Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 1

« 1 19 20 21 22 23 24 »

Alan Akab

Więzień układu – część 1

– Szukasz kogoś, Nowy? – chłopiec, który przed chwilą rozmawiał z Żimmym, stał teraz obok niego. Patrzył na Iwena pewnym siebie wzrokiem, lecz brakowało w nim tej czujności, jaką miał Arto. Iwen nie znał go z imienia, ale wiedział, że jest jednym z chłopców z tylnych rzędów, kimś znacznie ważniejszym niż Orfius czy Bebre. Większość dzieci w klasie miała skórę równie jasną jak Iwen, czasem wręcz bladą, lecz u tego wojownika była ona zupełnie ciemnobrązowa. Jego czarne włosy niemal skręcały się w pierścienie. Aż dotąd, w trakcie wszystkich przeprowadzek, w żadnym z miejsc Iwen nie spotkał Afrykańczyka, który byłby tak bardzo… afrykański. To chyba na historii usłyszał, że kiedyś żyli ludzie, których skóra była prawie czarna, zanim ich przodkowie wymieszali się z innymi.
– Kapitan nie trenuje? – spytał.
– Trenuje – odparł chłopiec. – Sam prowadzi ćwiczenia. Czasem tylko ma te swoje rozjaśnienia, jak dzisiaj.
– Swoje rozjaśnienia?
Chłopiec zmieszał się. Arto miał swoje wady, a oni nie lubili o nich mówić.
– Czasami nas zostawia i każe Dziadkowi nas ćwiczyć. Nikt nie wie, gdzie wtedy idzie i lepiej nie próbuj się tego dowiadywać. Kapitan ma oczy z tyłu głowy. Zawsze wie, kiedy ktoś próbuje go śledzić i bardzo tego nie lubi.
Już wcześniej Arto zdał się Iwenowi bardzo czujny. W jakiś sposób zawsze wiedział, co się dzieje, nawet gdy wydawał się nie uważać. Czy to go nie męczyło?
Ciemny chłopiec mówił pewnym, zdecydowanym głosem, choć nie aż tak zdecydowanym i pewnym jak kapitan. Wypowiadał wyrazy trochę szybciej niż inni, mówił krótkimi zdaniami, z jakimś lekkim, dziwnym akcentem. Różnice były niewielkie i większość mogła na to nie zwrócić uwagi, lecz ucho Iwena było wyczulone na takie drobiazgi.
Spojrzał na rozgrzewających się chłopców.
– Często trenujecie? – spytał.
– Bardzo często. Ty też będziesz musiał, nawet częściej. Arto kazał mi cię uczyć. Nazywam się Grejgy.
To była dobra i zła wiadomość. Dobra, bo Iwen chciał nauczyć się ich sposobów walki. Zła, że musiało się to stać właśnie w taki sposób – jego lekcje nie były dobrowolne. Były poleceniem od kapitana. Nie pozwolił mu wybrać nauczyciela, poprosić kogoś samemu. Iwen zacisnął zęby. Arto pokazał, kto tu rządzi.
– Będziesz moją drugą niańką? Aż tylu nie potrzebuję.
Spróbował zażartować, ale chłopiec ani się nie uśmiechnął, ani nie przytaknął. Zdawał się być poważny, najpoważniejszy w grupie. Odwrotnie niż Orfiusa.
– Tylko podczas treningów – odpowiedział. – Nie będziesz ćwiczył z innymi, tylko ze mną. Nie licz na to, że będę cię oszczędzał. Musisz szybko nas dogonić. Jestem Grejgy.
– Postaram się – Iwen kiwnął głową. Wytrzyma. Dostosuje się. Inni mogą, może i on. Nie jest gorszy. Spojrzał na grupkę jajcogłowych. Leżeli na ziemi, próbując robić pompki, ale nie wychodziło im to za dobrze. Nad nimi stał jakiś wojownik. Co rusz przyciskał któregoś stopą do podłogi, zmuszając do większego wysiłku. Widział jak bardzo im się to nie podoba, lecz robili to, czego od nich wymagał.
Pełne posłuszeństwo. Pełna lojalność. Żadnych pytań, żadnych wątpliwości. Żadnych „ale”.
– Jajcogłowych też trenujecie? – spytał. – Myślałem, że oni nie walczą.
– Tak jest na lekcji i na przerwach – przyznał Grejgy – ale nie podczas bitew. Wtedy walczy każdy. Takie są reguły.
Iwen nie musiał widzieć tutejszych bitew, aby wyobrazić sobie na czym polegają.
– Bez sensu – uznał. – Jeśli nie potrafią się bić, to jaka z nich korzyść?
– Reguły każą by walczyła cała grupa. Reguł się nie zmienia, reguły się uznaje. Jajcogłowi to słaby punkt każdej grupy.
– Nie rozumiem. Skoro tylko przeszkadzają, to po co się nimi zajmować? Mogą stać z boku…
– Nie po to bronimy ich w szkole, by pozwolić bić podczas walki. Jak dostaną za mocno, przestają uważać na lekcji. Byle kopnięcie i zaraz zaczynają płakać.
To ich byle kopnięcie, jak Iwen zdążył się przekonać, doprowadziłoby do płaczu niejednego osiłka z ziemskiej szkoły. W tym jego.
