Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eryk Remiezowicz
‹Dwie bitwy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorEryk Remiezowicz
TytułDwie bitwy
OpisZ okazji niedawnej premiery filmu „Wiedźmin”, zapraszamy do bloku poświeconego temu tematowi.
Gatunekfantasy, humor / satyra

Dwie bitwy

« 1 2 3 4
Keira powiodła je na niewielkie wzgórze. Powiodła ręką dookoła, pokazując zalety stanowiska.
– To będzie idealne miejsce, drogie panie. Jesteśmy na niewielkim wzniesieniu za zasłoną z krzaków. Jesteśmy w stanie obserwować całe pole bitwy, będąc przy tym niewidzialne.
– Jak się nazywa ta wioska? – spytała Francesca pokazując przed siebie.
– Chyba Brenna – odparła Keira.
– No, zaraz się tu rzeczywiście zacznie palić – stwierdziła Francesca nieprzyjemnym tonem.
Filippa wyciągnęła lunetę i rozejrzała się dokładnie po polu walki. Oceniła szyk królewskiej armii, a następnie zaczęła się przyglądać szeregom cesarskich. Stali. Cały czas stali.
– Francesca, wzięłaś od pani Assire matrycę Coehoorna?
– Owszem, a co?
– Skoncentruj się na nim. Nie rozumiem dlaczego jeszcze stoją. Już dawno powinni polecieć radośnie do boju.
• • •
– Poruczniku de Renne! Jeżeli jeszcze raz usłyszę o czekaniu na posiłki czy też o wywabianiu Nordlingów z pozycji obronnych, to pomimo pańskich koneksji każę pana związać i odwieźć pod Mayenę! To już zakrawa na tchórzostwo! Ma pan zameldować się teraz w swojej brygadzie! I lepiej będzie dla pana, żeby pan dziś dobrze walczył!
Menno popatrzył na swoich dowódców. Na wszystkich twarzach widniało jedno i to samo pytanie.
– Nic nie mówicie, ale pytacie, kiedy rozkażę poczynać, prawda? Już mówię. Atak rozpoczniemy gdy tylko wrócą patrole. Nim uderzymy, muszę wiedzieć co jest za tymi wzgórzami na północy.
• • •
– Cwana bestia, ten nasz marszałek. Gdzie te patrole? – spytała Keira.
Filippa pokazała ręka i podała jej bez słowa lunetę. Gorzko żałowała teraz, że nie pomyślała o wzięciu większej ich ilości. Żadna z nich nie miała nigdy wcześniej kontaktu z dowódcami patroli, wobec czego czar mogły rzucać wyłącznie widząc rysy twarzy oficera. Luneta była jedna i oficer mógł być tylko jeden. Wszystkie to rozumiały.
– Który ma największe szanse na odkrycie Blenckerta? – spytała Margarita.
– Chyba ten drugi od lewej, na siwku – powiedziała Keira nie odrywając oka od lunety.
– Dobrze Keira, bierz się za niego – warknęła Filippa. – Najlepsza jesteś w te klocki.
• • •
Lamarr Flaut bał się.
• • •
– Dobra robota Keira – pochwaliła Margarita. – Masz do tego talent, dziewczyno. Teraz musimy zabrać się za morale naszych chłopców. Robimy czworokąt. Keira nadaje kierunek, ja tworzę podstawę.
Wszystkie czarodziejki usiadły. Keira patrzyła przed siebie na pole bitwy, zwrócona plecami do Margarity. Ta trzymała w lewej dłoni prawą dłoń Franceski, a w prawej lewą dłoń Filippy. Dwie czarodziejki siedzące na bokach czworokąta położyły wolne dłonie na ramionach Keiry.
– Gotowe – Margarita mówiła jak zwykle, spokojnie i z opanowaniem. Filippa zazdrościła jej. Sama miała ochotę krzyczeć. – Zaczynajmy w imię Matki.
• • •
Pod ciosami halabard, berdyszów i bojowych cepów załamali się pancerni pierwszej linii. Kawalerzyści dywizji Alba zaczęli umierać.
• • •
– Załamał się szyk koło Złotego Stawu! -stęknęła Keira. Margarita poczuła wzbierającą w młodej czarodziejce panikę.
– Nie poddawaj się Keira, walcz, może jeszcze wytrzymają! – Umysł rektorki Aretuzy pracował jak szalony. – Zostaw krasnoludów, na nich magia działa słabo! Odwróć czar i skieruj go na Nilfgaard! Ja na moment zatrzymam w sobie całą energię! Już!
Margarita odchyliła głowę, z nosa i przygryzionych warg pociekła krew. Keira wrzasnęła triumfalnie. Brzmiało to jak wilcze wycie, ale odniosło skutek. Przez czworokąt popłynęła znowu moc.
• • •
Ten czworobok idzie, równy, zwarty, pawęż przy pawęży. Idzie i pcha przed sobą elitarną dywizję „Ard Feainn”.
• • •
Redania! Redania nadciąga! – ryknął de Ruyter.
• • •
