Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Akab
‹Więzień układu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAlan Akab
TytułWięzień układu
OpisAutor pisze:
O autorze może tyle – absolwent technikum chemicznego, ukończył biologię, lecz na równi ze ścisłym umysłem ceni humanizm. Czymże bowiem byłaby ludzka technika, cywilizacja, czy choćby najbardziej udane społeczeństwo bez wiedzy o człowieku, o tym jaki jest naprawdę, jakim chciałby być widziany, czego pragnie i jakie są jego słabości?
GatunekSF

Więzień układu – część 1

« 1 4 5 6 7 8 24 »

Alan Akab

Więzień układu – część 1

Atmosfera strachu i wrogości, jaką wyczuwał w czasie przerwy, dziwne spojrzenia, jakimi obdarowywali go niektórzy chłopcy, nawet ci z jego nowej klasy, gdy szedł korytarzami… Nie odzywali się do niego, tylko patrzyli. W każdej innej szkole byłoby to dla niego najlepsze rozwiązanie, lecz tutaj… Widział, jak zmieniało się zachowanie uczniów, gdy w pobliżu pojawiał się nauczyciel. Widział, jak dziewczynki trzymają się z daleka od innych dzieci, zbite w stadka. Jak młodsi chłopcy schodzą z drogi starszym, jak pomimo tego ci ich zaczepiają i czasem biją, brutalnie i bezwzględnie, gdy tylko są pewni, że żaden dorosły niczego nie zdoła zauważyć. I mimo to cała szkoła wydawała się podejrzanie spokojna. Więc, choć to widział, milczał – bo milczeli inni.
Widział wprawdzie perceptory, niewielkie urządzenia rozmieszczone na korytarzach, przez które komputer stacji mógł widzieć, słyszeć i czuć, co się dzieje, ale łatwo poznał, że wszystkie były od dawna uszkodzone. Czemu dorośli nie próbowali ich naprawiać? Mógł zgadywać, że dzieci tyle razy niszczyły sprzęt, że dali sobie z tym spokój. Lecz dlaczego?
Z czasem to odkrycie zaczęło go coraz bardziej przerażać. Jego ojciec nie zdawał sobie sprawy z tego, jak dużo nauczył już swojego syna. Teraz jego wiedza ostrzegała go by się pilnował. Nie wiedział, co tu się dzieje, dlaczego się dzieje i dlaczego dorośli nie reagowali, wiedział za to, że jest tutaj sam i musi bardzo uważać.
Gdy tu był, najbardziej cieszyło go, że jego koszula kompensacyjna jest gruba i mocna. Mogła stanowić doskonałą osłonę przed uderzeniem, a on mógł tego potrzebować. Czuł, że coś takiego to tylko kwestia czasu, choć nie wiedział skąd i kiedy nadejdzie pierwszy cios. To wisiało w powietrzu. Od pierwszego dnia przygotowywał się na złośliwości i utarczki, być może bolesne, jakich spodziewał się paść ofiarą. Przygotowywał się do obrony, lecz oni tylko patrzyli, jakby chcieli go zjeść – i to było jeszcze gorsze. Bał się tych spojrzeń bardziej niż ciosów. Przed nimi nie potrafił się bronić.
Zawsze starał się wchodzić do klasy jako ostatni. Mógł wtedy, nie zwracając ich uwagi, rzucić kilka ukradkowych spojrzeń. Tylko czekali na chwilę, gdy będą mu mogli dołożyć, jak podczas tych bójek na korytarzach. Ich spojrzenia były wręcz… dzikie, przypomniał sobie słowo z projekcji, pokazujących dawne życie na Ziemi.
Mijał już drugi dzień. Czuł, że dzisiaj coś się wydarzy. Dzisiaj ich spojrzenia stały się szczególnie czujne. Iwen już bardzo dawno temu nauczył się, że warto wierzyć w to, co czuł. To zawsze pomagało.

