Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dawid Zieliński
‹Głęboki Grób›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorDawid Zieliński
TytułGłęboki Grób
OpisAutor pisze o sobie:
Z wykształcenia inżynier okrętownictwa, z serca i duszy – pisarz. Pisaniem zajmuję się od 10 roku życia, ale na poważnie zacząłem robić to dopiero kilka lat temu – z mniejszymi bądź większymi sukcesami. Do tej pory udało mi się opublikować kilka swoich opowiadań w magazynie „Fahrenheit”. Niniejsza publikacja na łamach „Esensji” jest już drugą. Staram się tworzyć klasyczną literaturę grozy, osadzoną w naszej codziennej rzeczywistości, rzadziej science-fiction czy fantasy.
Gatunekgroza / horror

Głęboki Grób – część 1

« 1 2 3 4 5 14 »

Dawid Zieliński

Głęboki Grób – część 1

Oliwia uniosła brwi i wciągnęła głęboko powietrze, przeczuwając już zapewne, w którą stronę zmierza rozmowa.
– Nie bardzo rozumiem – odparł Janusz Jarosz, nieco zbity z tropu.
Karol potarł niepewnie czoło, ale było widać, że wpadł w rodzaj osobliwego uniesienia, jak człowiek, którego poproszono o powiedzenie paru słów na temat swej największej, niemal życiowej pasji.
– Jeśli powiem ci, abyś wyobraził sobie zapełniony ludźmi park w środku lata, co zobaczysz w swojej wyobraźni? Pewne elementy będą stałe, jak na przykład drzewa, może sadzawka, bądź nawet staw. Ale reszta pojawi ci się przed tymi wewnętrznymi oczyma, o których mówię, zupełnie przypadkowo – zobaczysz nieokreśloną liczbę ludzi, których zachowanie będzie różne, od zwykłego siedzenia na trawie przy pikniku do spacerów z dziećmi bądź ukochanymi. Te obrazy pojawią się bez twojego udziału. Po prostu tam będą, jakby były od zawsze. Przez moment spojrzysz w świat, który żyje gdzieś poza naszą zdolnością pojmowania. Owszem, od tego momentu będziesz mógł zmienić go w dowolny sposób, dodając ptaki na niebie czy łabędzie na wodzie, ale jego podstawowa struktura pozostanie nietknięta. Dla tego świata będziesz najprawdziwszym bogiem.
Karol mówił teraz z pełnym entuzjazmu zapałem, gestykulując z werwą i spoglądając to na publiczność, to znów na zdezorientowanego zupełnie Jarosza.
– Spoglądasz na ten świat z boku, przyglądasz mu się jak przez małe okienko w jakichś olbrzymich drzwiach. I zastanawiasz się: a co jeśli ten świat jest prawdziwy? Jeśli to, co nazywamy wyobraźnią, to tak naprawdę potajemne zakradanie się do innej rzeczywistości? Żyje ona gdzieś w nas, na wyciągnięcie ręki, razem z innymi ludźmi, którzy też mają swoje pragnienia, marzenia, ambicje… i nie zdają sobie sprawy z tego, że ktoś zupełnie przypadkowo manipuluje ich istnieniem. Uznają to za przejaw opatrzności czy losu.
Karol przerwał na moment, robiąc efektowną pauzę i niemal wyprostował się w swym fotelu.
– Nasuwa się w tym momencie jedno, bardzo istotne pytanie – podjął na nowo, patrząc tym razem na zebraną w studiu publiczność. – Czy te drzwi, przez które zaglądamy w ów świat, dałoby się otworzyć? Czy dałoby się przekroczyć ten magiczny, ukryty gdzieś w nas próg i wejść w świat, który podlegałby tylko naszej woli? Jak żyłoby się w miejscu, gdzie wszystko mielibyśmy na wyciągnięcie dłoni? Moglibyśmy wykreować w nim swoich przyjaciół, współmałżonków, dzieci wedle naszego gustu, bo w chwili, kiedy tylko pomyślelibyśmy o nich, pojawiliby się obok nas. I zaczęli żyć własnym życiem.