– I kapitan chce nauczyć ich walczyć?
– Nauczyć ich walczyć?
Grejgy szczerze się roześmiał. Iwen odruchowo też się uśmiechnął, choć myśl nie była dla niego aż tak zabawna. Jego trener był jednym z tych dzieci, które poświęcały się całkowicie jednej rzeczy. Tylko pytania kogoś, kto nie miał o niczym pojęcia były w stanie ich rozbawić.
– Nowy, to nie miałoby sensu. Popatrz na nich – Grejgy machnął niedbale ręką w ich kierunku. – Oni nie nadają się do walki. Nie chcą tego i nie potrafią, ale Arto uznał, że w bitwie mają pilnować się sami. – Wskazał ręką na chłopca musztrującego jajcogłowych: – Żor nie uczy ich walczyć tylko znosić ciosy, by nie jęczeli z byle powodu. – Ściszył nieco głos: – Dla mnie to strata czasu. Oni już się przyzwyczaili, że są słabi. Gdy my przegramy bitwę, oni też będą mieć kłopoty, dlatego myślę, że to może mieć sens, ale nie taki jak myśli Arto.
Jakiś sens ma na pewno, uznał Iwen. Nie raz widział słabszych chłopców, którzy, przyciśnięci do muru, rzucali się na swoich napastników. Dostawali lanie, lecz następny raz podchodzono do nich z większą ostrożnością.
Grupa pod kierunkiem Żimmiego wykonała skok, robiąc wykop z półobrotu. Nie wszyscy zachowali równowagę przy lądowaniu; kilku się zachwiało, lecz nikt się nie przewrócił. Ćwiczyli równo i płynnie, w jednakowym rytmie. Iwen odniósł wrażenie, że trafił do prawdziwej armii, takiej z dawnych projekcji, gdzie dorośli maszerowali równo obok siebie. Nic dziwnego, że zachowanie Arto tak do nich pasowało. Oni byli żołnierzami, on – ich dowódcą. Tak po prostu.
– Ze mną będzie łatwiej – zapewnił. – Dam z siebie wszystko.
– Mam nadzieję. Szkoda tracić czasu. Zachowaj pytania na koniec. Skup się na tym, co masz robić.
Odeszli w bok. Grejgy ustawił Iwena w miejscu i cofnął się o dwa metry.
– Stań w lekkim rozkroku, jak ja – polecił – i spróbuj zrobić to samo.
Lekko przeniósł ciężar ciała na lewą nogę i szybko wyrzucił prawą w górę i w bok, rękoma wykonując zasłonę. Iwen kiwnął głową. Stanął tak jak mu pokazał, po czym spróbował wybić nogę. Uniósł ją zaledwie na wysokość biodra, nim poczuł, że traci równowagę. By ją odzyskać, musiał postawić obie stopy na podłodze. O zasłonie nawet nie myślał.
Spróbował jeszcze raz, z niewiele lepszym skutkiem. Nie potrafił poprawnie przenieść ciężaru ciała. Grejgy tylko się skrzywił.
– Dotąd nikogo nie kopałem – wytłumaczył Iwen. Zrozumiał prawdziwe intencje kapitana. Arto wiedział, co potrafią jego wojownicy, jak walczą i jak uczą. Chciał jak najszybciej uczynić go użytecznym. Iwen przyrzekł sobie, że nie będzie więcej pochopnie oceniać jego decyzji.
– Będziesz musiał poćwiczyć. Zwykłe treningi ci nie wystarczą. Możemy spotykać się częściej, jeśli znajdę czas, ale sam też musisz pracować. Wykorzystuj każdą wolną chwilę by powtarzać ćwiczenia.
– Jasne.
– Tylko nie ćwicz w domu. Moim rodzicom to nie przeszkadza, ale nie wiem, co powiedzą twoi. Że tak po przybyciu na stację zaraz zaczynasz swoją gimnastykę… Mogą za dużo pytać.
Iwen pewnie skinął głową. Nie był aż tak głupi by próbować tego w domu. I tak było tam zbyt ciasno. Wiedział, że będzie ciężko. Treningi nie będą łatwe, ale nauczą go jak się bronić, jeśli nie przed straszakami, to przynajmniej przed dziećmi w jego wieku. Czuł, że bez tego nie wytrzymałby tu długo.
• • •
Arto był zbyt przygnębiony, by myśleć o treningu. Nie zwykł przejmować się czymkolwiek, lecz czasem nawet drobne zdarzenie potrafiło go rozbić. Marzył wtedy by biec, nieważne gdzie, byle dalej, aż padłby z wyczerpania. Po porannej rozmowie poczuł się samotny. Nie, był samotny, nawet pośród grupy, nawet wtedy, gdy razem z innymi dumnie szedł przez szkołę. Prawda, trzymali się razem, lecz nie byli sobie nikim więcej niż współtowarzyszami.
Stacja była mu domem. Znał ten świat, czuł się w nim swobodnie, poruszał swobodnie – na ile pozwalały mu maszyny dorosłych. Był tylko jeden problem – nienawidził takiego domu i takiego życia.
« 1 19 20 21 22 23 24 »