Nauczycielka ogłosiła koniec lekcji. Uczniowie się ożywili. Powyłączali konsole i grupkami zaczęli opuszczać klasę. Iwen nie rozluźnił się. Dopiero teraz poczuł się spięty i nerwowy.
Gdyby chciał, wyszedłby stąd jako jeden z pierwszych, lecz wolał zaczekać. Nie spiesząc się, przeniósł dane na swoją kartę pamięci i powoli wyłączył konsolę. Opuścił klasę jako ostatni.
Inni chłopcy już sobie poszli. Może się pomyliłem, pomyślał, może zostawią mnie w spokoju. Jednak sam w to nie wierzył.
– Iwen, zaczekaj, proszę.
Już miał odejść, gdy usłyszał jej głos. Odwrócił się.
– Iwen, jesteś tu nowy – nauczycielka stanęła przed nim i pochyliła się, aby spojrzeć mu w oczy. – To miejsce nie jest dokładnie takim, jakim się wydaje. Jakim powinno być.
Była bardzo młoda jak na nauczycielkę, ocenił. Być może była tu tak samo nowa jak on.
– Nie rozumiem, proszę pani – odpowiedział zgodnie z prawdą.
Nauczycielka westchnęła.
– Iwen… ja też tego nie rozumiem. Dla mnie wszystko tutaj wydaje się normalne, ale… Ale wiele się mówi, o różnych rzeczach. Wiesz… w szkołach na górze… tu, na stacji, zdarzają się wypadki, o których nikt nie chce mówić, ani dorośli, ani… ani dzieci. Rozumiesz, co mówię?
Rozumiem aż za dobrze, pomyślał.
– Mam na siebie uważać, prawda? – spytał. Po tym jak mówiła poznał, że też jest z Ziemi i, być może, wie o tym miejscu niewiele więcej od niego. Choć, w odróżnieniu od niego, coś wiedziała. Jakieś plotki. Czy prawdziwe? Gdyby to wiedziała, nie pytałaby go o to.
Kiwnęła głową.
– Jestem wychowawczynią twojej klasy. Opiekuję się wami od niedawna. Proszę cię, jeśli coś zauważysz, powiedz mi o tym, dobrze? Jeśli chcesz, twoi koledzy nigdy się o tym nie dowiedzą…
– Dobrze – odpowiedział – Mogę już iść?
Nauczyciele zawsze chcieli dobrze. Wierzyli, że postępują słusznie, ale Iwen wiedział, że czym innym jest spełnianie ich życzeń, a czym innym zdobycie akceptacji kolegów. Jej prośba była dla niego potwierdzeniem obaw, wyraźnym sygnałem ostrzegawczym, aby się nie wychylał, cokolwiek się stanie.
– Oczywiście – nauczycielka wyprostowała się. Swoją kartą zamknęła drzwi do sali. – Tylko pamiętaj o naszej rozmowie.
Kiwnął głową i odwrócił się, ruszając ku wyjściu. Z ulgą zauważył, że korytarze były puste.

Jedyne drzwi szkoły wychodziły prosto na główny korytarz sekcji. Nigdy nie było tu dużego ruchu. Nie było tu sklepów ani domów, tylko szkoła i sale gimnastyczne dla uczniów, poza lekcjami zwykle puste. Dorośli nie mieli tu czego szukać. Iwen ruszył w kierunku windy, która miała go zawieźć kilka poziomów niżej, do sekcji mieszkalnej. Tam był jego kolejny nowy dom.
Do zaciemnienia pozostało kilka godzin. Główne sufitowe lampy wciąż zalewały korytarze jasnym światłem; boczne zaciemnieniowe lampki były zgaszone. Miał trochę czasu. Postanowił rozejrzeć się po górnej promenadzie. Na stacji były dwie: jedna na spodniej powierzchni dysku wychodziła wielkim pierścieniem okna na Ziemię, druga ukazywała widok na daleki kosmos. Nie był jeszcze na żadnej, ale słyszał dość, by wzbudziły w nim ciekawość. Podobno przypominały trochę dawną Ziemię. Coś jak piętra zieleni z wieżowców na dole, tylko inne, większe.
Na dole… Powoli przyzwyczajał się, że od teraz właśnie tak będzie myślał o Ziemi. Nie martwiło go to ani trochę. Nie żałował przeprowadzki, jak większości innych, z wyjątkiem tego, że trafił w miejsce, które mu się zupełnie nie podobało i do szkoły, której się bał. Jednak mówienie w ten sposób o o planecie, na której spędził całe swoje życie, budziło w nim dziwne uczucie, którego nie potrafił nazwać. Poczucie jakiegoś braku.
Ta myśl niczego nie zmieniała. Szybko ją odrzucił. Licząc na wycieczkę, przyspieszył nieco kroku, mniej zwracając uwagę na otoczenie. Sądził, że poza szkołą nic mu nie grozi. Lecz gdy skręcił z głównego korytarza, zatrzymał się jak wryty.
Drogę zagrodziła mu grupka chłopców z jego nowej klasy. Dziewięciu. Spojrzał za siebie. Pozostali już tam byli. W milczeniu ruszyli w jego stronę, zmuszając, by wszedł głębiej w boczny korytarz i doszedł aż do zagradzającej mu drogę dziewiątki.
Uczucie strachu przeszyło go chłodnym dreszczem od bioder aż po czubek głowy. Miałem rację, pomyślał, to miało się stać dzisiaj. Wiedzieli, którędy będę wracał. Zaczaili się tu, gdzie nikt niczego nie zauważy, a ja, jak kopalniany głupek, wszedłem prosto w pułapkę.
Domyślał się, czego chcieli. W każdej klasie był ktoś, kto tylko czekał na okazję, by wyżyć się na nowym. Inni mieli do kogo się zwrócić po pomoc, lecz nowy nie mógł na nią liczyć.
Był sam. Łatwy cel dla każdego.
To nie był jego pierwszy raz. W jego starych klasach były grupki dzieci-gapiów, przyglądających się obojętnie, obserwujących zdarzenie jedynie ze zwykłej ciekawości. Które mówiły dość, gdy bójka stawała się zbyt poważna. Tu tak nie było. Tu wszyscy niecierpliwie oczekiwali na to, co się stanie. Przemknęło mu przez myśl, że tutaj, być może, nikt nie powie dość.
Podszedł bliżej, co chwilę oglądając się za siebie. Chłopcy zamknęli go w szczelnym pierścieniu. Ich milczenie potęgowało jego strach. Na co czekali, czego chcieli? Dlaczego nie zaczynali? Obrócił się dookoła. Nawet gdyby jakimś sposobem zdołał się stąd wyrwać, jutro będzie musiał tu wrócić, tak samo pojutrze – a oni będą czekać.
Czuł jak dwadzieścia osiem par oczu przewierca go na wylot. Przypomniały mu się kroniki o wymarłych drapieżnikach. Wyglądały i zachowywały się podobnie, gdy czuły krew. Czekały, aż któryś zaatakuje pierwszy, a wtedy rzucały się na ofiarę, rozszarpywały ją na strzępy i pożerały żywcem.
– Czego chcecie? – spytał głośno, skrywając drżenie głosu. – Przepuśćcie mnie!
Nie zareagowali, jakby byli głusi. Ich twarze pozostały nieruchome. Czekali. Cofnął się o krok, ale inni byli tuż za nim, jeszcze bliżej. Zatrzymał się.
– Po prostu dajcie mi spokój…
– Nie jesteś zbyt czujny – powiedział ktoś. – Łatwo cię złapać.
Iwen był zły za pouczenie. Chłopiec miał rację, powinien być ostrożniejszy, ale jego uwagi miał akurat gdzieś. Nie ich sprawa co robi i na co uważa. Chcieli go pouczać czy zbić?
Chłopiec wystąpił do przodu. Szedł pewnie, powoli, nie spiesząc się, krok po kroku. Poznał go, choć nie od razu. To ten, który zawsze siedział w ostatnim rzędzie. Czuł jak mu się przyglądał podczas zajęć, ale nigdy nie zwracał na niego uwagi. Nie wydawał się szczególnie groźny, jednak mógł się mylić. Czasem ci najspokojniejsi byli najgorsi.
« 1 4 5 6 7 8 24 »

