Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Pindel
‹Bestseller›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Pindel
TytułBestseller
OpisAutor pisze o sobie:
Nowotarżanin, z wykształcenia inżynier, na co dzień pracownik korporacji. Żona mówi o nim, że urodził się zbyt późno, co potwierdzają jego staroświeckie nawyki i awersja do najnowszych zdobyczy technologii. W wolnym czasie chętnie czyta, jeździ na rowerze i wędruje po górach. Pisanie jest dla niego nie tylko odprężającym hobby, ale również sposobem gospodarowania zasobami wyobraźni. Debiutował zbiorem opowiadań „Bez przebaczenia”.
Gatunekrealizm magiczny

Bestseller

« 1 2 3 4 5 8 »

Marcin Pindel

Bestseller

— Średnio rozgarniętej — poprawiła go. — Tak nas zazwyczaj nazywasz.
— Nie was, tylko…
— I to jest właśnie twój problem — kontynuowała, wchodząc mu w słowo. — Uważasz się za lepszego od innych. Od tych wszystkich szaraczków ledwie umiejących ulokować w czasie barok i renesans, czy wymienić wszystkie najważniejsze cechy pozytywizmu. Marzących jedynie o własnym domu z ogrodem, wakacjach za granicą każdego roku i dobrej pracy. Tobie nie wystarczy tylko żyć, ty musisz odcisnąć swoje piętno, pozostawić jakiś ślad. Bo przecież jesteś kimś więcej niż cała reszta wokół.
Marek opadł z powrotem na plecy, splatając dłonie nieco nad brzuchem.
— Nie zamierzam tego komentować! — odparł poirytowany.
— Wcale cię o to nie proszę. Jedynie o to, żebyś od czasu do czasu zszedł z wyżyn swoich ambicji na ziemię i pożył trochę życiem u boku swojej szarej, przeciętnej żony.
Zrobiło mu się głupio, bo za nic w świecie nie chciał, by choć pomyślała, że za taką ją uważa.
— Nie mów tak. Wiesz dobrze, jak jestem ci wdzięczny. Jeśli w końcu osiągnę sukces, to będzie w tym sporo twojej zasługi. To ty jesteś całym moim zapleczem.
Uniosła brwi tak wysoko, że niemal upodobniły się do łuków tworzących logo McDonald’s.
— Zapleczem, tak? No to przypadła mi bardzo ważna rola, jak mniemam.
— Tak uważam — odparł, usiłując nadać słowom jak najwięcej przekonania.
— A tobie by ona wystarczała?
Nie odpowiedział. Odwrócił głowę od żony, wyobrażając sobie gorzki uśmiech wypełzający na jej twarz.
— A dlaczego ty nie śpisz? — spytał, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
Jej kolejne słowa zabrzmiały jak atak.
— A słyszałeś, żeby Antek wrócił do domu?
— Nie, zasnąłem niemal od razu…
— No właśnie. Co cię obchodzi, że włóczy się po nocach z jakimś szemranym towarzystwem, kiedy ciebie męczy kryzys twórczy…
— Wiesz, że to nieprawda.
— Mhm.
Marek przewrócił oczami. Nienawidził, gdy w ten sposób mu odpowiadała. Znaczyło to, że jest naprawdę zła.
Naraz z klatki schodowej dobiegł ich odgłos upadających na podłogę kluczy, a chwilę później jeden z nich zaczął szturmować zamek w drzwiach.
— Pójdę mu nagadać — oznajmił Marek.
Odrzucił kołdrę, wstał, wsunął na nogi kapcie i wyszedł z sypialni. Miał nadzieję, że taką postawą udobrucha trochę Monikę.
Zamknął za sobą drzwi akurat w momencie, w którym Antkowi udało się w końcu sforsować zamek i wejść do mieszkania. Zapalił światło w korytarzu.
— O której to się wraca?
Chłopak westchnął ciężko. Oczy ledwo trzymał otwarte, a cuchnął alkoholem gorzej niż niejeden menel.
— S-sorry, tato, pr-próbowałem wejść po cichu…
— Możesz wchodzić głośno, byle tylko o normalnej porze. Znowu się szlajałeś z tym Łysym? I tym, jak mu tam… Baniakiem?
— Baryłą…
— Ta, świetne towarzystwo. Co tam u nich? Wybrali już studia?
— Tato, przestań — rzekł Antek. Zastygł na chwilę, lekko się kołysząc, po czym nagle zakrył usta dłonią. — Chyba… Chyba mi n-niedobrze.
— Może mi jeszcze powiesz, że piłeś, co?! — krzyknął Marek, przepuszczając go w korytarzu. Chłopak dopadł toalety, w ostatniej chwili zdążył unieść klapę i zwymiotować. — Jutro masz trening, zapomniałeś? Świetnie będziesz na nim wyglądał!
— D-daj mi… spokój… P-poradzę sobie — wydusił Antek w przerwach między kolejnymi salwami.
Marek wykrzywił tylko usta w nieprzyjemnym grymasie i pokiwał sceptycznie głową, czego Antek z wiadomych względów nie dostrzegł. Mógł w tej chwili zrobić coś więcej poza przyglądaniem się temu żałosnemu widokowi? Nie pochwalał zachowania syna, ale też i nie był na tyle stary i zramolały, żeby nie pamiętać, jak sam zachowywał się w jego wieku.