Gospodarz programu chciał coś wtrącić, ale Karol jakby tego nie dostrzegał. Pochłonięty był całkowicie swoim wywodem jak nauczyciel akademicki przed grupą zainteresowanych słuchaczy.
– I teraz pojawia się drugie pytanie, znacznie ciekawsze od poprzedniego. Jeśli stworzylibyśmy sobie w tym świecie dowolnych ludzi, to czy mogliby oni zejść do naszego świata tak samo, jak my dostaliśmy się do ich? Drzwi prowadzą przecież w obie strony. Teoretycznie nie powinniśmy więc wykluczać takiej możliwości. A co jeśli to oni pierwsi… – tu Karol odwrócił się z powrotem w stronę Janusza Jarosza i zamarł w pół słowa, widząc nieudolnie skrywane zakłopotanie malujące się na twarzy prowadzącego; dopiero teraz, siedząc w kuchni, Karol zdał sobie w pełni sprawę, że gospodarz wygląda jak ktoś, komu obwieściło się właśnie, że Ziemia jednak jest płaska i podtrzymywana przez czwórkę słoni.
W studiu zapadła na kilka długich chwil ciężka cisza, w czasie której nikt się nie odezwał, a Karol opadł z powrotem na fotel i wbił wzrok w swoje dłonie. „Pomyślałem sobie chyba wtedy, że dobrze by się stało, gdyby to oparcie się rozstąpiło i pochłonęło mnie całego” – przebiegło przez myśl Karolowi z kuchni. Zerknął ukradkiem na Oliwię, ale z jej napiętej, skupionej twarzy trudno było coś odczytać. Wpatrywała się sztywno w ekran, jakby przygotowując się na dalsze pogorszenie sytuacji.
– Ale to tylko tam takie moje małe przemyślenia – burknął usprawiedliwiająco Karol w studio, a zaraz potem dodał szybko, jakby nagle coś przyszło mu do głowy: – Wstęp do jednej z przyszłych książek.
Janusz Jarosz odchrząknął coś niewyraźnie, poprawił leżące na blacie biurka papiery i wyprostował się.
– Oto człowiek, który żyje swoją pasją – rzekł z uśmiechem zbyt mocno wymuszonym, aby kogoś nabrać. – I za to należą mu się brawa, to przecież sztuka.
Kiedy publiczność z wahaniem zaczęła bić brawo, Oliwia jakby się nieco rozluźniła.
– Obrócił to w żart – stwierdziła w końcu, a w jej głosie pobrzmiewała nuta ulgi. Popatrzyła na niego; przez chwilę bał się, ze dostrzeże w jej spojrzeniu coś, co mu się nie spodoba, jakiś skrywany nieumiejętnie wyrzut czy może pretensję, jednak w migdałowych oczach Oliwii była tylko pocieszająca łagodność. – Przyznaję, troszkę narozrabiałeś, ale na pewno nie na tyle, żeby tak się tym przejmować, głuptasku.
W ciągu minionych lat, kiedy to z uporem piął się po drabinie kariery, krocząc od jednego sukcesu do drugiego i udzielając niezliczonej ilości mniejszych bądź większych wywiadów, Karol usłyszał już chyba wszelkie możliwe pytania, jakie tylko można było mu zadać. Wśród kanonu tych najczęstszych, często nawet już irytujących swoją powtarzalnością (do nich należało też to sztandarowe o źródło pomysłów), było: „Dlaczego zajął się pan akurat literaturą grozy?”