– Zmniejsz nacisk, Keira. Francesca, Filippa, odetnijcie trochę mocy. Bitwa się jeszcze nie skończyła. I jedni i drudzy mają jeszcze odwody – Margerita pozwoliła sobie na chwilkę rozluźnienia. Zmniejszony przepływ mocy działał cudownie kojąco.- Zamiast się rozejść, rzucą się pewnie na siebie jeszcze raz. Zaczynam cię rozumieć, Filippa. Mężczyźni są nie do wytrzymania.
• • •
– Nauzicaa i Siódma, przyszedł wasz czas! Panie de Wyngalt – marszałek odwrócił się. – Idziemy do szarży razem z Siódmą Daerlańską.
„W końcu. Rozstrzygnę tę bitwę własnymi rękami” – pomyślał marszałek Coehoorn. Rozpierała go radość, jakiej już dawno nie doznawał.
• • •
– A nie mówiłam! Keira widzisz tych pikinierów? – wszystkie czarodziejki zaczęły oddychać głębiej, szykując się na następną rundę walki z przepełniającą je mocą.
– Widzę – Keira garbiła się. Na plecach miała obfite plamy potu. Żadna z czarodziejek nie widziała wyrazu jej twarzy, ale Margarita słyszała w jej glosie zawziętość i nienawiść. To była dobra wróżba.
– Kieruj się na nich. Dziewczęta, teraz zwiększamy delikatnie nacisk . Najsilniej uderzamy podczas zderzenia obu linii, a potem dajemy z siebie wszystko. I niech się dzieje co chce.
• • •
– Stać twardo! – ryknęli jednym głosem pikinierzy. – Stać jak mur! Zwierać szyk!
• • •
Keira rozwiązała czworokąt.
– Królewscy już ich opasali. Nie mają dokąd spierdalać. Dajcie znak Triss, niech otworzy ten cholerny teleport. Muszę się umyć.
Popatrzyła na poplamioną potem jedwabną bluzkę.
– I przebrać- dodała.
Margarita otworzyła wiszący na szyi wisiorek i wyszeptała z ulgą prośbę Keiry. Po chwili pojawił się przed nimi lśniący krąg teleportu. Przeszły przez niego powoli, jedna po drugiej.
Później wykąpane i w czystych szatach usiadły do kolacji. Był to posiłek raczej symboliczny, bo żadna nie miała ochoty jeść. Siedziały jedynie w głębokich fotelach i pozwalały odejść zmęczeniu tak głębokiemu, że nie mógł go uleczyć żaden sen.
– Najgorsze, że nikt o tym się nie dowie – powiedziała Filippa cicho. Opierała ramiona i głowę na stole, patrząc bezmyślnie w stół. – Największe arcydzieło kolektywnej sztuki magicznej od stu dwunastu lat i tak się marnuje.
– Stu dwunastu? – Francesca uśmiechnęła się. – Dzięki Filippa, ale zatrzymanie i ugaszenie Wielkiej Pożogi nie zmęczyło mnie tak. No, ale byłam wtedy naprawdę młodsza. I było nas więcej. Rzeczywiście szkoda.
Triss popatrzyła ze zdziwieniem:
– Nikt się nie dowie? Przecież mamy szansę zrehabilitować się za Thanedd!
– Jedyne, co usłyszymy, to że byłyśmy cztery a nie czterdzieści i cztery, i czemu tylu dobrych żołnierzy zginęło, i daliby sobie radę sami, i po cholerę się wtrącamy – Filippa wylewała z siebie uczucia. – Mała, nie bądź naiwna.
Triss chciała odpowiedzieć. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Filippa podniosła głowę, Keira, najwyraźniej wytrząśnięta z płytkiego snu, potrząsnęła głową.
– Do cholery, było zakazane nam przeszkadzać – rozpoczęła Margarita belferskim tonem.
Nie skończyła. Przez drzwi wpadła jak bomba Sabrina Glevissig. Podskoczyła i pocałowała najbliżej siedzącą Keirę w policzek, po czym zaczęła tańczyć dziko po komnacie.
– Diuk aep Dahy ma przesrane, dziewczyny. Dosłownie i w przenośni – wykrztusiła z siebie chichocząc nieustannie.
Czarodziejki zdobyły się na zmęczone uśmiechy. Dobry humor Sabriny był zaraźliwy.
– Ty i te twoje głupie dowcipy – Margarita patrzyła na Sabrinę z nieukrywaną sympatią. – Raz już za to musiałaś myć podłogi w Aretuzie. Tym razem chyba ci jednak daruję. Naprawdę nie mam już siły.
• • •
„I tak oto potęga Nilfgaardu legła w pyle i prochu na brenneńskich polach."
koniec
« 1 2 3 4
1 stycznia 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Cieszę się, że wytrwałem z Zoną tyle lat
— Konrad Wągrowski

Skąd się wzięła magia
— Michał Studniarek

Trzeba jakoś żyć
— Eryk Remiezowicz

Pójdę na bolesną szczerość
— Anna Brzezińska, Andrzej Sapkowski

Jaja Jaskółki
— Jakub Gwóźdź

Tegoż twórcy

Godzina piąta, minut trzydzieści
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.