Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dawid Zieliński
‹Głęboki Grób›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorDawid Zieliński
TytułGłęboki Grób
OpisAutor pisze o sobie:
Z wykształcenia inżynier okrętownictwa, z serca i duszy – pisarz. Pisaniem zajmuję się od 10 roku życia, ale na poważnie zacząłem robić to dopiero kilka lat temu – z mniejszymi bądź większymi sukcesami. Do tej pory udało mi się opublikować kilka swoich opowiadań w magazynie „Fahrenheit”. Niniejsza publikacja na łamach „Esensji” jest już drugą. Staram się tworzyć klasyczną literaturę grozy, osadzoną w naszej codziennej rzeczywistości, rzadziej science-fiction czy fantasy.
Gatunekgroza / horror

Głęboki Grób – część 1

« 1 2 3 4 5 6 14 »

Dawid Zieliński

Głęboki Grób – część 1

Roześmiał się, chociaż jeszcze chwilę temu od takiej reakcji dzieliły go całe lata świetlne. Jeśli Oliwia istotnie miała rację… czyżby naprawdę za bardzo wziął to wszystko do siebie? Czy to było takie proste?
Oliwia tymczasem wróciła na swoje miejsce i spojrzała ponownie na ekran. Ta część programu, w której wywiadu udzielał sam Karol, zakończyła się chwilę temu i Jarosz rozmawiał już z kolejnym gościem, aktorem Jakubem Kurskim, zaproszonym do programu razem z Karolem, ponieważ grał główną rolę w ekranizacji jego przedostatniej książki, Mrocznej materii. Karol wciąż był w studiu i chociaż sprawiał wrażenie wytrąconego z równowagi, uczestniczył nadal w dyskusji, lecz oczywiście w nieco mniejszym stopniu. Wyrażał właśnie swoje niezadowolenie postacią filmu; książka opowiadała bowiem o samotnym człowieku, który z czasem odkrywa w sobie umiejętność dowolnego wpływania na wszelką materię, dlatego że – jak okazuje się w finale – bohater był genetycznym tworem tajnej korporacji, zamierzającej pobudzić do aktywności uśpione obszary ludzkiego mózgu. Niestety film okazał się zwykłym fajerwerkiem efektów specjalnych, gdzie z postaci zastraszonego, wyrwanego z rzeczywistości mężczyzny zrobiono komiksowego superbohatera zbawiającego po raz kolejny świat.
Po pokazie premierowym filmu Karol oświadczył, że od tej chwili będzie staranniej sprzedawał prawa do kolejnych książek (a zgłosiło się do niego już niemałe grono producentów, wietrzących łatwy łup).
Karol wstał i pocałował Oliwię w czubek głowy.
– Wystarczy tego dobrego. Zmykam na górę zarobić trochę na chleb. Gdyby dziewczynki nie dawały ci żyć, zawołaj.
– W porządku, ale dam sobie z nimi radę. Magda powinna się przecież zjawić lada chwila.
– Ona dziś pracuje? Tracę chyba poczucie czasu przez tę powieść. Ale może dzięki temu pisze mi się ją tak dobrze.
– Wieczorem przeczytam, co tam napłodziłeś. A do Edyty zadzwonię w południe, powinni być już w domu.
– Pozdrów ich ode mnie – rzucił, będąc już w korytarzu, a potem ruszył do swego gabinetu na piętrze domu, gdzie oczekiwał już na niego cierpliwie inny świat.