. Oliwia twierdziła, że nie ma w nim żadnej ukrytej drwiny, że to tylko daje o sobie znać jego „malutka paranoja”, ale on i tak wiedział swoje. Równie dobrze mogliby przecież otwarcie zapytać go, dlaczego wypisuje takie potworne, chore rzeczy, rodem z koszmarów szaleńca, zamiast ukryć je gdzieś przed światem i nigdy nikomu nie pokazywać. Mogliby zapytać wprost, czy jego zdaniem człowiek tworzący takie opowiastki, pełne makabrycznych i brutalnych scen, czy taki ktoś może uchodzić za osobę zupełnie normalną. Widział te myśli w ich oczach, czytał je jak w otwartej księdze i chociaż Oliwia przekonywała go wielokrotnie, że to wszystko to tylko jego nieuzasadnione obawy, Karol śmiertelnie bał się momentu, w którym oskarżenia takie zacznie dostrzegać także u mijanych, postronnych osób, w sklepach, kinach czy na stacjach benzynowych. Tylko niezwykle szczęśliwemu zrządzeniu losu (oraz zręcznym zabiegom Oliwii i Szymona) mógł przypisać fakt, że jego pobyt w wojewódzkim szpitalu psychiatrycznym przed dwoma laty nie przedostał się do gazet. Gdyby to wypłynęło, przekreśliłoby wszystko, co osiągnął do tej pory. Nawet teraz zdarzały się dni, kiedy budził się rano zlany zimnym potem i przerażony do granic, że to właśnie dziś w porannej prasie ujrzy krzykliwy nagłówek, wygrzebujący z przeszłości brudy, które za wszelką cenę starał się ukryć.
A kiedy trzy dni temu udzielał wywiadu Januszowi Jaroszowi przez jedną, krótką chwilę stracił kontrolę nad swoimi słowami, wierząc, że to, co zamierza powiedzieć, zabrzmi po prostu ciekawie. W rzeczywistości dał niepodważalny dowód na to, że święcie wierzy we wszystko, co wypisuje, a Jarosz wcale nie obrócił tego w żart. „On żyje swoją pasją”. Czy ten cholerny dziennikarz mógł w bardziej dosadny sposób pokazać, co o nim myśli? I co powinni myśleć o nim inni? Wychodząc ze studia Karol nie spojrzał nawet na chwilę w stronę publiczności. Za bardzo obawiał się tego, co mógł zobaczyć na ich twarzach.
– Chciałem zakazać emisji tego programu, ale mi się nie udało – powiedział niewyraźnie. – Jedyne, z czego się cieszę, to fakt, że obiecali o tym nie wspominać. To już byłaby zupełna katastrofa.
Oliwia, która już jakiś czas temu także posadziła Weronikę na podłogę kuchni – razem z siostrą grały teraz w jakąś dziwaczną grę z użyciem swoich pluszowych zabawek, której zasady tylko one zdawały się rozumieć – podeszła do niego i siadając mu na kolanach, objęła ramionami za szyję.
– Słoneczko ty moje, uwierz mi – rzekła całując go w ucho, co zawsze wprawiało go w dobry nastrój – naprawdę nie wyglądało to tak strasznie, jak ci się wydaje. Niepotrzebnie gryzłeś się przez te ostatnie dni.
– Tak, ale… ale ty jesteś moją żoną i znasz mnie najlepiej. A wszyscy ci, którzy teraz widzieli ten program, gotowi są pomyśleć, że ten znany pisarz horrorów, Karol Wroński, istotnie ma nierówno pod sufitem. Ludzie, trzymajta się od niego z daleka.
Oliwia westchnęła, wiedząc już, że w ten sposób nic nie zdziała. Zmierzwiła mu włosy, pocałowała raz jeszcze, tym razem w usta i wstała.
– Przekonasz się dziś na spacerze, że mam rację – powiedziała. – Sąsiedzi oglądali z pewnością ten program i nikt nie będzie patrzył na ciebie jak na szaleńca. Musisz w to tylko uwierzyć. Powiedz, ufasz mi, prawda?
– No przecież wiesz, że tak. Skąd to pytanie?
– Więc skoro mi ufasz, to przestaniesz się tym przejmować. To rozkaz żony, który masz wykonać – uśmiechnęła się i mrugnęła do niego.
« 1 2 3 4 5 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Manuskrypt
— Dawid Zieliński

Pewne formy zła
— Dawid Zieliński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.