Komentarze

30 III 2012   15:34:26

Ciekawi mnie dlaczego, skoro tyle osób czyta esensję, nikt nie komentuje. Czy to strach czy lenistwo? Czy matematyczne zadania są za trudne? Ta książka została wydana więc zapewne moja opinia nic nie znaczy, ale chętnie się wypowiem skoro już przeczytałam pierwszą część (rozdział?).
Świat przypomina swoją specyfiką większość książek Zajdla i to jest na pewno miłe skojarzenie. Psychologia dzieci przyciąga takie skojarzenia jak książka "Władca much", tylko, że tutaj dzieci nie stają się szalone. Są dojrzałe, normalne, podobne do dorosłych tylko z tymi wszystkimi zasadami wilczego stada. Podoba mi się to ujęcie psychologii w tej historii. Bardziej niż część technologiczna. Zarówno postać Arto jak i Nowego jest wyrazista, reszta odrobinę pozbawiona indywidualności. Sami dwaj główni bohaterowie robią wrażenie podobnych do siebie, nie ma między nimi wyraźnej różnicy, czegoś co by ich wyróżniało. Od środka oczywiście, nie z punktu widzenia innych. I dialogi służą fabule, a nie pociągają jej. Wynikają z fabuły, odpowiadają akurat na te pytania, które muszą być odpowiedziane, przez to tracą nieco na naturalności. Poza tym brak mi w tej książce estetyki. Wszystko jest bezbarwne. Postacie niemal pozbawione są wyglądu w oczach czytelnika. Opisy są lakoniczne, nie ma w nich artyzmu. No ale zapewne nie temu miał służyć "Więzień układu".

06 IV 2012   08:10:35

"Ciekawi mnie dlaczego, skoro tyle osób czyta esensję, nikt nie komentuje."
Może dlatego, że to tekst z 2005 roku?

06 IV 2012   10:54:26

Z 2005, ale ostatnio w związku z ukazaniem się "Więźnia" na papierze (podobno po lekkich zmianach) jego esensyjna wersja online przeżywa burzliwą drugą młodość ;)

W imieniu działu literackiego bardzo zachęcam do komentowania publikowanych tekstów! Będzie to na pewno bardzo ważne dla autorów, ale i nam pozwoli dowiedzieć się, czego oczekują czytelnicy.

07 IV 2012   09:22:17

1. tom "Więźnia..." ukazał się na papierze po solidnej redakcji w stosunku do wersji elektronicznej, odrobinę skrócony i w pięknej szacie graficznej. Szczerze polecam :) Tom 2. powinien wyjść w drugiej połowie 2012.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.