Komentarze

30 III 2012   15:34:26

Ciekawi mnie dlaczego, skoro tyle osób czyta esensję, nikt nie komentuje. Czy to strach czy lenistwo? Czy matematyczne zadania są za trudne? Ta książka została wydana więc zapewne moja opinia nic nie znaczy, ale chętnie się wypowiem skoro już przeczytałam pierwszą część (rozdział?).
Świat przypomina swoją specyfiką większość książek Zajdla i to jest na pewno miłe skojarzenie. Psychologia dzieci przyciąga takie skojarzenia jak książka "Władca much", tylko, że tutaj dzieci nie stają się szalone. Są dojrzałe, normalne, podobne do dorosłych tylko z tymi wszystkimi zasadami wilczego stada. Podoba mi się to ujęcie psychologii w tej historii. Bardziej niż część technologiczna. Zarówno postać Arto jak i Nowego jest wyrazista, reszta odrobinę pozbawiona indywidualności. Sami dwaj główni bohaterowie robią wrażenie podobnych do siebie, nie ma między nimi wyraźnej różnicy, czegoś co by ich wyróżniało. Od środka oczywiście, nie z punktu widzenia innych. I dialogi służą fabule, a nie pociągają jej. Wynikają z fabuły, odpowiadają akurat na te pytania, które muszą być odpowiedziane, przez to tracą nieco na naturalności. Poza tym brak mi w tej książce estetyki. Wszystko jest bezbarwne. Postacie niemal pozbawione są wyglądu w oczach czytelnika. Opisy są lakoniczne, nie ma w nich artyzmu. No ale zapewne nie temu miał służyć "Więzień układu".

06 IV 2012   08:10:35

"Ciekawi mnie dlaczego, skoro tyle osób czyta esensję, nikt nie komentuje."
Może dlatego, że to tekst z 2005 roku?

06 IV 2012   10:54:26

Z 2005, ale ostatnio w związku z ukazaniem się "Więźnia" na papierze (podobno po lekkich zmianach) jego esensyjna wersja online przeżywa burzliwą drugą młodość ;)

W imieniu działu literackiego bardzo zachęcam do komentowania publikowanych tekstów! Będzie to na pewno bardzo ważne dla autorów, ale i nam pozwoli dowiedzieć się, czego oczekują czytelnicy.

07 IV 2012   09:22:17

1. tom "Więźnia..." ukazał się na papierze po solidnej redakcji w stosunku do wersji elektronicznej, odrobinę skrócony i w pięknej szacie graficznej. Szczerze polecam :) Tom 2. powinien wyjść w drugiej połowie 2012.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nudna lekcja fantastyki
— Zofia Marduła

Śladami Endera?
— Magdalena Kubasiewicz

Prima Aprilis: Blaszana pułapka
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.