Zamknął drzwi toalety, zapewniając synowi odrobinę prywatności w tej wstydliwej chwili, choć, prawdę mówiąc, wątpił, by szczególnie mu teraz na niej zależało. Odwrócił się na pięcie, aby wrócić do sypialni, gdy naraz ukłuła go pewna myśl.
Nie lekceważ tak tego. On ma coś więcej do stracenia niż ty, gdy byłeś nastolatkiem. Nie osiągnie tego bez poświęcenia i dyscypliny.
To prawda, przyznał w duchu Marek. I porozmawiam z nim poważnie na ten temat. Jutro. Lub po prostu w ciągu najbliższych dni. W każdym razie nie teraz. Teraz to nie ma sensu, i tak nie zapamiętałby naszej rozmowy. Prawdopodobnie nawet nie zrozumiałby tego, co mam do powiedzenia. A poza tym sam potrzebuję nabrać sił.
Inaczej nigdy nie skończę tej książki.
• • •
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI
Ilustracja: Tatsu, wygenerowane przy pomocy AI
Następnego dnia nie napisał prawie nic. Przez pierwsze dwie godziny raz po raz zaczynał stukać w klawiaturę, by po chwili potraktować całość backspacem. Gdy tylko zdał sobie sprawę, że nie posunie fabuły naprzód, postanowił przynajmniej przyjrzeć się temu, co już miał.
A miał kupę zwykłego pisarskiego gówna, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Dlatego teraz, gdy na zewnątrz było już zupełnie ciemno, a wskazówki zegara powoli zbliżały się do dziewiątej, siedział w swojej ulubionej knajpie na rynku — „Spiżarni” — z wolna godząc się z tym, że kilka opowiadań opublikowanych w różnych magazynach i antologiach stanowi kres jego możliwości. Proces ten był bolesny, wymagał więc znieczulenia w postaci półlitrowej butelki „Stocka”, z którą Marek w samotności się zmagał.
Był w tak podłym nastroju, że drażniło go nawet niewyraźne odbicie własnej twarzy w oknie, przy którym siedział. Wydawała się do bólu przeciętna; krótka, zadbana broda, brązowe, zaczesane w tył i wycieniowane na skroniach włosy i żywe, niebieskie oczy. Z pozoru nie miał się czego wstydzić, ale czy nie tak właśnie wyglądały miliony dzisiejszych mężczyzn po czterdziestce? Wszyscy uśmiechnięci, wysportowani, dobrze ubrani i jednakowo nijacy.
Kurwa!
Nalał sobie do szklanki, kątem oka łowiąc jakąś znajomą twarz.
— Jego tu jeszcze tylko brakowało — mruknął do siebie na widok Grześka, dawnego kolegi jeszcze z podstawówki. — Choć jeśli mam się przy kimś dowartościować, to chyba tylko przy nim.
Łysiejący mężczyzna zauważył, że Marek chwilowo zawiesił na nim spojrzenie i najwyraźniej uznał to za zaproszenie, bo wstał od swojego stolika.
— Hej Marek! — zawołał, wyciągając dłoń, aby się przywitać. — Kopę lat! Mogę się dosiąść?
— Skoro już wstałeś…
Grzesiek wyraźnie się onieśmielił.
— Nie chcę ci przeszkadzać, jeśli…
— Daj spokój Grzesiek, przecież żartuję. Siadaj! Co tam u ciebie?
Zapytał, bo tak się zwyczajowo robiło, ale pewne wieści dotyczące Grześka jakiś czas temu już do niego doszły. Jakim cudem ten nieśmiały, łysiejący gość z brzuchem napierającym na guziki taniej koszuli, wciąż mieszkający z matką i parający się jakąś marnie płatną pracą zdobył w końcu serce ich szkolnej koleżanki, do której wzdychał od trzydziestu lat? I to takiej, do której nawet Marek nie próbowałby teraz wystartować, choć z kobietami radził sobie zawsze całkiem nieźle? Nigdy by w to nie uwierzył, ale każdy, kto mu o tym donosił, zaklinał się, że to prawda.
— A, po staremu… — odparł Grzesiek.
— Słyszałem, że spotykasz się z Sylwią…
Przez twarz Grześka przemknął jakiś cień. Ujął swoją szklankę obiema dłońmi i wbił w nią spojrzenie.
—N-nie, to już nieaktualne.
— Przykro mi — powiedział Marek, choć wcale nie było to zgodne z prawdą; wręcz przeciwnie, poczuł pewną satysfakcję z niepowodzenia kolegi.
— Nie pasowaliśmy do siebie — wyjaśnił krótko Grzesiek. — Powiedz lepiej, co u ciebie? Słyszałem, że piszesz jakąś książkę.
Patrząc w te nieszczęśliwe oczy, w których porażka, mimo że na moment wyparta, znowu mościła sobie wygodne miejsce, Marek poczuł się na tyle komfortowo, że aż zapragnął podzielić się z kolegą całą swoją frustracją.
— „Piszę” to stanowczo zbyt mocne określenie. Raczej próbuję pisać.
— Nie idzie?
— Ostatnio wręcz się cofa. Mam czas do końca wakacji, jeśli mi się nie uda, to we wrześniu „witaj szkoło!”.
— No… Ale praca w szkole też jest przecież dobrym zajęciem.
Marek prychnął drwiąco.
« 1 2 3 4 5 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wiatr
— Marcin Pindel

Zerwany kwiat
— Marcin Pindel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.