2.
„Wszystko będzie dobrze. Obiecuję”.
Ze wszystkich kłamstw, jakie zdarzyło mu się wypowiedzieć w swoim życiu, to było najtrudniejsze. Po części dlatego (może nawet głównie dlatego), że kłamanie osobie, którą się kocha i to z wzajemnością, było zbrodnią okrutną i nieuczciwą, a po części dlatego, że przecież sam także musiał w nie uwierzyć… a to już nie było takie proste. Przekonanie Oliwii, że jego nocny pobyt w pokoju – w t y m pokoju – był tylko jednorazowym incydentem, pierwszym i ostatnim od czasu tych koszmarnych kilku miesięcy sprzed dwóch lat, przyszło mu w gruncie rzeczy łatwiej, niż się tego początkowo spodziewał; czuł się potwornie z powodu tak niewybaczalnego wykorzystania zaufania żony, ale sytuacja tego wymagała, więc jakoś to przełknął. Pierwszy punkt mógł zatem już odhaczyć. Z drugim pójdzie dużo trudniej. Jeśli w ogóle pójdzie.
Powoli wchodził po wyłożonych miękkim dywanikiem schodach, czując jak każdy krok zwiększa napierający mu na klatkę piersiową ciężar. W miarę zmniejszania się odległości dzielącej go od piętra (od „tego pokoju”), dźwięki włączonego w kuchni telewizora cichły i oddalały się od niego, wypierane stopniowo przez coś innego, bardziej nieuchwytnego… coś, co pulsowało na górze równym, niezdrowym rytmem, zaledwie kilka metrów przed nim. Obecność, którą ostatni raz czuł tak dawno temu, że niemal – NIEMAL – zdołał o niej zapomnieć, w niepojęty sposób zdołała go odnaleźć przez czas i przestrzeń. Czuł trawiący ją gniew, furię rozsadzającą jej eteryczną, nienamacalną powłokę, coraz silniej przenikającą jego ciało na wskroś jak rozżarzone ostrze.
Zatrzymał się u szczytu schodów. Korytarz rozchodził się tu w dwie strony; po prawej łamał się i biegł dalej w głąb domu, tworząc tym samym kształt litery „L”, po lewej zaś…
Po lewej wieńczyły go pokryte odchodzącymi płatami starej farby drzwi, uchylone teraz na nieznaczną odległość. Karol, przełamując wewnętrzny opór i wstręt, spojrzał w tamtą stronę. Przez kilkunastocentymetrową szparę widział zaciemniony fragment popękanej ściany i zakurzonej, betonowej podłogi, a nieco dalej fragment jedynego w tym pomieszczeniu, niewielkiego okna. Nie miało szyb; Karol wybił je dawno temu gołymi dłońmi, łudząc się, że może w jakiś sposób zmusi to ich, by w końcu zamilkli. Obecnie cztery poziomo przybite deski odcinały to miejsce od świata zewnętrznego, a we wpadających przez szczeliny między nimi, nikłych promieniach dziennego światła tańczyły drobinki kurzu.
Karol wpatrywał się w uchylone drzwi pełnym napięcia wzrokiem, czując jak cisnący go gdzieś pod żebrami ciężar z wolna odbiera mu oddech. Czoło pokryły mu kropelki zimnego potu. Zacisnął usta, aż stały się tylko białą, niewyraźną kreską na bladej twarzy, walcząc z samym sobą, by nie przedostały się przez nie słowa, które nigdy nie powinny zostać wypowiedziane. Wiedział, że musi ruszyć dalej, do gabinetu, i skupić się na pisaniu, że to jest najlepsze, co może zrobić, ale nic nie mógł na to poradzić. Stał jak sparaliżowany.
– Czego… czego znowu ode mnie chcecie? – wyszeptał, boleśnie przegrywając trawiącą go w środku duszy walkę.
Chociaż wytężał słuch, nie doczekał się odpowiedzi.
Tym razem.

3.
W pierwszej chwili, kiedy dostrzegł ją kątem oka, zamierzał zupełnie ją zignorować, pogrążony w natłoku myśli. Potem jednak zatrzymał się w połowie kroku i z dłonią opartą na okrągłej klamce drzwi swego gabinetu odwrócił głowę, marszcząc brwi.
Ciemna, nierówna plama o lekko żółtawych krawędziach przypomniała nieco ślad po przecieku wodnym i najprawdopodobniej tym właśnie była. Co prawda nie miał pojęcia, czy ponad sufitem piętra jego domu biegły jakieś rurociągi, ale przecież nie było to wykluczone. Plama znajdowała się po przeciwnej stronie do jego gabinetu i z sufitu schodziła nieco na ścianę, burząc jednolitą biel kwiecistej tapety dosyć szerokim, wilgotnym śladem.
Nie potrafił powiedzieć, jak dawno temu pojawiła się ta plama, ale sądząc po jej wielkości, musiało to być jakieś kilka godzin temu. Najpewniej w nocy, kiedy on… Zresztą nie to było teraz najważniejsze; chwilowo nie miał głowy do tego typu spraw. Odnotowując sobie w pamięci, by zająć się nią w wolnej chwili, wszedł do gabinetu i pospiesznie zatrzasnął za sobą drzwi.

