było identyczne jak poprzednio: ciasna kancelaria z wielkim krzyżem na ścianie oraz obrazem Jana Pawła II wiszącym tuż obok, biurko z dwoma krzesłami po obu stronach i metalowa szafka kryjącą kartotekę parafialną. Twarzy księdza nie rozpoznawał, lecz siedzącą naprzeciw niego kobietą z pewnością była Monika, mimo że znacznie starsza, z siwymi pasmami we włosach i widocznymi zmarszczkami na twarzy. Ubrana na czarno, ściskała kurczowo skórzaną torebkę, która zdawała się kryć niewiele więcej niż kopertę dla księdza. W kącikach jej oczu łzy broniły się desperacko przed spłynięciem po policzkach.
— Nazwisko zmarłego? — spytał ksiądz bez żadnego śladu emocji w głosie.
— Marek Plewa.
— Na kiedy chciałaby pani pogrzeb?
— Myśleliśmy… Myśleliśmy o czwartku.
— Czwartek, dobrze. — Ksiądz zanotował datę. — O dwunastej, dajmy na to. Życzy sobie pani, żebym powiedział o nim coś szczególnego?
— To znaczy?
Ksiądz schylił się nieznacznie, otworzył szufladę biurka i wydobył z niej plik jakichś luźnych kartek. Wszystkie były zalaminowane, musiały więc często przechodzić przez różne ręce.
— Czy zmarły miał jakieś dzieci? — zapytał ksiądz, zaczynając wertowanie pliku.
— Tak, miał syna.
— Zawód?
— Był… Był nauczycielem. Uczył języka polskiego.
— Świetnie, o nauczycielach dobrze się mówi… Był religijny? Udzielał się we wspólnocie? Chyba niezbyt go kojarzę…
— Nie, nie był specjalnie religijny.
— A więc to odpada — mruknął ksiądz, odkładając na bok jedną z kartek. — O, to będzie w sam raz!
Wyciągnął rękę, aby podzielić się z Moniką swoim wyborem.
— Co to jest? — spytała.
Tekstu nie było wiele, jedna pełna strona i jakieś trzy czwarte drugiej, w dodatku wszystko napisane dość dużą czcionką.
— To szablon mowy pogrzebowej. Oczywiście może pani dorzucić do tego swoje dwa słowa. Coś, o czym warto wspomnieć, co wyróżniało zmarłego.
— Sama nie wiem…
— Jakieś zasługi, osiągnięcia? Względnie pasje, coś, czemu oddawał serce?
Usta Moniki zacisnęły się, a oczy zaczęły biegać od lewa do prawa, dając wyraz usilnym próbom wydobycia na zewnątrz czegoś, co oddałoby ostatni hołd jej zmarłemu mężowi.
— Marek tak bardzo kochał wędkowanie… Należał do związku, brał udział w zawodach, chwalił się innym zdjęciami złowionych ryb… Proszę o tym wspomnieć, to było dla niego ważne.
Marek obudził się, ciężko dysząc. Otarł pot z czoła, przy okazji zerkając na opasający nadgarstek krokomierz; była druga dwadzieścia siedem. Rano zapewne znowu dowie się, że sypia gorzej niż jakieś siedemdziesiąt procent populacji, a aplikacja zaleci mu zrezygnować z używek i bardziej się zrelaksować.
Dobre sobie…
— Znowu ten sen? — usłyszał głos Moniki. Była całkiem przytomna.
Odwrócił głowę w jej stronę.
— Nawet nie pytaj — odpowiedział, wciąż uspokajając oddech.
Choć jego wzrok przyzwyczajał się jeszcze do ciemności, wydało mu się, że dostrzegł grymas na twarzy żony. A może nawet nie tyle dostrzegł, co go wyczuł. Zapalił lampkę stojącą na nocnej szafce.
— Co? — spytał z odrobiną pretensji w głosie.
— Nic. Po prostu chyba zbyt poważnie do tego podchodzisz.
— Do czego? Pisania? Kończy mi się czas, za chwilę wracam do pracy, a książka dalej jest w powijakach. Jak mam się nie denerwować?
Monika przekręciła się na bok, twarzą do niego i podparła głowę dłonią.
— Nie mówię o samym pisaniu. Raczej o twojej przemożnej chęci zaznaczenia swojej obecności na tym świecie. Chyba już trochę chorobliwej.
Ostatnie zdanie go podrażniło, na tyle, że uniósł się do pozycji siedzącej, a słowa odpowiedzi wystrzeliły z jego ust jak naboje z karabinu maszynowego.
— Chorobliwej? Od kiedy to chęć spełnienia własnych ambicji jest czymś złym? Mam się po prostu zadowolić tym, co już mam? A co ja osiągnąłem? Kilka opowiadań opublikowanych tu i tam to niezbyt wiele…
— Ojej, nie mówię, że ambicja jest czymś złym. Każdy, a przynajmniej większość ludzi, stawia sobie jakieś cele.
— Więc o co chodzi?
— O to, że, twoje są bardziej egzystencjalne… I wydaje ci się, że nieosiągnięcie ich pozbawia sensu całe twoje życie.
Owszem, tak było, a ponieważ w ustach Moniki zabrzmiało poniekąd jak zarzut, uniósł się jeszcze bardziej.
— A czego według ciebie miałbym pragnąć? Domu na przedmieściach z paskudnymi tujami wzdłuż ogrodzenia? Wielkiego telewizora i wygodnej kanapy, żeby każdego wieczoru komfortowo dawać się ogłupiać Netfliksowi? Tarasu z miejscem na grilla i weekendowego pochłaniania kilogramów smażonego mięsa w towarzystwie równie nijakich jak ja znajomych? — Prychnął. — Przeciętne cele klasy średniej mają być szczytem moich marzeń?
Oczy Moniki wpatrywały się w niego ze spokojem.
« 1 2 3 4 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wiatr
— Marcin Pindel

Zerwany kwiat
— Marcin Pindel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.