4.
Ciężkie, pordzewiałe drzwi wiekowej windy zgrzytnęły i otworzyły się. Dźwięk ten rozszedł się drażniącym uszy echem po zaniedbanym korytarzu podrzędnego hoteliku, jakim niewątpliwie był „Robis”. Policjant siedzący na krześle przy drzwiach do pokoju 307 podniósł głowę znad czytanej gazety i obrzucił uważnym spojrzeniem kobietę, która wyszła z windy. Była wysoka, nawet bardzo, atrakcyjna i szczupła, ubrana w brązowe, wąskie dżinsy i skórzaną, czarną kurtkę. Szła energicznym, pewnym siebie krokiem, postukując rytmicznie obcasami. Kiedy zbliżyła się do niego, zauważył w jej ciasno spiętych, lśniących, hebanowych włosach kontrastujące jasne pasemko, tuż nad prawym uchem.
Wstał, żeby zagrodzić jej drogę. Chyba się tego nie spodziewała albo była zamyślona, bo niemal na niego wpadła. Zaraz potem spiorunowała go wzrokiem znad ciemnych szkieł przeciwsłonecznych okularów.
– Przepraszam, ale tam nie można wchodzić – zaczął, starając się nadać swojemu głosowi stanowczy, stosowny do noszonego munduru ton. „Kurde, ale sztuka”, przemknęło mu jeszcze przez głowę, zanim zdążył wypowiedzieć kolejne zdanie wyćwiczonej przed lustrem formułki: – To miejsce przestępstwa i osobom postronnym…
– Jesteś tu nowy, prawda? – przerwała mu ostro; twarz miała kamienną, jakby wyciosaną z jednego kawałka skały. W mig pojął, że zrobił coś nie tak. Odruchowo uśmiechnął się niepewnie, przepraszająco.
Niecierpliwym gestem sięgnęła do wewnętrznej kieszeni długiej kurtki (kiedy rozchyliła jej poły stwierdził, że kobieta ta ma najwspanialszą parę bujnych cycków, jaką w życiu widział, wręcz proszącą się o uwolnienie spod bawełnianej koszuli) i wyciągnęła portfel. Wymownie podsunęła mu pod twarz jedną z zakładek.
Zbladł, gdy zobaczył widniejącą za folią legitymację.
– Przepraszam… – zająknął się, trąc w zakłopotaniu spoconymi dłońmi o spodnie. – Przepraszam najmocniej, pani porucznik…
Westchnęła tylko ciężko z politowaniem i bez wdawania się w dłuższe dyskusje obeszła go, zanim zdążył wyrwać się z paraliżu i ustąpić jej drogi. Pchnęła drzwi pokoju 307…
Karol przerwał pisanie i opadł na oparcie fotela. Raz jeszcze przeczytał kilka ostatnich zdań, w zamyśleniu obracając palcami długopis. Zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby włożyć tu w usta seksownej pani porucznik jakiejś celnej riposty pod adresem niedoświadczonego policjanta. Czegoś w stylu: „Zapamiętam sobie ciebie, funkcjonariuszu” albo może coś o marnej ostatnimi czasy selekcji kandydatów na stróżów prawa. Nie chciał, by główna bohaterka jego najnowszej powieści uchodziła za małomówną, chociaż – musiał przyznać – na swój sposób pasowałoby to do jej postaci. Z drugiej jednak strony zależało mu przecież, żeby czytelnicy polubili ją tak jak on, a karcenie za małe nieporozumienie policjanta, który po prostu wykonywał swoje obowiązki, mogłoby pokazać ją w niekorzystnym świetle. Po namyśle uznał, że najlepiej pozostawić ten fragment bez zmian; może tylko należałoby nieco poprawić rytm zdań, ale tym zajmie się już podczas przepisywania tekstu na komputerze.
« 1 2 3 4 5 6 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Manuskrypt
— Dawid Zieliński

Pewne formy zła
— Dawid Zieliński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.